Bimbrownicy i meliniarze (3)

PRL-owskie państwo znajdowało się w sytuacji schizofrenicznej – potrzeby budżetu skłaniały do maksymalizacji sprzedaży alkoholu, zaś plaga pijaństwa  i połączone z nią wymierne straty - do jej ograniczania.
 
 
       Wobec nikłej skuteczności kampanii antyalkoholowych sięgano po bardziej rygorystyczne zakazy. W połowie lat 50. uchwalono dwie ustawy antyalkoholowe, ograniczające możliwość sprzedaży i konsumpcji alkoholu m.in. w miejscu pracy, hotelach robotniczych, domach kultury i przyznające radom narodowym uprawnienia do ograniczania liczby punktów sprzedaży, czasu pracy, ilości oferowanej klientom wódki czy wręcz wprowadzania lokalnej prohibicji np. w dni wypłat czy święta państwowe. Od 1966 roku alkohol i papierosy można było kupować oficjalnie dopiero po ukończeniu 18 roku życia.
 
 
      Lata siedemdziesiąte przyniosły z jednej strony olbrzymi wzrost spożycia alkoholu, z drugiej - kolejne zakazy, zmniejszanie liczby punktów sprzedaży. W rezultacie „na miejsce [...] każdego zamkniętego punktu legalnego - alarmowało Ministerstwo Sprawiedliwości - z reguły powstają jak grzyby po deszczu ruchliwe punkty nielegalnej sprzedaży na bazarach, targowiskach, w bramach i mieszkaniach prywatnych”.
 
 
      Formy obrotu były zróżnicowane - od sprzedawania alkoholu w miejscach publicznych (np. na targowiskach), przez tzw. meliny z alkoholem „na wynos”, do oferujących na miejscu wyszynk, usługi seksualne czy paserskie.
 
 
       Najlepszymi klientami melin byli robotnicy. Meliny, nazywane początkowo również „potajemkami” lub „bunkrami”, powstawały wszędzie tam, gdzie pojawiały się „koparki, dźwigi, spychacze [...] gdzie pojawi się napis: obiekt X lub Y w budowie. [...] Rozwijają się doskonale w otoczeniu barakowej prowizorki hoteli robotniczych i wśród odgłosów stąpań gumowych butów po lepkiej glinie.
 
 
      Na przykład w Warszawie w latach sześćdziesiątych większość z około 400 rozpoznanych przez MO melin mieściła się w dzielnicach przemysłowych - na Woli, Żoliborzu, Pradze- Północ i Pradze-Południe. „Milicji znane są takie newralgiczne punkty  - informowała w 1959 roku warszawska popołudniówka - gdzie w promieniu 100 m działa 12 melin, w których „babcie”, „ciocie” i „wujkowie” prowadzą zakazany handel”.
 
 
     Czasami meliny były bezpośrednio w zakładach pracy, prowadzone zazwyczaj przez portierów, dozorców czy pracowników technicznych. Zakładowi meliniarze byli cenieni i często chronieni przez załogę. Kiedy w Warszawskiej Spółdzielni Ogrodniczej przyłapano na takim procederze jednego z portierów i dyrektor podjął decyzję o jego zwolnieniu, spotkał się z gwałtownym sprzeciwem nie tylko pracowników fizycznych, ale również umysłowych a nawet kadry kierowniczej.
 
 
       W sytuacji „wyższej konieczności” z oferty melin korzystali także  przedstawicieli innych grup społecznych, intelektualistów nie wyłączając. Według prowadzonych w połowie lat osiemdziesiątych przez Jerzego W. Wójcika badań prawie 55 % osób z wyższym wykształceniem miało kontakt z melinami.  I to w sytuacji, gdy właściciele melin, aby zminimalizować ryzyko, obsługiwali zazwyczaj krąg zaufanych klientów
 
 
     Mimo że ceny alkoholu były na melinach dużo wyższe niż w sklepach, klienci nie czuli się bynajmniej pokrzywdzeni, wręcz przeciwnie, w razie wpadki bronili meliniarza. W tym wypadku kluczową rolę grały względy pragmatyczne - trzeba było oczywiście płacić więcej, ale jednocześnie tylko melina gwarantowała zarówno dostęp do alkoholu przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, jak i niekiedy zakup na kredyt. Ponadto likwidacja meliny oznaczała utratę - przynajmniej na jakiś czas -  nieograniczonego dostępu do alkoholu.
 
 
      Posiadanie nawet sporej ilości „monopolowego” alkoholu nie było też, w odróżnieniu od bimbru, karalne. Milicja musiała więc zdobyć jasne dowody na nielegalny obrót albo zatrzymując sprawców na gorącym uczynku.   
 
 
      We własnym mieszkaniu handlarze przetrzymywali wyłącznie niewielkie ilości alkoholu, nieraz w otwartych butelkach, sugerujących spożycie na miejscu. Ilości hurtowe były gromadzone np. u sąsiadów lub w piwnicy. Niektórzy sprzedawali alkohol z samochodów. Jednak w latach osiemdziesiątych stawało się to ryzykowne, pojazd można było bowiem skonfiskować jako „narzędzie przestępstwa”. Nie groziło to w przypadku handlu w mieszkaniach - przepisy nie pozwalały na pozbawienie meliniarza lokalu lub jego wykwaterowanie.
 
 
     W rezultacie tylko niewielki odsetek rozpoznanych właścicieli melin udawało się doprowadzić do sądu lub kolegium. Lecz i w takich przypadkach zapadały najczęściej łagodne wyroki – kilkutysięczne grzywny i kilkumiesięczne areszty, zazwyczaj w zawieszeniu.
 
 
       Powody takiej wyrozumiałości były ekonomicznej i społecznej natury. Przecież handlowano nie produkowanym nielegalnie samogonem, lecz „monopolowym” alkoholem, bez szkody dla państwowej kasy. Już w lutym 1946 roku urzędnik Ministerstwa Administracji Publicznej instruował wojewodów, że zbyt rygorystyczne zwalczanie nielegalnej sprzedaży wódki monopolowej jest szkodliwe z uwagi na interes Skarbu państwa, gdyż ogranicza zbyt artykułów monopolowych, obłożonych opłatami skarbowymi”.
 
 
      Na zjawisko to wskazywał w połowie lat osiemdziesiątych dziennikarz „Polityki”, pytając, dlaczego „surowo karze się tych, którzy pędzą, a łagodnie traktuje się meliniarzy. Ani dużych wyroków w prasie, ani kar pozbawienia wolności. [...] Znający życie wiedzą, że sprzedaż bimbru w melinach należy do rzadkości. [...] Królują w nich wyroby monopolowe i wódki „peweksowskie”, ponieważ korzystniejszy jest przelicznik i większe zyski. Z meliny zysk ciągnie meliniarz, zarabia na tym monopol państwowy, no i coś z tego ma „Pewex”..
 
 
      Nic dziwnego, że zlikwidowana melina albo się szybko odradzała, albo była zastępowana przez nową. I np. w 1966 roku w Warszawie zlikwidowano 119 melin, ale powstało 250 kolejnych. Spośród z tych 119 - 35 likwidowano po raz drugi, dziewięć - trzykrotnie, trzy - czterokrotnie.
 
 
      Cały ten budowany od dziesięcioleci system załamał się w 1981 roku.
 
 
CDN.
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

10-01-2022 [15:09] - AŁTORYDET | Link:

Dlaczego nie karano meliniarzy? To bardzo proste - niemal wszyscy byli informatorami milicji. Co cwańsi - SB. Ciekawostką były meliny mobilne - gorzałę zawsze można było kupić/zamówić u taksówkarza. 

Obrazek użytkownika u2

10-01-2022 [18:41] - u2 | Link:

niemal wszyscy byli informatorami milicji. Co cwańsi - SB.

Ano, do dzisiaj esbecy wsadzają swoje paluchy w intratne biznesy. Vide - zabójstwo syna Olewnika.