A gdyby Francja zaatakowała? (2)

Ewentualna ofensywa francuska w 1939 roku zakończyłaby się porażką armii francuskiej.

    Zgodnie z zawartą w maju 1939 roku umową, armia francuska powinna rozpocząć ofensywę na zachodzie w dwa tygodnie po rozpoczęciu mobilizacji. Francuzi mieli uderzyć przy użyciu dwóch trzecich wojsk skoncentrowanych na granicy z Niemcami. W rachubę wchodziło więc 35-40 dywizji oraz około 1000 czołgów, 4000 dział oraz 600 samolotów.

    W tym samym czasie Niemcy skoncentrowali na froncie francuskim – wedle różnych danych od 23 do 43 dywizji piechoty lub dywizji Landwehry (11 dywizji piechoty i 32 dywizji Landwehry) . Liczbę 43 dywizji podaje gen. Leeb, dowodzący na tym odcinku. Spośród tych jednostek na linii „Zygfryda” stacjonowało 11 dywizji piechoty oraz 7 dywizji Landwehry

   O ile Francuzi dysponowali zdecydowaną przewagą na lądzie, to Niemcy po ściągnięciu w dniu 3 września 2 i 3 Luftflotte byli równorzędnym przeciwnikiem w powietrzy, a po odwołaniu z Polski w dniu ofensywy francuskiej także 1 floty, uzyskaliby wręcz przewagę w lotnictwie.

   Obszar Palatynatu Reńskiego, na którego terytorium toczyły się walki w pierwszych dniach, był obszarem zalesionym, z rozlicznymi pasmami wzgórz, rozciągających się rokadowo w stosunku do potencjalnych linii uderzeń francuskich. Kolejnym atutem dla obrońców było przecinanie tego obszaru licznymi dopływami Renu i Mozeli.

   Z uwagi na usytuowanie w Zagłębiu Ruhry głównych ośrodków niemieckiego przemysłu Francuzi przewidywali atak w tym kierunku. Z uwagi na wspomniane przeszkody terenowe, tempo ofensywy francuskiej nie mogło być wysokie.

   W pierwszym dniu operacji Francuzi sforsowaliby rzeki Sar, Blies i Schwarbach, przełamując w ciągu kilku następnych dni na tych odcinkach linię „Zygfryda”. Niemcy zostaliby zmuszeni do wycofania się na linię Hochwald-Kaiserlautern. Francuzi poświęciliby kolejne kilka dni na dojście do tej nowej linii obrony Niemców. Przełamanie tej linii obrony zajęłoby jednostkom francuskim 3-5 dni. W tym czasie Niemcy wycofaliby się na kolejną linię obrony.

   W rezultacie opanowanie Palatynatu wraz z sforsowaniem Mozeli i Renu oraz zajęciem Moguncji, Wiesbaden i Frankfurtu nad Menem zajęłoby Francuzom około dwa-trzy tygodnie czasu. Tak więc na początku października po zajęciu tych obszarów uderzenie francuskie, z uwagi na znaczne wydłużenie linii zaopatrzenia, straciłoby impet, podczas gdy w tym momencie Niemcy zaczęliby przygotowywać kontruderzenie wykorzystując jednostki wycofane z frontu polskiego. Niemcy przenieśliby na zachód co najmniej 8 dywizji piechoty, 4 dywizje zmotoryzowane, 4 dywizje pancerne oraz 1 korpus lekkim, łącznie 18 wielkich jednostek.

  Jednocześnie Niemcy byliby w stanie wysłać na front 5-6 nowych dywizji, których proces formowania rozpoczął się zaraz po wybuchu wojny z Polską.

   Tak więc razem z wcześniejszymi 43 dywizjami, Niemcy dysponowali na froncie zachodnim w połowie października co najmniej 61-65 dywizjami, które nie tylko powstrzymałyby francuską ofensywę, ale zdolne były pobić zaangażowane dywizje francuskie, nawet gdyby Francuzi zdecydowali się wysłać kolejnych 10-15 dywizji do Niemiec.

   „Musimy się liczyć z ewentualnością, iż będziemy musieli wypuścić z rąk nieco terenu na przedpolu naszej ufortyfikowanej granicy między Mozelą a Renem – pisał w dniu 12 września 1939 roku gen. Gamelin do gen. Georgesa – i trzymać tylko to, czego nam potrzeba (…). Natomiast gdyby gros sił niemieckich angażowało się w dalszym ciągu ku Bałkanom, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy się umocnili na terenie zdobytym”. Ten list potwierdza, iż francuski sztab generalny przewidywał możliwość prowadzenia na jesieni 1939 roku  działań zaczepnych na zachodzie.

   W obliczu niebezpieczeństwa niemieckiego kontrnatarcia Francuzi zapewne cofnęliby się na linię Mozeli i Renu.

   Niemiecka kontrofensywa miałaby na celu okrążenie i zamknięcie w kotle jednostek francuskich, zgrupowanych na zdobytym terenie Niemiec. W tym celu XIX Korpus uderzyłby wzdłuż Renu w kierunku na Moguncję, a XIV Korpus Zmotoryzowany wraz z XXII Korpusem Pancernym wzdłuż rzeki Men, w celu odcięcia Francuzów. Jedynym problemem Niemców były niewielkie rezerwy amunicji i paliwa. Jednostki na zachodzie posiadały je na trzy dni, a rezerwa centralna na dni piętnaście.

   Ofensywa niemiecka doprowadziłaby więc do pobicia Francuzów ponad pół roku wcześniej niż miało to miejsce w rzeczywistości. Gen. Tadeusz Kutrzeba już w 1938 roku w memorandum do Sztabu Głównego ostrzegał, iż armia Trzecie Rzeszy jest równa połączonym armiom Polski i Francji.

   Francuski sztab generalny był świadomy słabości własnej armii, a przede wszystkim niskiego morale żołnierzy. Po przebiegu dotychczasowych walk w Polsce Francuzi wiedzieli także o zdecydowanej przewadze Niemców w sposobie prowadzenia walk na wszystkich szczeblach – taktycznym, operacyjnym i strategicznym. Wieści z frontu polskiego musiały dodatkowo wpływać destruktywnie na francuskie dowództwo, które uznało, iż „Polacy nie dotrzymali umowy, gdyż za krótko bili się na swej głównej pozycji obronnej”.

   Mając to na uwadze Francuzi świadomie nie podjęli jakichkolwiek działań przeciwko Niemcom na zachodzie. Armia francuska nie była to tej wojny przygotowana nie tylko organizacyjne, ale przede wszystkim psychicznie, opierając swą doktrynę na przestarzałych koncepcjach z czasów I wojny światowej. Dotyczyło to przede wszystkim zastosowania lotnictwa i broni pancernej, które uważano jako środki wsparcia dla piechoty.

   Armia francuska, jak całe społeczeństwo francuskie, przesiąknięta była defetyzmem. Wykrwawienie społeczeństwa francuskiego w czasie I wojny światowej oraz późniejsze zahamowanie przyrostu ludności sprawiły, iż kwestie militarne były bardzo niepopularne. Budowa linii Maginota wywarła także destruktywny wpływ na świadomość Francuzów. W umyśle przeciętnego Francuza wytworzył się obraz, że następna wojna koncentrować się będzie na obronie tej linii.

   Podstawowy błąd polskich i francuskich sztabowców polegał jednak na akceptacji niezwykle długiego – dwutygodniowego okresu przygotowań do francuskiej ofensywy na zachodzie. W tym czasie Polska utraciła najważniejsze gospodarczo tereny, a armia polska poniosła straty wynoszące prawie 50% w sile żywej, oraz 70-75% w sprzęcie wojskowym. Straty nie mogły zostać zrekompensowane, co wykluczało możliwość odzyskania utraconych terenów.

   W rezultacie rozpoczęcie w połowie września ofensywy przez Francję jedynie przedłużyłoby agonię armii polskiej o dwa-trzy miesiące, pod warunkiem, że Stalin wcześniej nie wkroczyłby do Polski.

   Strona polska popełniła błąd optymistycznie zakładając, iż siły polskie będą zdolne do stoczenia w miarę równorzędnego boju z Niemcami do czasu, aż ofensywa francuska odciągnie poważne siły niemieckie z polskiego teatru wojennego.

   Jedyną szansą było przeprowadzenie przez Francję ofensywy w pierwszym tygodniu wojny polsko-niemieckiej, kiedy to armia polska była jeszcze w stanie prowadzić równorzędny bój z Niemcami, które wycofałyby swoje najlepsze oddziały z frontu polskiego.
 
Wybrana literatura:
 
K. Sójka-Wilmański – Czy ofensywa francuska mogła uratować Polskę?
M. Porwit – Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku
A. Zawilski – Bitwy polskiego września
T. Jurga – Obrona Polski 1939
K. Freiser – Legenda blitzkriegu. Kampania zachodnia 1940