Ostatnie ułańskie – i jakże skuteczne ‒ szarże w polskiej polityce wręcz zachęcają, aby wrócić do tematu tak zasłużonej dla polskich dziejów naszej kawalerii. Pisałem o tym na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” trzykrotnie: 27 lipca, 18 sierpnia i 14 września. Teraz wracam po 2,5 miesięcznej przerwie – ostatnich jedenaście tygodni zajmowałem się wszak wraz z innymi „szwoleżerami” ułańskimi bitwami, ale na politycznym polu.
Ułani króla Jana czyli... „coś tam” po kolana
20. Pułk Ulanów stacjonował w Rzeszowie, który dzisiaj jest na kresach południowo-wschodnich RP, ale w czasach II Rzeczpospolitej, państwa liczącego niemal 400 tysięcy kilometrów kwadratowych jako żywo stanicą kresową nie był... Sztandarowa żurawiejka 20. PU z Podkarpacia była taka: „Noszą szable po kolana ‒ To ułani króla Jana”. W książeczce „Żurawiejki” wydanej własnym sumptem w mrocznych czasach komunizm (1964 rok) autorstwa J. Malewskiego jest rysunek przedstawiający ułana z szablą przywieszoną właśnie w okolicy... kolana i włóczoną po ziemi, który wpatruje się w portret króla Jana III Sobieskiego. Patron pułku dumnie spoziera ze ściany, zerkając na ułana z amarantowym otokiem na czapce. Proporzec 20. PU z Rzeszowa był trójkolorowy:amarantowo-biało-niebieski, z czego amarant jest na górze i na dole, pośrodku dużo bieli i wąski niebieski pasek. Skądinąd książeczka Malewskiego jest o tyle fascynująca, że jest całkowicie(!) ręcznie rysowana i pisana. To ewenement, zajmujący wyjątkowe miejsce w mojej bibliotece, (prezent od pana Tomasza Tywonka ‒ dziękuję, pamiętam!) Ciekawe czy ktoś z Czytelników ma również taki unikat? Wracając do żurawiejek 20. PU to były też inne, bardziej frywolne: „Maja coś tam po kolana – to ułani króla Jana”. Albo też: „Zamiast dupy krwawa rana – To ułani króla Jana”. A że rzeszowscy kawalerzyści znali swoją wartość, to śpiewali: „Wśród ułanów nie masz pana ‒ Nad ułana króla Jana”. Była również i taka: „Monokl w oku, mina pana – To ułani króla Jana”.
Wołyń, Brody,
21. Pułk Ułanów stacjonował w mieście Równe na Wołyniu, a więc w mieście opodal którego urodził się (jeszcze w XIX stuleciu) mój pradziadek Henryk Ludwik Czarnecki. Trochę paradoksalną miał nazwę ten 21. PU, bo był to... Nadwiślański Pułk Ułanów. Stąd geneza żurawiejki: „Nadwiślańskich miano wzięli, chociaż Wisły nie widzieli”. Były też i inne: „Nad Wołyniem błyszczą lance, Turkusowi Nadwiślańce” oraz „Jeden w Polsce turkusowy – to z Równego pułk morowy”. Wołyńscy Ułani mieli proporzec trójkolorowy: kolor szary z góry i z dołu zamykał żółte (u góry) i białe pasemko.
„Śmierdzą naftą, robią długi – to jest pułk Dwudziesty Drugi”. Tak śpiewali ułani w 22. PU stacjonującym w Brodach ,w pobliżu Borysławia w powiecie Drohobycz, także na Kresach Wschodnich RP. Pewnie melomani kochający piosenki z czasów II RP pamiętają przebój zaczynający się od słów: „A panienka dokąd? Do Borysławia”. Żurawiejka mówiła albo o nie najlepszej, zdaje, się kondycji finansowej pułku, albo – to wersja bardziej prawdopodobna – o karcianych przyzwyczajeniach ułanów z tegoż 22. PU, co powodować mogło zadłużenia. Od kogo brali pieniądze jeźdźcy z Brodów? Hmm, mówi o tym wyraźnie rysunek przedstawiający ułana w galowym rynsztunku, który odbiera banknoty od otyłego jegomościa w czarnym kapeluszu, z długą brodą i w długim płaszczu. To skądinąd asumpt do rozprawy: „Rola Żyda w historii polskiej wojskowości”... Na tymże rysunku w oddali są kontury miasta Brody, a pod spodem biało-amarantowy proporzec, gdzie amarant rozdziela dwa białe trójkąty.
23. Pułk Ułanów stacjonował w – także kresowym – Podbrodziu. To rozlokowanie było charakterystyczne, bo nasza jazda miała bronić nas, według strategi wojennej II Rzeczpospolitej, od Wschodu, a nie od Zachodu. A skoro był to pułk z Kresów Wschodnich RP, to musieli w nim być, bardziej skądinąd jako żołnierze niż oficerowie, miejscowi prawosławni. Stąd zresztą wzięła się charakterystyczna żurawiejka, którą śpiewali jeźdźcy z 23. PU „Mocny w pieśni, w boju sławny – Dwadcat' Tretij ‒ prawosławny”.
Ułani z Podbrodzia mieli oryginalny proporzec w kolorach miodowym i białym, z czego duże pasy: miodowy na górze i biały na dole przedzielone były dwoma mniejszymi w tych samych kolorach. Na rysunku przypisanym ułanom z Podbrodzia jeździec z miodowym otokiem na czapce na białym koniu jedzie kłusem niczym na defiladzie, ale samotnie i to kresowym stepem, a rumak wysoko unosi prawą nogę.
Ostatnia defilada
W zasadzie defilady odbywały się kłusem – tzw. ćwiczebnym ‒ ale były też wyjątki. Tak działo się na ostatniej wielkiej defiladzie polskiej kawalerii, która miała miejsce na krakowskich Błoniach w 1933 roku. Odbyła się ona w 250. rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej, w której zwycięskim wodzem był przecież późniejszy patron rzeszowskiego 20 Pułku Ułanów król Jan III Sobieski. Wówczas w Krakowie pułki kawalerii w rozwiniętych szwadronach defilowały przed Marszałkiem Józefem Piłsudskim w galopie. Była to ostatnia defilada w obecności Naczelnika Państwa, który zmarł niespełna dwa lata później.
Warto dodać, że niektóre pułki na specjalne okazje „rychtowały” sekcję sztandarową lub pełny pluton czy szwadron. Na przykład 2 Pułk Ułanów Grochowskich używał mundurów, jakie mieli nasi podczas bitwy pod Stoczkiem w 1831 roku. Z kolei 11 Pułk Legionowy noszący od 1937 imię Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, a wcześniej podpułkownika dyplomowanego Antoniego Jabłońskiego, który zginał w ostatni dzień kampanii 1920 roku ‒ mundury Beliny. Zaś 5 Pułk Ułanów Zasławskich ‒ mundury Ordynacji Zamoyskich. 11 PU czerpał swoją tradycję z 1 Pułku Ułanów Beliny, walczącego w latach 1914-1917 w ramach 1 Brygady Legionów Polskich. Miał sekcję sztandarową (a może cały pluton) w mundurach historycznych na wielkie uroczystości. Wyglądało to tak, że poczet sztandarowy jechał na przodzie w czakach ułańskich, a potem cały pułk w normalnych mundurach.
Podczas krakowskiej defilady Marszałkowi towarzyszyć mieli pułkownik dyplomowany Witold Wartha, pułkownik dyplomowany Adam Ludwik Korwin-Sokołowski z 1. Pułku Szwoleżerów, szef adiutantury Marszałka, późniejszy wojewoda nowogródzki (do napaści Sowietów), później autor ciekawych wspomnień, niedawno wznowionych przez Editions „Spotkania” („U boku Marszałka. Wspomnienia szefa gabinetu” ‒ obejmujących lata 1905-1945). Skądinąd to właśnie płk Sokołowski odebrał w grudniu 1922 telefon o tragicznej śmierci prezydenta Narutowicza, by potem przez trzy doby czuwać przy jego trumnie.
Defiladę na Błoniach prowadził gen. dyw. Gustaw Orlicz-Dreszer. Ten inspektor armii, a wcześniej ułan - „Beliniak”, w 1920 roku dowódca brygady i dywizji kawalerii zginął po trzech latach od defilady, gdy pilotował samolot w okolicach Gdyni-Orłowa. Leciał, aby powitać żonę wracającą z wycieczki słynnym statkiem „Batory”... Też filmowy życiorys, jak setek innych polskich ułanów.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2307
Stoi ułan na widecie
A siodło go w dupę gniecie
A szkapina poczciwina
Nie chce dalej iść ;-)
Hmm... Nie chciałbym przynudzać, prawda-co... Ale cienko jakoś widzę przyszłość Polski ułańskiej w sytuacji braku dostępu do broni palnej...