Inżynier honoris causa...

Dziś prawdziwych budów już nie ma…Łza się kręci w inżynierskim oku. Inżynieria to podstawowe narzędzie cywilizacyjne. Służy do ciągłego ułatwiania człowiekowi życia. Ludzi zajmujących się inżynierią nazywa się inżynierami. Ma to niewątpliwie ścisły związek z łacińskim „in genium”, co może być sumą znaczeń takich jak m.in. talent, geniusz, umysł. Pierwszym inżynierem znanym z imienia był Egipcjanin Imhotep, doradca faraona Dżesera (2700 p.n.e.). Zbudował piramidę schodkową w Sakkara. Czczono go jak boga, miał swoją świątynię, był arcykapłanem i nadzorcą wszystkich robót królewskich.
Imię polskich inżynierów rozsławili w świecie (m.in.): Ernest Malinowski, który zbudował kolejową linię transandyjską, Rudolf Modrzejewski – most filadelfijski czy Gabriel Narutowicz – konstruktor i budowniczy hydroelektrowni. Kiedy Elektrownia Jądrowa Żarnowiec była jeszcze w aktywnej budowie, pewnym było, że kilka tysięcy jej budowniczych, w tym inżynierów, po niezbędnym otarciu się o techniki i technologie godne przełomu tysiącleci, wyniesie zaniedbaną w Polsce kategorię „inżynier” na inny, znacząco wyższy pułap.  Przypominam sobie jak kawalkadę ciężarówek z reaktorami dla EJŻ zablokowała niepozorna furka z pryzmą gnoju w Redzie.  Fatum. I zgodnie z przepowiedniami kaszubskimi budowa padła. 2 mld $ poszło w błoto dzięki głupocie rządzących na czele z Sokratesem z Polanek (z Matką Boską w klapie). A dlaczego dopiero w latach 80-tych uruchomiona została Elektrownia Wodna (4 x 168MW) w Czymanowie? Bo kiedy grupa ekspertów tłumaczyła W.Gomułce uproszczony zarys techniczny on (przed wojną wędrowny komuch, co szklił okna po dworach) przytomnie zapytał – „to elektrownia więcej prądu bierze niż oddaje?”. Istoty pracy pompowej nie udało się  kacykowi wyłożyć i projekt EW poszedł do kosza. Genialny inżynier Jacek Karpiński wyprzedził o kilka ładnych lat Billa Gatesa z jego Microsoftem i skończył przygodę z komputerami legendarną już dzisiaj pointą – zaczął hodować świnie. Ironiczne przesłanie dotarło do tępogłowców jedynie słusznej partii i nawet z tej metaforycznej świniarni musiał zrezygnować. W 1991r. modernizowaliśmy (Energomontaż – Zachód) w Berlinie (jeszcze Zachodnim wtedy) ciepłownię Lichterfelde w dzielnicy Steglitz. Cacko technologiczne – spaliny po odsiarczeniu i odazotowaniu były nie tylko nieszkodliwe dla środowiska, na tle powietrza były niewidzialne. Oprócz nas inwestor zatrudnił też światowej klasy firmę kotłową – Babcock Borsig. Ściganie się w technice kto lepszy, czy bardziej pomysłowy, jest czymś naturalnym. Pojawił się istotny problem. Między potężnymi kanałami spalin (90m wysokości) a kominem pękały wszystkie znane typy kompensatorów. Inżynierowie z Babcocka po miesiącu nieefektywnych trudów wyczerpali inwencję i zrezygnowani Niemcy zapytali, czy my nie chcielibyśmy tego dość skomplikowanego problemu rozwiązać. Szef kontraktu rzucił wyzwanie. Zakotłowało w trzech inżynierskich głowach, a po tygodniu z synergii pomysłów objawiło się rozwiązanie.  No i „kaski z głów” – bo chyba tak winno brzmieć „chapeau bas” na budowie ;) 
Dziś prawdziwych budów już nie ma… Gdzież te Połańce, Bełchatowy, Celulozy, Police i inne wielkiego przemysłu (a był taki w Polsce!) – okolice? Banda sprytnych złodziejaszków zarządzających tą „Doliną Nicości” (B.Wildstein) – w tempie błyskawicznym zatrzymała inwestycje (vide EJŻ) i rozprzedała co się dało, a resztę zdemolowała na życzenie zachodnich koncernów i korporacji. Cóż było robić, przypomniałem sobie czasy studenckie i fakt, iż byłem tekściarzem nadwornym kabaretu Jelita (AMG Gdańsk). Znakomity rysownik Szczepan Sadurski organizował regularne krwiste pismo satyryczne „Twój Dobry Humor”. Przygotowałem pakiet galanterii satyrycznej i wysłałem. Na kwalifikatora tekstów redaktor naczelny obstalował znakomitość – Marcina Wolskiego. Zadzwonili do mnie i Szczepan oznajmił, iż teksty kupują, ale Marcin ma jedno tylko pytanie. Brzmiało – „czy pan jest inżynierem?”. Nie ma wątpliwości, iż satyra jest konstrukcją logiczną, ale może spodobała im się moja fraszka – „wyrzucę to z siebie – ta prawda uwiera – kim jest nieudany satyryk? Zowie się – literat!”. Więc tu idealnie pasuje sentencja Mariana Załuckiego: „Satyryk – to nie literat? Przyznaję…Nie wszczynam sporu. Człowiek czuje się wielki, gdy traci poczucie humoru”.
  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jaja -cek

20-08-2016 [11:56] - jaja -cek | Link:

inżyniera z Redy
pozdrawia inżynier (budowlany) z Łodzi

dziękuję za ten tekst

dzisiaj nie tylko, że nie ma już tych ...budów
ale nie ma już ...inżynierów
za naszych czasów był: mgr inż
był inżynier "dzienny", "wieczorowy" i nawet "zaoczny"

a dzisiaj mamy nowe pokolenie inżynierów: "z wikipedii", "inżynierów licieńćjatów", "inżynierów czesnych"

ps
"czesnych" - bo jak mówią wykładowcy zatrudnieni *na 6-etatach "wyższych uczelni" w ...Pcimiu Wielkim, Wólce Małej i Koziegłowach - przecież nie wyrzucą z takiej "wyższej uczelni" głąbów, bo kto im czesne wpłaci?
niech ich potem "rynek zweryfikuje"

ps
a ja modlę się, żeby nie doszło do jakiejś katastrofy budowlanej, która by to zweryfikowała