ONUCE OD LAGERFELDA (6 odc.powieści "Polino")

Karl Lagerfeld, wybitnie modny mózg firmy Coco Chanel, podążał  Mercedesem do Gdańska. Wiózł obiecaną onegdaj sprytnemu Gargantule od wielkiego żarcia (za Bóg zapłać)   – Mać Novakowi – kokardkę do włosów i nie tylko. I tak gdzieś na wysokości Polina złapał był dwie gumy, a tak po prawdzie to trzy. Otóż dojrzał Karl w rzęsistych bryzgach jesiennego słońca tors lokalnego efeba, który grzebiąc niedbale w rozradlonym czarnoziemie – wypinał się ekstatycznie  na całą dookolność! To w trakcie podorywki parobczak barona von Pipsztoka, Miki Pałyga coś tam wyorał z ziemi. Kreatorowi mód ze wzruszenia puściła gumka od majtek, zakołysało limuzyną i na poboczu koła nadziały się na zapomnianą bronę. I szlus czyli stop. Zachęcony banknotem 50 Euro  Miki postronkiem połączył merca z  traktorem i pociągnął do  wulkanizatora. Gościa powitał Buć Sabelbon  korzystając z nieocenionej totalnej poliglotki Kici Laxetyszyn. Mistrz Karl, który towarzystwo kobiet znosił z lekkim obrzydzeniem, w ramach rewanżu dobył z bagażnika pikowaną kufajkę Coco Chanel (nr 5 – ma się rozumieć) i Kicia wyglądała w niej męsko – mingewicznie ciut ubogo, acz chędogo i ślicznie. Niespodziewanie zza stodoły wychynął folk-ansambl „Chobielinki” , skręcający clip ze śpiewakiem Szpakiem. Mistrz dobył błyskawicznie szkicownik, kamerę, piersiówkę, dyktafon i kolejnych 50 Euro, by zakodować inspirację do kreacji itp. pret –a – porter. „Out – door – life” – życie na powietrzu, proste zaniechanie mieszczańskiej akuratności, powrót do źródeł. Przy studni Janko Ryzykant (skrzypce) z bezrobolem Nakacem (harmonia zwana pedałówką) grali gościowi Marsyliankę w rytmie kaszebe dysko polio. Zza cembrowiny objawiła się nagle fizjonomia wnuka Męczymóżdżka, posła Kierwy okraszona taką fryzurą, że niejeden punk palnąlby w łeb z zawiści. „Kicza – was is das?” – pytał w języku swoich przodków Karl. –To nic- to chyba kołtun, no taki fryz a`la Rihanna –odpowiadała tłumaczka Kicia – dodając, że po łacinie – to plica polonica, a z niemiecka – Weichselzopf. Lagerfeld dwoił się i troił, kamerował, rysował, cmokał dotykał i macał. Raczej płeć brzydką, ale subtelnie...Jednak kombinacja stroju wójta  powaliła go na kolana. Buć, zgodnie a powiatowym kanonem estetycznym i szymelem ogólnym, ubran był w marynarkę w ciapki, koszulę w kropki, skontrastowaną ze bojówkami z lumpeksu. Wykapany Petru, tylko brak było mu kapelusza, do którego żebrałby w rumuńskim stylu (sic!) po 10 zł na partię. Tu między Odrą a Narwią trendy mody były cokolwiek chybotliwe. Czerski ordynat Michnikowski np. wielbił sandałki apostołki do filuternie podwieszonych pod brzuchem hajdawerów. To był sznyt od dżinsowego Kuronia kultywowany. Do continuum doprowadził ten styl Bolek, na którego klapie marynarki objawiła się była Matka Boska. Zaś jego strój pogrzebowy z gdańskiej bazyliki kupił Luwr i eksponuje obok stroju Ludwika ledwie XVI-tego (noo Bolesław 12 535). Jedni się ubierają, inni tylko przyodziewają, co widać po bismarczycy Angeli. Ona nosi tak skrojone pastelkowe garsonki jakby je projektował Tusk a szył Graś. Donek jak został premierem, kazał natychmiast kupić mendel anzugów od Armaniego, następnie ubrał żonę równie bogato a bezpłatnie. Lagerfeld, który pono stylizował na zlecenie ludowców onuce, zmyślnie intarsjowane haftem w czterolistne koniczynki, ale nie mieli już oni za co ich wykupić, bo po przerżniętych wyborach przyszedł czas na prokuratora. Moda to taka bura suka. Taka b.premierzyca Kopacz pojawiła się za bramą „arbeit macht frei” w takim stroju, że w ambasadzie izraelskiej rwali włosy z głów, bród i pejsów. I tu Karl miał niespodziankę. Wiózł garsoneczkę dla pani Szydło z tak sprofilowaną klapą, że można było nań wpiąć broszkę wielkości  małej ośmiornicy. I w niej powitała Tuska 13.09. w stolicy. Kolory mówią, garsonka była żółta. To barwa zdrady. Ale ad rem. Zbaraniałe zupełnie oblicze kreatora mody zelżało, gdy wzrok jego padł na stopy wiedźmy Szlemichy  zakleszczone w zgrzebnych łapciach z wierzbowego łyka. Obuć w te sandałki Kate Moss – przemknęło przez gorącą głowę Karla. I kiedy oszołomiony wgapiał się w odnóża polinian, zobaczył coś, co do szczętu zjonizowało jego przeestetyzowaną galaretę mózgową. Oto w gustownie skrojonej czamarce w neptunki i koguciki sunął po murawie Antoś Ceber, nazywany pieszczotliwie arcadiusem, nieświadomy sprawca  zamieszania w łepetynie mistrza haute couture, zali uber-krawiectwa. Jako oddolny suplement do wyszywanych w kaczeńce portek, miał wzute markowe adidasy. To wszystko nic! Z tychże  adidasów  wystawały niczym złote antenki źdźbła żytniej słomy. Słoma z adidasów! Idealne obuwie do ścigania się do ław sejsmicznych czy trybunalskich. Hit dla polityków itp. zawodowych patriotów. To jest to, a nawet więcej, na najbliższy festiwal mody w Waltzburgu. Taak! Świat wstrzymał oddech i wcale nie po to by broń Boże – ziewnąć... Polino – inspiruje – bo to po prostu – miejsce magiczne!
 
 
 
 
 
   
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

01-10-2016 [08:34] - Lech Makowiecki | Link:

Tadziu! Za sam pokaz mody - 10/10...