Bułgarska karuzela

Po raz drugi w tym roku byłem w Bułgarii – tym razem przy okazji „Westerm Balkans Summit”, gdzie występowałem na temat rozszerzenie UE o ten region – i oczywiście był nowy premier. Dopiero co odbyły się tam czwarte w ciągu dwóch lat (!) wybory, ale rządzi wcześniej powołany gabinet „technokratów” – już drugi taki w ostatnim czasie. Ten jeden ze starszych krajów Unii, bo mający 1300-letnią tradycję państwową, ściga Izrael pod względem liczby wyborów. Ostatnio w czasie publicznej debaty dwóch byłych ministrów finansów: jeden ze zwycięskiej w ostatnich wyborach partii GERB Władysław Goranow, a drugi z socjo-liberalnej (!) opozycji Asen Wasiljew (eks wicepremier)zgodnie stwierdziło, że Bułgarię… czekają kolejne wybory i to nawet dwa razy: wiosną i latem 2023. W poniedziałek misję sformułowania rządu otrzymała od prezydenta partia GERB, której szefem jest były premier Bojko Borisow aresztowany przed rokiem pod zarzutem przyjęcia kilkuset tysięcy euro (hmm, skąd my to znamy?). Borisow, który jest już na wolności, a którego partia należy do Europejskiej Partii Ludowej(jak PO i PSL)misji utworzenia nowego gabinetu się nie podjął. Skoro wybory mają być w marcu przyszłego roku…Na wiecznej karuzeli wyborczej i braku stabilności politycznej w Bułgarii  w oczywisty sposób korzysta Rosja.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (07.12.2022)