Światełko w tunelu jeszcze daleko

Dobiegający końca czwarty miesiąc pandemii COVID-19 skłania do podsumowań wciąż złej, choć nieco poprawiającej się powoli sytuacji gospodarczej. To także okazja do próby określenia, co czeka naszą gospodarkę w najbliższej przyszłości.
W ekonomii na szczęście istnieją wypróbowane narzędzia, które w sposób stosunkowo najbardziej zbliżony do realnej rzeczywistości pomagają ją ocenić. Chodzi o rozmaite wskaźniki, najczęściej pokazujące zmiany, które zaszły w danym miesiącu w odniesieniu do poprzedniego miesiąca (m/m), bądź analogicznego miesiąca rok wcześniej (r/r). Dotyczy to poszczególnych branż gospodarki (od przemysłu, przez budownictwo, po nowoczesne technologie), a także takich zjawisk, jak poziom bezrobocia, inwestycje z zakresu bezpieczeństwa energetycznego czy sytuacja w przedsiębiorstwach w zależności od wielkości zatrudnianych przez nie osób (sektora MŚP – do 249 pracowników i dużych przedsiębiorstw, zatrudniających co najmniej 250 osób).
Nie trzeba dodawać, że możliwość relatywnie obiektywnej oceny sytuacji nabiera szczególnej wartości w obecnych, koronawirusowych czasach. Okazją do prób takich analiz stało się opublikowane w mijającym tygodniu przez GUS opracowanie „Sytuacja społeczno-gospodarcza kraju w maju 2020”.
Zauważalna jest przy tym pewna nuta optymizmu (z naciskiem na „pewna nuta”) autorów opracowania: „W maju br. sytuacja społeczno-gospodarcza kraju pozostawała trudna, ale stopniowe znoszenie ograniczeń związanych z zapobieganiem rozwojowi epidemii COVID-19 wpływało na poprawę w niektórych obszarach”.
Rzecz jasna diabeł tkwi w szczegółach. Sytuacja bowiem nie jest jednoznacznie dobra, ani jednoznacznie zła. Wszystko zależy od ocenianej branży gospodarki, a także badanych zjawisk (poziomu bezrobocia itd. - patrz wyżej).
GUS podsumowuje: „W mniejszym stopniu niż w kwietniu br. obniżyła się w skali roku produkcja przemysłowa. Dużo słabszy był również spadek sprzedaży deta­licznej. Bardziej niż przed miesiącem zmniejszyła się natomiast produkcja budowlano-montażowa. Pogorszyła się sytuacja na rynku pracy. Wśród przedsiębiorców i konsumentów w czerwcu br. nadal przeważają bardzo pesymistyczne nastroje, są one jednak mniej negatywne niż przed miesiącem”.
Nie da się ukryć, że COVID-19 dokonał dużych spustoszeń na rynku pracy. Odnosi się to rzecz jasna przede wszystkim do przeważających w naszej gospodarce małych i średnich przedsiębiorstw. To one w szczególny sposób odczuły przymusową, kilkumiesięczną  hibernację wskutek koronakryzysu. Niestety, jak przekonują dane GUS, nie pomogły wszystkim potrzebującym, a często przymusowo zamkniętym z dnia na dzień małym, firmom, narzędzia proponowanych przez władze kolejnych wersji Tarcz.
W rezultacie, jak napisali autorzy wspomnianej analizy GUS, w maju „spadek przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w skali roku był głębszy niż w kwietniu br. Liczba zarejestro­wanych bezrobotnych oraz stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosły i kształtowały się na poziomie notowanym na początku 2019 r.”, tj. 6,0%.
Na zakończenie bez optymizmu. GUS publikuje bowiem także tzw. wskaźniki koniunktury. Co prawda „przedsiębiorstwa we wszystkich prezentowanych obszarach gospodarki oceniają koniunkturę nadal bardzo negatywnie, ale przeważnie mniej pesymistycznie niż w maju br.”. Jednak u większości badanych przez GUS firm „utrzymują się obawy o przy­szłość firmy w sytuacji dalszego obowiązywania ograniczeń związanych z COVID-19”.
Występują tu przy tym różnice. Otóż „najgorsze odczucia (choć nieco lepsze niż przed miesiącem) mają nadal jednostki zakwaterowania i gastronomii, spośród których tylko 16% widzi możliwość przetrwania w takiej sytuacji dłużej niż 6 miesięcy, a ponad 58% zakłada, że nie utrzyma się więcej niż 3 miesiące. Najmniej pesymistyczne pozostają opinie jednostek w branży finanse i ubezpieczenia, gdzie ponad 91% podmiotów ocenia, że przy obowiązujących ograniczeniach może przetrwać dłużej niż 6 miesięcy”.