Peerelowskie palenie (2)

W PRL palenie papierosów było w dobrym tonie.
 
    Na początku lat 70. wśród palaczy  krążyły opowieści o „Mazurach”, piekielnie mocnych  papierosach, robionych na prawdziwej machorce, pakowanych w szarobure opakowania po 20 i 10  sztuk. Podobno w zapadłych dziurach można było jeszcze je kupić, ale w nie miastach.
 
     Za Gierka do PRL trafiła nie tylko  Coca-cola, ale również polskie „Marlboro”, które kosztowały 28 zł i stanowiły synonim elegancji.  W latach 80. dostępne były tylko spod lady –  handlowali nimi szatniarze w restauracjach i portierzy w hotelach.
 
     W  peweksach można było kupić za bony lub twardą walutę znane zachodnie marki. Np.  brytyjskie „Playersy” w kartonowych pudełkach i w puszkach, z marynarzem na wieczku, francuskie  „Gitanes”  bez filtra, zrobione z czarnego tytoniu. Były także „Winstony”, mentolowe „Salemy”oraz  szczyt snobizmu czarne, cienkie cygaretki „More” .  Były prawdziwe „Marlboro”, a dla kobiet  papierosy „Eve,” z ustnikiem ozdobionym kwiatkami.
 
      Po fiasku gierkowskiego dobrobytu, od początku lat 80. papierosy stały się towarem deficytowym, a niedługo później osiągalnym tylko na kartki (zazwyczaj 12 paczek na miesiąc) i (podobnie jak  z wódką również  kupowaną na kartki) można je było wymienić na coś równie rzadkiego - np. buty,  proszek do  prania lub wyrób czekoladopodobny.
 
     W kioskach można było kupić papierosy z metra, najczęściej „Ekstra mocne”  bez filtra, które  w  fabrykach tytoniowych jakimś cudem wymknęły się gilotynom i wychodziły z maszyn długie na kilkadziesiąt centymetrów. Papierosami z metra obdarowywano strajkujących robotników i  studentów w przekonaniu, że tego im akurat bardzo potrzeba.
 
     Dodatkowe przydziały na papierosy rozdawali kadrowcy w biurach i zakładach pracy. Papierosy w latach 80. stały się dobrem rzadkim, a więc nadzwyczajnej wartości, i można było dla  nich zrobić wiele. Niektórzy palacze kupowali specjalne maszynki i skręcali własne papierosy.
 
     W latach 80.  „Sporty” zmieniły nazwę na „Popularne”, aby nie wiązać palenia ze sportem.  „Popularne”  wyrabiały Państwowe Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Krakowie aż do  1996 roku. Z początku tak samo jak „Sporty” nie miały filtra, jednak później wprowadzono  na rynek również „Popularne”  z filtrem.
 
    W tym samym czasie na półpiętrze warszawskiego Domu Towarowego „Junior” zorganizowano specjalne stoisko, na którym sprzedawano towary z „bratniej” Kuby. Można tam było  kupić wypchane żółwie, ananasy w słoikach (nie plastry zalane syropem,  lecz to, co wycięto ze zdrewniałego środka owocu) i papierosy. Nazywały się „Partagas”, i nikt nie chciał ich kupować.  Były tak mocne, iż rzadko kto podejmował ryzyko ich zapalenia.  Niektórzy uważali, że zapalenie  „Partagasa” było najlepszym sposobem na odstawienie palenia.Były one jedynymi  papierosami w  Polsce pakowanymi filtrem do dołu.
 
    Palacze fajek także mieli duże problemy w PRL. Najpierw trzeba było kupić fajkę, jednym z  niewielu sklepów, gdzie sprzedawano fajki  była „Fajka” przy ulicy Kruczej, gdzie można było kupić  fajki produkowane przez  prywatnego wytwórcę w Przemyślu Ludwika Walata, stąd nazwa  „walatówki”. Dopiero potem można je było kupić w trafikach, prowadzonych przez inwalidów.
 
     Następnie trzeba było „upolować” wycior, kapciuch, filtr, nie mówiąc o tytoniu. Zazwyczaj  tytoniu nie było w kioskach, ale we ww. trafikach.  Dostępne w PRL-u tytonie, czyli  „Najprzedniejszy”, „Przedni”, a potem „Bosman” i „Kapitan”, były fatalnej jakości. Wszyscy  poszukiwali więc na sprowadzaną z zagranicy „Amphorę”.   Jej gatunki różniły się kolorami opakowań.  Najbardziej aromatyczna znajdowała się w czerwonej saszetce z czarnymi literami, najdelikatniejsza –  w zielonej. Pojawiała się jeszcze bardzo rzadko niebieska.  Gdy się ją paliło,  w   pomieszczeniu rozchodził się wspaniały aromat, będący
symbolem wymarzonego Zachodu.
 
    Po 1989 roku skończyły się kłopoty z kupnem papierosów. Niebawem natomiast na każdym  opakowaniu papierosów pojawił się napis „Palenie szkodzi”.   
 
    W końcu jedni z najsłynniejszych kowbojów świata – Wayne McLaren, David McLean i Dick  Hammer – reklamujący na romantycznych zdjęciach papierosy Marlboro zmarli na choroby związane z paleniem tytoniu.
 
Wybrana literatura:
 
P. Smoleński – Tytoń i dym Polski Ludowej

J. Solska -  80-te. Jak naprawdę żyliśmy w ostatniej dekadzie PRL
 
J. Eisler -   Dziedzictwo PRL. Co nam zostało z tamtych lat
 
P. Zambrzycka -  To paliło się w PRL - 5 marek papierosów popularnych w dawnych czasach
 
 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

25-01-2023 [09:17] - u2 | Link:

„Mazurach”, piekielnie mocnych  papierosach, robionych na prawdziwej machorce

Wszystkie "papierosy" wytwarzane w PRL-u były wyrobami papierosopodobnymi. Dopiero zachodnie papierosy były markowe i łatwo się było od nich uzależnić.

Dostępne w PRL-u tytonie, czyli  „Najprzedniejszy”, „Przedni”, a potem „Bosman” i „Kapitan”, były fatalnej jakości.

Ano, kolega w pokoju w DS Riviera palił fajkę. Jakoś przeżyłem jeden rok z nim. Nie jest to moje najprzyjemniejsze wspomnienie :-)