O Smoleńsku. Prywatnie

Kilka dni temu minęło 11 lat. Nie ma ich z nami, ale dalej są. Żadnego nazwiska, z tych których znałem, a którzy zginęli pod Smoleńskiem nie skasowałem ze swojego telefonu komórkowego. Jest pamięć – i jest pamięć materialna. Sięgając do komórki, natrafiam na ich nazwiska. Nazwiska ludzi, przyjaciół, kolegów, z którymi spędziłem godziny na rozmowach. Szanowałem ich. W mojej pamięci – i w pamięci mojego telefonu – są ludzie z prawicy i lewicy, politycy i urzędnicy, starsi i młodzi.

Gdy jako minister ds. europejskich w rządzie Jerzego Buzka, zapraszałem do pracy w kierowanym przeze mnie Urzędzie Integracji Europejskiej sympatycznego, uśmiechniętego urzędnika NIK Olka Szczygłę, nie myślałem, że po kilku latach będzie ministrem obrony narodowej, szefem BBN, posłem. Gdy ostatni raz odwiedzałem Władka Stasiaka, mojego młodszego krajana z Wrocławia trochę skrytykowałem jego ostatni wywiad. Władysław, jak to Władysław, nie obraził się, tylko podziękował, bo taki właśnie był: skromny, bez ego do nieba, mający poczucie, że uczyć się można i trzeba cały czas.

Niedługo przed 10 kwietnia 2010 doku uczestniczyłem w Kancelarii Prezydenta RP w uroczystości odznaczania kolegów z podziemia ,z NZS. Ministrem ceremonii była, jak zwykle, zawsze uśmiechnięta i pogodna, dyrektor Barbara Mamińska. Też zginęła 11 lat temu.

Staszka Zająca, byłego wicemarszałka sejmu z ZChN potem senatora PiS znałem lata całe i mocno wspierałem, gdy wygrywał w 1997 roku wybory do prezydium Sejmu jako zastępca sp. Macka Płażyńskiego. Maciek, który jakiś czas przed tragedią smoleńską odwoził mnie z synem z meczu Lechii Gdańsk na Dworzec Główny był tenorem PO, jednym z założycieli tej formacji, by później odejść z niej, ale bez huku, rozgłosu – to nie było w jego stylu.

Byli również ludzie z innej opcji, jak kulturalna, miła szefowa kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego Jolanta Szymanek-Deresz, którą parę dni przed feralnym lotem spotkałem w Polsacie. Przekazywała pozdrowienia dla mego ojca. Nie zdążyłem już przekazać pozdrowień zwrotnych.
Byli wreszcie Prezydenci. Ten ostatni prezydent RP na uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski który w londyńskim domu przy 32, Anson Road, gościł mnie szereg razy . I ten urzędujący, prof. Lech Kaczyński – prezydent wolnych Polaków i wolnej Polski, erudyta, pasjonat historii, choć przecież z wyksztalcenia prawnik.
Wszyscy oni są dalej we mnie i ze mną. A za wszystkich ja, grzesznik, modle się. Pewnie zbyt rzadko.

*tekst ukazał się na portalu Wprost.pl (13.04.2021)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

16-04-2021 [15:24] - u2 | Link:

"nie skasowałem ze swojego telefonu komórkowego. Jest pamięć – i jest pamięć materialna."

Ś.p. Lech Kaczyński posiadał niezłą pamieć. Pamiętał 9-cyfrowe numery do swoich znajomych. Korzystał z doskonałej Nokii 6310. Ile hejtu na Niego sie wylało, że niby używa przestarzałego telefonu. A to był jeden z topowych modeli. Wiadomo, hejt był sterowany przez usłużne media.