Pomoc Kresom? Wyślij wędkę zamiast ryby!

We dworze w Pawłowie na Ukrainie, gdzie zmarł Kornel Ujejski - ostatni wielki poeta romantyzmu - komuniści zrobili ubojnię bydła. W kolegiacie w Warężu dach i podłoga zapadły się, tak że śnieg zawiewa kości leżące w odsłoniętej trumnie w krypcie pod ołtarzem. W Drohobyczu piękna katedra utrzymywana była przez 9 osób. W Krystynopolu (wciąż zwanym Czerwonograd) stary cmentarz co tydzień powoli oczyszczają dzieci z niedzielnej szkoły polskiej. W Witkowie Nowym ruina kościoła postawionego przez Lanckorońskich w 1675 stoi zasolona od składu nawozów chemicznych. W Wilnie polskich nazw na próżno szukać na mapach Google. Miejsc na Kresach gdzie polskie ślady umierają są tysiące.

Gdzie podziewają się pieniądze i dary zbierane na liczne akcje pomocy Ukrainie, Białorusi, Litwie, Polakom na Kresach, rodakom na wschodzie? W większości trafiają do ludzi faktycznie potrzebujących - bo sytuacja dalej jest tam niezwykle ciężka. Samotny ojciec bez ręki wychowuje trójkę dzieci ze skromnej renty pracując jedyną zdrową ręką w zakładzie koksowniczym, starsza kobieta opiekująca się dwójką osieroconych wnucząt, małżeństwo dwojga rencistów, rodzina 6-dzietna... bardzo potrzebują wsparcia. Pomimo licznych akcji pomoc trafia wciąż do małego procenta takich osób. Poza Kresami, w Rosji sytuacja jest jeszcze smutniejsza, istnieją regiony do których nie dociera żaden przekaz, żadna paczka, żaden turysta z Polski.

Niestety oprócz pomocy docierającej do wielu potrzebujących, wciąż znaczna część darów trafia na handel. Spośród kilkuset organizacji polskich na Kresach tylko kilkadziesiąt faktycznie solidnie i uczciwie działa. Reszta tworzy wielkie raporty trafiające na biurka konsulów, organizuje przyjęcia oficjeli, wyjazdy na kursy do Polski i w ten sposób zyskuje popularność a potem granty.

A wystarczy zastanowić się jaka jest rzeczywista przyczyna tego, że ślady polskie giną, że społeczność nie jest spójna, że dzieci nie uczą się języka polskiego.  Istnieje ogromny nacisk, powstałych w latach 90-tych państw na terenach Kresów, na propagowanie nowej wizji historii, kultury, tożsamości. Dzieci w polskich parafiach często chodzą na katechezę ... po ukraińsku (bo cerkiew grecka nie prowadzi nauczania, przysyła dzieci do kościoła, więc żeby być zrozumiałymi księża uczą w języku oficjalnym). Litewskie szkoły tworzą "polskie klasy", a ponieważ polskie szkoły nie są dotowane nie wytrzymują konkurencji np. pod względem wyposażenia. Przy parafiach nie powstają świetlice, czy kluby - bo nie ma jak ich zaopatrzyć skoro brakuje ławek w kościele. Na Syberii w Domach Polaka (istnieją takie!) mnóstwo jest książek Mickiewicza i albumów o Janie Pawle II, ale często nie ma ani jednej książeczki dla dzieci do nauki literek.

Trzeba więc dostrzegać te problemy, widzieć jak się zmieniają co roku potrzeby i organizować akcje wsparcia, tak aby trafiać w przyczynę problemów. Należy dać ludziom powód do dumy z tego że są Polakami a w naturalny sposób zaczną tworzyć dobrze działające wspólnoty, wspierające się nawzajem. Tożsamość polska jest najbardziej podstawowym spoiwem społeczności. Nie jest łatwe ją zachowywać, bo nowa polityka władz tych krajów tworzy hiper-przesadzone przeświadczenie że "na u nas wszystko jest najlepsze, a Polacy są otumanieni przez zachód." Ludzie na Kresach są dobrzy, często heroicznym wysiłkiem chronią polskie ślady, ale czują się samotni, opuszczeni i coraz bardziej wstydzą się swojej biedy. Czują się tak pomimo tego, że otrzymują paczki z ryżem, konserwami i czekoladą. Polacy na Wschodzie potrzebują najbardziej podstawowej wiedzy o tym jak Polakami być. Polska ciągle żyje w ich sercach, ale im trudno nawet to wyrazić i nauczyć tego dzieci. Polacy na Kresach potrzebują polskiego opłatka, kolędy, życzliwości.

Dlatego powstała akcja wyjątkowa: "Polska sięga dalej niż myślisz", która analizuje źródło problemów i chce dać narzędzia - przysłowiową "wędkę" do łowienia ryb. Fundacja Odtworzeniowa Dóbr Kultury i Dziedzictwa Narodowego organizująca tę akcję, od lat jeździ na Kresy i obserwuje zmienną sytuację. Mając przygotowanie nie tylko historyczne ale też socjologiczne i pedagogiczne może proponować metody faktycznej zmiany sytuacji. Oczywiście akcja zbiera też żywność dla najbiedniejszych rodzin, jednak od lat przekazuje też np. polskie gry planszowe do świetlic, czy małe kolorowe książeczki do polskich przedszkoli na wschodzie.

Najtrudniejsza jest tutaj tzw logistyka, a więc gromadzenie, dzielenie i dostarczanie zebranych rzeczy. Ogromne odległości powodują, że wysyłka paczki parę tysięcy kilometrów na Wschód przekracza 100 i 200 złotych, a transport większym samochodem sięga kilku tysięcy. Akcję wspierają w miarę możliwości niektóre Wyższe Uczelnie (np. krakowskie AGH, UJ, UR), szkoły podstawowe, Region Małopolski NSZZ "Solidarność", wiele firm czy prywatnych osób włącznie z senatorami i posłami (często anonimowo), parafie i księża. W roku 2015 udało się wysłać na Kresy 3 tony produktów, ale z racji na skromne środki finansowe zebrane w roku 2016 będą musiały czekać czasem parę miesięcy na "okazję".

W planach na rok 2017 jest produkcja książeczek dla dzieci, małych gadżetów edukacyjnych i historycznych związanych z polską tożsamością, także prostych gier, pomocy szkolnych - aby maksymalnie efektywnie wykorzystać zebrane środki w kierunku edukacji. Można wesprzeć ten cel przekazując fundusze przez stronę "Wspieraj!" Wciąż poszukiwani są też lokalni wolontariusze, którzy chcieli by zająć się organizacją akcji na swoim terenie. 

Potrzeba nam budować mosty. Potrzeba tworzyć możliwość porozumiewania się. Język i wspólna duma z bycia Polakami są tu nieodzownym warunkiem. "Ryba" pozwoli przeżyć, ale "wędka" stworzy warunki do zmiany sytuacji.

W załączeniu nagranie dokonane przez jednego z organizatorów akcji w Uściu Zielonym nad Dniestrem w 2013  - nieżyjąca już Maria Fedak śpiewa po polsku piosenkę "Grób Matki", która stała się symbolicznym zapisem gehenny Polaków na Kresach.

YouTube: