Raz pewien hiszpański grant
Wyrżnął się głową o rant.
I doznał olśnienia,
Świat szybko się zmienia.
Z okazji tej wydał raut.
Nie odkrył oczywiście Ameryki. Bo taki na przykład Cyceron wyprzedził go o jakieś dwa tysiące lat grzmiąc rozsierdzony: o tempora, o mores! A przecież i on nie był pierwszym odkrywcą tej prawdy, zbanalizowanej zapewne już w epoce neolitu. Ale w trosce o ład aksjologiczny zawsze warto kierować lux Veritatis na mroczne zakamarki człowieczej egzystencji.
Tak też ostatnio uczynił Jarosław Kaczyński oświetlając publicznie wstydliwą osobliwość niewiast w wieku zaprojektowanym przez naturę do startu w macierzyństwo, mącąc przy okazji kabaretowy anturaż tego zjawiska w stylu: “Ta mała piła dziś i jest wstawiona. Kto nie chce wierzyć mi, niech się przekona. Rozkoszny szmerek w pijanej główce ma, więc jak cukierek usteczka słodkie wszystkim da…”. Otóż prezes stwierdził, że coraz więcej młodych kobiet daje sobie w szyję. I to uzależnienie stanowi jeden z komponentów wpływających na spadek przyrostu naturalnego.
No i zaczął się progresywny hejt podsycany głównie przez nabuzowane endokrynologicznie genderystki. Do gardłowania dołączyły ochoczo liberyjne elyty 3 RP i wciąż mantrują, że stary dziad bredzi, że poniża kobiety, że dzietność maleje z powodu tragicznej sytuacji społeczeństwa, inflacji, drożyzny, wysokich rat kredytów hipotecznych, olewania konwencji stambulskiej, a przede wszystkim z lęku przed zachodzeniem w ciążę, wywołanego drakońskim wyrokiem trybunału Julii Przyłęckiej, jak totalni określają Trybunał Konstytucyjny, zakazującym aborcji.
Nie zamierzam udawać naiwnego pytając: co kobietę pragnącą zostać matką obchodzi prawo antyaborcyjne. Znam bowiem demagogiczny argument, że przepisy zmuszają brzemienne do donoszenia ciąży do porodu nawet wówczas, gdy dziecko jest koszmarnie zdeformowane i urodzi się tylko po to, by cierpieć i wkrótce po przyjściu na świat, skonać w męczarniach. To oczywiście nie do końca prawda, ale istotnie praktyczne stosowanie przez lekarzy prawa w przypadku płodów z wadami letalnymi wymaga doprecyzowania.
Nie będę wszak pionierem twierdząc, że lęk przed ewentualną trauma stanowi jedynie pretekst kamuflujący bardziej prozaiczne, żeby nie napisać małostkowe, przyczyny niechęci do rodzenia i to nie te z bryndzą materialną na czele, które eksponują hejterzy. I brnąc, acz niechętnie, w banał, przypomnę kilka impulsów progresywnej indoktrynacji zachęcających do bezdzietności.
Oświeceni usiłują podważać tradycyjny model rodziny przeżarty paternalizmem, a przynajmniej zrównywać go z wszelkimi formami zażyłości grupowej, typu związki partnerskie, paczworkowe, homoseksualne, a wkrótce, kto wie, może i grupy swingerskie wzbogacone inwencją naszych braci mniejszych, sorry, osób nieludzkich czy jakoś podobnie, bo teraz określenie świętego Franciszka ustępuje nomenklaturze modernistycznej. Zdanie długie, ale chyba nie poplątałem związków zgody i rządu.
Jednak w centrum sfery egzystencjalnej kosmopolityczne elyty stawiają, a jakże, człowieka czyli singla, co w przypadku kobiety stanowi najwyższy, jak dotychczas, stopień ewolucji. Taka persona zrywając więzy wielowiekowego uciemiężenia w trójkącie: dzieci, kościół, kuchnia, nie chce już być matką, Polką, patriotką, lecz dąży przede wszystkim do samorealizacji czyli pragnie zrobić karierę. I pyta tekstem Agnieszki Osieckiej: “Czy ja nie jestem lepsza niż cała reszta, cały babski wyż?”.
A jak wskazuje nazwa, samorealizacja nie jest grą drużynową. Wprawdzie wciąż jeszcze na wstępnym etapie wspinaczki przydaje się dobrze ustawiony facet albo i kilku, jednak dzieci wyłącznie przeszkadzają. Najpierw ciąża deformująca sylwetkę, potem nie zawsze udana walka o powrót do boskich kształtów. A każde odstępstwo od celebryckiego ideału młodości utrudnia rywalizację o frukta. W dodatku wiadomo, że bachory, nawet tułające się po żłobkach i pilnowane przez opiekunki, takie rezerwowe w grze o tron, są szalenie upierdliwe.
Tu muszę zastrzec, że zwykle im panienka mniej bystra, tym bardziej widzi siebie w roli gwiazdy, pogodynki, lub przynajmniej jakiejś kierowniczki. Bo damy z klasą znakomicie potrafią godzić wszelkie role społeczne, od matki i żony, po bizneswoman i prezeskę zarządu korporacji.
Temat dzietności skłania mnie do refleksji lękowej. Zrozumiała skądinąd obawa przed powikłaniami ciąży należy do tej samej kategorii strachów, co niepokój przed lataniem samolotami, bo widmo katastrofy wisi nad każdym rejsem, przed jeżdżeniem samochodem, bo o zderzenie czołowe nie trudno, przed chodzeniem po lesie opanowanym przez kleszcze, bo właśnie sąsiad zmarł po ukąszeniu insekta na boleriozę, przed wsiadaniem do windy, bo może runąć do szybu… A jednak latamy, jeździmy, spacerujemy, wsiadamy… Ba, żyjemy w złowieszczym cieniu nieuleczalnych nowotworów, zawałów, udarów, stwardnień rozsianych…
O, dopiero w tym momencie mnie olśniło. Odkryłem główną przyczynę niechęci do macierzyństwa! Ponieważ życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, postępowe i empatyczne niewiasty nie chcą nikogo narażać na nieubłagany zgon!
Na koniec, jak co roku o tej porze, mógłbym metodą kopiuj, wklej, napisać to co zwykle o warszawskim marszu niepodległości w dniu Święta Narodowego. Niby jedna impreza, a ileż rozmaitych przedstawień tegoż wydarzenia w telewizyjnych transmisjach on line. Najbardziej wszechstronna była naturalnie prezentacja TVN 24, amerykańskiego telebimu Platformy Obywatelskiej. Stacja, z monitorów której na chwilę zniknął gawędziarz Tusk, jak żadna inna wyeksponowała rolę garstki grandziarzy o zbiorowej ksywie Obywatele RP, w uatrakcyjnieniu patriotycznego przemarszu.
Dla zachowania słusznej symetrii przeplatała obrazki z mniej licznego niż w poprzednich latach wydarzenia, co jej reporterzy wielokroć akcentowali, ujęciami z radosnego pochodu antyfaszystów. Bystrym okiem kamery wyśledziła każdą oburzającą prowokację narodowców, czyli palenie flag, tęczowej i UE, anty ukraińskie hasło i faszystowską mimikę jednego z uczestników.
Ekscytującej całości dopełniły wyważone, jak to w TVN, komentarze autorytetów zgromadzonych w studiu. Chociaż nie, wisienkę na torcie postawiła dopiero następnego dnia jedna z obywatelek RP usunięta czy wręcz wyniesiona przez policję wraz z z całą grupą protestujących przeciw marszowi, ze strefy zarezerwowanej tylko dla uczestników manifestacji. Otóż owa dama oskarżyła funkcjonariuszy o torturowanie obywateli RP, bo policjanci trzymali ich przez kilka godzin w kotle pod gołym niebem. Idę o zakład, że sąd, który będzie rozpatrywał skargę obywateli, podzieli ich argumenty.
Sekator
Ps.
- I jak przypuszczasz - pyta mój komputer - czy sąd skarze policjantów?
- Najprawdopodobniej tak - odpowiadam ostrożnie Eustachemu. - Bo wedle niepisanego prawa wszyscy protestujący przeciw takim nacjonalistycznym ekscesom jak marsz niepodległości i w ogóle przeciw klice z Nowogrodzkiej są nietykalni.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1403
Jak powodem kopulacji jest chęć dorwania się do "pińćset +" to zachowania opisane przez pisiora/sake są przewidywalne. Wynika z tego, że rozdęty socjał ugruntowujący rządy kliki Jarkacza skutkuje wzrostem dzietności w obszarach patologii społecznej.