Sądowa republika kolesi

Pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą. Mam nadzieję, że trzysta lat młodsza od niego rzecznik Mazurek wiedziała, że mówi Jouvenelem.

"Nikt by nie miał szans, by zarządzać sprawiedliwością z nieco wyższego stanowiska, gdyby nie umiał uprzednio operować użytecznie  swoimi stosunkami przyjacielskimi. ...
Niestety prawo, które sędziowie obowiązani są stosować, nie jest bynajmniej niezmienne: podlega ono wszelkim wpływom polityki, a nieraz zależne jest nawet od walk partyjnych. Kodeks zmienia się nie tylko wraz z obyczajami, ale wraz z rządem.  ...
Czyż mamy prawo zabronić sędziemu liczenia się z tymi ewolucjami i czyż można oburzać się, gdy w jakimś wyroku dochodzi do głosu przeczucie jakiegoś porządku prawnego, który się dopiero wytwarza? ...
Niewątpliwie sprawiedliwość nie powinna być narzędziem partii, lecz byłoby wręcz zgubne, gdyby się okazała narzędziem opozycji. Sędzia, który stosuje ustawę, nie może się uważać za zupełnie niezależnego od polityka, który ją opracował.
Tak więc ostatecznie sędzia nie jest obowiązany liczyć się z pobudkami oskarżonych, lecz nie może nie znać pobudek prawodawców i reprezentującego ich rządu. Obojętny jest na to, co mówią o nim jednostki, ale nie jest obojętny na to, co mówią o nim partie. ..
Zresztą, tak jak sędzia potrzebuje rządu, tak rząd często potrzebuje sądownictwa.
Całą skandaliczna kronika Trzeciej Republiki [Francuskiej] składa się wyłącznie z kompromitacji i konfliktów wynikłych między władzą wykonawczą a sądowa. ...
Odkąd karzaca sprawiedliwość odgrywa w tym kraju główną rolę w polityce, czyż nie jest w rezultacie naturalne, że władze polityczne uważają się za powołane do jej kontrolowania? ..."

[Rzeczpospolita koleżków / Robert de Jouvenel (1882-1924); przekł. [z fr.] Janusza Popiela. Wrocław : "Toporzeł", 1993. Tyt. oryg.: La République des camerades, I wyd. 1914]