Inflacja (na razie) hamuje

Choć można powiedzieć, że to „pierwsze koty za płoty”, ale jednak - przyzwyczajeni od miesięcy pandemii, a w br. wojny Rosji w Ukrainie - do raczej złych informacji o gospodarce z niejakim zdziwieniem przecieramy oczy na wiadomość, że listopadowa inflacja wyniosła 17,4%, a więc była niższa od październikowej, która sięgnęła poziomu 17,9%.
Zapewne, gdyby ktoś, jeszcze przed rozpoczęciem pandemii koronawirusa, np. w 2019 r., usłyszał podobną informację, puknąłby się w głowę. Po pierwsze przyjmując z niedowierzaniem, że inflacja może sięgnąć aż tak wysokich pułapów, ale po drugie - że powodem do radości może być wiadomość, że wynosi „tylko” 17,4%.
Najważniejsze jednak w obecnej sytuacji, że coś „drgnęło”. Bowiem po raz pierwszy od lutego (wówczas jeszcze na poziomie 8,5%), po nieprzerwanym, comiesięcznym wzroście,  inflacja w listopadzie nagle spadła - co było zresztą pewnym zaskoczeniem dla dużej części ekspertów, którzy prognozowali, że osiągnie poziom ok. 18%.
Skąd taka zmiana? Jak poinformował GUS „winę” za ten stan rzeczy ponoszą przede wszystkim nieco niższe niż przed miesiącem ceny nośników energii oraz paliw do prywatnych środków transportu.
- Inflację bazową szacujemy na 11,3% rok do roku (wzrost z 11,0% w październiku i jest to kolejna „górka” inflacji bazowej w tym cyklu). Zatem inflacja bazowa dodała do zmiany rocznej dynamiki inflacji około 0,2 punktu procentowego, ale zdecydowanie mniej niż łącznie nośniki energii i paliwa do prywatnych środków transportu (które łącznie odjęły od rocznej dynamiki około 0,9 punktu procentowego) - szacuje w swoim komentarzu Jarosław Jamka, Chief Investment Officer w firmie inwestycyjnej WealthSeed.
Według eksperta spadek rocznej dynamiki inflacji to pozytywny sygnał, ale przed nami jeszcze podwyżki cen gazu, energii elektrycznej i prawdopodobne zmiany tarczy inflacyjnej, co łącznie podbije roczną dynamikę inflacji w okolice 19-20% na początku przyszłego roku.
To, obok nieznanego przebiegu nadchodzącej zimy, która może przecież zaskoczyć nagłymi falami mrozu czy opadów śniegu, co wywoła zwiększony popyt na energię elektryczną i cieplną - być może znacznie ważniejszy fakt od listopadowego zmniejszenia wskaźnika inflacji.
Choć z drugiej strony - choć przecież tego jeszcze do końca nie wiemy - to jej osłabienie może także generalnie świadczyć o początku nowej, pozytywnej tendencji do wychodzenia gospodarki z „dołka” po z górą dwu-i-pół-letnim okresie kryzysu pandemiczno-wojennego.
Czy tak faktycznie będzie dowiemy się zapewne nie wcześniej niż na wiosnę 2023 r.
Jak widzimy, dr Jarosław Jamka, podobnie zresztą jak i większość ekspertów ekonomicznych, przewiduje, że - mimo obecnego, listopadowego wahnięcia w dół - przed inflacją w naszym kraju szczyt, który ma przypaść ok. lutego-marca.
Tymczasem wiadomo już, że od początku 2023 r. nastąpi powrót „starej”, 23-proc. stawki VAT na paliwa - wymuszony przez Brukselę, choć z drugiej strony - obniżona do 0% stawka VAT na żywność ma pozostać co najmniej do połowy przyszłego roku.
Zwłaszcza powrót „starej” stawki VAT na paliwa wywołałby wzrost inflacji w pierwszych miesiącach 2023 roku. Tym bardziej, że mogłoby to połączyć się z faktem, że, jak przypomina wspomniany ekspert, ceny żywności i napojów bezalkoholowych w szybkim szacunku GUS wzrosły 1,6% w listopadzie br. - „bardziej niż za wzorcem sezonowym, ale zdecydowanie mniej niż miesiąc wcześniej”.
Przy czym w 2021 r. „miesięczne zmiany inflacji żywności przyspieszyły w końcówce roku. Wieloletnia średnia miesięczna zmiana tej serii w listopadzie to jedynie +0,42%”.
To rzecz jasna niejedyny scenariusz rozwoju inflacji i całej gospodarki w najbliższych miesiącach. Np. autorzy analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego uważają, że „oczekiwane wcześniej spowolnienie wzrostu gospodarczego zaczęło się już wyraźnie materializować”.
W tej sytuacji, według ekspertów Banku, „w końcówce bieżącego roku i na początku 2023 dynamika PKB będzie się nadal obniżać, odzwierciedlając recesję w sektorze konsumenta”. Jednocześnie, w kontekście dotychczasowego wzrostu cen, istotne jest, iż - zdaniem tych samych analityków PKO PB - „struktura PKB staje się coraz mniej inflacjogenna, a słabnąca konsumpcja nie będzie sprzyjać wzrostom cen. To wspiera dotychczasowe podejście do krajowej polityki pieniężnej (stabilizacja stóp)”.
Nadchodząca zima, jak widać, może się okazać przełomowa. Nie zapominajmy przy tym, że rząd może jeszcze pozytywnie zaskoczyć wprowadzeniem w najbliższych tygodniach kolejnych, nowych wersji Tarcz antyinflacyjnych, zastępujących te dotąd znane.