Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Nasi w Kirgistanie

Ryszard Czarnecki , 13.10.2015
Do siedziby polskiej organizacji w stolicy Kirgistanu – Biszkeku można iść przez urokliwy park w samym centrum miasta. Wśród drzew jest sporo rzeźb. To efekt plenerów rzeźbiarskich jeszcze z czasów sowieckich. Mijam pomnik Aały Tokombajewa, poety na usługach komunistów, szefa związku pisarzy w Kirgiskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Mówią mi, że wydawał KGB kolegów po piórze. Ale pomnik dalej ma. Pewnie dlatego, że tu spuścizna sowiecka nie jest powodem do wstydu, tylko raczej do dumy.

Polskie „Odrodzenie”

W parku na niemal każdej ławce zakochana para. Ciekawe, że Kirgizi trzymają za ręce Kirgizki, a młodzieńcy o europejskim wyglądzie obściskują takie same dziewczyny. Nie zauważyłem żadnej mieszanej pary, choć i takie małżeństwa, jak słyszę, zdarzają się, choć niezbyt często. Przechodzę obok miejsca, gdzie jeszcze niedawno stał pomnik naszego rodaka Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego. Monumentu już nie ma. Sentymentu do czasów Dzierżyńskiego też nie?

Spis narodowościowy z końca lat 1990 wykazał, że w tym niespełna sześciomilionowym kraju mieszka jedynie 750 osób, które podały narodowość polską. Wszyscy niemal są potomkami Polaków wywiezionych w czasie pierwszej fazy deportacji, a więc z terenów tzw. Dzierżowszczyzny i Marchlewszczyzny czyli sowieckich republik ukraińskiej i białoruskiej. Ich, prawnuków obywateli I Rzeczypospolitej droga do Polski była i jest dłuższa niż tych z Kresów Wschodnich II RP.

Szefem Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Odrodzenie” w Kirgistanie, jest człowiek-instytucja pani Zenona Ślązak-Biegalijewa (załozyla je 17 lat temu). Żona rektora państwowego konserwatorium muzycznego w Biszkeku Muratbeka Biegalijewa, łodzianka z urodzenia przyjechała na studia muzyczne do Moskwy i nigdy nie myślała, ze otrzyma od Opatrzności misję ratowania polskości w środkowej Azji. Dwa pokoiki – siedziba naszej organizacji w w budynku przeznaczonym specjalnie dla mniejszości narodowych – są polską enklawą na rubieżach dawnego ZSRS. W jednym na ścianie wisi, niczym w czasach mojego dzieciństwa, poczet królów polskich. Na półkach numery kwartalnika „Polonus w Kirgistanie”, wydawanego na dobrym poziomie edytorskim i epatującego dobrą polszczyzną. W drugim małym pokoju portrety mocarzy polskiego ducha . Ze ściany w budynku w centrum azjatyckiego Biszkeku patrzą na mnie Rej, Kochanowski, Kołłątaj, Krasicki, Staszic, Fredro, Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Asnyk, Orzeszkowa, Konopnicka, Kasprowicz, Żeromski, Leśmian, Dąbrowska, Baczyński. Jakby czas stanął w miejscu, a duchy wielkich Polaków łączyły się z duchami deportowanych i mordowanych wyłącznie z jednego powodu: bo byli Polakami. Nad wszystkim góruje godło walecznej warszawskiej Syrenki ‒ jakby metafora znoju i walki kirgiskich Polaków. Plakat z najważniejszymi datami z pontyfikatu polskiego papieża to sygnał, że na tym końcu świata bycie Polakiem oznacza bycie katolikiem, bez żadnych tam warszawskich niuansów. A obok podobny ścienny poster z historią UE, coś jak aluzja: „a my w tej Azji jesteśmy Polakami, a więc Europejczykami”.

„Moją Ojczyzną jest polska mowa”

W tym dwuizbowym polskim królestwie, sąsiadującym z siedzibami organizacji Bułgarów, Koreańczyków i Turków, odbywają się kursy języka polskiego. Jeden jest dla dzieci, drugi dla młodzieży, trzeci dla dorosłych początkujących, czwarty dla dorosłych zaawansowanych. Szkoła niby to jest sobotnia – wtedy jedyna polska nauczycielka w Kirgistanie prowadzi zajęcia od 8 rano do nieraz 17 popołudniu – ale często mowa ojczysta rozbrzmiewa i w inne dni tygodnia. „Pani od polskiego” to dziewczyna spod Nowego Sącza, Sabina Mężyk, która jednocześnie, od wtorku do piątku, prowadzi lektoraty naszego języka na dwóch uczelniach wyższych w stolicy Kirgistanu. Pierwsza to „KNU” czyli Kirgiski Uniwersytet Narodowy, gdzie ma dziewięć studentek, a drugi to Uniwersytet Humanistyczny w Biszkeku, gdzie w zeszłym roku akademickim miała jedenastu studentów, a tym roku prowadzi już dwie grupy po szesnastu studentów, muszących wybrać między filologią polską a czeską. Skądinąd nasz język był nauczany w jednej ze szkół w stolicy kraju, ale zmieniła się pogoda i już go nie ma. Pani Sabina pewnie nawet nie myśli, że to właśnie o takich, jak ona pisarz Żeromski, spoglądający z portretu na uczących się mowy ojczystej, napisał „Siłaczkę”. Równie dobrze zapisała się na polskich kartach w Kirgizji poprzednia nauczycielka, Krystyna Sadura-Pałac z Tarnobrzegu, która pełniła tu służbę dla polskości w roku szkolnym 2013-2014.

Władze pokrywają koszty czynszu, światła, ogrzewania siedziby polskiej organizacji. Reszta jest już na tutejszych polskich głowach. A nasi w Kirgistanie dostają wsparcie od naszych w Kraju: podkrakowska gmina Raciechowice od lat pokrywa koszty przyjazdu i wakacyjnego pobytu polskich dzieciaków z kraju pod chińską granicą. Także i tego lata. Tym razem grupa była szersza: szesnaścioro dzieci, czterech opiekunów i dwudziestu dorosłych. Niektórzy w ojczyźnie przodków byli po raz pierwszy...

Repatriantów jest stąd tyle, co kot napłakał. Można oczywiście mówić, że skoro naszych rodaków tutaj mało, to i wraca mało. Rzecz chyba jednak bardziej w hermetycznie zamkniętych drzwiach do ojczystego domu – tak jakby krajanie byli dla Rzeczpospolitej zagrożeniem, intruzem, natrętną muchą. Dotąd do Polski wyjechało może ze sześć rodzin. Teraz wyjeżdża kolejna. Ale czemu na zgodę czekać musiała około 10 lat? Na studia do Polski wyjechało pięć osób – wróciła tylko jedna (80% wyjeżdżających stanowią dziewczęta). Teraz wyjechały kolejne dwie. Jedna z polskich działaczek mówi, że „studenci powinni mieć szansę zostać w Polsce, bo znają język i szybko się aklimatyzują”. Cóż, tego muszą chcieć dwie strony...

Przetrwali, są, będą...

Z siedziby „Odrodzenia” widok wychodzi na plac Ała-Too (nazwa od pasma górskiego) ‒ centralny punkt miasta. To świetna lokalizacja ‒ stąd wszędzie blisko. Do mojego hotelu droga z placu Ała-Too prowadzi albo koło pomnika poległych „za władzę sowiecką” albo tuż przy rosyjskim teatrze dramatycznym. To może pójść dłuższą drogą?

Miejscowi narzekają na coraz większą drożyznę. A cały kraj zalany jest towarami z Chin. Później są one reeksportowane do Kazachstanu i Rosji. Tak, jak w Europie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak w Azji Centralnej ponoć do Dordoj czyli największego w postsowieckiej Azji bazaru. Wszystko to jest ciekawe, jednak dla mnie ważniejsze od śledzenia legalnego i nielegalnego ruchu towarów między ChRL a dawnymi republikami radzieckimi jest fakt, ze w „Odrodzeniu” jest polska biblioteczka, mapa Polski i kalendarz przygotowany przez polskie dzieciaki. Nawet te o nieco skośnych oczach – bo jest i takich kilka (w tym jedno małżeństwa polsko-...koreańskiego). Zatem przyszłość przed Sarmatami na kirgiskiej ziemi jest. I to obojętnie od tego czy jest ich 1500, jak podawał jakiś czas temu polski MSZ czy jest to 1200 osób przyznających się do polskich korzeni czy też 750, według władz. „Polska poza Polską” (by użyć określenia polskiego papieża o Polakach żyjących poza Ojczyzną) w Kirgistanie ostanie się na pewno. Najtrudniejsze – „czerwoną” Rosję – ma już za sobą.

W Kirgistanie sporo jest mniejszości narodowych. Wbrew pozorom, nie Rosjanie, których jest przeszło 360 tysięcy, są spośród nich mniejszością „nr 1”, lecz Uzbecy (blisko 900 tysięcy). Na trzecim miejscu są chińscy muzułmanie (sunnici) – Dunganie (prawie 70 tysięcy), sporo też jest Tadżyków (51), Turków (41), Kazachów (34), Tatarów (28) oraz Azerów (19) i Koreańczyków (17), choć ci drudzy skoncentrowali się przede wszystkim w sąsiednim Kazachstanie. Ponadto przedstawiciele jednego z najliczniejszych narodów na świecie nie posiadających swojego państwa ‒ czyli Kurdowie (13 000) oraz Ukraińcy (też 13). Jest też resztka Niemców ‒ bo olbrzymia większość, podobnie jak z Kazachstanu, wyjechała, gdyż RFN, inaczej niż Rzeczpospolita, szeroko otworzyła bramy dla swoich repatriantów (8 500). Są również Turkmeni (2000) oraz mniej więcej porównywalni z Polakami liczebnie Czeczeni (1700), Baszkirowie (1100) i Białorusini (1000).

Polacy na tle tej mozaiki są nie największą, ale ważną i trwałą, jak się wydaje, wspólnotą.

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (12.10.2015)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1172
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 829
Liczba wyświetleń: 8,070,629
Liczba komentarzy: 10,992

Ostatnie wpisy blogera

  • Czy Papszun zostanie świętym Markiem ?
  • 6-4 z Ruskimi czyli kartki z dziejów polskiego hokeja
  • Unia-Ukraina: dać pieniądze,aby korupcja kwitła?

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • mada, Ja pamiętam jak  na Wyścigu Pokoju Królak zdzielił pompką Ruskiego kolarza po plecach, bo ten złapał go za siodełko i chciał jechać nie kręcąc pedalami.Z góry przepraszm za to słowo obrażonych.
  • Marek Michalski, Pamiętam to wydarzenie z dzieciństwa. Istnieje domniemanie, że tajemnicą sukcesu było zakwaterowanie hokeistów radzieckich z czechosłowackimi w jednym akademiku w Katowicach-Ligocie, po którym…
  • Ijontichy, Ciekawe..ile padnie trupów przy podziale tych pieniędzy? Mafia rosyjska,mafie ukraińskie,mafie żydowskie i te zwykłe,ale z kałachami.Ale by był film akcji :-))

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności