Bezpieczny sposób na inwestowanie

Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu, a więc w czasach sporo wyższych niż dziś stóp procentowych, posiadający oszczędności najchętniej przeznaczali je na lokaty: w bankach czy oferowanych przez SKOK-i. Obecnie, w sytuacji, gdy inflacja w ostatnich miesiącach zaczęła rosnąć (w grudniu wyniosła według GUS i NBP 3,4 proc.) ten sposób oszczędzania stracił sens.
Główna stopa procentowa („referencyjna”) wynosi od miesięcy 1,5 proc. Zaś, jak napisała jedna z popularnych porównywarek lokat „w dobie niskich stóp procentowych i rosnącej inflacji większość depozytów przynosi realne straty. Jeśli interesują nas tylko bezpieczne formy pomnażania nadwyżek (lokaty i konta oszczędnościowe), musimy podjąć trud znalezienia ofert ze stawką przewyższającą próg opłacalności”. Takich jest jednak tyle, co na lekarstwo, a przy tym przewyższenie owego „progu opłacalności” jest niemal niezauważalne. Według tej samej porównywarki „przykładowo (...)PKO BP proponuje na standardowych depozytach 0,7-1 proc. (za nowe środki płaci 1,8 proc.)”. Jeśli doliczyć do tego konieczność zapłacenia tzw. podatku Belki (19 proc.) przy likwidacji lokaty jej zakładanie traci wszelki sens.
Co zatem pozostaje chcącym pomnażać oszczędności? Można grać na giełdzie, inwestować w tzw. bitcoiny, czy instrumenty pochodne (tych dwóch ostatnich zdecydowanie nie polecamy) ewentualnie - w fundusze inwestycyjne. Jednak zarówno giełda, jak i fundusze inwestycyjne, mogą okazać się interesującymi miejscami dla lokowania naszych wolnych środków finansowych, pod warunkiem posiadania wystarczającej wiedzy i praktyki ekonomicznej.
W tej sytuacji przeciętnym śmiertelnikom pozostaje inwestowanie w obligacje oszczędnościowe emitowane przez ministerstwo finansów. O tym, że jest to relatywnie bezpieczna i bijąca rekordy popularności metoda świadczą ostatnie dane opublikowane w tym tygodniu przez resort finansów.
Okazało się, że w całym 2019 roku Skarb Państwa sprzedał obligacje oszczędnościowe o łącznej wartości 17,3 mld zł. Jak skomentowało ministerstwo „to rekordowy wynik zainteresowania detaliczną ofertą obligacji skarbowych”.
Sprzedano ich wówczas za 17,3 mld zł i wynik ten okazał się o 36 proc. wyższy w porównaniu do 2018 r. Jak zachwala wiceminister finansów, Piotr Nowak, „rosnąca popularność związana jest z szeregiem zalet obligacji skarbowych, w tym przede wszystkim pełne bezpieczeństwo, możliwość wycofania oszczędności – w części lub w całości – w dowolnym momencie, jak również dostęp do oszczędności on-line. Bogata oferta obligacji oszczędnościowych pozwala w elastyczny sposób dopasować strukturę oszczędności do indywidualnych potrzeb każdego nabywcy”.
Wśród sprzedanych za ponad 17 mld zł papierów największą popularnością cieszyły się:
3-miesięczne (wartość sprzedaży 4,9 mld zł), 2-letnie (3,7 mld zł), 10-letnie (1,7 mld zł). Rekordzistami okazały się jednak obligacje 4-letnie (niemal 6,2 mld zł). Jak ocenił to wiceminister Nowak te ostatnie miały 36-proc. udział w strukturze sprzedaży: „to wynik o blisko 85 proc. wyższy w porównaniu do roku 2018. Oprocentowanie obligacji 4-letniach, podobnie jak 10-letnich, powiązane jest z inflacją powiększoną o dodatkową marżę”.
W przypadku czterolatek oprocentowanie w pierwszym roku oszczędzania wynosi 2,4 proc. W kolejnych latach jest równe inflacji i stałej marży wynoszącej 1,25 proc. Przy tym odsetki są wypłacane po każdym roku oszczędzania. Zaś jeśli chodzi o 10-latki zasady ich oprocentowania są podobne, co czterolatek: przy czym w pierwszym roku oszczędzania wynosi ono 2,7 proc., zaś w kolejnych latach oprocentowanie jest równe inflacji i stałej marży wynoszącej 1,50 proc., a odsetki są wypłacane po zakończeniu oszczędzania.
Jak wyliczył to Bartosz Turek z HRE Investments „jeśli (...)inflacja jest niższa niż 5,33 proc., to na czteroletnich papierach realnie zarabiamy, a przy wyższym wzroście cen dóbr i usług realnie tracimy na inwestycji w czterolatki”.
Na szczęście – jeśli wierzyć w prognozy NBP, które do tej pory na ogół się sprawdzały, czarny scenariusz wzrostu inflacji powyżej 5 proc. wydaje się nierealny. Wygląda więc na to, że także i w tym roku sprzedaż obligacji oszczędnościowych, zwłaszcza tych czteroletnich okaże się rekordowa.