KABARETO POLO...

Kiedy nie masz pomysłu na życie
Tu wyłożę ci kawę na ławę
- baw się setnie nim Thanatos nić przetnie
Bawiąc ludzkość dookolną – rób kabaret.
 
Wirus zdycha czyhając na ciebie
Czas by pożyć radośnie – wygodnie
Być może światek jak chce Beaumarchais –
- potrwa jeszcze te trzy tygodnie.
 
Kiedy człowiek ma ochotę wyrechotać
Chachać chichrać kpić (choć to naganne)
A najlepiej gdy satyra jest spod wyra
O! Katabasowi zajrzeć pod sutannę.
 
Na refleksję braknie tu przestrzeni
Dać się ponieść w rytmie grepsów temu echu
Endorfiny eksplodują z tej przyczyny
Gdy ze sceny pełznie w lud lont śmiechu.
 
Gogoliście z samych siebie rżymy stadnie
- zrywać boki bez umiaru ludzie wolą
Tutaj sedno – zbędna im ta cała względność
Starczy dysko lubo-ż kabareto-polo.
 
Jak tu znaleźć panaceum na Głupotę
By zapętlić tu pointę z clownem w roli
Kiedy chaos nam pisany & entropia
- śmiać na przekór człeku – chociaż boli…