NIEKOMPETENTNI...

Zasada poziomu niekompetencji, zwana także zasadą Petera, oznacza -  pracownik dąży do osiągnięcia swojego poziomu niekompetencji.
Im bliżej złotych koryt to już ewidentny kanon. Mąż stanu winien być wzorem pracownika na rzecz Ojczyzny. Mądrość poniektórych sprytków (modelowy Donald Tusk) zasadza się na umiejętności obiecywania, roztaczania perspektyw panoramicznego dobrobytu i potem …nicnierobienia. Znacznie gorzej wypada nieuzasadniona wiara we własne posłannictwo, ba (!) misję i co gorzej umiejętności, co prezentuje niezbyt lotna lekarka z Szydłowca, którą ww. nierób wywindował na sternika naszego (już) Titanica. Jej otoczenie równie nieudacznych ambicjonariuszy nakręciło tyle lodów, że góra lodowa sama znalazła burtę III RP.
Niezbadane są ścieżki, którymi jakaś niespełniona  katechetka dociera na „przepastne wyżyny władzy” jak to onegdaj nazwał niejaki kumpel Stalina -  Zinowiew.
Kiedy „Solidarność” czciła swoje legalne ćwierćwiecze, we wrzeszczańskim Manhattanie miało miejsce spotkanie z Anną Walentynowicz. Byłem tam, kiedy ta niekwestionowana Legenda opowiedziała epizod z „karierą”, do której nie doszło. Otóż Lech Wałęsa kiedy „obalył się z komuną” z prezydenckiego pałacu był zadzwonił do pani Anny z propozycją. „Mam dla ciebie stanowisko w rządzie – zostaniesz ministrem spraw zagranicznych”. I już chciał wysyłać samochód po kandydatkę do rządu, którą ta oferta zatkała jak się mawia i totalnie rozbawiła. Odpowiedziała zatem – „Lechu, ja nie znam żadnych języków, protokołu dyplomatycznego itd. i nie wygłupiaj się nigdy więcej z takimi niedorzecznymi  projektami”.   (cytuję z pamięci). Nagranie winien mieć red. Remigiusz Okraska z „Obywatela”, z którym to pismem przed skrętem w lewo – współpracowałem. Mędrzec z Polanek miał w tym swój interes, w końcu p.Walentynowicz  wiedziała o nim prawie wszystko. Tu tak by the way polecam Jej ostatni przed odlotem do Smoleńska wywiad udzielony Zygmuntowi Pałaszowi. Szukajcie na You Tube pod „zygpal”. Warto!.
Pęd do władzy jest oprócz głodu i sexu – podstawowym motorem człowieka. Taka stylizująca się na Zośkę Loren PO-słanka Kidawa Błońska (w końcu mąż reżyser) została „laską” marszałkowską. Kilka dni temu były palikotowiec Armand Ryfiński publicznie zaproponował sejmitce taki oto scenariusz: „Powinna pani kury macać i krowy doić a nie być marszałkiem”. Wicepremier Piechociński uśmiechał się na to dictum tajemniczo, zali on jako ludowy spec z koniczynką, może te kwalifikacje potwierdzić. A nawet porwać tę specjalistkę z PO do PSL.
W końcu laska, nawet marszałkowska, to taka pionowa grzęda i jak każdy kij ma końce dwa… 
Albo taki kompetentny Stefan (koleś partyjny p.Małgorzaty) – znawca szczawiu nasypowego i miłośnik (ba! admirator) prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiedzieć czemu przezywają go Kaftanem, bo imię Stefan jakby w publicznej przestrzeni zanikało. W mojej parafii od dwóch lat nikt nie zaryzykował tak ochrzcić młodego Polaka. Swego czasu Rudi Schuberth śpiewał „oj Stefan jak mi ciebie brak”, ale to była jakaś więzienna miłość…
Zagranie kogoś, kim się chce być a nie jest, wymaga nie tylko tupetu ale dobrze skrojonego scenariusza i za tym idącego talentu aktorskiego. Przy takim Palikocie, to kameleon zdechłby w kwadrans z zazdrości. Niespodzianek zaś biłgorajczyk nie lubi. Kiedyś zaczaił się przed Sejmem na bossa Pis-u, ale kiedy z limuzyny Jarosława wyskoczył gigant satyry Janusz Rewiński – lider Ruchu Palikota zerwał się do ucieczki rzeźbiąc przy okazji powietrze. Jak? Tak jak to robią skunksy & tchórze…Feromonami władzy..:)
I nutki z 3miejskiego podwórka. Gdańskiej telewizji nie oglądam, bo tam co godzina dają Chwina, a co chwilę – Huelle. Ci dwaj wieszcze są emablowani w każdym dostępnym temacie. Są kompetentni w modzie, literaturze, doborze win, tańcu na rurze i każdej bzdurze. W ubiegłym tygodniu miała miejsce promocja książki – kompendium o księciu poezji gdańskiej lat 70-tych – Mietku Czychowskim. Rozejrzałem się po ratuszowej Sali – 3-ch profesorów na metr kwadratowy. I żaden nie czuł się kompetentny by coś wydukać o bohaterze wieczoru. Ani Stefan Chwin ani Kazimierz Nowosielski.
Radia Gdańsk słucham bo to dobre radio. Każde medium musi mieć etatowe niemalże „gadające głowy”. I uśmiecham się kiedy usłużny dziennikarz przedstawia „głowę” w sposób taki jaki ona sobie życzy. Oto pisarz & historyk…Ha! U nas kto wyda 100 stron drukiem to pisarz a historykiem to może być i Wałęsa. Bo właściwy format radiowego uniwersum – to nieco dziennikarz a właściwie – lalkarz…
Pacynki, wszędzie pacynki. Te duże warszawskie i te prowincjonalne. Teatrzyk lalkowy. My tylko możemy się domyśla, kto pociąga za sznurki.