Premierze - gazu, gazu!

Premierze – gazu, gazu!

 

Radek Sikorski pytany kiedyś o umowę między Rosją, a Niemcami dotyczącą budowy gazociągu na dnie Bałtyku powiedział: „Rurociąg wpisuje się w tradycję paktu Ribbentrop – Mołotów. To był XX wiek i nie chcemy przerabiać go jeszcze raz”. Wtedy Sikorski będąc ministrem obrony narodowej w rządzie PiS był wskazywany palcem jako przykład antyniemieckich fobii, które miały stanowić o obliczu prowadzonej przez PiS polityki zagranicznej.

Dziś Radek Sikorski jest „wspaniałym” ministrem spraw zagranicznych w „nowoczesnym” i „postępowym” rządzie Platformy Obywatelskiej. Właśnie wrócił z wyjazdu do Kijowa na szczyt w sprawie kryzysu gazowego gdzie… nikt z nim nie miał czasu się spotkać i porozmawiać, nawet kurtuazyjnie (bo konkretnych efektów wizyt zagranicznych Radka Sikorskiego nie należny się spodziewać z zasady). Nikt się oczywiście tym specjalnie nie zainteresował. Teraz jako stojący po „właściwej stronie” Radek Sikorski może sobie nawet opowiadać żarty o tym, że amerykański prezydent Barack Obama ma silne związki z Polską bo jego przodkowie zjedli kiedyś w Afryce polskiego misjonarza i nadal chodzić w glorii nieskazitelnego i nieomylnego szefa polskiej dyplomacji.

Za to w tym samym czasie, kiedy minister Sikorski błąkał się bez zajęcia po uliczkach Kijowa, spotkali się kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Rosji Władimir Putin, którzy potwierdzili zamiar budowy na dnie Bałtyku gazociągu północnego. Czy była jakaś reakcja polskiego rządu? Jeszcze przedpołudniem, a więc przed spotkaniem Merkel – Putin szef gabinetu politycznego premiera Tuska Sławomir Nowak zapewnił, że Polska nie będzie w tej sprawie interweniował i że zdaje sobie sprawę z planów Rosji i Niemiec w tej kwestii.

Nawet trudno jest taką politykę komentować. Chyba po prostu należy przestać się wszystkim przejmować i brać przykład z premiera Tuska, który w czasie kryzysu gazowego dawał gazu ile tylko mógł zjeżdżając na nartach w Dolomitach.