Reda czyli Polska w soczewce...

Reda to mega-wieś przed półwiekiem nobilitowana ma miasteczko – sypialnię Elektrowni Jądrowej Żarnowiec. Nieskładną zabudowę stanowią pokraczne małe bloczki z wielkiej płyty obmalowane w majtkowe kolorki sterczące bezradnie śród kaszubskich domków. Wygląda toto jak „klocki”, które dziełem przypadku pozostawił przeżarty dinozaur i odszedł przez morenowe wzgórza. Trup atomowego Żarnowca ożywa w marzeniach rządu, ale to śpiewka niewiadomej przyszłości. Na EJŻ kierowałem budową maszynowni i potencjalnego budynku odpadów radioaktywnych, ale tu w Redzie zostałem oświecony, co do losów budowy, gdzie w błocie nad jeziorem zatopiono 2 mld dolarów. Otóż kawalkada potężnych ciągników na niskopodwoziowych przyczepach transportowała kilkudziesięciotonowe zbiorniki ze srebrzystej stali austenitycznej przez Redę. I w okolicach kościółka p.w. NMP tej karawanie z ambitną technologią i techniką XXI-wieku, niespodzianie zajechała drogę rachityczna, niepozorna , kaszubska furka z gnojem. Obornikiem, jak nazywają to literaci. Inteligenci mówią nań metaforycznie „bigos”. Wóz ten na którym zgrabnie ułożona i przyszpilona widłami pryzma siała dookoła soczyste „diory z obory”, ciągnął konik wielkości tarpana. Pisk tarcz hamulcowych, chrzęst przeciążonych półosi, ryk klaksonów i...cóż? Ano nic! Atom chcąc nie chcąc wyhamował, a woźnica niewzruszony niczym buddyjski mnich, w aromatycznej aurze chlewnych fetorów, wiódł tę procesję jądrowych monstrów w tempie karawanu sunącego na cmentarz. Metafora przyszła samotrzeć – „gówno” z tego atomu będzie. Tym bardziej, że krążyła tu ludowa przepowiednia, niosąca takie właśnie przesłanie. A już bez metafizyki to było to tak. Jednego jesiennego dnia 1990r. na budowie EJŻ pojawił się on. Ten co solo obalył komunę – bóg, car, ojciec narodu i panny „S”. Budujemy bo trzeba! Oświadczył, a nazajutrz gazety trójmiejskie obwieściły koniec budowy lechowymi słowy. On szedł na prezydenta i kilka razy dziennie zmieniał priorytety.

Reda to jest idealna soczewka IIi/IVi kolejnych RP. Rządzi tu niepodzielnie Platforma, więc PiS musi się gromadzić jak pierwsi chrześcijanie, w katakumbach. Nawet domu pogrzebowego na zebranie im się wynajmie, nie wspominając o bibliotece, aulach szkolnych etc...To trędowaci. Miała Reda pięć edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Srebrną łuskę Pstrąga”. Przyszedł nowy macher od kultury, konkurs wyrzucił oświadczając, że w jego pojęciu kultura to...orkiestry dęte. Atomówka kiedy istniała dbając o kondycję mieszkających tu jej budowniczych zafundowała konstrukcję stalową basenu. Dziesiątki ton stali leżały latami rdzewiejąc w bezładzie przy MOKSiR. I któregoś dnia wyparowało wszystko. Podobno podjechał dźwig z przyczepą i ktoś to gdzieś wywiózł. Tylko nie wiadomo gdzie i kto, ale za tych rządów nie takie cuda się dzieją, nieprawdaż?.. Obok kościoła farnego był rozległy plac gdzie można było lokując urząd miasta, kilka drobnych instytucji, jakąs gastronomię przekształcić „wsiową Redę” w architektoniczną namiastkę miasteczka. Supermarket i poczta dokonały dzieła zniszczenia tej rozwojowej koncepcji...Itd itp. wyliczam ot tak co podleci jako mieszkaniec Redy i satyryk zali wRedota z założenia. Ale na pointę będzie nuta optymistyczna. Do tego z przestrzeni transcendujących poza poglądy życiowe i pochodne im małomiasteczkowe fochy. Kiedy na 13-tą przychodzę na sumę do neogotyckiego parafialnego kościółka regularnie co tydzień obserwuję z podziwem i nadzieją na lepsze redzkie czasy zabiegi burmistrza. Kilka minut przed mszalnym dzwonkiem z zakrystii przybywa z żoną. Ona siada w ławie, a redzki władyka dziarsko sunie sam do ołtarza. Tłum wiernych z ławek musi widzieć jak skromnie klęka i w skupieniu modlitewnym wita się (ba!) osobiście z Panem Bogiem. No bo Redzie potrzeba tego wsparcia i może cudu – jak i całej Polsce.