PIG - PIG - HURRA!

Kiedy kwiecień się wymaja ku latu, wszechwszystko się poczyna rozkręcać, nabierać pędu w górę sinusoidy. „Gazeta Cmentarna” znana z szybkiego donoszenia, z entuzjazmem poinformowała, że „czerwoni” nie dadzą się zamknąć w rezerwacie. Rebe „czerwonoskórych” zwany Ostatnim Michnikaninem postanowił lewo-ściek wyprowadzić na ulice. W końcu jak mówi starosłowiańskie porzekadło – „nasze są tylko ulice…” Ochoczo dołączyli doń KOD-omici, którzy po dziękczynnym marszu pod hasłem „esbecja wdzięczna Wenecji”, szukali jakiegoś zajęcia na gwałt. Jak mówi Aleksander Fredro – „gdzie dziura w płocie, tam świnia w robocie”. Słusznie mu wtórował Reymont – „wystaw pełne koryto, a świnie się znajdą”. Ale zabierz im koryto, to rewolta gotowa. Swoja obecność zadeklarował Kmicic oporników, słuszny i posłuszny komediant Daniel, który pospołu ze Stuhrem młodszym (tym, co to własne kabaretowe zbuki podwieszał jako „jaja” na filmowej gali Polskim Orłom) – mieli nieść tęczę, acz za ten przeciek nie ręczę…ten wyrafinowany rym (sic!) to rzucam na punkt zaczepienia do dywagacji tokefemnych duetu ironistów Piątek – Najsztub. Chłopaki z taką swadą przy użyciu kowalskiego oprzyrządowania i instrumentarium amputacyjnego, wyrywają zęby mądrości prawicowym poetom i poecicom, że słuchacze tej radio-„toczki” doznają rumieńców, a bardziej lewaccy – czerwonki. Po co szukać deformantów strukturalnych czy niuansów homonimicznych, asonansów i transakcentacji…wystarczy przekręcić nazwisko i zrobić bekę na miarę mocno akustycznej sceny, niczym tej z wiejskim Pierdunem z Taplar w kultowym filmie „Konopielka”.  A duo krytykanckie tak trąbi, że czułe mikrofony nie łapią tych dolnych rejestrów. Dolnych zali zbliżonych do lewomyślnych, inaczej rynsztoczka.
Intelektualista, udatnie prosperujący w dolinie Wisły i Narwi, to taki przemyślny osobnik, co siedzibą intelektu, zali głową przebije każdy mur. Tylko nie potrafi odpowiedzieć często na pytanie – co będzie robił w sąsiednim chlewiku. Taki telemózg będzie zawsze sprawnie służył umiejętnością erudycyjnej konfabulacji przed kamerą. I nieważne, czy za nią stoi Szczepański czy Kwiatkowski, Daszczyński bądź Kurski. „Nie trzeba świni do koryta prosić, sama se drogę znajdzie” – suponował O.Kolberg w roczniku „Lud”. A replikował Brzozowski w 1896r. „Jak się świnia w proso wsadzi i kij na nią nie poradzi”. Stąd na wiecach Kijowskiego pojawiają przedstawiciele teleintelektów i śród bełkotu da się odłowić m.in. takie perełki jak – „chcemy by znowu było, tak jak było” (Holland). Niby prosta tautologia a`la Wałęsa czy Ferdek Kiepski, (jak nie jak tak) a jaka wymowna i samo przekonywująca. Już S.Rysiński w 1618r. w dziele Proverbiorium polonicorum objawił prawdę statystyczną w przysłowiu:  „Mam li świnie paść, wolę całą trzodę”. Istota to jedności i wielości rzeczywistości w aspekcie mamony, bo jak nie wiadomo o co chodzi to…J  Ba! A tu trzeba mieć flagi, szturmówki, megafony przenośne, rzutniki laserowe i po parę złotych wypłacić z listy za obecność na marszu, a energetycznym prowokatorom jakąś premią wynagrodzić. Tu nam w sukurs przychodzi z ponad-mądrością ludowego porzekadła S.Niewieski. W księdze „Gotowość rymów polskich” wydanej w Zamościu w 1695r. przekonuje – „Tyjeć wieprz, tyje, ale nie dla siebie”. Czyli jakie banksterstwo stoi za tymi zdezorientowanymi, a wypuszczanymi w uliczne ruchawki za garść moniaków – starymi ludźmi? Mądrości ludowe są nie przemijające. M.Rej – „nie czyń się pawiem, jeśliś kur”. I kurna – płać alimenty (!) – chciałoby się dopowiedzieć wodzykowi z wyleniałą kitką. I na koniec Adalberg (1894) – „ w kwietniu nasienie miej, orz, bronuj i siej”. A ty siej, a nuż coś wyrośnie – śpiewał Jacek Kaczmarski. Posiane… i rośnie nowy kształt RP. A kwik coraz cichszy…