
Od szeregu lat funkcjonujący już tylko jako „mąż swojej żony” były minister w rządzie Tuska niejaki (Zd)Radek Sikorski postanowił zabłysnąć.
Jak donosi niezawodny der Onet w Lublinie w trakcie iwentu „Młodzi. Forum Dialogu” odbyła się debata "Demokracja czy autorytaryzm? Dwa scenariusze dla Polski".
Uczestniczący w niej mąż Anny Applebaum sięgając do wspomnień powiedział:
- Nie wykluczyłem z obrad pani "nieprofesor" Pawłowicz, kiedy się obżerała sałatką na sali obrad.
Najwyraźniej wydarzenie to jako wyjątkowo bulwersujące utkwiło w pamięci niegdysiejszego marszałka Sejmu.
Co prawda „obżeranie” się na sali obrad sejmowych (nie tylko sałatkami) to rzecz normalna pośród pań i panów posłów (brak na razie informacji o osoboposłach innej płci czy zgoła bezpłciowych).
Ba, podjadali nie tylko posłowie, ale i samorządowcy.

To zdjęcie ongiś czołowego hejtera Platformy Obywatelskiej, posła Stefana Niesiołowskiego, dłubiącego w nosie niczym sztubak objedzony szczawiem i mirabelkami, obiegło Polskę.
Wróćmy jednak do męża Anny Applebaum. Sikorski zupełnie na poważnie twierdzi, że mógł usunąć posła z sali obrad za to, że je. Czy też, jak finezyjnie stwierdził OMC sołtys Kobielina – obżera się.
A na jakiej to podstawie?
Przecież nie ma przeszkód, aby zasiadający w ławach poselskich nie mógł dokończyć posiłku, zacząć go czy też, używając pełnego miłości bliźniego i szacunku dla drugiej osoby języka europosła Sikorskiego – obżerać się nawet.
Otóż Regulamin Sejmu wprowadza ograniczenia dla zachowań poselskich w art. 175:
1. Marszałek Sejmu czuwa nad przestrzeganiem w toku obrad Regulaminu Sejmu oraz powagi i porządku na sali posiedzeń.
2. Marszałek Sejmu może zwrócić uwagę posłowi, który w wystąpieniu swoim odbiega od przedmiotu obrad określonego w porządku dziennym, przywołaniem posła „do rzeczy”. Po dwukrotnym przywołaniu posła „do rzeczy” Marszałek może odebrać przemawiającemu głos.
3. Marszałek Sejmu po uprzednim zwróceniu uwagi ma prawo przywołać posła „do porządku”, jeżeli uniemożliwia on prowadzenie obrad.
4. W przypadku niezastosowania się przez posła do polecenia Marszałka Sejmu, o którym mowa w ust. 3, Marszałek Sejmu ma prawo ponownie przywołać posła „do porządku”, stwierdzając, że uniemożliwia on prowadzenie obrad.
5. Marszałek ma prawo podjąć decyzję o wykluczeniu posła z posiedzenia Sejmu, jeżeli poseł nadal uniemożliwia prowadzenie obrad i na tym samym posiedzeniu został już upomniany w trybie ust. 4; poseł wykluczony z posiedzenia Sejmu jest obowiązany natychmiast opuścić salę posiedzeń. Jeżeli poseł nie opuści sali posiedzeń, Marszałek Sejmu zarządza przerwę w obradach.
6. Od decyzji Marszałka Sejmu poseł może odwołać się do Prezydium Sejmu, które niezwłocznie rozstrzyga sprawę po zasięgnięciu opinii Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich. Do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy poseł nie bierze udziału w posiedzeniu.
7. O sposobie załatwienia odwołania Prezydium Sejmu niezwłocznie zawiadamia Sejm, jednak nie później niż na następnym posiedzeniu. Decyzja Prezydium Sejmu jest ostateczna.
I dokładnie tyle mógłby zrobić Sikorski jako marszałek. Czyli konkretnie NIC w tym przypadku. Jedzenie na sali obrad nie jest bowiem w żaden sposób zakazane w odróżnieniu od palenia.
Art. 177 wspomnianego Regulaminu określa bowiem, że miejsca wspólnej pracy posłów są strefami bezdymnymi .
Czy były marszałek Sejmu (2014-2015) nie ma i zapewne nie miał pojęcia o Regulaminie Izby, którą kierował?
To oczywiście nie koniec ataku (Zd)Radka. Otóż pani Krystyna Pawłowicz to nieprofesor.
I owszem, przecież nikt nie ukrywał nigdy, że Krystyna Pawłowicz jest samodzielnym pracownikiem nauki ze stopniem doktora habilitowanego.
Ale gdyby (Zd)Radek liznął choć odrobinę polskich studiów wiedziałby, że do doktora habilitowanego należy zwracać się per Panie/Pani Profesor!
Zostawmy to obżeranie się w spokoju. Wiele razy, również i na tym portalu, pokazywano innych Posłów, nawet dłubiących ostentacyjnie w nosie podczas obrad.
Zwróćmy uwagę na pierwszą część wypowiedzi Radka. To podkreślenie, że Krystyna Pawłowicz nie jest profesorem…
Jest za to doktorem habilitowanym, a zatem akademickim obyczajem zwracając się do niej powinniśmy używać formy pani profesor.
Tak samo, jak rozmawiając z lekarzem medycyny nie mówimy doń panie lekarzu, ale panie doktorze.
Tak więc mająca na celu ośmieszenie pani profesor Krystyny Pawłowicz wypowiedź męża Anny Appelbaum potwierdziła jedynie to, co lat temu kilka taśmy u Sowy – Radek jest po prostu nabuzowanym głąbem.
A swoją drogą dobrze by było zajrzeć do indeksów wielkich profesorów Platformy Obywatelskiej.
Pomińmy nieżyjącego profesora z problematyczną maturą, a raczej jej brakiem.
Inny wielki „profesor” PO i… Gazety Wyborczej to mgr Jerzy Stępień. Był pierwszym prezesem TK nie mającym żadnego tytułu naukowego, co jednak nie przeszkadzało, by tytułować go „profesorem”. Ostatnio jednak częściej w użyciu przed nazwiskiem Stępnia pojawia się słowo „sędzia”.
Najzabawniejszy, przynajmniej dla mnie, jest natomiast „profesor” Vincent Rostowski. Oto, jak przedstawiała go Platforma Obywatelska, ukochana partia męża Anny Applebaum:
Jako profesor ekonomii jest autorem licznych publikacji poświęconych problematyce integracji Unii Europejskiej, polityce monetarnej, polityce kursowej i transformacji gospodarek postkomunistycznych.
http://rostowski.com/o-mnie
Tak naprawdę Rostowski osiągnął poziom Jerzego Stępnia. Jest jedynie magistrem.
Myślę, że czytelnicy mogliby dorzucić parę nazwisk.
A jeśli chodzi o samego europosła (Zd) Radka?
Pamiętamy wszak nie tak dawną, pełną mało ukrywanej pogardy dla pisiora śmiącego wątpić w geniusz niedoszłego sołtysa Kobielina odpowiedź ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na pytanie posła Karola Karskiego:
Szanowny Panie Marszałku! Z upoważnienia prezesa Rady Ministrów pana Donalda Tuska pragnę udzielić odpowiedzi na zapytanie pana posła Karola Karskiego z dnia 20 sierpnia br. (SPS-024-2281/08) w sprawie formalnego poziomu wykształcenia ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego:
Pragnę uspokoić pana posła, iż Uniwersytet Oxfordzki nadał mi tytuły zarówno bakałarza nauk (odpowiednik polskiego tytułu licencjata), jak i mistrza nauk (tytuł zawodowy magistra) na kierunku: filozofia, nauki polityczne i ekonomia. W załączeniu*) przedkładam do wiadomości kopię dokumentu poświadczającego uzyskanie przeze mnie tytułu magisterskiego. Mam głęboką nadzieję, iż pan poseł doceni wartość studiów na brytyjskiej uczelni w czasach, gdy niektórzy z dzisiejszych polityków, mieniący się niezłomnymi stróżami moralności, robili kariery w studenckich przybudówkach do partii komunistycznej.
Korzystając z okazji, chciałbym złożyć na ręce pana posła Karola Karskiego spóźnione, aczkolwiek szczere gratulacje w związku z przyjęciem z rąk gen. Marka Dukaczewskiego Złotego Krzyża Zasługi.
Łączę wyrazy szacunku
Minister
Radosław Sikorski
Warszawa, dnia 10 września 2008 r.
Tymczasem na stronie Parlamentu Europejskiego mąż Anny Applebaum podaje, iż jedynym jego wykształceniem jest licencjat (B.A.), uzyskany w dziedzinie nauk politycznych, filozofii i ekonomii, Pembroke College, Uniwersytet Oksfordzki.
http://https://www.europarl.europa.eu/meps/pl/197548/RADOSLAW_SIKORSKI/cv
Ktoś słyszał może, żeby Radkowi cofnięto magistra? ;)
Nie?
Czyli w 2008 r. łgał niczym Kwaśniewski.
PO wszędzie podkreśla, że jest partią inteligencką. A już najbardziej wykształcony jest ich komitet centralny.
Jak jednak widać po mężu pani Appelbaum, wiceprzewodniczącym PO w latach 2010-2016, ten intelektualizm jest typową wartością urojoną.

Na puentę tekstu nadaje się jedynie cytat z innej intelektualistki PO, Elżbiety Bieńkowskiej, co prawda magister, ale za to... iranistyki:
Ale jaja!
http://pressmania.pl/wyksztalciuch-z-kobielina/
https://www.salon24.pl/u/jerzy-roch/1146472,wyksztalciuch-z-kobielina
Owszem zdarzają sie mordobicia...ale to folklor państw wschodu...bliższego i dalszego.
W naszym sejmie [ma byc z małej] w ogóle nie ma ŻADNEJ kultury ...chamstwo i zbydlęcenie wyziera z "państwa posłów".
Jak powiedział kiedyś Chruszczow: Nu wot...tjochniki u was mnogo,no kultury niet! :-)))
Radka odpuszczam blotką trefl...o tej postaci sie nie rozmawia.
Radziu Sikorski w „Polityce”:
„Prawica nie przyjmuje do wiadomości, że Niemcy stracili na naszą rzecz 20% swojego terytorium,(…)że Niemcy głównie finansują nasze transfery z Unii. Polska martyrologia w pakiecie z zaściankowością jest towarem na który brak popytu.”