Bez planu (2)

Złe ustawienie jednostek wojskowych oraz dezorganizacja zaplecza walczących wojsk przyspieszyły klęskę Polski w 1939 roku.
 
      Polski plan obrony zakładał, iż własny wysiłek obronny zostanie wsparty poczynaniami sojuszniczych armii: francuskiej i angielskiej.
 
      Tymczasem wedle zgodnych, powojennych opinii, polscy sztabowcy mieli pełną świadomość niemożności skutecznego, samodzielnego przeciwstawienia się atakowi niemieckiemu. Stąd szukano współdziałania z aliantami i pod tym kątem konstruowano plany obrony tak, aby przetrwać pierwsze tygodnie wojny. Dopiero bowiem po upływie około trzech tygodni można było liczyć na działanie aliantów na taką skalę, która pozwoliłaby istotnie odciążyć stronę polską.
 
      Rozmowy sztabowe polsko-francuskie przeprowadzone w Paryżu w dniach 14-19 maja oraz polsko-angielskie w Warszawie w dniach 23-30 maja zakończyły się albo kompletnym fiaskiem, jak w przypadku Anglików, albo bardzo połowicznym sukcesem, jak z Francuzami. Szczególne znaczenie miały oczywiście rozmowy paryskie, gdyż jedynie Francja, dysponująca silnymi wojskami lądowymi, mogła udzielić Polsce realnego wsparcia.
 
      Atmosfera rozmów, a szczególnie postawa gen. Gamelin świadczyły o francuskiej niechęci do czynnego współdziałania ze stroną polską. W podpisanej konwencji wojskowej Francuzi zgodzili się na potraktowanie niemieckiej akcji wobec Gdańska jako faktu o charakterze casus foederis. Był to bez wątpienia negocjacyjny sukces, tym bardziej że przyjęcie takiego stanowiska przez Francję musiało oznaczać jego automatyczną akceptację przez Brytyjczyków.
 
     Najważniejszym, z punktu widzenia polskich potrzeb obronnych, ustaleniem było przyjęcie, iż działania zaczepne głównych sił francuskiej armii lądowej przeciw Niemcom rozpoczną się w piętnastym dniu od daty ogłoszenia mobilizacji powszechnej przez Francję. Warszawa nie miała jednak wpływu na podjęcie takiej decyzji przez Paryż. Tym bardziej, że nie było żadnych uzgodnień co do tego, iż ewentualny wybuch wojny polsko-niemieckiej musiał skutkować automatycznie stanem wojny pomiędzy Niemcami a Francją, co mogłoby też ewentualnie spowodować szybko ogłoszoną mobilizację powszechną.
 
     Rozmowy paryskie ustaliły jedynie ramowe zasady francuskiego działania. Tak więc aby postanowienia konwencji mogły mieć skutek realny, czyli w istocie obligować armię francuską do działania przeciw Niemcom niezbędne było podpisanie specjalnego porozumienia politycznego przez rządy polski i francuski. I protokół taki został podpisany, tyle tylko że stało się to dopiero 4 września.
 
    Zastanawiać zatem musi fakt, że polskie dowództwo wojskowe, znając niechętne nastawienie Francuzów do akcji zaczepnej wspierającej front polski, nie spróbowało w ciągu kolejnych trzech miesięcy podjąć działań, które doprowadziłyby do uzgodnienia precyzyjnych zasad współpracy z armią francuską.
 
    Niechęć Francuzów do przyjęcia tych uzgodnień winna skutkować odpowiednimi zmianami w planie obrony.
 
    We wspomnieniach gen. Wacław Stachiewicza podkreśla, iż „Generalny Inspektor wychodził z założenia, że wobec przygniatającej przewagi sił i położenia, jaką nieprzyjaciel będzie miał nad nami, nie będziemy mieli żadnych szans załamania ofensywy jego głównych sił samodzielnie ani obroną stałą, ani manewrem prowadzącym do bitwy decydującej. Dążenie do tego mogłoby doprowadzić do natychmiastowej klęski. Zatrzymać ofensywą niemiecką będziemy mogli dopiero, gdy nastąpi zmiana niekorzystnego stosunku sił, związana z odciążeniem naszego frontu na Zachodzie. Działania nasze do tej chwili miały więc mieć charakter walki o czas, walki o przetrwanie”.
 
    I dodaje: „Walka o czas mogła być, w naszych warunkach tylko strategicznym opóźnianiem, w którym tak opory frontalne jak i przeciwuderzenia nie miałyby na celu załamania ofensywy nieprzyjaciela, a jedynie hamowanie jego posuwania się tak, by zachowując zdolność do dalszych działań i zapewniając sobie połączenia z sojusznikami przez Rumunią, dotrwać do czasu odciążenia naszego frontu. Rozstrzygnięcie mogło zapaść tylko na froncie zachodnim. Działania na terenie Polski mogły mieć w stosunku do niego znaczenie pomocnicze.”
 
     Wskazując, iż wojna z Niemcami miała być „walką o czas”, przypomina opinię gen. Kutrzeby, iż „Walka o czas musi być prowadzona oględnie, spokojnie, z ideą przewodnią opóźniania marszu przeciwnika, robienia mu wszelkich trudności w pochodzie. Operacja ta może i powinna korzystać ze wszystkich nadarzających się okazji, aby spowodować częściowe klęski nieprzyjaciela przez uderzenia skierowane na poszczególne części przeciwnika, które na skutek trudności terenowych, czy zawsze zdarzających się błędów taktycznych, znajdą się w sytuacji narażającej na uderzenie. Lecz nie musi się szukać pełnego zwycięstwa, gdyż wystarczy zupełne powstrzymywanie nieprzyjaciela, powodujące stałe niszczenie jego sił… jest to walka o czas, a nie walka o teren lub zwycięstwo. Można i trzeba umieć walczyć o czas, tak samo, jak trzeba umieć walczyć o zwycięstwo”.
 
      W rzeczywistości ustawienie wojsk polskich we wrześniu 1939 roku było w istocie zupełnym zaprzeczeniem powyższych założeń. Polski sztab założył, iż tzw. główna pozycja obronna znajdować się będzie na linii: od Puszczy Augustowskiej wzdłuż Biebrzy, Narwi i Wisły do ujścia Brdy, dalej od tzw. przedmościa bydgoskiego, wzdłuż jezior żnińskich, górnej Noteci, górnej Warty, przez Śląsk do Bielska i Żywca, a następnie wzdłuż Karpat. Choć ta linia była znacznie krótsza niż linia graniczna to przy istniejącej proporcji sił i ukształtowaniu terenu  w praktyce była nie do utrzymania.
 
     Oczywiście ze względów gospodarczych oraz politycznych niezbędne było możliwie długie utrzymywanie Pomorza, Wielkopolski oraz Śląska. Marszałek Śmigły-Rydz miał tu niewątpliwy dylemat: czy próbować utrzymywać te ziemie, co groziło w razie miejscowych niepowodzeń załamaniem frontu i w efekcie klęską, czy skrócić front, pozostawić dużą część ważnych obszarów, ale zachować zdolność do dalszej walki.
 
     Przyjęcie drugiego wariantu oznaczało przesunięcie polskich wielkich jednostek  za linią Narwi i Wisły z oparciem o Karpaty przy pozostawieniu istotnych sił w izolowanych ośrodkach oporu na zachodzie, co podkreślałoby polityczne prawa Polski do tych terenów, ale i wiązałoby znaczące siły nieprzyjaciela.
 
     W praktyce siły polskie zajęły pozycje wyjściowe daleko poza wspomnianą główną pozycją obronną. Stało się tak w szczególności na najbardziej newralgicznych odcinkach frontu, a więc na północ od Warszawy, na Pomorzu i na wprost głównego kierunku natarcia niemieckiego z obszaru śląskiego. Jednocześnie na dwóch najważniejszych odcinkach frontu, gdzie spodziewano się najmocniejszych działań niemieckich - a więc z Prus Wschodnich na Warszawę, oraz ze Śląska Opolskiego poprzez Łódź na Warszawę oraz dla odcięcia od północy obszaru górnośląskiego, marsz. Śmigły-Rydz wystawił stosunkowo skromne siły, odpowiednio dwie i trzy dywizje piechoty.
 
     Poniesione w trakcie tzw. bitwy granicznej straty znacznie osłabiły zdolności bojowe wojsk polskich na kluczowych obszarach. W efekcie doszło w ciągu następnych kilku dni do ogólnego załamania frontu i przejęcia całkowitej inicjatywy przez przeciwnika.
 
     Należy również zwrócić uwagę na kompletne nieprzygotowanie zaplecza walczących wojsk. O ile plany operacyjne muszą uwzględniać rozpoznanie zamierzeń przeciwnika, nie mogą więc być przygotowywane z nadmiernym wyprzedzeniem, to plany funkcjonowania zaplecza winny być opracowane znacznie wcześniej.
 
     Destrukcja systemu łączności, słabość aparatu komunikacyjnego, niewydolność zaopatrzenia, brak elementarnego zabezpieczenia porządku publicznego (zwłaszcza na szlakach komunikacyjnych) przez policję, bezładna i paniczna ewakuacja urzędów administracji rządowej i samorządowej, to najpoważniejsze przejawy rozkładu aparatu państwowego we wrześniu 1939 roku. W wyniku którego państwo nie było w stanie podjąć działań zabezpieczających elementarne potrzeby walczących z determinacją wojsk.
 
    Mimo nadludzkich wysiłków większości pracowników kolei, przewóz wojsk na front, a zwłaszcza ich ewakuacja czy dowóz zaopatrzenia, stały się po kilku dniach wojny niemal niewykonalne. Do tego dochodził powszechny niemal paraliż dróg w obszarze przyfrontowym, co było efektem panicznej ucieczki dużych grup ludności. Zjawisko to wpływało nie tylko na zdolności przemieszczania się wojsk polskich, ale także na ich morale.
 
     Z kolei dezorganizacja systemu łączności już w pierwszych dniach wojny maksymalnie utrudniła Naczelnemu Wodzowi kierowanie walczącymi armiami. Po pochopnej decyzji przeniesienia siedziby Naczelnego Wodza z Warszawy do Brześcia n. Bugiem, dowodzenie ze szczebla centralnego stało się praktycznie iluzją.
 
    Tak więc brak planu przygotowania państwa do wojny był jedną z istotnych przyczyn tragicznej klęski we wrześniu 1939 roku.
 
Wybrana literatura:

G. Górny – Wrzesień 1939. Rozważania alternatywne
W. Stachiewicz - Pisma, Tom I: Przygotowania wojenne w Polsce 1935-1939
W Stachiewicz -  Pisma, Tom II: Rok 1939
M. Porwit - Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 r. Część 1: Plany i ich załamanie się
L. Moczulski – Wojna polska
Polskie Siły Zbrojne w II Wojnie Światowej, t. I. Kampania wrześniowa
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

09-09-2020 [09:35] - AŁTORYDET | Link:

Dobry, spokojny, analityczny tekst, o co trudno, gdy tematem staje się wojna z Niemcami w 1939 r. Bez planu, ładu i składu.  "Przyjęcie drugiego wariantu oznaczało przesunięcie polskich wielkich jednostek  za linią Narwi i Wisły z oparciem o Karpaty przy pozostawieniu istotnych sił w izolowanych ośrodkach oporu na zachodzie, co podkreślałoby polityczne prawa Polski do tych terenów, ale i wiązałoby znaczące siły nieprzyjaciela" - właśnie to była jedyna sensowna decyzja. Gdyby udało się zachować większość sił za linią Wisły i Narwi, dokończyć formowanie jednostek skadrowanych, polska armia liczyłaby ok. 2 mln żołnierzy i byłaby zdecydowanie przesunięta na wschód! Nie jestem całkowicie przekonany, czy Stalin ociągający się z wypełnieniem militarnych zobowiązań paktu z Hitlerem, uderzyłby 17 września. Może ograniczyłby swoje działania terytorialnie? 
Przygotowanie zaplecza było katastrofalne. Wojsko biło się na swojej ziemi bez wsparcia. Moja ciotka, opowiadała, że gdy Niemcy przywieźli do podwarszawskiego miasteczka w którym mieszkała, ciała poległych polskich żołnierzy, by mieszkańcy ich pochowali, kieszenie mundurów mieli wypchane gruszkami zwanymi ulęgałkami, jeszcze niedojrzałym, twardymi jak kamienie. A szwaby przytoczyli ze sobą kuchnię polową, byli wypoczęci i wyżarci. Z kolei Jan Jaźwiński " W dramacie dowódcy" pisał - że ogromne straty powstałe w wyniku ataków stukasów na kolejowe transporty wojskowe, można było zredukować do minimum, instalując gniazdo karabinu maszynowego na dachu wagonu. W tych przypadkach, gdy tak postąpiono, skuteczność bombardowań była niemal zerowa. Ale kto by o tym wcześniej pomyślał... 

 

Obrazek użytkownika Jabe

09-09-2020 [11:16] - Jabe | Link:

Wtedy też buńczuczna propaganda miała wystarczyć. A potem ułuda prysła.

Obrazek użytkownika Boruta

10-09-2020 [16:10] - Boruta | Link:

Po pierwsze: w 1939 roku linia obrony na Wiśle nie istniała (nie było ani czasu ani środków na jej przygotowanie). Tak więc oddanie obszaru na zachód od Wisły gdzie znajdowały się największe (pod względem liczby zdolnych do noszenia broni) ośrodki mobilizacyjne już na starcie wykluczało utworzenie dwu milionowej armii w Polsce B.
Po drugie: odpuszczenie Niemcom Zachodniej Polski przez wycofanie za Wisłę sił głównych skutkowło opanowniem przez nich Warszawy już w trzecim dniu kampanii, co definitywnie zniechęciłoby aliantów do wypwiedzenia wojny III Rzesy. Po prostu realizcja tego planu to "polityczne harakiri" (celem ówczesnych władz było bowiem przekształcenie wojny Polski z Niemcami w wojnę koalicyjną).
Po trzecie ... o ile dezorganizacja transportu na zachód od Wisły przez lotnictwo wroga ze względu na bliskość jego baz nie ulega wątpliwości o tyle trzeba pamietać, że do momentu wkroczenia Sowietów na Kresach transport kolejowy działał nadal czego dowodem jest przerzut wojsk z Wileńszczyzny w rejon Lwowa...ale to już uwga tylko na marginesie (bowiem gdy tylko warunki pozwalały państwo polskie działało)
PS
W opisywnym przypadku aby wygrać więcej czasu zamiat oddania zachodniej Polski należłoby raczej wzmocnić skrzydła armii Kraków aby rzeczywiście mogła ona spelnć rolę pivota polskiego frontu.