Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Story
Wysłane przez Marta Kaczynska w 25-02-2011 [16:56]
Według specjalistów od marketingu politycznego dziś w kampaniach wyborczych nie stosuje się już tzw. wrzutek medialnych – informacji, które miałyby zelektryzować opinię publiczną choć na chwilę. Aktualnie modne jest tworzenie opowieści, które mają towarzyszyć wyborcom aż do chwili, gdy ostatecznie zdecydują się wrzucić do urny swój głos.
Każdy z nas, obywateli, borykający się z codziennymi sprawami widzi, że sytuacja w naszym kraju niewątpliwie zmierza w złym kierunku. Regularnie wypełniany w markecie koszyk kosztuje coraz więcej, w aptece wita napis informujący o możliwych różnicach w cen leków, które na skutek podwyższenia stawki podatku VAT , jakoby nieodczuwalnego, jednak drożeją. Dowiadujemy się, że nałożenie podatku VAT na usługi portowe skutkuje całkowitą utratą konkurencyjności naszych portów w porównaniu z tymi za zachodnią granicą. Wiemy, że po dnie naszego morza będzie biec rurociąg, który utrudni funkcjonowanie portu w Świnoujściu, a przede wszystkim udaremni eksploatację gazoportu. Ten ostatni zaś i tak na wiele się nie zda, bo przecież zdecydowaliśmy w ramach pojednania, że naszym jedynym dostawcą gazu będzie Rosja, a rozmowy z Norwegami zaprzepaściliśmy. Warunki umowy nie są korzystne, ale cóż z tego, skoro współpraca układa się bez zarzutu. Rosji zamierzamy również sprzedać jeden z cenniejszych podmiotów, który ocalał – gdański Lotos. Nie ma znaczenia, ze to jedno z najbardziej nowoczesnych przedsiębiorstw w Europie, a może i na świecie. Na dodatek rentowne. Ważniejszy jest chwilowy zastrzyk, który zanim się obejrzymy, zostanie wessany przez dziurę budżetową. Nieważne, że będzie to kolejny podmiot zdominowany przez naszych wschodnich przyjaciół, którzy z pewnością za chwilę ujawnią swój apetyt na większy może Orlen. Samorządy likwidują szkoły, drastycznym zmniejszeniu ma ulec także liczba punktów ratunkowych, które zwłaszcza w małych miejscowościach ocaliły życie niejednej osobie. Sposób postępowania rządu przed 10 kwietnia, a także po katastrofie smoleńskiej, skompromitował rządzących ostatecznie i nic tego nie zmieni.
Wola utrzymania władzy za wszelką cenę jest jednak bezwzględna i niepohamowana. Kampania - czy tego chcemy, czy nie - jest już w toku. Opozycji nie udaje się zagłuszyć, odcinając jej dostęp do spotów i billboardów oraz wyrzucając z telewizji i radia tych, którzy chcieli uprawiać rzetelne dziennikarstwo. Trzeba zatem uciec się do bardziej wysublimowanych metod wywierania wpływu. Jedną z nich jest właśnie wspomniana przeze mnie opowieść.
Zyskująca ostatnio w sondażach największa partia opozycyjna nie może się pochwalić takimi zastępami specjalistów od golfa i hazardu jak rządzący. Trudno też doszukać się w biografii jej prezesa chwil słabości. Trzeba zatem sięgnąć głębiej i wymyślić historię, która ludzi zainteresuje, odwróci ich uwagę od spraw istotnych, a następnie uwiarygodnić ją wyrwanymi z kontekstu zdarzeniami. Za wszelką cenę trzeba jak nie samego prezesa, to chociaż jego najbliższych powszechnie zohydzić.
Trudno mi uwierzyć, że przypadkiem jest moja i mojego męża częsta obecność w pismach o największym nakładzie, a także w telewizji o najbardziej wielkomiejskim charakterze. W sobotę w najlepszym czasie antenowym oglądam materiał, z którego wiele osób może wywnioskować, że wykorzystując nazwisko moich Rodziców, zamierzam zaistnieć w polityce. W poniedziałek popularny tygodnik ujawnia, że tak naprawdę to nie mam dobrych relacji ze swoim Stryjem. Mało tego, on mnie po prostu nie lubi. Na marginesie przykro patrzeć, jak po zmianie redaktora naczelnego pismo potrafi drastycznie obniżyć swój poziom. Następnie czytam, że jestem samotna, opuszczona przez męża. Że muszę szukać wsparcia u przyjaciół rodziców. Czytelnik wnioskuje, że najprawdopodobniej w małżeństwie Kaczyńskiej dzieje się źle. Dziś wchodzę na stację benzynową, gdzie rzuca mi się w oczy okładka ze zdjęciem mojego Marcina i mnie, wkomponowanym pod wielkim napisem „intercyza”. Autorzy tekstu sugerują, że nie ufam mężowi. Nie ma wskazanej daty zawarcia między nami tej umowy. Nie ma mojego komentarza. Jest natomiast kolejna sugestia, że jestem u progu rozwodu. W zeszłotygodniowym wydaniu środowego tygodnika można było przeczytać, jak straszliwie niegrzecznie wypowiada się mój mąż. W tym miejscu pragnę wszystkim wyjaśnić, że rozmowa, którą cytowano, nie była wywiadem. Mąż nie miał świadomości, że jest nagrywany, nie było mu również dane autoryzować tego fragmentu tekstu. Publikacja przedmiotowej wypowiedzi zostałą zatem dokonana wbrew przepisom obowiązującej ustawy Prawo prasowe. Swoją drogą charakterystyka artykułów redaktor wspomnianego periodyku to temat na odrębny wpis. Reasumując, widzę, że w ostatnim czasie wbrew własnej woli stałam się bohaterką stworzonej na potrzeby kampanii historii o córce zmarłej Pary Prezydenckiej, która to usiłuje zaistnieć politycznie, najbliżsi jej nie lubią, a mąż już praktycznie zlekceważył i uciekł do Warszawy. A tymczasem, zapewne ku rozczarowaniu wielu, w moim życiu osobistym wszystko w porządku. Sęk w tym, ilu w to uwierzy.
Wierzę w Państwa roztropność i domyślam się, że wielu z Was nie sięga po pisma, które swym poziomem sięgają bruku. Wiem też niestety, że milczenie potrafi być zgubne, dlatego ten dzisiejszy tekst. Pozdrawiam.
Komentarze
17-05-2011 [16:20] - Gość (niezweryfikowany) | Link: Prosze sie nie martwic. W
Prosze sie nie martwic. W Polsce, choc czasami trudno w to uwierzyc, nadal znalezc mozna rozsadnych ludz. W pelni zdaja sobie sprawe z tego, ze nie wszystko co pojawia sie na okladkach niektorych czasopism, niekoniecznie jest prawda.