Zabójstwo komunistycznego dziennikarza (1)

20 sierpnia 1971 roku został zamordowany Jan Gerhard - znany komunistyczny dziennikarz
 
     Wiktor Lew Bardach,  bo tak naprawdę nazywał się Jan Gerhard,  urodził się w styczniu 1921 roku we Lwowie, w zamożnej rodzinie żydow­skiej. We Lwowie ukończył gimnazjum i liceum, a jako kilkuna­stoletni młodzieniec związał się z prawicową i syjonistyczną organizacją Bej­tar.
 
     Po wybuchu wojny wstąpił ochotniczo do lwowskiego Batalionu Obrony Narodowej. Po agresji sowieckiej uciekł z rodzinnego miasta i przedostał się do Rumunii. Stamtąd przez Jugosławię i Włochy dotarł do Francji, gdzie wstąpił w szeregi armii polskiej. Po klęsce Francji trafił do niemieckiej niewoli, z której uciekł w 1941 roku.
 
     Po kilku miesiącach dorywczych prac i prób studiowania wstąpił na początku 1942 roku do Francuskiej Partii Komunistycznej, działając na terenie Tuluzy, Montpellier, Grenoble i Marsylii. Wtedy właśnie przyjął nazwisko Jana Gerharda.
 
     W końcu 1944 roku nawiązał kontakt z prokomunistycznymi formacjami polskimi firmowanymi przez ZSRS. W styczniu 1945 roku wstąpił do Zgrupowania Piechoty Polskiej przy I Armii Francuskiej, podległego PKWN. Wraz ze zgrupowaniem trafił w końcu 1945 roku do Polski, gdzie na początku 1946 roku przeszedł szkolenie w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, a w maju tego roku awansował na stanowisko dowódcy 34. Budziszyńskiego Pułku Piechoty, toczącego walki z UPA. Był obecny przy śmierci Świerczewskiego.
 
    Pomimo krytycznych opinii przełożonych w  listopadzie 1947 roku rozpoczął naukę w Akademii Sztabu Generalnego, a kilka miesięcy później wyjechał do Moskwy na dalsze studia. W październiku 1950 roku uzyskał tytuł oficera dyplomowane­go.
 
     Po dwóch latach został nagle odwołany z Moskwy i skierowany na niskie stanowisko w wojsku.  We wrze­śniu 1952 roku został aresztowany przez Główny Zarząd Informacji pod zarzutem udziału w antypaństwowym spisku (miał na zlecenie francuskiego wywiadu uczestniczyć w zabójstwie gen. Świerczewskiego) i spędził dwa lata w więzieniu. Torturowany obcią­żył wiele osób, w tym Józefa Kuropieskę oraz swojego szwagra Jana Edelmana (Szaroty), byłego oficera Zarządu II Szta­bu Generalnego WP. Przyznał się także do zorganizowania zabójstwa „Waltera”. W 1954 roku odwołał swoje zeznania, a w końcu tego roku został wypuszczony „z braku dowodów winy”.
 
    Po zwolnieniu z armii (w stopniu pułkownika) zaczął parać się dziennikarstwem, znajdując zatrudnienie w Polskiej Agencji Prasowej, m.in. jako korespondent w Paryżu. W 1959 roku został oficjalnym kierownikiem biura PAP w Paryżu.
 
    W tym samym roku wydał swoją najgłośniejszą powieść pt. Łuny w Bieszczadach. Była ona później wielokrotnie wznawiana w imponujących nakładach. Wpisano ją na listę lektur szkolnych, a w 1961 r. zekranizowano (jako film fabularny Ogniomistrz Kaleń w reżyserii Ewy i Czesława Petelskich). Sukces książki sprawił, iż z honorariów autorskich otrzymał ponad 1,8 mln zł.
 
    Po powrocie z Paryża, został 1965 roku redaktorem naczelnym nowoutworzo­nego  tygodnika „Forum”, przedrukowującego odpowiednio dobrane artykuły z prasy zagranicznej. Jednocześnie pełnił funkcję kie­rownika literackiego zespołu filmowego „Rytm”.
 
    Jako naczelny „Forum” miał się cechować – według informacji MSW – nerwowością, gwałtownością, apodyktycznością, podejrzliwością i ostrożno­ścią. Jak przekonywano w Wydziale IV Departamentu III MSW, „w środowisku osób dobrze znających J[ana] Gerharda mówi się, że miał on trzy pasje: pisanie, pieniądze i kobiety”. Wedle raportu z 1971 roku  „wśród dotychczas ustalonych partnerek znajdują się kobiety różnych zawodów i wieku od 18 do 62 lat”.
 
    W 1968 roku prywatnie wyrażał swe niezadowolenie wobec  antysyjonistycznej kampanii i usuwania z ważnych stanowisk osób pochodzenia żydowskiego. W wyniku antysemickiej nagonki Polskę opuściła matka Gerhar­da (jego siostra wyjechała z rodziną z PRL już w 1961 roku).
 
    Mimo to w 1969 roku dość nieoczekiwanie został – dzięki protekcji Zenona Kliszki - posłem na Sejm z okręgu krośnieńskiego.  Jako jedyny poseł wstrzymał się od głosu przy wyborze Bolesława Piaseckiego do Rady Państwa.
 
    Około godz. 18.00 20 sierpnia 1971 roku sekretarka dziennikarza Irena Tołczyńska, zadzwoniła do Komendy Stołecznej MO z informacją, że jej szef od rana nie odbierał telefonów, a o godz. 15.00 nie przyszedł do redakcji, choć znany był ze swojej punktualności.
 
    Wysłany do domu przy ul. Matejki 4 redaktora plut. Wincenty Wisłocki wszedł przez uchylone drzwi do mieszkania i odnalazł zwłoki Gerharda. Ciało leżało na brzuchu, pięta prawej nogi opierała się o futrynę drzwi pokojowych. Pod ręką leżał zegarek ze stłuczonym szkłem, drugi zegarek znajdował się na ręce. Z pleców sterczał sztylet z żółtego ok­sydowanego metalu. Wokół szyi zaciśnięty był pasek od spodni. Głowa była zdeformowana i pokrwawiona, tuż obok leżał zakrwawiony numer „Życia Li­terackiego”. Na pobliskim fotelu milicjant dostrzegł legitymacje kolejową i po­selską, dwa klucze i skórzany portfel.
 
    Wkrótce potem przybyła sprowadzona ekipa dochodzeniowo-śledcza MO wraz z lekarzem pogotowia, który natychmiast stwierdził zgon i ustalił jego czas na poranek tego samego dnia. Przeprowadzono wstępne rozmowy z sąsiadami Gerharda.  Milicjanci natychmiast skontaktowali się z resortem spraw wewnętrznych. Jeszcze tego samego wieczora sprawę prze­jęło Biuro Śledcze MSW.
 
     21 sierpnia w Zakładzie Medycyny Sądowej  Akademii Medycznej w Krakowie przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała liczne obra­żenia, które poprzedziły zgon: rozległe rany tłuczone głowy, zasinienia, wylewy krwawe w tkance podskórnej głowy, zmiażdżenie lewego mięśnia skroniowego, rozległe, wieloodłamowe złamania kości czaszki, rozżarcia opony twardej mó­zgu, a także cztery rany kłute na tylnej powierzchni klatki piersiowej. Biegli doszli do wniosku, że każde działanie z osobna – bicie, duszenie i dźganie – mogło doprowadzić do śmierci. Pierwotną przyczyną było jednak najpewniej uduszenie.
 
    Zabójstwo znanego publicysty skłoniło organy śledcze MO i MSW do wszczęcia akcji poszukiwania sprawców o niespotykanych W niewiele ponad tydzień przesłuchano aż 150 osób, w tym sąsiadów zmarłego i jego współpracowników. Zweryfikowano alibi 82 byłych i aktualnych pracowników redakcji „Forum”, a także kilkunastu oficerów WP i kilku byłych członków ukraińskich organiza­cji nacjonalistycznych OUN i UPA.
 
     Jak pisze Robert Spałek, „Gerhard miał skomplikowany życiorys i wielu wrogów […]. Do tego, jak niosła wieść, prowadził bogate życie erotyczne, był świetnie sytuowany, miał mocną pozycję w środowisku dziennikarzy i oparcie w kierowniczym gremium PZPR. Jego morderstwo było więc wydarzeniem bez precedensu. Ludzie władzy wydawali się wstrząśnięci, niektórzy przestraszeni, a wszyscy gubili się w domysłach.
 
     Biorąc pod uwagę polityczny kontekst morderstwa, 13 września 1971 roku minister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic ogłosił zarządzenie nr 0127/71 powołujące do życia specjalną grupę operacyjno-śledczą „Bieszczady”, mającą za zadanie wykrycie sprawców mor­du.  Na czele liczącej 30 osób grupy stanął płk Stanisław Dereń, a jako zastępców przydzielono mu płk. Józefa Pielasę i płk. Władysława Trzaskę.
 
    Dość szybko ustalono, że morderstwo było zaplanowane i wzięły w nim udział co najmniej dwie osoby, a sprawcy weszli do mieszkania ofiary bez użycia siły i byli prawdopodobnie zna­ni zamordowanemu. Po­zostawienie w mieszkaniu dużej liczby przedmiotów wartościowych i pieniędzy kazało wątpić w wersję rabunkową. Motywów zbrodni szukano zwłaszcza we francuskim epizodzie jego życia, jak i w okresie walk z Ukraińcami.
 
    Prowadzone z wielkim rozmachem postępowanie przez dłuższy czas nie przynosiło przełomowych odkryć. Stwierdzono, że najprawdopodobniej ostat­nią osobą, która rozmawiała z Gerhardem przed mordercami, była Janina Perlin, sekretarka w redakcji „Forum”. Perlin opuściła mieszkanie swego przełożonego 19 sierpnia 1971 r. późnym wieczorem. Jak zeznała, kilka miesięcy wcześniej Gerhard miał jej powiedzieć, że dostaje anonimy z pogróżkami śmierci.
 
     Po kilku miesiącach prowadzenia śledztwa jedna z przesłuchiwanych – Małgorzata F., kolejna z kochanek Gerharda – poinformowała, że redaktor naczelny „Forum” był w trakcie przygotowań do wakacyjnego wyjazdu do Bułgarii. W związku z tym  zakupił czeki podróżne, których nie znaleziono później w mieszkaniu ofiary, więc założono, że zostały skradzione. Każdy czek miał własny numer seryjny, a do ich realizacji potrzebny był podpis.
 
     W marcu 1972 roku oficerowie śledczy zabrali Banku Handlowego 59 worków zawierających aż dwa miliony zrealizowanych czeków podróżnych. Po żmudnej pracy wysiłkach udało się odszukać pięć na łączną sumę 3700 zł. W śledztwie nastąpił przełom.
 
 
CDN.
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika J z L

26-07-2021 [17:58] - J z L | Link:

 Gerhard za dużo wiedział o aferze "Żelazo".
W sprawie Gerharda podobno nie chodziło o żadnego "Waltera" ani o udział służb w zamordowaniu Świerczewskiego przez "bandy UPA", bo to już w czasach kiedy zginął Gerhard nikogo nie obchodziło. Ludzie  w latach 80. powszechnie uważali, że Gerhard za dużo wiedział o aferze "Żelazo". Chodziło w niej o to, że na początku lat 70. SB rozkręcała "działalność gospodarczą "polegającą na napadach na - głównie - jubilerów - we Francji, żeby pozyskać lewą gotówkę na operacje o których władze państwowe miały nie wiedzieć. Ale w końcu tym władzom odpalano działkę. Gerhard był wedle powszechnego przekonania francuskim agentem