To co najważniejsze

Chcąc odpowiedzieć na to pytanie nie możemy wdawać się w polityczne, partyjne, czy nawet historiozoficzne dywagacje. Odpowiedź powinna mieć wymiar geopolityczno-strategiczny, właśnie taki, który eliminuje jałową dyskusję i problem stawia w swojej nagiej postaci. A więc co jest źródłem ponad dwustuletnich nieszczęść Polski i Polaków? U ich zarania stoi Kongres Wiedeński z 1815 r., a więc zmowa przeciwko Polsce tych państw, które przez wyżej wspomniany okres solidarne przyczyniały się do strukturalnego zniewalania i  demoralizowania naszego narodu, jak również likwidacji lub podporządkowania sobie naszego państwa. Wyjątkiem oczywiście była II RP. Owe święte przymierze, które nic nie miało wspólnego ze świętością, zmieniało swoich sygnatariuszy, ale w stosunku do Polski dwaj, choć ich losy były zmienne, okazali się niezmienni. To Niemcy i Rosja… Wśród Polaków pokutuje niewolnicze przekonanie, że można się „dogadać” z jednym z nich. Otóż, w polityce nie istniej możliwość „dogadania się” silnego ze słabym. Po prostu nie ma takiej możliwości!! I to trzeba wreszcie zrozumieć!

Polityka zagraniczna
Najważniejszym pytaniem, nie tylko dla polityki zagranicznej państwa, a może przede wszystkim, dla Suwerena, a więc świadomych obywateli polskich, powinna być odpowiedź na pytanie kto lub co rozbija ten spetryfikowany układ „świętego przymierza”? Nie rozbijają go oczywiście ani Niemcy, ani Rosja, ani nawet Stany Zjednoczone – rozbijają go Chiny. I Chiny unieruchamiają Rosję na swoim terytorium. Więcej, polityka Niemiec, Rosji i USA sama wpycha nas w chińską konstelację. I wbrew pozorom, nie jest to teren dla nas obcy. Łączy nas idea I RP (na Zachodzie nie ma świadomości potrzeby istnienia Polski, jest natomiast ta potrzeba na Wschodzie), osoba bardzo wpływowego reformatora Sun Yat-sena, a także rok 1956, dzięki któremu Sowieci nie weszli do Polski (w poprzednim artykule na ten temat pytano mnie o źródła tej informacji? Pisał o nich prof. A. Dudek i mówił prof. T. Marczak; w planach jest również zrobienie filmu na ten temat – odsyłam do internetu).

Kolejne pytanie co nam daje współpraca z Chinami? Pozwala we właściwy sposób wykorzystać swoje geopolityczne położenie, wzmacnia każdą naszą pozycję przetargową i daje perspektywę na rozwój państwa, a także narodu we właściwym kierunku. Taka polityka nie oznacza oczywiście wyjścia z UE, ale oznacza poważne wzmocnienie własnej podmiotowości wewnętrznej i zewnętrznej. Taka postawa będzie wręcz pomocna dla utrzymania zwartości UE i zburzenia krzywdzących nas mitów – zwłaszcza niemieckich, rosyjskich i amerykańskich. Te państwa oczywiście będą nam przeszkadzać, ale nasze położenie wymusza kreację wybitnych polityków i mężów stanu.

Gospodarka
Gospodarka oparta na taniej sile roboczej i reklamie odwołującej się do najniższych instynktów nie nadaje się już do niczego. Pogoń za tanią siłą roboczą zamyka perspektywę młodemu pokoleniu, które ma naturalny obowiązek dalej rozwijać swoją kulturę narodową i państwo. Odbieranie im perspektywy jest forma niewolnictwa, którego uprawianie jest zakazane. Brak właściwego wykształcenia, a co za tym idzie i możliwości zrozumienia drugiego człowieka, rozkłada demokrację w kierunku proletariackiej anarchii. Odwoływanie się do najniższych instynktów lub zdemoralizowanej rozrywki, to nic innego, jak próba zniszczenia ludzkiej konstrukcji moralnej, odebrania człowiekowi jego człowieczeństwa i zdrowego rozsądku.

Gospodarka nie może więc żywić się tanią siłą robocza, a młodzież wpędzać na arenę wyścigu szczurów bo taki mechanizm prowadzi do kolonialnego wykorzystania ich zdolności życiowych i porzucenia w chwili, gdy przestana być potrzebni. Wolny rynek, rozumiany w sposób polityczny, wprawdzie napędza silniejszym większą kasę, ale nie może przyczyniać się do pożerania kultury i istnienia państw słabszych, tym bardziej, że owa słabość nie musi być funkcją niedorozwoju. Wolny rynek wymaga uczciwości i wzajemnego zaufania, a czy można je znaleźć w świecie taniej siły roboczej i agresji, najczęściej nieuczciwych reklam?

Natłok sprzeczności założeń idei i praktyki dnia codziennego czyni ten system coraz bardziej nieprzydatnym. Taki obrót sprawy, oczywiście musi przekreślać wartość wolnego rynku, traci on bowiem możliwość dokonywania selekcji najlepszych, a co się z tym wiąże – traci cały swój sens. Z kulturowego punktu widzenia staje się wówczas dyktaturą ciemniaków. Unie są przejściowe, a państwa stanowią element trwały. Bez państw stworzenie jakiegokolwiek ładu nie jest możliwe.

W takim kontekście interwencjonizm państwowy jest konieczny. Wymusza go żywa historia, która dzieje się na naszych oczach oraz oczywista już tendencja w kierunku państw narodowych. Na zachodzie Europy była dotąd kamuflowana ideą wspólnej Europy, a na jej wschodzie głoszona w wyniku konieczności kulturowej. Po prostu, zniewalana przez różne totalitaryzmy Europa Środkowo-Wschodnia, chce zobaczyć prawdziwa swoją twarz. I ma do tego prawo. To prawo daje demokracja.

Ministerstwo kultury
Napisałem kiedyś, że Ministerstwo Kultury powinno należeć do państwowych urzędów siłowych. Prawdziwa bowiem siła nie tkwi w MSW, CBA czy UOP, lecz w świadomości dojrzałego społeczeństwa. To ono jest Suwerenem i decydentem własnego losu. Może zostać siłą zmiażdżone, jak w II wojnie światowej, ale dopóki istnieje polska świadomość, dopóty istnieje polska kultura, polski naród i sama Polaka. Jaka będzie społeczna świadomość, takie będą elity władzy i kultury. Polskość, z samej natury jest demokratyczna – jej margines jest bardzo szeroki, ale jeżeli ktoś nie rozumie, że interes wspólnoty jest ważniejszy niż interes prywatny, przykro mi, ale musi być edukowany. Wymaga tego wyższa racja stanu. I tę racje stanu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powinno pilnować.

Zakończenie
Przysłuchując się wszelkiego rodzaju telewizyjnym i radiowym debatom można zauważyć, że sinusoida odzewu na wygraną PiS rozdwaja się i zmierza w dwóch różnych kierunkach: jeden jakby samoczynnie podporządkowuje się nowym zmianom, drugi natomiast wzmaga się i prowadzi w kierunku protestów na każdym dostępnym poziomie. Przy czym ich organizatorzy, i w dużej mierze sami demonstrujący, nie zauważają, że czas się zmienił i ich protesty stały się obroną starego systemu, którego obronić już nie sposób. Bo to nie PiS weryfikuje ich postawy i wyobrażenia, lecz historia za pomocą PiS-u! Pretensje do Prawa i Sprawiedliwości są tak samo bezsensowne, jak pretensje do paryskiego ludu, że obalił Bastylię. Jak dotąd wszelkie patologie władzy i patologie społeczne musiała weryfikować rewolucja lub wojna. To one czyściły stajnie Augiasza. Potem ta sama władza się demoralizowała itd. Jeżeli w XXI w., w dobie wielkich możliwości syntezy, jakie daje komputeryzacja, społeczeństwo Europy nie wróci do swoich  cywilizacyjnych zasad, to zadepcze ją niższa cywilizacja muzułmańska. Paradoksalnie właśnie ci, których tak chce bronić KOD.

Przysłuchując się wielu audycjom dochodzę do przekonania, że część przedstawicieli polskich elit nie rozumie na czym polega państwo. Aktualne wydarzenia nie rozpatrują oni z punktu widzenia potrzeb społeczeństwa, państwa i chwili, lecz na płaszczyźnie walki politycznej. To kompletny brak przygotowania i umiejętności perspektywicznego patrzenia. I znów, to nie PiS wyciska tych wszystkich, do których można zastosować powiedzenie, że „oliwa sama na wierzch wypływa”, lecz czyni to sytuacja chwili. To ona znamionuje tych, którzy chcą wskrzeszać trupa. No takie są prawidła dziejów i nic na to nie można poradzić. Owszem, można siłą chwilowo wstrzymać logiczny bieg dziejów, lecz powoduje to spiętrzenie, które wzmoże tę sama reakcję w przyszłości. Historia dostarcza wielu przykładów.

Polacy z zaborów wyszli podzieleni. Konsolidująca rola II RP w tym względzie jest nie do przecenienia. Polskie Państwo Podziemne skonsolidowało naród we wspólnej walce. Po wojnie ponownie podzieliła je komuna. I ten PRL siedzi jeszcze mocno w głowach. PiS jest jedyna partią, która ma szansę tej konsolidacji dokonać ponownie. Nie ważne są sympatie lub antypatie, ważne jest aby w obliczu nadchodzącej III wojny światowej mieć państwo mentalnie i fizycznie zdolne do obrony własnych interesów. Po raz pierwszy od 1945 r. polski rząd zaczął zachowywać się jak naturalny przywódca Europy Środkowo-Wschdoniej. Po raz pierwszy od ponad 200 lat mamy okazję zneutralizować to „święte przymierze”, które przez dwa wieli odbierało nam szanse na rozwój gospodarczy i intelektualny. Czy chiński program 16+1 nie idzie w tym samym kierunku, co nasze potrzeby geopolityczne i gospodarcze. UE słabnie i wiele wskazuje na to, że zamknie się w swoim małym obszarze porzucając „nowe przyjęte kraje”. Czy po raz kolejny (czwarty) mamy za nią ginąć? I to są pytania fundamentalne, na które wszyscy musimy odpowiedzieć. Nie możemy pozostać bezbronni. Wykorzystajmy to! Demokracja niczego nie obroni, ale państwo ma taki obowiązek. Dajmy mu szansę.