Podejrzane kontakty polityka chadecji (2)

W sierpniu 1962 roku Jerzy Braun otrzymał zaproszenie do udziału w soborze w charakterze obserwatora. Funkcjonariusz SB  kpt Wawrzyniewicz chciał wykorzystać to dla pozyskania go do współpracy z SB.
 
     Podczas spotkania w październiku 1963 roku Braun zapewnił o swojej lojalności względem państwa oraz zasygnalizował starania o nawiązanie kontaktu z przedstawicielami PZPR w celu uzgodnienia swej działalności „na odcinku katolickim”.  Wypytywał także o możliwość załatwienia dla niego paszportu na wyjazd na obrady soboru, gdyż otrzymał już dwukrotnie odmowę wydania tego dokumentu.
 
     W listopadzie 1964 roku wystosował do marszałka Sejmu PRL Czesława Wycecha list, w którym prosił o pozwolenie na podróż do Italii. „Chodzi mi o demokratyzację Kościoła, - uzasadniał swoją prośbę -  o zbudowanie jedności narodowej w obliczu niebezpieczeństwa niemieckiego i ofensywy sił zimnowojennych reakcji światowej, a także o przodującą rolę Polski w wielkim ruchu odnowy Kościoła”.
 
      Zgodę na wyjazd uzyskał ostatecznie dopiero na początku 1965 roku. Przed podróżą dostarczył kpt. Wawrzyniewiczowi projekt swojego memoriału dotyczącego aktywności  Kościoła katolickiego w świecie, który planuje przedstawić w Watykanie. W zamian SB zaoferowało mu pomoc finansową, którą miał mu wręczyć w Rzymie pracownik MSW.
 
     W dniu 7 maja 1965 roku Braun dotarł wraz z prymasem Wyszyńskim do Rzymu. Na dworcu przywitali go Konrad Sieniewicz i Jan Hoppe. Następnie, podobnie jak prymas, zakwaterował się w Instytucie Polskim przy via Pietro Cavallini 38.  Za pośrednictwem prymasa oraz abp. Bolesława Kominka nawiązał znajomości z innymi uczestnikami soboru. W dniu 19 maja został przyjęty wraz z Konradem Sienkiewiczem i Janem Hoppe  na krótkiej audiencji przez papieża Pawła VI.
 
     Kilka dni później wraz z Sieniewiczem pojechał samochodem do Szwajcarii. W Lozannie spotkał się z byłym działaczem Unii Konstantym Regameyem, profesorem na uniwersytecie we Fryburgu. Po odpoczynku u krewnych we Francji, pod koniec czerwca 1965 roku wyjechał do Brukseli, gdzie spotkał się z  prymasem Belgii, którego chciał zainteresować swoim memoriałem dotyczącym aktywności Kościoła na świecie.
 
      Jan Hoppe, który obserwował Brauna w czasie pierwszych tygodni pobytu za granicą, stwierdził, że publicysta ma ogromną szansę stać się osobą znaną i ważną na Zachodzie. Dzięki zaufaniu i protekcji prymasa Wyszyńskiego zyskał dostęp do prominentnych postaci Rzymu.
 
      W powrocie w połowie września  do Rzymu udał się do ambasady PRL, aby poprosić o spotkanie z ambasadorem w celu poinformowania go o swojej działalności we Włoszech. Braun zapytał  się także o możliwość rozszerzenia paszportu na kraje pozaeuropejskie, by móc wyjechać do Kanady i na Bliski Wschód. Centrala w Warszawie poleciła wypłacić mu kolejne kwotę pieniędzy, nie zgodziła się jednak na jego spotkanie z ambasadorem, obawiając się, iż pozwoli mu ono na unikanie dalszych kontaktów z pracownikami rezydentury.
 
       Po kolejnym spotkaniu w ambasadzie, rezydent peerelowskiego wywiadu ocenił, iż Braun utrzymuje „z nami kontakt z uwagi na osobiste korzyści oraz możliwości wyrażania przed nami pewnych opinii wygodnych tak dla niego, jak i grupy osób z nim związanych, nie wykluczając samego Wyszyńskiego, który stanowi dla niego „wzór pasterza”. Pod względem informacyjnym korzyści minimalne. Tam, gdzie musiałby powiedzieć coś konkretnego, udaje, że nic nie wie. Zdając sobie sprawę z powyższych faktów oraz mając na uwadze nasz cel, starać się będę uzyskiwać możliwą ilość interesujących nas informacji przy jednoczesnym wiązaniu z nami rozmówcy”.
 
      Jesienią Braun uczestniczył w czwartej sesji soboru jako ekspert od zagadnień ekumenicznych. W liście do żony zawiedziony realiami panującymi na emigracji wskazywał, iż „ efekty osiągnięte są niewspółmierne do włożonego trudu, ignorancja na temat Polski olbrzymia, brak polskich ośrodków kulturalnych, emigracja jest rozproszona, każdy myśli tylko o sobie, o zdobyciu pieniędzy, krajem się nie interesują. (…) Można by to nazwać indolencją organizacyjną, ale to raczej obojętność, nie ma ludzi, którzy by chcieli poświęcić się dla tych spraw”.
 
      Jednocześnie przedstawiciele emigracji byli rozczarowani sposobem bycia Brauna. „Zobaczyli, że po tych latach - zanotował Janusz Zabłocki -  i przebytych przejściach Braun jest już tylko ruiną człowieka. (...) Równocześnie jednak – jakby nie przyjmując tego do wiadomości – usiłował być dalej niespożyty i niezmordowanie aktywny. Przyjechał z niewzruszonym zamiarem nadania właściwego kierunku toczącemu się Soborowi Watykańskiemu II, obładowany swoimi memoriałami i referatami. (…) Jego intelektualna zachłanność, jego nieokiełznana aktywność wydawała się jakąś formą odwetu za okres owej wymuszonej więziennej bezczynności i ograniczeń, jakie potem napotkał w tym kraju. Ale – uprawiana na przekór jego fizycznym możliwościom – zaczynała przybierać jakieś cechy niepokojące i chorobliwe. Zaczęło to z czasem u jego rzymskich przyjaciół budzić zakłopotanie.
 
      Pod koniec 1965 roku dały się zauważyć pierwsze symptomy kryzysu w relacjach między Braunem a prymasem Wyszyńskim.
 
     Święta i początek 1966 roku Braun spędził w Kanadzie u siostry i jej rodziny. Następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wygłosił szereg odczytów, w których między innymi ostro krytykował list polskiego episkopatu do biskupów niemieckich. Krytyka ta zraziła do niego coraz więcej przedstawicieli polskiej emigracji. Hoppe zauważył, że Braunowi woda sodowa uderzyła do głowy. Nie słuchał rad przyjaciół, robił różne głupstwa, zrażając do siebie Włochów i duchowieństwo, a także zadłużył się u wielu osób.
 
      Po powrocie do Rzymu spotkał się kilkukrotnie z rezydentem polskiego wywiadu, który wręczał mu każdorazowe różne kwoty pieniędzy. Sam zrelacjonował dokładnie spostrzeżenia bp Rubina  na temat duchowieństwa amerykańskiego oraz tamtejszej Polonii.
 
     Pomimo zabiegów SB mających zachęcić go do podróży do Polski, pod koniec roku  udał się ponownie do Kanady,  wcześniej otrzymawszy pomoc finansową od SB, która pragnęła w ten sposób związać go na stałe ze sobą.
 
     Zdziwienie emigracyjnych przyjaciół Brauna budziły m.in. tak łatwe przedłużanie mu pozwolenia na pobyt oraz dobre relacje z ambasadą PRL w Rzymie. Hoppe uznał, że pobyt Brauna za granicą jest władzom na rękę, ponieważ kompromituje on środowisko, które uczyniło go kiedyś delegatem rządu RP na kraj.
 
     W latach 1967-1969 roku spotkał się kilkanaście razy z rezydentem wywiadu PRL, otrzymując pomoc finansową. Udało mu się także uzyskać zgodę w końcu 1968 roku na dwumiesięczny przyjazd żony do Rzymu. Po śmierci teściowej namawiał żonę na stały wyjazd z kraju.
 
     W dniu 12 lutego 1969 roku za zgodą naczelnika Wydziału VI Departamentu I MSW (wywiadu cywilnego) założono „teczkę kontaktu informacyjnego” dotyczącą Brauna. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że charakter relacji Brauna od 1965 roku z wywiadem cywilnym PRL odpowiadał kryteriom „kontaktu informacyjnego” Departamentu I, zdefiniowanego w instrukcji z listopada 1961 roku.
 
     Od 1969 roku kontakty  SB z nim uległy osłabieniu.  Wynikało to z jego stanu zdrowia, ograniczenia możliwości wywiadowczych oraz dopracowania się przez rzymską rezydenturę bardziej cenionych źródeł informacji. Ostatnie spotkanie Brauna z oficerem rezydentury miało miejsce w październiku 1971 roku. Już po faktycznym zakończeniu spotkań z Braunem, 10 grudnia 1973 roku zmieniono kategorię jego teczki na „kontakt operacyjny”.
 
      Chcąc uzyskać zgodę na wyjazd do Rzymu dał się uwikłać w grę z SB i przystał na reguły wyznaczone mu przez kpt. Wawrzyniewicza. Zaoferowanie mu środków finansowych było dla SB istotnym elementem prowadzącym do jego współpracy publicysty z bezpieką, dla samego Brauna zaś przejście Rubikonu, które ostatecznie doprowadziło do wykorzystywania go przez wywiad PRL.
 
       Współpraca Brauna z bezpieką nie została sformalizowana np. podpisaniem zobowiązania. Pisarz wzbraniał się przed tym, choć jednocześnie był w pełni świadom, że ma do czynienia z pracownikami SB, a nie dyplomatami. Jednym z dowodów jest kolejny fragment notatki podsumowującej jego działalność na rzecz bezpieki: „Nie dokonano formalnego werbunku ze względu na stanowisko „Opium” – bronił się przed traktowaniem go jako informatora czy współpracownika, chciał, by widziano w nim niezależnego działacza katolickiego. Zdając sobie sprawę, jaką służbę reprezentują jego rozmówcy, nie poruszał tego aspektu kontaktów, traktując je jako wykazanie swej lojalności. Tę zasadę „nieformalnej współpracy” podjęto i zachowano w kontaktach z „Opium” po jego przyjeździe do Rzymu”.
 
      Za swoją współpracę otrzymał w sumie ponad 400 tysięcy lirów. Sumy otrzymywane od SB nie były wysokie w zestawieniu z jego potrzebami, jeśli jednak wziąć pod uwagę, że ciągle borykał się z problemami finansowymi i zaciągał długi, pieniądze te musiały niejednokrotnie ratować go w trudnych sytuacjach.
 
      Po ustaniu kontaktów z SB Jerzy Braun spędził kolejne lata we Włoszech, wyjeżdżał również do innych krajów z odczytami, m.in ponownie do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Pisał audycje dla polskiej sekcji Radia Watykańskiego oraz brał udział w konferencjach międzynarodowych o tematyce religijnej i filozoficznej.
 
      Jerzy Braun zmarł w Rzymie w dniu 17 października 1975 roku. Staraniem rodziny jego prochy zostały przewiezione do Polski. Ostatecznie został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
 
 
Wybrana literatura:
 
 
M. Hańderek – Jerzy Braun a Służba Bezpieczeństwa – przyczynek do emigracyjnych losów pisarza. Życie i działalność w kraju
 
M. Żychowska - Jerzy Braun – harcerz, poeta, filozof, publicysta, mąż stanu 1901–1975
 
A. Friszke – Oaza na Kopernika. Klub Inteligencji Katolickiej 1956-1989
 
J. Zabłocki -  Dzienniki 1956–1965
 
J. Zawieyski -  Dziennik