Pluskwa Milenijna 2 czyli ostrożnie z euro

Pluskwa Milenijna 2 czyli ostrożnie z euro

 

Pamiętam jak 9 lat temu przez Sylwestrem 2000 r. wszyscy ekscytowali się problemem tzw. pluskwy milenijnej. Zmiana daty z roku 1999 na 2000 mogła wywołać spore perturbacje. Istniała obawa, że komputery, które w wieku XX posługiwały się dla oznaczenie roku datami w postaci dwóch ostatnich cyfr mogły rok 2000 zapisać jako rok 1900. Biorąc pod uwagę, że od sprawnego funkcjonowania tych komputerów zależało wiele, od pieniędzy w bankach czy sterowanie satelitami komunikacyjnymi, a na respiratorach w szpitalach skończywszy był to poważny problem.

Gdy o pieniądzach mowa nie ma miejsca na żarty. Obecny kryzys gospodarczy, wywołany głównie przez spekulacje na rynkach finansowe jest tego najlepszym dowodem. Były premier Jan Olszewski, w czasach swojej największej politycznej aktywności, wielokrotnie podkreślał, że system bankowy jest krwioobiegiem gospodarki. I o tym będzie ten wpis.

Na początek trochę historii. Jedną z najtajniejszych operacji w czasie II wojny światowej, jaką przeprowadzali Niemcy była „Operacja Bernhard”. Nawet obecnie wiemy na jej temat stosunkowo niewiele. Jej celem było doprowadzenie do destabilizacji alianckiego (głownie brytyjskiego) systemu finansowego poprzez drukowanie i wpuszczanie do obiegu duże ilości fałszywych banknotów. Pomysłodawcą i mózgiem operacji był Reinhard Heydrich, Szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Wiedza na temat operacji jest niepełna ponieważ Niemcy wymordowali wszystkich więźniów obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, którzy byli wykorzystywania przy produkcji fałszywych pieniędzy, zniszczyli także lub ukrywali sprzęt drukarski i zapasy wytworzonych pieniędzy (część zatopioną w austriackich jeziorach Hallstättersee i Töplitz odnaleziono w latach 60 i 70-tych XX w.). Wiemy, że w ramach operacji prowadzonej od 1942 r. aż do zakończenia II wojny światowej do obiegu wprowadzono ok. 135 milionów brytyjskich funtów. Był to ogromny problem dla angielskiej gospodarki. Pieniądze były podrabiana fenomenalnie. Na fałszerstwie nie poznały się szwajcarskie banki, do których Niemcy wysłali pierwszą partię banknotów do ekspertyzy. Dopiero z czasem udało się Brytyjczykom odnaleźć sposób na rozpoznawanie podrabianych pieniędzy. Podobno udało im się to dzięki temu, że na oryginalnych banknotach w znajdujących się na nich numerach zakodowane były jednocześnie informacje o produkcji papieru. Słyszałem też i taką wersję, że papier na funty wytwarzany był ze szmat, które Niemcy prali (Brytyjczycy zaś ich przez przerobem nie prali), co miało umożliwić identyfikację idealnie podrabianych pieniędzy. Tak czy owak ten podstępny plan Niemców się nie powiódł i mimo perturbacji nie udało się doprowadzić do katastrofy system finansowy Wielkiej Brytanii.

Oczywiście ta aluzja dotycząca II wojny światowej (jako historyk do aluzji tego typu mam słabość) obrazuje tylko, jak ważną sprawą jest dbałość o porządek w finansach i że jest to broń stosowana na równi z czołgami czy samolotami od dawna. Zresztą żeby nie szukać daleko warto wspomnieć o tym jak twórca potęgi Prus i główny architekt pierwszego rozbioru Polski, Fryderyk II Wielki (król Prus w latach 1740 – 1786) doprowadził do ogromnego kryzysu polskiej gospodarki bijąc fałszywe monety, w których nie było ani grama srebra (przy okazji finansując naszym kosztem swoje wojny).

Obecnie w gospodarce globalnej finanse zyskują jeszcze większe znaczenia. Niestety stwarza to także doskonałą okazję do spekulacji i nadużyć różnych tzw. finansowych geniuszy, którzy są zwykłymi hochsztaplerami, potrafiącymi doskonale żerować na naiwności i głupocie innych, albo na strachu państw przed finansowymi perturbacjami. Tak naciągnięte państwa,  aby łatać dziury (po wyprowadzonej kasie) pompują w ten system miliardy dolarów (jak ostatnio w USA czemu bezskutecznie przeciwstawiali się niektórzy republikanie).

Taka „Milenijna Pluskwa 2”, tym razem finansowa, a nie komputerowa może tuż przed Sylwestrem spotkać gospodarkę USA. A co najciekawsze palec na spuście w rewolwerze z napisem pogłębiamy kryzys trzyma… Władimir Putin. O sprawie pisze obszernie na swoim blogu Fredd w tekście z 24 grudnia br. pt. „29 grudnia Putin naciśnie guzik?” http://teoriaspisku.salon24.pl/

Tekst polecam. Zdaniem Fredda Władimir Putin może zrobić USA poważne kuku w ten sposób, że rosyjski bank centralny i tamtejsze „banki komercyjne” (de facto kontrolowane przez KGB) „zażądają rozliczenia kontraktów terminowych na złoto i srebro poprzez… ich fizyczną dostawę”.

Dlaczego jest to takie groźne? W wyniku ostatniego kryzysu i dalszych operacji spekulacyjnych na giełdach cena złota i srebra (w wirtualnym czy jak kto woli papierowym obiegu) drastycznie spadała i jest de facto o połowę tańsza od jego faktycznej ceny. Rosjanie zauważywszy to skupili głownie od Amerykanów ogromne ilości tych metali. Jak mogą teraz najbardziej zaszkodzić Amerykanom? Zamiast dalej bawić się w papierowe operacji mogą poprosić, aby w chwili wygasania kontraktów (29 i 30 grudnia) Amerykanie im złoto i srebro dostarczyli. No i teraz niech się martwią co zrobić z faktem, że nie mają fizycznie takiej ilości cennego kruszcu, a gdyby go chcieli kupić na rynku (co jest niewykonalne bo tyle go na rynku w fizycznej postaci nie ma) musieliby zapłacić za nie dwa razy więcej (cena wzrosłaby natychmiast jeśli zaczęliby kruszec faktycznie skupywać).

O kulisach i szczegółach tej sprawy pisze na przywoływanym już blogu Fredda: http://teoriaspisku.salon24.pl/

Warto w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. W latach 70-tch Amerykanie zrezygnowali z zapewniania dla swojej waluty pokrycia w złocie. Co więcej obecnie posiadają niezwykle małe rezerwy złota. Sięgają one zaledwie równowartości 70 mld dolarów USA, czyli są niewiele większe niż rezerwy polskie. Pisał o tym jesienią tego roku Michał Zieliński w tekście „Czy Stany Zjednoczone mogą zbankrutować?” w tygodniku „Wprost” (nr 41 z 2008 r.). Przytacza on m.in. domniemaną wypowiedz jednego z amerykańskich polityków, który miał stwierdzić, że „dopóki w Ameryce będzie rosło choć jedno drzewo, z którego można wyprodukować papier, a na nim wydrukować banknoty, USA będą wypłacalne”. Jak zauważył Michał Zieliński „w czasach obrotu bezgotówkowego nawet to jedno drzewo nie jest potrzebne”.

Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną ważną sprawę. Gospodarka Rosji za chwile będzie przeżywała prawdziwe kłopoty. Za baryłkę ropy płaci się obecnie ok. 40 dolarów. Dla porównania jeszcze 3 miesiące temu ropa była 3 razy droższa. Ostatnie lata były dla Rosji rewelacyjne. Takiego tsunami pieniędzy jakie Moskwa czerpała ze sprzedaży tego surowca dawno ten kraj nie wiedział. W ciągu paru lat udało się Rosji dzięki petrodolarom odzyskać pozycję światowego mocarstwa. Teraz sytuacja zaczyna się komplikować. Zamiast 120 dolarów za baryłkę Rosjanie mogą dostać 40. Kto wie jakie w takich warunkach decyzje będzie podejmował Władimir Putin? Czy z takimi wyzwaniami poradzi sobie nowy amerykański prezydent Barack Obama, który 20 stycznia 2009 r. wprowadzi się do Białego Domu?

Wbrew pozorom sytuacja gospodarki europejskiej nie jest o wiele lepsza. Kryzys dotknął gospodarkę krajów strefy euro, w których obecnie odnotowywany jest ujemny PKB. Mechanizmy w systemie bankowym są tam podobnie skonstruowane jak w USA. Otwiera to ogromne możliwości do spekulacji. O tym, aby szukać dla euro pokrycia w złocie nikt nawet nie myśli. Podobnie jak dolar ma się ono stać walutą uniwersalną (de facto już się nią stało), a to zdaniem pomysłodawców tego systemu jest zabezpieczeniem lepszym niż konserwatywne opieranie się na parytecie złota. Kiedy i jakie wywoła to perturbacje? Prędzej czy później się przekonamy.

Myślę jednak, że do jednego powinno to zachęcać, do ostrożności. Mamy swoją złotówkę i lepiej ją szanujmy. Stwórzmy właściwe mechanizmy, które będą zabezpieczały stabilność jej kursu i chroniły nas przed finansową destabilizacją. Nie wskakujmy do basenu (strefa euro), w którym nie wiadomo czy jest woda. Nie róbmy tego mimo, że namawia nas do takich kroków nawet tak kochany przez wszystkich polityk jak premier Donald Tusk, a przestrzega nas przed zbyt pochopną decyzją o wiele mnie popularny prezydent Lech Kaczyński. Własna waluta to coś więcej niż tylko atrybut suwerenności, który jak twierdzą jej przeciwnicy w dobie gospodarki globalnej stał się już tylko atrapą. Własny pieniądz stwarza możliwości samodzielnego kształtowania swojego systemu finansowego, który nawet w dobie największego kryzysu, o ile jest zbudowany na zdrowych i stabilnych fundamentach, potrafi minimalizować niekorzystne tendencje makroekonomiczne. Pamiętajmy o tym bo sprawa jest ważna, a ewentualnego błędu nie da się szybko naprawić.