Rosja (prawie) wygrywa Eurowizję piosenką o pokoju

Nie oszukujmy się, "europejski konkurs piosenki" (dumnie zwany Eurowizją) kojarzy się w ostatnich latach wyłącznie z kiczem i festiwalem sąsiedzkiego głosowania (zwycięzcę wybiera lud europejski, dziwnym trafem zawsze głosujący według określonego klucza). Trafiają się perełki warte odnotowania (w tym roku podobał mi się bardzo występ pop-tenorowego trio z Włoch), choć średnia wypada raczej mizernie.

Polska reprezentantka Monika Kuszyńska (rozpoznawana przez wielu z powodu tragicznego wypadku i tego, że występuje dziś na wózku) wypadła, mimo ślicznego głosu, nijako. W niczym to jednak nie zmienia faktu, że nawet jeśli naszą ojczyznę reprezentowała Celine Dion, Adele czy Elton John to i tak punktowo byłby guzik. Tak nas widać na kontynencie uwielbiają, że na jakieś głosy poparcia możemy liczyć co najwyżej w krajach zdominowanych przez polską emigrację. To pewnie z tej zazdrości nas tak nie lubią, widzicie sami - na zachodzie kryzys a u nas dobrobyt i dostatek, to nie będzie polska piosenka wygrywać, za dobrze by było. 

Po zeszłorocznym zwycięstwie brodatej Conchity z Austrii (obecna także dziś, a jakże - kusząca swym niewieścim wdziękiem fanów wszechobecnej poprawności politycznej) tegoroczny konkurs zdominowały rosyjska piosenkarka estradowa, kompozytorka i autorka tekstów - Polina Gagarina oraz Szwed Mans Zelmerlow (tancerz, triumfator tamtejszego Idola). Utwór "A Million Voices" wydał mi się banalny i nudny (jakby wręcz tworzony dla eurowizyjnej sztampy) a "Heroes" oskarżana jest o plagiat i osobiście mnie także nie zachwyciła ani odrobinkę. Cóż, o gustach się podobno nie dyskutuje.

Ostatecznie wygrała Szwecja, czyli zgodnie z przewidywaniami. Warto zaznaczyć, że buczenia w tym roku nie odnotowano. Tym to ciekawsze, że trudno nie dostrzec ironii, gdy Rosjanka śpiewa o pokoju i słuchaniu głosów ludzi w tym samym dniu, w którym Władimir Putin podpisuje ustawę represjonującą zagraniczne firmy i organizacje. Dokument potocznie nazywany jest "ustawą o niechcianych gościach" i pozwala na wydalanie z Rosji organizacji i firm, które w ocenie urzędników godzą w podstawy ustroju konstytucyjnego państwa. O pokojowej misji na Krymie i Ukrainie nie wspominając.

Z ciekawostek wspomnę jeszcze, że Polska zdołała uciułać punktów na tyle dużo, by nie zając ostatniego miejsca, a europejskie aspiracje zgłosiła w tym roku uczestnictwem w konkursie... Australia. 

Pomyśleć, że kiedyś (oj, dawno...) ten konkurs można było uznawać za wzorzec dla artystów z całego świata, a swoje piętno odcisnęły na Eurowizji największe gwiazdy. Cóż, dziś mamy do czynienia z czasem mniej, czasem bardziej sympatycznym koncertem z utworami, których na pewno nie zapamiętamy. Czasem się tylko trafi pan udający panią (z brodą). Znak czasów?

Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala

Można mnie także polubić (lub znienawidzić, co kto woli), porozmawiać, zapytać, zganić: https://www.facebook.com/okiememigranta