Grupa „intelektualistów” niemieckich zwróciła się do kanclerza Niemiec o wstrzymanie jakiejkolwiek pomocy dla Ukrainy, proponując Żeleńskiemu natychmiastowe poddanie się Putinowi.
Apele intelektualistów to relikt z czasów sowieckich, kiedy to przedstawiciele środowisk twórczych reprezentowali uciemiężone społeczeństwo w stosunku do dyktatorskiej władzy.
O co chodzi zatem w tym przypadku?
Nie ma chyba wątpliwości, że współczesna władza w Niemczech pochodzi z wolnych i nieskrępowanych wyborów i ma prawo do reprezentowania swojego narodu. (Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy nie wierzą w ustrój demokratyczny.) Zachodzi zatem podejrzenie, że wydarzenie zostało wywołane przez samego adresata, żeby stworzyć wrażenie poparcia dla jego prorosyjskiego stanowiska.
W wyniku agresji na Ukrainie powstała dla niemieckiego rządu krępująca sytuacja, w świetle powszechnego potępienia przez wolny świat postępowania Rosji. Pojawiły się też oskarżenia Niemiec o pośrednie wywołanie tej agresji przez wieloletnią ścisłą współpracę, ze szczególnym uwzględnieniem szesnastoletnich rządów Merkel i jej osobistych kontaktów z Putinem. Najjaskrawszym tego dowodem jest zarówno NS1, jak i specjalnie stanowiący kość niezgody NS2.
Atakowany osobiście kanclerz Scholz najwyraźniej nie bardzo może posłużyć się bardziej miarodajną, przynajmniej w warunkach niemieckich, formą poparcia i dlatego uciekł się do niespotykanego w Niemczech zabiegu. Nie mógł przecież powołać się na prawdziwych swoich mocodawców, jakimi są przedstawiciele niemieckiego przemysłu.
Tak się złożyło w historii Niemiec, że od czasu powstania wielkiego niemieckiego przemysłu z ciężkim, maszynowy, chemicznym, a przede wszystkim zbrojeniowym na czele, to jego przedstawiciele zdecydowali o wybuchu I wojny światowej, a po klęsce – o wylansowaniu Hitlera i wybuchu II wojny światowej.
Obecna potęga niemieckiego przemysłu jest jeszcze większa niż w tamtych czasach i może kierować dowolnymi rządami w Niemczech. Opanowanie rosyjskich zasobów jest dla niemieckiego przemysłu może nie decydującym, ale bardzo dogodnym atutem w konkurencji na światowym rynku. W to przedsięwzięcie został ze strony niemieckiej wpakowany znaczny kapitał, który musi przynosić odpowiednie zyski.
W oczach całego świata interes niemieckiej gospodarki decyduje o wspieraniu Rosji, wbrew powszechnemu potępieniu rosyjskich zbrodni wojennych na Ukrainie. Jest to, niestety, równie krótkowzroczny, jak i niebezpieczny pogląd, że wystarczy zastąpić, choćby częściowo, dostawy rosyjskie, szczególnie ropy i gazu, ażeby Niemcy zrezygnowały z popierania Rosji.
Niektórzy eksperci od spraw niemiecko-rosyjskich twierdzą, że frakcja „proatlantycka” istnieje w CDU i wystarczy kolejne potknięcie obecnej koalicji, a stosunek do Rosji ze strony niemieckich władz może diametralnie się zmienić. Taki pogląd może wynikać z nadmiaru wiadomości, bez ich odpowiedniego selekcjonowania, a nie z rzeczywistej wiedzy.
Dla mnie podstawą oceny CDU, ale też i innych niemieckich ugrupowań politycznych, jest fakt z niedalekiej przeszłości wyboru Merkel na przewodniczącą CDU przeszło 990 głosami na 1 000 delegatów, niemal jak za hitlerowskich, czy stalinowskich czasów. Jest to mrożący krew w żyłach przykład czym jest de facto pruskiej proweniencji partia polityczna. Mamy najwyraźniej do czynienia z karnym, doskonale wyszkolonym oddziałem dyspozycyjnym, swego rodzaju „leibstandarte” przy wodzu.
Inaczej to wygląda w przypadku CSU co mogłem sprawdzić w przypadkach bezpośrednich kontaktów z obu partiami.
Główna linia polityki niemieckiej jest wytyczana ponad głowami partii politycznych, których obowiązkiem jest ścisłe jej przestrzeganie. Obie najważniejsze partie niemieckie CDU i SPD prześcigają się w gorliwości wykonawczej. Tą linią jest stworzenie stałego i silnego układu polityczno-ekonomicznego niemiecko-rosyjskiego, będącego czynnikiem wiodącym dla całej Europy – unijnej, ale też i pozaunijnej.
Jak miałem okazję pisać o tym wielokrotnie, ten układ jest kontynuacją parowiekowej już historii tworzenia przez te kraje dominującego czynnika w Europie kontynentalnej.
Inicjatywa w tym względzie zmienia się, raz jest to idea niemiecka, jak za Bismarcka, ale bywa też i rosyjska, jak miało to miejsce w 1939 roku. Wprawdzie to Ribbentrop zjawił się w Moskwie z propozycjami wspólnej grabieży, ale jego wizyta została poprzedzona misją Mierkałowa w Berlinie i zawarciem umowy handlowej przy wyraźnym żądaniu Mołotowa zawarcia traktatu politycznego.
Co to miało oznaczać, wyjaśniło się 23 sierpnia w Moskwie.
Dla Niemiec stosunki z Rosją to nie jest, tak jak w swoim czasie powiedziała Merkel, „prywatny biznes”, ale niezbędny element niemieckiej dominacji w Europie i o tym trzeba pamiętać przy ocenie, a co najważniejsze, przy wyciąganiu zasadniczych wniosków w stosunku do niemieckiej polityki.
Dla Rosji zaś jest to okazja do wejścia na drogę pierwszoplanowego uczestnictwa w światowej rozgrywce.
Wojna na Ukrainie ma na celu oczyszczenie tej drogi, tak jak Niemcom przywrócenie stanu zależności od nich Polski.
Mamy zatem do czynienia ze sprawą znacznie ważniejszą, a co najgorsze, znacznie groźniejszą, nie tylko dla naszego położenia materialnego i politycznego, ale wprost dla naszego istnienia.
Spowodowanie klęski rosyjskiej na Ukrainie pociągnie za sobą na pewno utrudnienie realizacji tych planów, a w dalszej konsekwencji – może i całkowite ich załamanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1152
Coś malutki ten "wolny świat". To tylko USA i jego satelici (z czego niektórzy popierają tylko ze strachu albo dzięki korupcji polityków)
Zdecydowana większość ludności planety Ziemia jest albo neutralna (ze względów taktycznych) albo jawnie popiera Rosję.
Takie są FAKTY. Matematyki nie oszukasz.
Jakoś przez 4 kadencje Angeli Merkel ta frakcja nie zdołała się uaktywnić, a tym bardziej pokazać szerszej publice :-)