Ofensywa Tet - amerykańskie przegrane zwycięstwo (4)

Dzięki wsparciu lewicowych amerykańskich mediów komuniści północnowietnamscy zdołali przekuć swoją militarną klęskę podczas Ofensywy Tet w propagandowe zwycięstwo.
 
 
       Wojna wietnamska była pierwszą wojną telewizyjną, transmitowaną do amerykańskich domów niemal w czasie rzeczywistym. Intensywny, niekontrolowany  przepływ informacji do Stanów Zjednoczonych z odległych pól bitewnych Wietnamu w znacznym stopniu oddziaływał na opinię publiczną, determinując także zachowanie decydentów w Waszyngtonie. W konsekwencji doprowadziło to zmiany polityki USA wobec komunistycznego Wietnamu, a zatem zaprzepaszczenia szansy na ostateczne pobicie osłabionego wroga i uzyskanie zwycięstwa w wojnie.
 
 
      W pierwszym wojny media amerykańskie reagowały bardzo przychylnie, czego dobitnym przykładem jest artykuł opublikowany przez „Life” w lipcu 1965 roku, w którym stwierdzono, iż  rozsądniej jest „ponieść wcześniej pewne straty, by powstrzymać świat przed tyranią, niż czekać, aż będzie za późno”.
 
 
       Na pytanie sondażu Gallupa w sierpniu 1965 roku: „Czy uważasz, że Stany Zjednoczone popełniły błąd, wprowadzając wojska do Wietnamu?”, zaledwie 24 proc. respondentów odpowiedziało „tak”, a 60 proc. „nie” 3.  
 
 
       Jednocześnie większość obywateli uważała, że wojna nie potrwa dłużej niż dwa lata. Jej przedłużanie się wpływało więc niekorzystnie na społeczne nastroje. Brak widocznych  oraz lawinowo rosnące koszty interwencji, a także coraz wyższe straty w ludziach spowodowało spadek poparcia dla działań militarnych.
 
 
     Lewicowi aktywiści i celebryci – jak np.  popularne pisarki Susan Sontag i Mary McCarthy czy też aktorka Jane Fonda – odbywało podróże do komunistycznego Wietnamu, by potem tworzyć panegiryki na cześć sytemu polityczno-społecznego Hanoi i zajadle krytykować poczynania swoich amerykańskich.
 
 
     Druga połowa lat 60., a zwłaszcza rok 1968, ujawnił buntem młodej generacji Amerykanów (m.in. pacyfistycznych środowisk studenckich) wobec dotychczasowych wartości społecznych, a jednym z głównych punktów sprzeciwu była wojna w Wietnamie.
 
 
      Podczas wizyty w Stanach w końcu listopada 1967 roku  gen. Westmoreland zapewniał: „Osiągnęliśmy ważny punkt, widać już koniec. Jestem absolutnie przekonany, iż – chociaż w 1965 r. wróg wygrywał wojnę – dzisiaj w sposób oczywisty ją przegrywa. (…) Nasze wojska stają się coraz silniejsze (...). ARW [Armia Republiki Wietnamu – Godziemba] jest coraz mocniejsza i bardziej efektywna na polu bitwy. Ten trend będzie się utrzymywać i (...) przed upływem dwóch lat Wietnamczycy będą w stanie wziąć na siebie główny ciężar wojny”.
 
 
     W orędziu noworocznym prezydent Johnson powiedział, iż  „sądzimy, iż wróg zrozumiał, że nie będzie w stanie odnieść zwycięstwa na drodze walki zbrojnej w Wietnamie Południowym” .
 
 
      Nie zrobiono jednocześnie nic, by uprzedzić Amerykanów o możliwym kontrataku sił komunistycznych w obawie, że informacja ta mogłaby zniszczyć pozytywne efekty dotychczasowej kampanii rządowej.  Gdy więc rozpoczęła się komunistyczna ofensywa  Amerykanie poczuli się oszukani przez rząd, który zapewniał, że wygrywa wojnę.
 
 
     Gdy w Sajgonie rozpoczęły się walki, reporterzy natychmiast zjawili się pod budynkiem amerykańskiej ambasady. Jednemu z  nich Peterowi  Arnettowi  napotkany amerykański żandarm powiedział, że komuniści są już w ambasadzie.  Ta błędna wiadomość została następnie powtórzona w nagłówkach wszystkich wielkich dzienników, a strona tytułowa „New York Timesa” przedstawiała zdjęcie trzech żandarmów szukających schronienia za murem ambasady; widać było również ciała dwóch poległych Amerykanów.
 
 
      Walter Cronkite, jeden z czołowych amerykańskich publicystów, miał wówczas powiedzieć: „Co się dzieje, do cholery? Myślałem, że wygrywamy tę wojnę!”.
 
 
     Pomimo zapewnień gen. Westmorelanda, iż sytuacja jest pod kontrolą, amerykańskie media nadal zamieszczały mnóstwo reportaży  przedstawiających niezwykle krwawe i zacięte walki uliczne w Sajgonie i Hue. Pokazywano czołgi na ulicach, bombardowania lotnicze oraz tłumy cywilnych uciekinierów. Nie informowano jednak o tym, że sytuacja na prowincji została szybko opanowana.  W materiałach tych brakowało rzeczowego komentarza i szerszego odniesienia do ogólnej sytuacji.
 
 
     Prawdziwa katastrofa wydarzyła się 1 lutego, kiedy to na oczach fotografa Eddiego Adamsa i współpracującego z nim kamerzysty  Vo Suu generał sajgońskiej policji Nguyen Noc Loan wykonał egzekucję na pojmanym partyzancie. Nakręcony wówczas film pokazywał, jak gen. Loan podchodzi nagle do jeńca, przystawia mu pistolet do skroni i pociąga za spust. Następnie generał odwrócił się do reporterów i powiedział po angielsku: „Oni zabili wielu Amerykanów i wielu moich ludzi”. Zdjęcie to obiegło cały świat,  zdobywając Nagrodę Pulitzera i World Press Photo. Opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych była wstrząśnięta i przerażona.
 
 
      W trakcie relacjonowania Ofensywy Tet opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych pokazywano najkrwawsze znane dotychczas obrazy z pola walki.
 
 
       Ofensywa Tet wykazała, iż komuniści byli w stanie uzupełnić straty i nadal prowadzić potężne operacje, co odsuwało wizję zwycięstwa na bliżej nieokreślony czas. Po pobycie w Wietnamie W. Cronkite w programie CBN News  podkreślił, iż   „Kto wygrał, a kto przegrał w wielkiej Ofensywie Tet (...)? Nie jestem pewien. Vietcong nie wygrał przez nokaut, ale my również nie. (...) Powiedzieć, iż jesteśmy dzisiaj bliżej zwycięstwa, znaczy (..) wybierać optymizm, który zawiódł nas już w przeszłości. Sugerowanie, że jesteśmy na krawędzi klęski, byłoby nieodpowiedzialnym okrzykiem pesymizmu. Powiedzieć, iż znajdujemy się w impasie, wydaje się jedynym realistycznym wnioskiem, choć oczywiście niesatysfakcjonującym”.
 
 
      Opinia ta, tylko częściowo prawdziwa, wywarła wielkie wrażenia na milionach Amerykanów oglądających wystąpienie na żywo. Gdy wkrótce część mediów zaczęła lansować niesprawdzone i stronnicze tezy o możliwym rychłym upadku Khe Sanh, poziom społecznego przygnębienia i zniechęcenia wojną osiągnął apogeum.
 
 
       Nie ulega wątpliwości, że media w dużym stopniu odpowiadały za negatywną percepcję wydarzeń, które miały miejsce w czasie Ofensywy Tet. Wiele drastycznych, często niepełnych lub wręcz nierzetelnych informacji ukazywało się w prasie i telewizji.   Pokazywano liczne ciała żołnierzy obu stron konfliktu, także zwłoki cywilów i wielkie zniszczenia w Hue. Nie mówiono natomiast nic  o zbrodniach komunistów, popełnianych na jeńcach wojennych ludności cywilnej. Wspominano jedynie, że komuniści zajmowali szpitale i świątynie, by uniknąć bombardowań.
 
 
       Pod wpływem pogarszających się nastrojów prez. Johnson w wystąpieniu w dniu 31 marca 1968 roku ogłosił swoją rezygnację z ubiegania się o reelekcję. Jednocześnie oświadczył, iż Stany Zjednoczone wstrzymują bombardowania, mając nadzieję, że Hanoi nie wykorzysta tego do kolejnego ataku na Południe i zasiądzie do rozmów pokojowych. Jakkolwiek stwierdził,  iż Ofensywa Tet zakończyła się niepowodzeniem komunistów, przyznał jednak, że zdestabilizowała Wietnam Południowy. Zwrócił się też do Wielkiej Brytanii i ZSRR, sygnatariuszy układów genewskich, z prośbą o pośrednictwo w przyszłych rokowaniach.
 
 
       W ten sposób Johnson przypieczętował porażkę swojej polityki indochińskiej i pozostawił rozwiązanie problemu Wietnamu następcy.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
 
P. Benken - Ofensywa Tet 1968. Studium militarno-polityczne
M. Hastings – Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975
G. Rottman -  Khe Sanh 1967–68
Studia nad wojnami w Indochinach
N. Podhoretz -  Dlaczego byliśmy w Wietnamie?
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

08-02-2023 [17:35] - smieciu | Link:

Ludzie nie doceniają potęgi propagandy. Którą komuniści mają doskonale opanowaną. Wszystkie ich działania od początku i zawsze opierały się na zmasowanej propagandzie. Dziesiątki tysięcy czy wcześniej właściwie miliony zabitych potrafili przekształcić w ofiary obcych działań. Daleka, dość obca i drugorzędna wojna w Wietnamie miała gigantyczny wpływ na społeczeństwo amerykańskie. Ci ludzie, który wtedy mieli dwadzieścia parę lat nie zapomnieli tego. Miało to wpływ na ich często dużo późniejsze decyzje życiowe, na skłonność do przyznania racji takiej a nie innej opcji politycznej.

Dzisiaj mamy wojnę na Ukrainie, która, jak ciągle piszę, rozgrywa się przede wszystkim w sferze medialnej. Ani Putin i parlament Rosji ani Zełenski i parlament Ukrainy nie uznają oficjalnie tego co się dzieje na Ukrainie za wojnę. Jednak wszyscy tak to postrzegają. Ta wojna jest zasadniczo całkowicie bezsensowna oraz zimno patrząc drugorzędna dla świata i Europy. Nic nie przynosi Putinowi i z góry było jasne że nie może przynieść. Jednak Putin rozpoczął ten samobójczy absurd. Oraz ogromną operację medialną, która ma przekonać świat że działa samodzielnie jako zdegenerowany, oderwany od rzeczywistość car, który najechał na Ukrainę bo taki miał kaprys.
Tylko że ta przyjęta i rozpowszechniania przez media Zachodu wersja ma przykryć prawdę. Że medialnie mamy powrót do Wietnamu. Gdzie zachodnie media zespołowo stanęły po stronie komunistów robiąc z nich biedne ofiary. Dzisiaj ludzie nie są w stanie przyjąć do wiadomości że te same media robią to samo kreując Zełenskiego i Ukrainę na ofiary. Podczas kiedy Zełesnki z Putinem oraz sojusznikami na Zachodzie prowadzą wspólną wielką grę. W której społeczeństwo, całe europejskie a nawet światowe społeczeństwo ma odpowiednio reagować na podrzucane ckliwe wrzutki oddziałujące na emocje.

Podczas kiedy wrzutki te i emocje mają jednie urobić ludzi. Tak by nie widziano nic dziwnego we wzmagającym się (tzn. wzmaganym przez wybrane przez siebie opcje polityczne) chaosie oraz nadchodzących nadzwyczajnych wydarzeniach i nadzwyczajnych rozwiązaniach. Przybliżających świat mentalnie i formalnie do Nowego Lepszego Ładu.