Koronakryzys pozostanie, choć pewnie z mniejszą siłą rażenia

Każdy tydzień pandemii przynosi kolejne informacje poszerzające naszą wiedzę o szczegółach wpływu koronakryzysu na naszą gospodarkę. Choć wpłynął na pogorszenie jej podstawowych wskaźników istnieją niemałe szanse na odbicie, zwłaszcza w drugiej połowie obecnego roku, bądź - najpóźniej - w przyszłym.
Komentując doniesienia GUS o utracie w kwietniu, w porównaniu z marcem br., ponad 150 tys. etatów w sektorze przedsiębiorstw (firm zatrudniających powyżej 9 osób) zespół analiz makroekonomicznych PKO BP stwierdził m.in., że „w kwietniu prawdopodobnie mieliśmy do czynienia z dnem cyklu koniunkturalnego”. Zaznaczył przy tym, że „warto jednak pamiętać, że koniunktura z opóźnieniem przekłada się na rynek pracy, co może implikować, że sytuacja na nim jeszcze ulegnie pogorszeniu. Dopóki funkcjonować będzie Tarcza Antykryzysowa, dopóty efekty te będą ograniczane przez działania osłonowe”.
Tym niemniej pod koniec maja wiemy już m.in. o mniej czy bardziej głębokich spadkach kwietniowych wyników sprzedaży detalicznej, produkcji budowlano-montażowej, produkcji sprzedanej przemysłu, wynikach budownictwa mieszkaniowego oraz o słabnącej koniunkturze w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach - tej ostatniej na podstawie badań przeprowadzanych przez GUS już w maju.
Jak zaznaczyło ministerstwo rozwoju w komentarzu do danych dotyczących sprzedaży detalicznej w kwietniu, która obniżyła się w porównaniu z marcem ubiegłego roku o 22,9 proc., jednym z tego głównych powodów było zamknięcie galerii handlowych oraz ograniczenie liczby kupujących w sklepach, ze względu na zalecenie pozostawania w domu. Przy czym miało to także swoje dobre strony. Bowiem efektem tego było przeniesienie handlu do internetu, z czego chętnie korzystali konsumenci. Ministerstwo zwraca uwagę, że wzrósł udział sprzedaży internetowej - zwłaszcza w przypadku handlu tekstyliami, odzieżą i obuwiem. Tym niemniej kwietniowe spadki sprzedaży były szczególnie spektakularne w kilku segmentach sprzedaży: pojazdów samochodowych, motocykli, części - o 54,4 proc.; paliw stałych, ciekłych i gazowych - o 32,9 proc.; żywności, napojów i wyrobów tytoniowych - o 14,9 proc. Jednak największy spadek sprzedaży nastąpił w odniesieniu do tekstyliów, odzieży i obuwia - aż o 63,4 proc. Także w odniesieniu do sprzedaży farmaceutyków, kosmetyków, sprzętu ortopedycznego był niemały. Wyniósł bowiem 16 proc.
A jednocześnie w kwietniu nastąpił wzrost sprzedaży przez internet - w porównaniu z marcem o 27,7 proc. Jak jednak zwraca uwagę resort rozwoju „skala nie była wystarczająca do tego, aby skompensować ograniczenia handlu tradycyjnego”. Według ministerstwa zniesienie ograniczeń w odniesieniu do galerii handlowych i marketów budowlanych pozwala oczekiwać, że kolejne miesiące przyniosą wyhamowanie spadku sprzedaży detalicznej – do ok. 15 proc. Przy czym najgłębsze spadki miałyby wystąpić w zakupach dóbr trwałego użytku, w tym samochodów.
Słabsze wyniki odnotowano także w produkcji budowlano-montażowej oraz produkcji sprzedanej przemysłu. Choć produkcja budowlano-montażowa zmniejszyła się nieznacznie (poniżej 1 proc.), to zwraca uwagę prawie 9-proc. spadek w segmencie wznoszenia budynków (mieszkaniowych i komercyjnych). Widać tu już m.in. odbicie spadku popytu na kupowanie w celach inwestycyjnych mieszkań w budynkach już wybudowanych. A to może stanowić pokłosie obaw potencjalnych inwestorów w związku z koronawirusem - o utratę pracy, bądź zmniejszenie zarobków i chęć odkładania oszczędności na „lepsze czasy”.
Niezależnie od tego samo budownictwo mieszkaniowe także wypadło gorzej (oddano do użytku łącznie ponad 22,4 proc. mniej mieszkań niż w kwietniu ub.r.). O tym co będzie dalej, a zwłaszcza o nastrojach i oczekiwaniach przedsiębiorców co do najbliższej przyszłości, można się dowiedzieć z najnowszych (majowych) badań dotyczących koniunktury przeprowadzonych przez GUS. Wynika z nich, m.in., że w maju br. koniunktura oceniana jest mniej pesymistycznie niż w kwietniu br. w większości prezentowanych obszarów gospodarki. Jednak „obserwuje się dalsze pogorszenie ocen bieżących („diagnoz”) przy odbiciu w zakresie oczekiwań („prognoz”). Te ostatnie, pozostają jednak zasadniczo na historycznie ujemnych poziomach” – stwierdza GUS. W tych samych badaniach GUS pytał przedsiębiorców o możliwy czas przetrwania ich firm „przypadku kontynuacji bieżących ograniczeń związanych z pandemią”. Okazało się, że gdyby ograniczeń nie luzowano w kolejnych miesiącach, to najdłużej - powyżej 6 miesięcy przetrwałyby firmy przetwórstwa przemysłowego, handlu hurtowego oraz transportu i gospodarki magazynowej. W budownictwie, handlu detalicznym oraz zakwaterowaniu i gastronomii - czas ten wyniósłby 2-3 miesiące. W branży zakwaterowanie i gastronomia „aż 14,7 proc. jednostek wskazało, że firma może przetrwać mniej niż 1 miesiąc”.
Mimo wszystko, o ile nie nastąpi przewidywana przez niektórych kolejna fala pandemii - na jesieni br., istnieje duża szansa, że tegoroczne straty naszej gospodarki przewidywane przez KE na poziomie nieco ponad 4 proc. PKB (na minusie) pozwolą na jej znaczące odbicie jeśli nie już w II półroczu br., to w roku następnym i zniwelowanie skutków tegorocznego koronakryzysu.