Pisarz w mundurze (1)

Znany pisarz, Karol Bunsch był żołnierzem Legionów Polskich.
 
          Karol Bunsch urodził się 22 lutego 1898 roku w Krakowie. Jego ojciec, Alojzy, był  profesorem Wyższej Szkoły Przemysłowej w Krakowie. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Seminarium Męskim w Krakowie, uczył się aż w Gimnazjum św. Anny. Siódmą klasę ukończył w Wiedniu, do którego po wybuchu I wojny światowej wyjechał wraz z najbliższą rodziną.
 
          Po powrocie na wiosnę 1915 roku do Krakowa, wbrew zakazowi ojca wstąpił w maju 1915 roku do Legionów Polskich. W nieopublikowanym drukiem Pamiętniku napisał: „Opodal naszego mieszkania […] otwarto biuro werbunkowe I-szej Brygady Legionów […]. Wprawdzie i tam przyjmowano teoretycznie dopiero osiemnastolatków, ale pies się o metrykę nie pytał, a mniej jeszcze o pozwolenie rodziców […]. Była już wiosna 1915 r. pora do wojny odpowiednia […] i trzeba było na nią zdążyć”.
 
            Początkowo został przydzielony do roku do batalionu uzupełniającego Legionów nr 1, dowodzonego przez mjr. Tadeusza Furgalskiego, podlegającego I Brygadzie Legionów. Po kilku tygodniach został jednak odkomenderowany do formułowanego przez ppłk. Bolesława Roję 4 pp. Pułk składał się przeważnie z ochotników pochodzących z Królestwa Polskiego, jednak jego kadrę tworzyli weterani istniejących wcześniej formacji legionowych. Bunsch służył w 2 kompanii por. Grzybowskiego z I batalionu kpt. Andrzeja Galicy. Po dwóch miesiącach szkolenia 4 pp wyruszył w połowie lipca na front. Chrzest bojowy przeszedł 22 lipca 1915 roku pod Majdanem Borzechowskim, tracąc dziesięciu rannych.
 
          Pułk następnie wziął udział w krwawej bitwie pod Jastkowem na przełomie lipca i sierpnia 1915 roku, tracąc 70 zabitych i 230 rannych. Duże straty jednostki wynikały z braku wcześniejszych frontowych doświadczeń jego żołnierzy oraz złego dowodzenia Bolesława Roji. Piłsudski zarzucał dowódcy pułku, że bez potrzeby naraził podwładnych na wysokie straty, co było spowodowane „nieodpowiedzialną brawurą, za którą stała wyłącznie jego [Roji] osobista ambicja i chęć wykazania się za wszelką cenę w boju”.
 
          „Wieczorem poszliśmy do ataku,  – napisał Bunsch w Pamiętniku - który zaległ podobno na kilkadziesiąt kroków od drutów. Nie wiem, było ciemno i w zbożu. […]. Straty pułku były poważne, ponad dwustu rannych, kilkudziesięciu zabitych, co wynosi około 25 proc. stanu, jak na jedną bitwę to dużo […], a jak się pokazało niepotrzebnie, bo trzeciego dnia nad ranem Moskale sami sobie poszli i byliby na pewno zrobili to samo bez naszej interwencji, bo odwrót był na całym froncie”.
 
        Natomiast w opublikowanym w końcu lat 30. artykule zwracał uwagę na wspomniany krytyczny stosunek Piłsudskiego umiejętności dowódczych Roji. „[…] gdy w czasie bitwy pod Jastkowem – pisał - niosłem na linię amunicję z taborów, przykucnąłem z „Verschlagiem” [skrzynia z amunicją] na skraju lasu przy linii rezerwy i widziałem, jak płk Roja składał Komendantowi raport o przebiegu bitwy. Tak mi się zdawało, jakkolwiek słów dokładnie nie słyszałem, że Komendant nie był zadowolony, a jeden z łazików [żołnierze wykorzystywani do przenoszenia amunicji, meldunków lub posiłku], który stał bliżej, powiedział mi, że pułkownik wyfasował „pucuwę” [odebrał ochrzan] i Komendant powiedział, że za  rok tylu ludzi nie stracił, ile płk Roja w tym dniu. Ulżyło mi wtedy znacznie i powędrowałem z moją amunicją na linię, zapomniawszy, oczywiście, zapytać Komendanta i Pułkownika, czy to prawda. Ale dla mnie była to prawda i do dziś sobie myślę, że Komendant miał dla nas lepsze zadanie, niż zdobywanie austriackich orderów, chociażby nawet tak wysokich, jak „Żelazna Korona” [Orden der Eisernen Krone – Order Korony Żelaznej]”.
 
         Opublikowaną w 1976 roku powieść „Bracia” zadedykował kolegom poległym pod Jastkowem. Był to jedyny tego rodzaju przypadek  bezpośredniego nawiązania do minionych wydarzeń historycznych w karierze pisarza.
 
         Pod koniec listopada 1915 roku otrzymał urlop, a w grudniu został wcielony do austriackiego 13 pułku piechoty. Zwolnienie z Legionów było wynikiem starań jego ojca, który starał się chronić syna, działając wbrew jego intencjom. Ze smutkiem zaakceptował ten fakt, zdając sobie sprawę ze śmiertelnej choroby ojca, który faktycznie zmarł na wiosnę 1916 roku. „Prosił mnie [ojciec] na wszystko, - napisał w Pamiętniku - bym na front nie wracał, a jeśli już koniecznie chcę, to zgodzi się, bym się jako ochotnik zgłosił do c.k.23 armii, gdzie przynajmniej przez dłuższy czas pozostanę na tyłach, gdyż jako tzw. jednoroczny ochotnik pójdę do szkoły oficerskiej. Odmówić było trudno i z końcem grudnia znalazłem się w kadrze 13. pułku piechoty w Nowym Sączu”
 
        W kwietniu 1916 roku ukończył szkołę oficerów rezerwy I Korpusu w Opawie. Następnie uzyskał urlop okolicznościowy w związku ze śmiercią ojca. W czasie urlopu w czerwcu 1916 zdał maturę w krakowskim Gimnazjum św. Anny. Mógł się dzięki temu starać o przyjęcie na studia, jak również otwierała się przed nim możliwość awansu na oficera.
 
        W lipcu 1916 roku wraz z całym pułkiem został wysłany na front na Bukowinie. W trakcie bitwy pod Kirlibabą został ciężko ranny w udo. Leczył się w szpitalach w Kirlibabie i Warażdynie oraz w domu dla rekonwalescentów w Nowym Sączu.
 
        „Obojętne [jest] czy człowiek walczy kijem, - wspominał w jednym z wywiadów - czy też karabinem. Psychika człowieka biorącego udział w bitwie jest chyba taka sama. Naturalnie sytuacje się zmieniają, ale batalistyka w moich powieściach ma źródło w tym, co przeżyłem. Proszę zwrócić uwagę jak zupełnie inaczej piszą o wojnie, bitwach kobiety, które nigdy nie były na froncie. Tego nie da się wymyślić, to trzeba przeżyć. […] Nie mogę zapomnieć, co przeżyłem podczas wojny, chociaż chciałbym zapomnieć… Byłem dwa razy ciężko ranny [po raz drugi podczas wojny polsko-bolszewickiej]. Przez dziesięć dni, bez żadnej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej, jechałem do szpitala polowego. Pamiętam jeszcze dziś, to był lipiec 1916 r.”.
 
         Po wyleczeniu Karola Bunscha w grudniu 1916 roku przeniesiono w stopniu chorążego 16. pp, z którym w styczniu 1917 roku wyruszył na front ukraiński. Odznaczywszy się w walkach, w sierpniu 1917 uzyskał awans na podporucznika.
 
        Mimo wystąpienia z Legionów starał się służyć idei Legionów i utrzymywać kontakt z kolegami legionowymi. Po kryzysie przysięgowym, jako oficer armii austriackiej, pomógł wielu legionistom w uzyskaniu urlopów z wojska.
 
        W 1917 roku rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W kwietniu 1918 roku uzyskał trzymiesięczny urlop na kontynuowanie studiów. W końcu sierpnia 1918 roku powrócił do swego pułku, który  wyruszył na Ukrainę, gdzie zastał go koniec I wojny światowej.
 
CDN.