Tajemnice biografii pisarza (2)

Powojenny życiorys Zbigniewa Flisowskiego, autora fundamentalnej „Burzy nad Pacyfikiem”,  nadal kryje wiele tajemnic.
 
     Po zwerbowaniu we wrześniu 1944 roku przez Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego, jako tajny informator o pseudonimie „Jasiński” wykonywał zadania o charakterze niejawnym, śledząc swych kolegów w wojsku oraz prasie wojskowej. „Materiały, jakie dawał […] – napisano w jego charakterystyce w 1949 roku - posiadały wartość operacyjną, wszystkie podawane materiały były zgodne z prawdą. […] Za swą nieszczególną przeszłość z okresu okupacji podczas czystki szeregów partyjnych miał być usunięty z szeregów partii. Biorąc jednak pod uwagę jego obecną pracę, zdecydowano go pozostawić i w partii i w wojsku”.
 
     W trakcie śledztw obejmujących żołnierzy lubelskiego obwodu AK, funkcjonariusze Głównego Zarządu Informacji WP natrafili na informacje o współpracy Flisowskiego z Gestapo i domniemanego wydania przez niego Niemcom nazwisk członków PPR.
 
    27 lutego 1950 roku Flisowskiego aresztowano, osadzono w więzieniu śledczym GZI i poddano przesłuchaniom prowadzonym przez znanego z bardzo brutalnych metod kpt. Czesława Markiewicza. Po kilkumiesięcznym dochodzeniu przygotowano przeciwko niemu akt oskarżenia. Wojskowy Sąd Rejonowy skazał go w listopadzie 1951 roku na karę śmierci, zamienioną wkrótce na zaledwie 5,5 roku pozbawienia wolności. 28 grudnia 1951 roku jego adwokat złożył skargę rewizyjną do Sądu Najwyższego. Wnosząc o uchylenie zaskarżonego wyroku z m.in. uwagi na naruszenie artykułu art. 17 p. 1 kodeksu karnego z 1932 r. mówiącego o tym, iż: „Nie podlega karze, kto w chwili czynu, z powodu niedorozwoju psychicznego, choroby psychicznej lub innego zakłócenia czynności psychicznej, nie mógł rozpoznać znaczenia czynu lub pokierować swym postępowaniem”. W maju 1952 roku rozpatrując jego sprawę Sąd Najwyższy uchylił wyrok  i Flisowski opuści mury więzienia.
 
    Zdumiewający przebieg postępowania sądowego w jego sprawie każe zastanawiać się kim byli ludzie, którzy uchronili go od stryczka i jaką cenę zapłacił za swoje uwolnienie.
 
    Po wyjściu na wolność pozostawał nadal w zainteresowaniu komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. W latach 1955–1956 Flisowski był rozpracowywany przez funkcjonariuszy Sekcji I Wydziału III Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego dla miasta stołecznego Warszawy, lecz sprawę szybko zakończono stwierdzając, że „figurant” nie wykazuje symptomów wrogiej postawy wobec PRL i dalsze rozpracowanie jest niecelowe.
 
    We wrześniu 1952 roku Flisowski otrzymał najpierw posadę kierownika działu w redakcji „Drobna Wytwórczość”, a następnie został sekretarzem redakcji „Nowych Książek”, by w lipcu 1957 roku zostać tam zastępcą redaktora naczelnego. „Samodzielny publicysta, – oceniał go przełożony -  gruntownie i wszechstronnie znający pracę dziennikarską, autor kilku książek naukowych z zakresu historii i popularnonaukowych. Politycznie wyrobiony i aktywny. Nie nasuwa żadnych zastrzeżeń”.
 
    W kwietniu 1959 roku został zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Żołnierz Polski”, piastując to stanowisko aż do października 1970 r., by następnie rozpocząć pracę w charakterze kierownika literackiego w miesięczniku „Morze”. Współpracował ponadto z wieloma czasopismami, w których ukazywały się jego artykuły i reportaże historyczne i podróżnicze. W związku z jego licznymi podróżami zagranicznymi znajdował się  pod obserwacją agentów aparatu bezpieczeństwa. „Oficjalnie Flisowski jest bardzo lojalny wobec [komunistycznej] rzeczywistości, - raportował agent SB o ps. „Zaręba -  faktycznie  wielokrotnie dało się odczuć w rozmowach, jest za Zachodem. Tam jest według niego wszystko lepsze, mądrzejsze, itp. Często w pracy redakcyjnej powołuje się i cytuje pisma z Zachodu”.
 
    W obawie się nowymi represjami nigdy nie wystąpił przeciwko władzy, będąc lojalnym obywatelem PRL. W uznaniu zasług na polu publicystycznym w 1966 roku został mianowany na stopień podpułkownika w korpusie osobowym oficerów politycznych, osiem lat później odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, w 1975 roku wszedł do zarządu Związku Literatów Polskich, a w 1983 roku odznaczony został Krzyżem Oficerskim OOP.
 
    W trakcie pracy nad książką poświęconą obronie Westerplatte dotarł do wielu Westerplattczyków i spisał ich relacje, opublikowane następnie w książce  pt. „Westerplatte”. Potem do końca życia utrzymywał z nim kontakt i pomagał w ramach swych możliwości. Podobnie było z jego podkomendnymi wojennymi, których relacje zebrał i opublikował w książce „Pomorze – reportaż z pola walki”.
 
     Znakomita znajomość kilku języka obcych pozwalała mu wykorzystywać w swoich książkach, zwłaszcza poświęconych wojnie na Pacyfiku w czasie II wojny światowej, bogatą literaturę zachodnią, przede wszystkim anglosaską. Szczególnie widoczne w jego twórczości były wpływy amerykańskiego kontradmirała i historyka Samuela Eliota Morisona, który w latach 1947–1962 napisał monumentalną piętnastotomową historię działań amerykańskiej floty podczas drugiej wojny światowej.
 
     Wielkie powodzenie, jakim cieszyły się jego książki, w znacznym stopniu wynikało z jego stylu pisania, wzorowanego na znanych mu autorach anglojęzycznych. W moim odczuciu wiele książek z dziedziny historii morskiej – napisał w liście do jednego z czytelników - pisanych jest w sposób szkolny, podręcznikowy, co nie daje czytelnikom możliwości identyfikacji […] z bohaterami opisywanych wydarzeń; brak w nich tego, co Anglicy nazywają «living history» – historia żywa, a więc tworzona przez ludzi. Metodę tą staram się stosować szeroko i – jak widać – skutek jest dobry”.
 
     W trakcie licznych wyjazdów zagranicznych na Zachód i Daleki Wschód odwiedził wiele miejsc, które następnie opisywał w książkach.
 
     Pomimo szeregu błędów i nieścisłości jego książki nadal przedstawiają bardzo dużą wartość, a „Burza nad Pacyfikiem” jest wciąż ważnym kompendium wiedzy w języku polskim na temat walk na Dalekim Wschodzie podczas drugiej wojny światowej. Jego barwny styl pisania stał się dla wielu wzorem do naśladowania.
 
     „Książka Zbigniewa Flisowskiego ma jeszcze jeden cenny walor: - napisano trafnie w jednej z recenzji „Burzy nad Pacyfikiem - jest bardzo bogato ilustrowana oryginalnymi, dokumentalnymi zdjęciami, a ponadto wzbogacona jest mnóstwem aneksów. […] Tak więc literaturze historycznej, wojenno-morskiej przybyła fundamentalna praca pionierska – nie tylko ze względu na temat i sposób jego przedstawienia. Książka Zbigniewa Flisowskiego jest wreszcie pozycją na wskroś nowoczesną w swej formie, taką, jakiej poszukują czytelnicy na całym świecie”.
 
    Z kolei Piotr Kuncewicz podkreślił w 1995 roku, iż prace Flisowskiego „charakteryzują się wybitnymi walorami literackimi, a też i humanistycznymi. Ujęcia są niekonwencjonalne, język wyrazisty, konkretny, potoczysty. I coś jeszcze bardziej cenniejszego: Flisowski pisze tak, jakby współczuł obu stronom – walczącym i ginącym – nie ma w nim nienawiści, nie ma też właściwie kultu munduru, ale także ironii i drwiny. Rzadki to i zapamiętania godny przypadek”.
 
     W ostatnich latach życia borykał się z problemami zdrowotnymi, które doprowadziły do jego śmierci 21 kwietnia 1995 roku w Warszawie.
 
 
Wybrana literatura:
 
P. Benken - Uwagi na temat życiorysu i twórczości popularyzatora dziejów drugiej wojny światowej na morzu Zbigniewa Flisowskiego
P. Kuncewicz - Leksykon polskich pisarzy współczesnych
O. Czarnik - Między dwoma sierpniami. Polska kultura literacka w latach 1944–1980