Kto i jak udaje, że przed wojną nie było polskich filmów

Czy przed wojną produkowano w Polsce filmy polskie czy żydowskie?
Marszałek Sejmu mgr Małgorzata Kidawa-Błońska (PO, producent filmowy i żona reżysera) i prof. UW dr hab. Tadeusz Kowalski (dyrektor Filmoteki Narodowej z nominacji Minister Kultury w rządzie PO+PSL a przedtem Przewodniczący Rady Nadzorczej TVP S.A. za rządów SLD) licytują się, kto zręczniej uniknie nazwania polskimi znanych i lubianych przedwojennych polskich filmów.
Na dwu przeglądach zorganizowanych w Warszawie pod ich patronatami można obejrzeć dziewięć przedwojennych polskich filmów:
- pięć na XII Festiwalu Kultury Żydowskiej – Warszawa Singera w kinie Iluzjon Filmoteki Narodowej przy ul. Narbutta 50a na Mokotowie,
- cztery na plenerowych seansach pod gołym niebem „Hity przedwojennego kina w ogrodach sejmowych” przy ul. Wiejskiej 2/4/6 w Śródmieściu:
15 VIII – Piętro wyżej (1937), reż. Leon Trystan
22 VIII – Trędowata (1936), reż. Juliusz Gardan
24 VIII – Pani minister tańczy (1937), reż. Juliusz Gardan
25 VIII – Co mój mąż robi w nocy… (1934), reż. Michał Waszyński
26 VIII – Każdemu wolno kochać (1933), reż. Mieczysław Krawicz i Janusz Warnecki
27 VIII – Sportowiec mimo woli (1939), reż. Mieczysław Krawicz
28 VIII – Zapomniana melodia (1938), reż. Konrad Tom i Jan Fethke
29 VIII – Głos pustyni (1932), reż. Michał Waszyński
5 IX – Ada! To nie wypada! (1936), reż. Konrad Tom
Dlaczego w Iluzjonie uznano filmy reżyserów Mieczysława Krawicza (szefa operatorów filmujących Powstanie Warszawskie, podczas którego zginął) i Janusza Warneckiego, filmy z Mieczysławą Ćwiklińską, Marią Gorczyńską, Eugeniuszem Bodo, Adolfem Dymszą czy Aleksandrem Żabczyńskim w rolach głównych, za wytwory kultury żydowskiej?
Nieco się naszukałem odpowiedzi, ale w końcu ją znalazłem.
Otóż dlatego, bo w Iluzjonie (okrzykniętym przed laty przez „Gazetę Wyborczą” `miejscem magicznym`) wybrano do tegorocznego przeglądu filmy, „do których muzykę stworzyli kompozytorzy pochodzenia żydowskiego tacy jak: Henryk Wars, Jerzy Petersburski czy Szymon Kataszek”.
Acha, rozumiem – powiedział Puchatek.
A dlaczego na www Sejmu nazwano te filmowe przeboje przedwojennymi (pięć razy) a ani razu polskimi? Od biedy można to zrozumieć. Skoro każde polskie [przedwojenne] dziecko wie, że to były polskie filmy i skoro „Polskość to nienormalność” wraz z „Kocham Polskę” wreszcie stanęły w jednym domku, choć nie wiadomo która na dole, która zaś piętro wyżej, to bezpieczniej uznać Polskę za trędowatą…