FACHMANI & FACHOWCY

Dookolność naszpikowana jest fachowcami. Oto Clinton – fach – były prezydent. Potrafi udatnie grać na saksofonie. Kiedy jedzie do Rosji z prywatną wizytą, Putin montuje mu okolicznościowy big band i tenorową saks-rurę. Wcześniej muzykalny Bill ćwiczył z flecistką Levinsky, a nawet przy pomocy Moniki uszlachetniał przemyślnym sposobem smak cygar hawańskich. Teraz b.prezio stanowiąc nikłe tło dla władzolubnej żony Hillary, zamartwia się polskim trybunałem rzeplińskim. Sufluje mu niechybnie Kolumb polskiej „murzyńskości”, koneser koszernych ośmiorniczek u Sowy – Sikorski również przy użyciu żony Ann. On to dla biednej ojczyzny, czyniąc łaskę (czy też laskę), szlaja się po Waszyngtonach i Domach Białych. A chobielińska chatka wuja Radka stoi pusta. Chatynka, nie wiedzieć czemu, nazywana przez złośliwców – pałacem.
Docenić tu też trzeba profesjonalistę Rafała Ziemkiewicza. To „zbrojne pióro endecji” rozłożyło na łopatki (a to waga ciężka) pana na Czerskiej, właściciela agoriańskich okazałych akwariów. I wyjaśniło się definitywnie, że red.Michnik to „terrorysta pozewniczy”, zali sądowy. Z tymi to bolesnymi  upokorzeniami kupił pana Adasia pan Soros, za 17 mln zielonych. Łańcuch pokarmowy Europy doprawiony misją miłości do…islamistów. He He.   
A przez „ten kraj” – Dr Jekyll & Mr Hyde
Idziemy via Kłaj - gościńcem za Tykocinem
Dwoistość nas żre – kim zostać chcesz
- pluszakiem czy sukinsynem?!
Oto czerwonoportki spec od łódstocznych kąpieli błotnych dla młodzieży - Owsiak. Pośliznął się był i wyjechał z PR III, gdzie zbyt długo „się kręcił”. W kręciole jeden zły kręt i… the end. No cóż, spryt to jeszcze nie inteligencja. W przestrzeni opisanej współrzędnymi – Pro Civili, WSI i Komorowskim, nie masz specjalisty lepszego od wybitnego dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego. Holajza mu nie rysztosuje i przyparł byłego prezydenta do muru, łapiąc go na ordynarnych kłamstwach.  A panu Bronkowi ferszlus się roztrajbował* i wężykiem – wężykiem, jak zaskroniec w krzaki gdzieś k/Ruskiej Budy. Albo odważniej z Olkiem na manifę KOD-omitów. A tam Filipińczyk Kwaśniewski jest mistrzem tańca – ulicznej lambady. Tak się chłopina zagalopował w tych pląsach, aż mu się nieopatrznie coś tam poniżej pasa porozpinało. No bo jak wszystko jest zapięte na ostatni guzik, to przychodzi czas by go rozpiąć…
Sławetne dialogi w Trójce (Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy) toczyli onegdaj fachowcy kabaretowi – docent  i majster. Jonasz Kofta (miałem tą przyjemność znać Mistrza) jak mu się podobał jakiś greps opowiedziany w towarzystwie, wyciągał portfel, negocjował cenę i legalnie kupował go. Stefan Friedmann począł onegdaj lansować  „cienkiego Bolka”, co się przyjęło. A było to tak. Ot po prostu, jako juror erupcji kulturalnych na studenckich scenach, ”pożyczył” ten patent dialogowy od kabaretu „Zezowaty piskorz” na łódzkiej Yapie w połowie lat 70-tych. Kto by to pamiętał? A byłem tam widziałem, słyszałem, pamiętam… Satyra to względność, prawda o niej może już być bezwzględna.  Stosunkowo zaskakująca jak przypadkowa pointa. W przejściu podziemnym w Redzie jakaś grafficiarska bojówka feministyczna maznęła sprayem „popierajcie ruchy kobiet”. Następnego dnia przechodząc rzucił mi się w oczy dopisek pod tym hasłem „pod warunkiem, że są rytmiczne”. Graficiarz to i filozof i ironista. Czy satyryk jak Drozda. Kiedyś Tadzio powiedział – Drozda – to już nie nazwisko – to zawód.
A my Polacy znowu zrobiliśmy zawód wielkiemu bratu – USA. Dzisiaj (połowa czerwca) usłyszałem w wiadomościach PR III o godz. 12 –tej, że prezydent Barack Obama pospołu z Johnem Kerry`m martwią się o Polskę. I nie tylko trybunał konstytucyjny przysparza im zgryzot i udręki. Trapi ich i frasuje ustawa o terroryźmie, policji a nawet założenia dużej ustawy medialnej budzą u tych dwóch zakłopotańców zza oceanu jeszcze większe obawy.  No cóż – Obama – to też – zawód. Zawiódł na całej linii…Skoro on się martwi, śpię spokojniej.
- z opowiadania J.Tuwima p.t. „ślusarz”;