Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Niewolnicy wiary.
Wysłane przez 3rdOf9 w 22-09-2016 [22:45]
Od bardzo dawna w kościelnym mainstreamie, w dodatku do wielu zgubnych tendencji, o których już na tych łamach pisałem, można zaobserwować pewną zgubną tendencję, na której odpowiednio zawziętą krytykę nie znalazłem, jak dotąd, czasu. Niniejszym postanowiłem owo zaniedbanie nadrobić.
Tendencja o której będzie tu mowa, a której wskaźnik zgubności określam wysoko, bo aż na 72%, otrzymuje na potrzeby niniejszej zawziętej krytyki nazwę roboczą „Oddaj życie Chrystusowi” a jako dorodny przykład jej emanacji wskazuję portal kazdystudent.pl. W rzeczywistości obecność mienionej tendencji stwierdzić można często w rozmaitych kazaniach, tudzież innych światłych pouczeniach kościelno-mainstreamowych, jednak przykład portalu internetowego jest, jak sądzę, znacznie bardziej wartościowy pod względem poznawczym.
Na potrzeby Większości Nie Klikającej W Linki (do czego zresztą w tym przypadku wcale nie zachęcam) przygotowałem też krótki opis omawianej tendencji. W skrócie: przejawia się ona lansowaniem koncepcji, według której, jeśli „oddasz swoje życie Jezusowi”, to Jezus ci wszystko w tym życiu poukłada.
Po prostu normalnie Jezus zawiesi dla Ciebie ¾ fizyki oraz pół socjologii, albo jakoś inaczej tak powykręca rzeczywistość, że wszystko siup! – i się poukłada. Tylko oczywiście MUSISZ dać mu się prowadzić. To nie ty masz prowadzić swoje życie, tylko Jezus ma to robić w zastępstwie twoim...
Ci, co już mnie na tym blogu trochę znają, wiedzą zapewne, że na sam widok czegoś takiego… hmm… ogarnia mnie uczucie głębokiej dezaprobaty. Nie jestem pewien, czy zdają sobie sprawę, jak bardzo głębokiej…
W tym przypadku bowiem niebagatelny wpływ na to ma poziom i stopień wyrafinowania Zamętu, który wspomniana powyżej koncepcja szerzy. Zamęt jest również w tym przypadku wieloaspektowy:
1. Fałszywa obietnica.
Chrystus, kiedy chodził po ziemi, nie obiecywał nikomu, że jeśli się „powierzy Mu swoje życie” (cokolwiek by to miało znaczyć, bo swoją drogą nie do końca wiadomo), to on „wszystko poukłada”. Wręcz przeciwnie nawet – Jezus mówił wyraźnie: „Sługa nie jest większy od swego pana. Skoro mnie prześladowali, to i was będą prześladować”.
Jak się te prześladowania, przed którymi Jezus swych uczniów lojalnie ostrzega, mają do „poukładania” obiecywanego przez wyznawców Tendencji? Czy chodzi może o to, że „Jezus tak ci poukłada, że do Oświęcimia trafisz”? Tak jak na przykład Jezus „poukładał” życie księdzu Maksymilianowi Kolbe...
Nie jestem do końca przekonany, czy ci, którzy się dali na „obietnicę poukładania” nabrać, aby na pewno byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy... Materiały źródłowe dostępne pod zamieszczonym linkiem wskazują raczej na odmienną interpretację: „Jezus tak ci poukłada, że wszystko będzie dobrze”.
Moim zdaniem jednak udzielanie tego typu obietnic jest – wobec zapisów biblijnych – co najmniej ryzykowne. A nawet powiedziałbym, że jest poważnym nadużyciem i wystawianiem Boga na próbę: no bo jeśli Bóg tej – w Jego imieniu udzielonej – obiecanki nie spełni, to ci, którzy w nią uwierzyli, będą się czuli mocno zawiedzeni. Mam wrażenie, że to się właśnie często dzieje owocując zwątpieniami, tudzież odejściami.
2. Zakłamanie istoty wiary.
„Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę”, głosi znany psalm... Niektórzy myślą, że w psalmie tym chodzi właśnie mniej więcej o to, co obiecują Tendencjoniści: skoro mam Boga za sojusznika, to mogę się bez strachu w każdą ciemną dolinę zapuszczać, bo mnie Pan Bóg z każdej opresji wyciągnie za uszy…
Ale napisane jest „zła się nie ulęknę” a nie że „nic mi się nie stanie”. Może mnie w tej ciemnej dolinie zło tak dopadnie, że zostanie ze mnie pod kamieniem łysa czacha bez dolnej szczęki a mrówki ze środka mózg wydłubią...
Ale „Zła się nie ulęknę – powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba!”
Chodzi o to, że będę wierny i zła się nie ulęknę, choćby nie wiem co, bo Ty jesteś ze mną a nie o to, że mi Chrystus wszystko poukłada, po główce jak mamusia poklepie i różami drogę życia uśle, ażeby mi łatwo i przyjemnie było.
Oczywiście: dla pełni obrazu dodać tutaj trzeba, że Chrystus niejednemu naprawdę poukładał i po główce go poklepał. Są takie świadectwa i nie mam powodu w nie nie wierzyć. Niezbadane są bowiem wyroki boskie a też i „potężne jest Jego ramię”. Poza tym „wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim Go poprosicie”.
Niemniej jednak całkiem czym innym są modlitwy, które mogą, ale nie muszą zostać wysłuchane, czy też pomoc której Bóg udziela ludziom nawet nie proszony, a czym innym zupełnie jest składanie w imieniu Boga obietnic bez pokrycia.
3. Promowanie postawy niewolniczej.
„Między nami Polakami” jasnym jest chyba, że ta właśnie kwestia jest tutaj najważniejsza.
Mianowicie: nie wiem, jak tam „wasi bogowie”, ale ten Bóg, w którego ja wierzę jest Dawcą Wolności.
Warto tu wyjaśnić, czym jest ta Wolność, którą mam na myśli, albowiem w tradycyjnym kościelnym opisie i wydaniu „wolność” wygląda niestety najczęściej tak:
„Możesz robić co chcesz… ale tylko spróbuj! Spróbuj pół nosa wyściubić poza opisane doktryną tramwajowe szyny – do kościoła nie pójść, pacierza zaniechać, czy też się bezbożnym ćwiczeniem jogi zhańbić – to cię tam jasny szlag na miejscu trafi a diabli do piekła wezmą i na rożen wdzieją!”
Innymi słowy: „Jak chcesz, to możesz pójść do piekła – jesteś wolny.”
Sorry, ale to ma być wolność? „Masz robić to i to, masz myśleć to i to, masz wierzyć w to i to. A inaczej – won do piekła!”
To jest wolność?
Ja powiem, że to jest zniewolenie i to bardzo poważne: na bardzo, bardzo głębokim poziomie.
Jest to zniewolenie umysłu na bazie strachu – jedna z najgorszych rzeczy, które mogą człowieka spotkać… i spotykają, bo przecież tak zwani „dziennikarze” newsweeka, tvn-u, czy gazety wyborczej nie inaczej od lat opętują strachem swoje ofiary…
Wolność taka, jak ja ją pojmuję, to jest Wolność prawdziwa. Gdyby Pan Bóg chciał, by wszystko działo się tylko i wyłącznie zgodnie z Jego wolą, to po pierwsze by nas nie był stwarzał jako samodzielne, odrębne, wolne byty a po drugie na pewno nie dałby się nam ukrzyżować.
Warto pamiętać, jak wielkie ofiary Bóg poniósł dla naszej Wolności właśnie… To jest sprawa poważna, ponieważ skoro Bóg tak postępował w przeszłości, to istnieje możliwość, że – choć zawsze kosztuje Go to wiele cierpienia – będzie gotów ponieść podobne ofiary znowu.
Mówiąc prosto: jeśli sobie zafundujemy kolejne piekło na ziemi, to kolejne piekło na ziemi po prostu będzie. Jezus niczego nam nie powykręca i nie poukłada, żeby tego piekła na ziemi jednak nie było...
Wolność to odpowiedzialność – tak. Ale to również znaczy: „Jesteś wolny, więc szukaj, abyś znalazł. Szukaj własnej drogi życia, szukaj celu, powołania, szukaj rozwiązań, które dla ciebie będą dobre, myśl, co zrobić, wykorzystuj swoje talenty, działaj aktywnie, poznawaj świat i poznawaj Mnie. A Ja jestem z tobą. Jeśli tego chcesz.”
Bóg był na przestrzeni dziejów odkrywany przez różnych ludzi i poznawany od bardzo różnych stron. Inne aspekty Jego boskości stanowią podstawę dla franciszkanów, inne dominikanów a jeszcze inne cystersów, czy benedyktynów. Niejedna też wspólnota zakonna miała wielkie problemy, zanim w końcu zyskała uznanie w Kościele i zanim w ogóle pozwolono jej powstać. Nie od razu było wiadomo, czy to, co ta wspólnota ze sobą niesie, rzeczywiście jest dobre.
Bóg jest gotowy spotkać człowieka na rozmaitych drogach. Drogach dobrowolnie i odważnie wybranych, wykoncypowanych, odnalezionych, eksplorowanych… przeżywanych po prostu. Dobrowolnie, odważnie i przez człowieka właśnie. Bóg nie wymaga, byśmy na każdym kroku wolę swoją naginali do Jego. Więcej: Bóg jest skłonny wyjść po nas tam, gdzie idąc za własnym wyborem zbłądzimy. Przypowieść o talentach jasno świadczy o tym, że Bóg oczekuje od nas aktywności, zaradności i działania a nie tylko biernego poddawania się Jego woli.
Jakub walczył z aniołem i wygrał. I Bóg udzielił mu więcej, niż się nawet samemu Jakubowi marzyło, zaznaczając przy tym wyraźnie „bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś”.
No jakże to? Jakub walczył z Bogiem? Straszne… Jak to tak można „walczyć z Bogiem”? I co? Nie być potulnym pimpusiem, odgadującym wolę Pana Swego?
No nie! Właśnie można też być Jakubem i dosłownie wydrzeć Bogu błogosławieństwo. Jak to jasno wynika z Biblii, postawa Jakuba podobała się Bogu.
Jednakże walecznych Jakubów jest jakby coraz mniej na świecie, zaś obietnice wpisujące się w opisywaną w niniejszym poście Tendencję są odpowiedzią na całkiem odmienną niż jakubowa mentalność, charakterystyczną dla naszych a nie dla starożytnych czasów, która to mentalność za podstawową cnotę człowieka uznaje właśnie bycie „potulnym pimpusiem”.
Ma ona jednak inną jeszcze nazwę, bardziej uniwersalną historycznie: Jest to mianowicie mentalność niewolnika.
Mentalność ta jest rozpowszechniona w Polsce, jako spadek po pięćdziesięciu latach komunizmu, ale swoją drogą mam wrażenie, że jest też ona bardzo częsta w innych krajach, z nieco odmiennej przyczyny: z powodu plagi niedojrzałości i niedorosłości współczesnych pokoleń.
Ta właśnie niedorosłość skłania ludzi do prób pozostawania przez całe życie wiecznym dzieckiem i przejawiania zachowań dziecięcych: bycia czyimś dobrym synusiem lub córusią, wykonywania poleceń, wypełniania obowiązków, „uśmiechania się do starszych”, cwanego podkradania cukierków, kiedy nikt nie patrzy… Innymi słowy: do pojmowania życia w kategoriach wypełniania narzuconych z zewnątrz powinności (lub też uchylania się od nich) a nie Szukania i Przemierzania Własnej Drogi oraz Czynienia Sobie Ziemi Poddaną.
Problem, jaki ta mentalność stwarza, jest moim zdaniem obecnie dla Polski bardzo ważny. Wiecznymi dziećmi w różowych okularach mogą sobie być Niemcy, czy Francuzi (chociaż i z tym można by dziś dyskutować) – my jednak musimy jak najszybciej wykorzystać szansę, która przed nami stanęła: musimy zbudować Republikę.
Ale temu właśnie zadaniu staje na przeszkodzie omawiany problem, albowiem z ludźmi o mentalności niewolniczej Republiki po prostu zbudować się nie da.
Tacy ludzie powiedzą bowiem „no jak tak koniecznie chcesz, to weź i zbuduj”. Tacy ludzie nie wyjdą na ulicę domagać się od rządu zbudowania autostrad, racjonalizacji kodeksu drogowego, zrobienia porządku z bezczelną sędziowską kamarylą, czy też wprowadzenia dostępu do broni palnej. Ci z nich, którzy są przeciw PiS, zdolni są jedynie do demonstracji pod auspicjami KOD-u o to, by PiS został odsunięty od władzy (cokolwiek PiS by przedsięwziął i czegokolwiek by zaniechał). Ci z nich natomiast, którzy PiS popierają, będą czekali „aż im Kaczyński zrobi”. To są ci sami, którzy się po czterech latach na PiS-ie Srodze Zawiodą, że im nie urządził na ziemi raju.
Świadomości faktu, że to nie do Kaczyńskiego, nie do Dudy, czy Szydło, ale po prostu do ludzi należy obowiązek ruszenia tyłka, jednoczenia się we własnym interesie i o ten interes aktywnego zabiegania, próżno wśród takich ludzi szukać…
Ta mentalność działa bowiem zawsze tak samo: ty musisz tylko wykonać Gest Magiczny, za pomocą którego zgłaszasz akces pod sztandary danego proroka. W przypadku proroka Kaczyńskiego, czy proroka Michnika tymi Gestami Magicznymi są już to przyjęcie i głoszenie odpowiedniego zestawu poglądów, już to odpowiednie zagłosowanie. W przypadku proroka Jezusa, na którego głosować w wyborach nie można, rolę tę spełnia owo bliżej nie dookreślone „zawierzenie życia”.
Po dokonaniu Gestów Magicznych następuje zaś – w każdym z wymienionych przypadków – Program Zero: zero wątpliwości, zero samodzielności, zero odpowiedzialności, zero wahań i ciężaru decyzji… zero aktywności. To wszystko przejmuje bowiem na siebie prorok. Ty tylko masz mu ZAWIERZYĆ i dać się mu prowadzić a prorok wszystko sam ci załatwi.
W przypadku, jeśli nie załatwi, następuje kryzys wiary w proroka i zmiana wyznania.
To, że mentalność tą wykorzystują do swoich celów politycy oraz ideologowie, że licząc się z nią nie podejmują najmniejszych prób jej zmiany, to akurat mogę jakoś zaakceptować: ludzie o mentalności niewolniczej są bowiem łatwi do sterowania i z tego powodu bardzo wygodni dla każdego, komu do realizacji celów potrzebna jest władza.
Z drugiej strony trudno jest politykowi w demokratycznym państwie – nawet, gdy ten polityk jest człowiekiem dobrym i szlachetnym – zdobyć się na stawianie wyborcom-niewolnikom jakichś wymagań, zwłaszcza moralnych. Niewolnik bowiem preferuje takich nad sobą panów, którzy niczego odeń oficjalnie nie wymagają i polityk, który czegoś od niewolnika chce, czegoś odeń żąda – choćby nawet w imię szczytnych ideałów, czy też słusznych celów – popełnia tym samym wyborcze samobójstwo.
Czemu jednak Kościół zachowuje się w tym wypadku tak samo?
Czemu zamiast z tą niewolniczą mentalnością walczyć, zamiast prowadzić ludzi ku dojrzałości, dorosłości i Wolności, hołubi tę postawę, wzmacnia ją i wychodzi jej naprzeciw, ubierając swój przekaz w jakieś głupawe, infantylne obietnice? Czy nie widzi, czy nie rozumie, że w ten sposób sprowadza Boga do roli zwykłego bóstwa opiekuńczego, jakich wiele w ciągu wieków przewinęło się przez wszystkie panteony świata?
Czy pragnie może w ten sposób potwierdzić lewicowy dogmat, jakoby był ośrodkiem manipulacji kochającym władzę i wpływy bardziej aniżeli swoich wiernych?
Kto bowiem, jeśli nie Kościół właśnie, powinien uczyć ludzi Wolności i przywracać prawdziwe znaczenie pojęć?
W złotych czasach inwigilacji i marketingu, Grup Sprawujących Władzę, służb specjalnych, koterii, wszechogarniającej psychomanipulacji i socjotechniki uprawianych bez cienia moralności i grama refleksji nad konsekwencjami, kto ma wypełniać zadanie ukazywania ludziom Wolności, do której zostali stworzeni?
W czasach PRL-u Kościół stać było na przyjęcie właściwej postawy, ponieważ miał w swych szeregach ludzi wielkich. A dziś dołącza do „moralnego mainstreamu”. Dochodzi do tyleż paradoksalnej, co przerażającej sytuacji, w której o męstwie, wolności, honorze i pogardzie dla śmierci można posłuchać jedynie na heavy-metalowych koncertach „Sabatonu” albo też – całkowicie już jawnie satanistycznego – „Manowara”, ale próżno ich oczekiwać na cotygodniowym niedzielnym kazaniu, czy też na Krakowskich Błoniach.
Jest to kolejny bardzo ważny aspekt omawianej sprawy.
Można bowiem, oczywiście, wygadywać na satanistów, że tacy są źli (a jacy mają być?) a i na młodzież pomarudzić przy okazji, że taka jest głupia…
Wypadałoby jednak oprócz tego zastanowić się: na ile popularność death i power-metalu powodowana jest właśnie całkowitą dezercją Kościoła i – co za tym nieuchronnie idzie – wycofania Boga z pola przemocy, wojny i walki? Idiotycznych prób zaklinania w raj na ziemi brutalnej, bezwzględnej rzeczywistości?
Tam gdzie nie ma Boga, wejdzie szatan – wiadomo. I wchodzi: skoro Kościół nie ma Młodym, Gniewnym i Kipiącym od Energii nic do powiedzenia ponad to tylko, że „mają zawierzyć”, „wyrzec się siebie” i w ramach tego wyrzeczenia i zawierzenia spotulnieć oraz dać się biernie prowadzić, niczym barany do rzeźni, to oczywiście znalazł się ktoś, kto wypełnił i wykorzystał dla swoich celów tę moralną niszę.
A potem co? „Wiele dusz idzie do piekła, bo nie ma kto modlić się za nie”?
Nie! Wiele dusz idzie do piekła, bo Kościół nie był łaskaw ruszyć w ich kierunku swojego tłustego… hem, hem… Nie był łaskaw wykonać ruchu w ich kierunku. Ponieważ skupiał się był akurat na wąchaniu kwiatków...
W obecnej sytuacji nie istnieje zbyt szeroki wybór: albo stajesz po stronie budowniczych Republiki, albo jesteś tej Republiki wrogiem. Jeśli Kościół nie zmieni dotychczasowego kursu, nie wygasi tendencji, które dla każdej Republiki stanowią zagrożenie śmiertelne, to w nadchodzących czasach przestanie być sojusznikiem polskiego patrioty.
Już teraz odczuwamy, jak bardzo brak nam jest bezkompromisowych, oddanych sprawie Wojowników. Takich, którzy w walce o Sprawę gotowi są nawet na samozniszczenie. Tak, jak byli na to gotowi Żołnierze Wyklęci.
Może powiecie, że takich dzisiaj nie potrzeba, że nie ma ujemnych skutków ich nieobecności… ale to nieprawda.
Właśnie wskutek braku ludzi gotowych na wszystko dla idei Sprawiedliwości, życie w naszym kraju opiera się na wyrządzaniu sobie nawzajem rozmaitych szwindelków i kurewstewek, za które później nikt nie odpowiada nawet kawałkiem paznokcia. Najgorsze sądowe mendy, ustosunkowane cwaniaczki i zwykłe skurwysyny mają się nad Wisłą świetnie – albowiem tu wystarczy mieć plecy, aby śmiać się swoim ofiarom w twarz. Aby ofiarom swoim w twarz bezczelnie napluć, jak to na każdym kroku robią winni zamachu smoleńskiego.
Choćby bowiem wszyscy dokładnie wiedzieli o winach „niczym szkarłat”, to co kto winnym zrobi, skoro winnych prawo chroni? Ot: sprawa przedawniona, ofiary mogą wbić zęby w ścianę.
I jakby tego było mało, ten właśnie gówniany porządek, to właśnie plucie, Kościół przyklepuje stwierdzeniem, że „wybaczać trzeba zawsze”.
Oj, nie byłoby tego, gdybyśmy nadal mieli w naszym narodzie Wojowników!
*Ale braki czasu pokoju to jeszcze nic w porównaniu z tym, co się będzie działo, kiedy w końcu wybuchnie III-a Wojna Światowa. A przecież dzień jej wybuchu „idzie już ku nam, przez Dzikie Pola”. Macie może nadzieję, że nie dożyjecie, szczęśliwcy… Ale ja najprawdopodobniej dożyję.
I dlatego też nie ulegam złudzeniom.
Na kościelnych hierarchów oraz „zaklinaczy deszczu” liczyć w tym przypadku nie można, to jasne: pierwszym się nie chce a drudzy nie są w stanie zrozumieć, że istnieją osobowości, punkty widzenia i systemy moralne Inne niż ich własne, ale będące – pomimo tej inności – dziełem Boga a nie szatana. Że ta odmienność, która ich tak przeraża, jest po prostu adekwatną odpowiedzią na wyzwania i aspekty rzeczywistości inne od tych, do których oni na co dzień przywykli, pędząc swe życie w ciepłych gniazdkach, które udało im się uwić.
Nieświadomi i odpędzający od siebie myśl o tym, że gniazdka owe leżą na fundamencie zbudowanym na przelewie krwi i przemocy: nad Wisłą, na Pacyfiku, na plażach Normandii, pod niebem Korei i w dżunglach Wietnamu. Że warunki, w których gniazdka te w ogóle mogły choćby na kilka lat zaistnieć, zostały stworzone w wyniku wściekłej walki – takiej, w której zabija się wrogów napalmem, w których z bunkrów wykurza się ich miotaczami płomieni, w której pruje się im flaki.
Mam jednak nadzieję, że w naszym, prawicowym środowisku – tak przecież zróżnicowanym, ale połączonym przez wspólny Cel – zrozumiemy te sprawy odpowiednio wcześnie, by jeszcze się na czas udało wskrzesić dla nas Rycerskość, która przecież – sama jedna – broniła Europy na przestrzeni kilku wieków.
Mrocznych Wieków, wypada dodać.
Ale czasu jest coraz mniej...
YouTube:
Komentarze
23-09-2016 [07:28] - Denker | Link: Wpis to klasyczny przykład
Wpis to klasyczny przykład poplątania lewicowych bredni z wyniesiona pewnie z domu tradycją i wiara ( widać że cos się jednak tli) No i o to czerwonym chodziło, żeby tak zamieszać aby prawdy i prawo naturalne nie działało. Brawo TY!
23-09-2016 [15:03] - 3rdOf9 | Link: Podejmujesz próbę
Podejmujesz próbę zaszufladkowania moich poglądów w kontekście podziału świata pomiędzy ideologiczne sztandary. Do głowy ci nie przyjdzie, że poglądy można nie tylko przejąć od kogoś wraz z odpowiednim logo ze sztandaru, ale także sobie wyrobić.
Po obu stronach: na prawicy i na lewicy są ludzie złej i dobrej woli. Obie strony tu i ówdzie się mylą, obie też miewają rację oraz - co jeszcze ważniejsze - obie strony zdolne są do prawidłowych spostrzeżeń, które można - a nawet trzeba - wykorzystać ku korzyści Republiki.
Tobie jednak, który dzielisz rzeczywistość pomiędzy Złą Lewicę z jednej oraz Dobrą Tradycję i Wiarę z drugiej strony, będzie się to wydawało jedynie poplątaniem. Brawo TY.
To, z czym się mogę zgodzić natomiast, to rola "czerwonych". Tutaj oczywiście też nie działa podział na sztandary: nie tylko czerwonym i nie przede wszystkim czerwonym chodzi o to, by zamieszać. Niemniej jednak to właśnie czerwoni, dysponując odpowiednimi instytucjami, przez lata pozyskiwali sobie agentów w łonie Kościoła, którzy później sprowadzali na manowce jego nauczanie i przekręcali je tak, żeby właśnie nie działało.
Jednym z powodów, dla których podejmuję się krytyki błędów popełnianych przez Kościół, jest chęć zdemaskowania tych prób.
23-09-2016 [09:42] - Tarantoga (niezweryfikowany) | Link: Chaos uporządkowany...to nie
Chaos uporządkowany...to nie jest oksymoron,to jest jedna z tez w socjologi,a dowodem na to,jest ta notka.
Na początku był chaos...tylko w pewnym kraju nad Wisłą...pozostał do dziś :-))
23-09-2016 [11:06] - elek | Link: .. do Autora, może trafniej
.. do Autora, może trafniej byłoby zmienić tytuł na coś w rodzaju "niewolnicy konfesji/wyznania/przywódców"
Istota nieskuteczności "Oddaj życie Chrystusowi" zasadza się na braku tradycji "poszukiwania", na rzecz rozwiązań natychmiastowych "czarodziejskiej różdżki" uwalniającej od problemów. Przecież tak wielka część Naszej Polskiej historii to co i rusz konieczność natychmiastowego działania aby taką czy inną klęskę powstrzymać, odwrócić .
Tak na marginesie, nawet wzywając Abrahama -Bóg nie wyjaśnia kierunku ani pory, a ledwie zapewnia "POWIEM CI W DRODZE".
Stąd błędem nie jest samo wezwanie , a poprzestanie na nim. Istotą wezwania musi być REWOLUCJA W PRZYWÓDZTWIE, odtąd nie będę chodził sam, jak to w drodze będziemy się radzić,spierać i wspierać NAWZAJEM. Nie da się tego pogodzić z przywództwem "wielkich" tej czy innej konfesji, mogę słuchać, ale decyzję podejmiemy razem z PANEM== DROGĄ. ( tutaj miejsce na wielkie głosy oburzenia wszystkich czcigodnych.. z heretykami włącznie)
ps. walkę z Bogiem można prowadzić i wygrać także dziś - "o najsłuszniejszy cel" ( czyjeś życie ) , niestety potem trzeba oglądać i doświadczać skutków tego "przedłużonego życia" i łykać "swoją mądrość"... Gdy dotykamy Boga w dyskusji, lekkość i żarty nie kończą się dobrze.
23-09-2016 [11:11] - xena2012 | Link: Bóg nie obarzył nas tylko
Bóg nie obarzył nas tylko życiem,ale dał nam nie bez przyczyny przymioty:rozum,wolę,predyspozycje a nawet marzenia- po to zeby sie nimi posługiwać.Sami musimy iść przez życie,a wiara ma być w tym życiu drogowskazem a nie celem samym w sobie.Autor ma rację i nie są to żadne lewackie dywagacje.Wysłuchajmy chocby niedzielnych kazań czy homilii które stały się zlepkiem patetycznych słów pozbawionych treści.Co wynosimy z tych kazań? Musimy się nauczyc,że nasz los leży w naszych rekach,a wiara jest pomocą w przejsciu tego zycia z godnoscią.
23-09-2016 [12:19] - Mind Service | Link: Artykuł bardzo trafnie
Artykuł bardzo trafnie opisuje prawdę o wierze w Boga w opozycji do błędnego rozumienia wiary u tzw. tradycyjnych, czy niedzielnych katolików, których niestety w polskim KRK jest większość. Większość tych ludzi mających się za wierzących i praktykujących stanowi tzw. beton PiS-u - w tym problem. Z jednej strony nie można ich lekceważyć, z drugiej zaś nie wolno im ulegać. Zwłaszcza, że bardzo często mają inklinacje do herezji, jak w przypadku żądań intronizacji Jezusa na Króla Polski. Najczęściej nie rozumieją oni istoty wiary, jej związku z rozumem popadając w herezję fideizmu. Fundamentalizm jest ciasnotą umysłową połączoną z pychą i przekonaniem o własnej nieomylności; był dobry w czasach głębokiej komuny gdy trzeba było bez większej refleksji wypełniać kościoły przeciwstawiając masowość praktyk religijnych totalitarnemu państwu i komunistycznemu zniewoleniu, teraz zaś potrzeba rozumnych ludzi Kościoła, chodzących na mszę św. nie dla obowiązku niedzielnego ale z potrzeby serca. Nie martwiących się o przyjmowanie komunii "na rękę", ale przeżywających obecność samego Jezusa Chrystusa, który przychodzi do naszego wnętrza. Niestety większość "wierzących" tej subtelnej różnicy nigdy nie będzie w stanie pojąć - pozwólmy więc im tak przeżywać wiarę jak potrafią, tolerując ich niedoskonałości; ale miejmy na uwadze to, że nie mogą być oni hamulcowymi Kościoła i "Dobrej Zmiany" w państwie.
23-09-2016 [13:16] - 3rdOf9 | Link: Mówię tu właśnie w kontekście
Mówię tu właśnie w kontekście losu ludzi prostych. Kościół w stosunku do nich - czy tego chce, czy nie chce - będzie pełnił rolę nauczycielską tak długo, jak długo będą oni związani z wiarą. Będzie kształtował ich postawy i poglądy.
Ponieważ nie mam intencji oddzielania tych ludzi od wiary, czy Kościoła, więc bardzo zależy mi na tym, by Kościół wypełniał tę rolę Dobrze.
Jeśli bowiem będzie działał w sposób dla Polski szkodliwy, to w końcu jako patrioci staniemy przed dylematem: "albo godzimy się na to, by nic się nie zmieniło, albo musimy podważyć autorytet Kościoła".
Takiej sytuacji lewacy bardzo by sobie zapewne życzyli.
23-09-2016 [12:23] - Marek1taki | Link: Przeczytałem dwa razy i
Przeczytałem dwa razy i jeszcze wrócę.
23-09-2016 [14:31] - Boruta | Link: Bardzo dobry artykuł. ...
Bardzo dobry artykuł. ... Autor dotyka sedna, chociaż herezja "pacyfizmu" w Kościele Katolickim nie jest jedynym problemem, aczkolwiek w dobie dzisiejszej najważniejszym. Bo tutaj chodzi o nasze być albo nie być ...!
Pozdrawiam
25-09-2016 [20:24] - Denker | Link: Szanowny Cośtam3Cośtam . Nie
Szanowny Cośtam3Cośtam . Nie szufladkuje Twoich poglądów bo to istny groch z kapustą. Nie sil się zatem na pseudointelektualne wynurzenia, bo dotrwałem do końca wpisu tylko z czystej ciekawości chcąc wiedzieć jak daleko sięga chaos w Twej głowie. Kosmos.
25-09-2016 [20:25] - Denker | Link: Szanowny Cośtam3Cośtam . Nie
Szanowny Cośtam3Cośtam . Nie szufladkuje Twoich poglądów bo to istny groch z kapustą. Nie sil się zatem na pseudointelektualne wynurzenia, bo dotrwałem do końca wpisu tylko z czystej ciekawości chcąc wiedzieć jak daleko sięga chaos w Twej głowie. Kosmos.
25-09-2016 [23:30] - 3rdOf9 | Link: Owszem, szufladkujesz. Co
Owszem, szufladkujesz. Co zresztą nie może ci się udać, choćby z tej prostej przyczyny, że ich ani nie rozumiesz, ani nawet zrozumieć nie próbujesz. To ostatnie sam zresztą przyznajesz, podając przyczynę doczytania postu do końca.
Oprócz tego w komentarzu swoim dajesz dowód podejścia obłudnego, gdy z jednej strony używasz słowa szanowny a z drugiej obrażasz mnie, przekręcając mój nick.
Jest to typowo ruska obłuda.
Komentarze twoje w zasadzie niczego - oprócz złych emocji, chamstwa tudzież wycieczek personalnych - do tematu nie wnoszą. Ostatni komentarz jest ponadto nieprawidłowo umieszczony: na szczycie dyskusji, zamiast pod moją odpowiedzią.
Jednym słowem: trolling