Stało się to, co stać się miało

Wyniki tegorocznego I kwartału zarówno w odniesieniu do liczby rozpoczynanych budów mieszkań, jak i udzielanych kredytów hipotecznych okazały się znacząco gorsze - w stosunku do IV kwartału ub. roku, jak i I kwartału 2021 r.
Tak stan rzeczy nie zaskakuje, zważywszy na ogólną sytuację gospodarczą wywołaną skutkami wcześniejszej pandemii koronawirusa i obecnej wojny Rosji w Ukrainie - z wciąż rosnącą inflacją i comiesięcznie przyrastającymi stopami procentowymi, które z kolei powodują znaczne wzrosty wielkości rat spłacanych kredytów.
To ten ostatni problem wpływa bezpośrednio na schłodzenie popytu na kredyty hipoteczne. Jak poinformował Związek Banków Polskich w raporcie AMRON-SARFiN liczba nowo udzielonych kredytów mieszkaniowych była mniejsza o 25,27%, a ich wartość była niższa o 24,59% w porównaniu do IV kwartału ub. roku.
Przy czym łączna liczba czynnych umów o kredyt mieszkaniowy w naszym kraju na koniec marca br. wyniosła 2 mln 528.101, tj. mniej o 0,8%, czyli nominalnie o 20.459 kredytów w porównaniu do końca 2021 r.
W sytuacji wyraźnie mniejszego popytu na kredyty hipoteczne, a tym samym mniejszego popytu na kupowanie mieszkań nie dziwi znacznie mniejsza niż wcześniej skłonność firm deweloperskich, których produkcja mieszkań odpowiada za ok. 2/3 całego rynku, do rozpoczynania nowych inwestycji.
Z danych przytoczonych przez dr Jacka Furgę, prezesa Centrum Prawa Bankowego i Informacji, szefa Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości Mieszkaniowych ZBP, wynika, że w I kwartale br. deweloperzy rozpoczęli budowę 31.675 mieszkań, a więc aż o 17,40% mniej niż w IV kwartale ub. roku oraz o 21,07% mniej niż w I kwartale ub. roku. Z kolei liczba mieszkań, na których budowę deweloperzy uzyskali pozwolenia w I kwartale br. spadła o 4,70%. Przy czym największy spadek nastąpił w kategorii mieszkań oddanych do użytkowania. W styczniu-marcu było ich aż o 33,95% mniej niż w kwartale poprzednim.
Dla uspokojenia sytuacji, a przede wszystkim w celu pomocy w spłacaniu zaciągniętych wcześniej kredytów, zwłaszcza przez osoby, u których rosnące raty kredytowe powodują szczególnie ciężkie dolegliwości w budżetach domowych, rząd uruchomił program „Mieszkanie bez wkładu własnego”.
Ma on umożliwić zakup mieszkania lub domu tym, którzy dotychczas wynajmowali mieszkanie, posiadają zdolność kredytową, ale nie mają oszczędności na wkład własny, jednak są w stanie zaciągnąć i spłacać kredyt. Przykładem mogą tu być najemcy, którzy zamiast płacić czynsz, mogą dzięki tej ofercie zdecydować się na zakup mieszkania i płacić raty o zbliżonej wysokości.
Z drugiej strony Związek Banków Polskich zwraca uwagę na istniejącą już dziś możliwość zamiany spłacanego kredytu ze zmiennym oprocentowaniem (to właśnie takie kredyty gwałtownie drożeją od jesieni ub. roku) na kredyt z oprocentowaniem stałym przez cały okres spłacania.
Jak wynika z informacji ZBP, w I kwartale br. banki zawarły z klientami około 35.718 umów dotyczących kredytów na stałą stopę procentową. Były to zarówno kredyty udzielane na stałą stopę procentową od chwili podpisania umowy oraz wprowadzane aneksami do pierwotnych umów konwersje z oprocentowania zmiennego na stałe. ZBP wskazuje, że łącznie stanowiło to około 75% (liczba umów kredytowych) lub 60% (łączna wartość udzielonych kredytów) całej akcji kredytowej banków w tym okresie.
Przy czym większość z tych kredytów to umowy konwertowane z oprocentowania zmiennego na stałe.
Jak łatwo się domyślić banki są dalekie od entuzjazmu w odniesieniu do ułatwień w zawieraniu kredytów i ich spłacaniu wprowadzonych przez władze.
- Sektor bankowy po raz kolejny znalazł się między młotem a kowadłem - ocenia Jacek Furga. Z jednej strony RPP przez 8 kolejnych miesięcy podejmuje decyzje o podwyżkach stóp procentowych NBP. Skutkuje to wzrostem wskaźnika WIBOR, co z kolei przekłada się na coraz droższą obsługę kredytów hipotecznych. Z drugiej strony nie tylko rząd, ale również partie opozycyjne zrzucają winę za wzrost kosztu obsługi kredytu na banki i bez jakichkolwiek zahamowań, jak z rękawa sypią propozycjami rozwiązań, które mają ulżyć kredytobiorcom w spłacie kredytu - utyskuje Furga.
Ważne, że kredytobiorcy mają dzięki rozwiązaniom proponowanym przez państwo, jak i banki, więcej opcji do wykorzystania, bo - jak przekonują eksperci - wysoka inflacja, a wraz z nią wysokie stopy procentowe, nie opuści nas jeszcze przez wiele miesięcy.