Okrągły stół

Okrągły stół

 

Rozpoczynający się rok będzie obfitował w liczne ważne rocznice historyczne. Jedną z nich jest 20 – sta rocznica „okrągłego stołu”. Wydarzenie to jest często prezentowane w publicystyce, ale także w niektórych wystąpieniach polityków jako ogromny sukces i świadectwo mądrości politycznej oddającego władzę reżimu komunistycznego, który w dobrotliwości swojej doprowadził do bezkrwawego przekazania steru. Słyszałem ostatnio nawet od jednego z dziennikarzy, że SLD ma zamiar w ramach swojej najnowszej strategii politycznej podkreślać zasługi lewicy w doprowadzeniu do demokratyzacji Polski w 1989 r. przez wkład w zwołanie, przebieg i wprowadzenie w życie postanowień „okrągłego stołu”.

 

Myślę, że panowie czy to Napieralski czy Olejniczak, jako politycy młodego pokolenia, nie uwikłanie w okres PRL zupełnie niepotrzebnie wchodzą dla ich formacji na dość mało stabilny grunt.

 

Wydaje mi się, że warto zdemitologizować „okrągły stół”. Wydarzenie to, choć bez wątpienia ważne, nie było bezpośrednim powodem upadku komunizmu w Polsce. Był on jedynie drogą, która do tego upadku prowadziła, ale upadek ten był wówczas już nieuchronny i czy „okrągły stół” by się odbył, czy też nie, dni komunizmu w Polsce (i nie tylko zresztą Polsce) były już policzone. To nie jest tak, że gen. Jaruzelski i gen. Kiszczak, którzy jeszcze 8 lat wcześniej gąsienicami czołgów zmiażdżyli wprowadzając stan wojenny potężny 10 milionowy ruch społeczny „Solidarności”, nagle na przełomie 1988/1989 r. dojrzeli do tego, aby porozumieć się z o wiele wówczas słabszą podziemną „Solidarnością” i pokojowo oddać władzę. Gdyby tylko mogli i mieli ku temu możliwości nie oddali by władzy nigdy. Nawiązując do słynnego wystąpienia Władysława Gomułki „raz zdobytej władzy, nie oddaliby nigdy”.

 

Polacy kochają wolność. Nawet gdy w Europie panował absolutyzm u nas był to okres złotej wolności szlacheckiej. Można nam tylko wolność odebrać siłą i ogromną przemocą. Tak było pod zaborami, w okresie okupacji i pod komunistycznym reżimem. To, że gen. Jaruzelski i inni jego poprzednicy mogli rządzić Polską było tylko i wyłącznie powodowane tym, że gwarantował im to potężny protektor w postaci Związku Sowieckiego. Był generał Jaruzelski zwykłym sowieckim namiestnikiem na Polskę. Wszystko co robił i czynił, robił i czynił jako namiestnik obcego mocarstwa.

 

Warto wspomnieć może o mniej eksponowanych faktach z życia gen. Jaruzelskiego. Wojciech Jaruzelski został dwa razy w swoim życiu uhonorowany najwyższym sowieckim odznaczeniem państwowym  „Orderem Lenina”. Po raz pierwszy tego „zaszczytu” dostąpił w 1968 r. za wkład w zbrojne zdławienie „Praskiej Wiosny” czyli za wojskową interwencje w Czechosłowacji. Po raz dugi w 1984 r. za zdławienie kontrrewolucji w Polsce przez wprowadzenie stanu wojennego.

 

W 1988 r. nie było nawet co dławić. Podziemna „Solidarność” była wówczas powielekroć słabsza niż w 1981 r. Upadek reżimu Jaruzelskiego wiązał się wówczas nie z siłą solidarnościowej opozycji, ani nie z dobrym, pragnącym demokracji sercem gen. Jaruzelskiego, ale z faktem, że potężny wcześniej protektor chylił się ku upadkowi. Związek Sowiecki przeżywał potężny kryzys. Był niewydolny ekonomicznie i co najważniejsze na jego czele stał słaby przywódca. Po śmierci Leonida Breżniewa i krótkich rządach schorowanych i nieudolnych szefów partii jakimi byli Jurij Andropow i Konstatin Czernienko do władzy w Związku Sowieckim doszedł w 1985 r. Michaił Gorbaczow. Gorbaczow bynajmniej nie był jakimś demokratą, który przez całe swoje życie jak Wallenrod piął się po szczeblach kariery w Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego tylko po to, aby gdy sięgnie w niej po władzę obalić komunizm. Jeśli ktoś tak sądzi to jest po prostu bardzo naiwny. Był komunistą, który na swój sposób, tak jak potrafił chciał ratować (reformować) ten system. Na szczęście był słaby nie miał koncepcji, ludzi i determinacji, aby to zrobić. Co więcej pojawili się inni, którzy zapragnęli władzy dla siebie (Borys Jelcyn), a sięgnąć po tą władzę mogli tylko wówczas jeśli koncepcja Gorbaczowa ległaby w gruzach. Wszystko to doprowadziło do załamania się systemu komunistycznego i otworzyło drogą do odzyskania suwerenności przez państwa bloku komunistycznego, w tym także przez Polskę. Działo się tak bez względu na to, czy się w państwach postkomunistycznych „okrągłe stoły” odbywały czy też nie.

 

Tak jak upadek trzech cesarzy: Niemiec, Rosji i Austrio - Węgier utorował drogę do odzyskanie Niepodległości przez Polskę w 1918 r., zresztą nie tylko Polska, ale także inne kraje Europy Wschodniej (Litwa, Łotwa, Estonia, Czechosłowacja, Węgry) wówczas wywalczyły wolność, naszą, Polaków zasługą, było wówczas głównie wywalczenie dość korzystnych granic (zwłaszcza gdy je zestawić z granicami tzw. Kongresówki) i obrona swojej Niepodległości i wolności całej  Europy przed sowieckim niebezpieczeństwem w 1920 r., tak w 1989 r. to kryzys, a w konsekwencji upadek sowieckiego imperium utorował drogę Polski i innych krajów do odzyskania suwerenności, a nie jakieś „okrągłe” czy „trójkątne” (tak się to nazywało na Węgrzech) stoły. „Okrągły stół” stanowił tylko rodzaj miękkiego lądowania, ucieczki do przodu władz komunistycznych świadomych nieuchronnego końca. Warto sięgnąć po ciekawą w tym zakresie książkę dr hab. Antoniego Dudka pod tytułem: „Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988 - 1990”.

 

Dekompozycja ówczesnego systemu była tak zaskakująco duża, że niepodległość otrzymały państwa, które na dobrą sprawę nawet do niej nie aspirowały. Czy ktoś w okresie komunistycznym słyszał o niepodległościowych czy opozycyjnych dążeniach Tadżykistanu czy Turkmenii? To słabość władzy Gorbaczowa stała się fundamentem przemian roku 1989 i ich dalszych konsekwencji. Mieliśmy sporo szczęścia, że Władimir Putin nie urodził się o pokolenia wcześniej. Gdyby to ktoś jego pokroju w 1985 został Sekretarzem Generalnym Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego mogło się to potoczyć inaczej.

 

Zdemitologizować „okrągły stół” trzeba nie dlatego, że jak twierdzą niektórzy doszło tam do „sprzedania Polski”, „zmowy elit” itp., ale dlatego, że utrzymywanie, że jest on bezpośrednią przyczyna odzyskania przez Polskę Niepodległości w 1989 r. jest nieprawdą. Jeżeli do czegokolwiek się on przyczynił to tylko do tego, że system komunistyczny upadał w Polsce wyjątkowo długu i zdecydowanie dłużej niż w innych krajach Europy Środkowo – Wschodniej. Wybory 4 czerwca 1989 r. były wprawdzie częściowo wolne i w tym zakresie była Polska prekursorem w całym regionie, ale pierwsze wolne wybory do parlamentu w Polsce po upadku komunizmu odbyły się dopiero 27 października 1991 r. i pod tym względem byliśmy ostatnim krajem wśród państw postkomunistycznych! Warto wspomnieć, że w sąsiedniej Czechosłowacji, gdzie zamiast „okrągłego stołu” doszło do tzw. „aksamitnej rewolucji” i całkowitego upadku komunizmu już jesienią 1989 r. nigdy partia postkomunistyczna nie odgrywała poważnej roli politycznej, nie doszło tam także, w każdym razie nie na taką skalę jak w Polsce, do uwłaszczenia nomenklatury, a sprawę lustracji i dekomunizacji załatwiono tam jeszcze wtedy, gdy w Polsce prezydentem wybranym przez kontraktowy parlament był gen. Wojciech Jaruzelski.

 

Jest gen. Jaruzelski jedynym przywódcą PRL, który został aż dwa razu „uhonorowany” „Orderem Lenina”. Uczciwie trzeba przyznać, że z punktu widzenia tych, którzy mu te ordery przyznawali na oba sobie zasłużył. Po raz trzeci, za doprowadzenie do maksymalnego zachowanie wpływów postkomunistycznej elity, przy minimalnych stratach w związku z wzorcowo przeprowadzoną operacją „okrągły stół” nie dostał „Orderu Lenina” tylko dlatego, że order ten przestano nadawać.