Jak sfałszują te wybory? Oraz: koniec epopei Doroty Stańczyk


Do końca trwać będzie kampania dezinformacyjna. Jej częścią na 3, 4 dni przed wyborami będzie kolejna ustawka Bronisława Komorowskiego, któremu Rosja usłużnie da jakiś powód do twierdzeń, że to prawdziwie niezastąpiony mąż stanu polskij. Ale na wrak ani uznanie winy zastępcy pomocnika kontrolera lotów nie liczcie.
 
Cisza zapadnie wieczorem albo w nocy po wielkim zwycięstwie demokracji, gdy do domów wrócą nieliczni ostatni Polacy zaangażowani w wyborczą hucpę. Nazajutrz rano przedstawiciel Państwowej Komisji Wyborczej poinformuje, że system informatyczny jednak znów nie działa. 
 
Cisza nie będzie jednak absolutna. Sondażownie pewnie już teraz ćwiczą operetkę exit polls - 52 do 70% na korzyść Rosji. Najbardziej karkołomna rola przypadnie tej z nich, którą wyznaczono do pokrzepienia serc. Ta poda, że herbu Koniecpolski ma 49% z zastrzeżeniem, że wszystko jeszcze może się zmienić i na korzyść, i niekorzyść Rosji – choć raczej na korzyść.
 
Garść publicystów polskich (tj. tzw. „prawicowych”; jakby w Polsce była jakaś „lewica”) – po dotychczasowych doświadczeniach choćby teraz można podać ich nazwiska – powtarzać będzie syreni śpiew „Polacy nic się nie stało”, czyli żeby nie przejmować się reżimowymi exit polls. Najstarsi Indianie wiedzą, że exit polls to wszak nie to samo co wyniki oficjalne; jakby te ostatnie właśnie nie były niemal wyłącznie w rękach doświadczonych i wyszkolonych w Moskwie towarzyszy. Usłyszymy też zwyczajowe, vel okolicznościowe opowieści o słynnych wpadkach sondażowni.
 
Awaria systemu informatycznego potrwa też 3-4 dni. Co kilka godzin PKW serwować będzie tzw. breaking news, informacje z ostatniej chwili, że oto już-już, jeszcze najwyżej godzinka, a system ruszy. Breaking news w tym wypadku warto tłumaczyć dosłownie - jako „wieści łamiące”; po 3 dniach tej komedii nikt już nie będzie ani czekał, ani zwracał uwagi na te urzędowe wyniki końcowe.
 
Po 3-4 dniach – gdy mityczny system jednak ruszy - PKW poda, że wedle wstępnych wyników wygrał Bronisław Komorowski większością 52%; no ale że to nie są wyniki ostateczne a jedynie wstępne, bo nie z wszystkich okręgów. Tu nastąpi powtórka gęgu „prawicowych” komentatorów o exit polls jak wyżej, tyle że tym razem będą namawiać, by w odróżnieniu od exit polls tym razem nie przejmować się wynikami wstępnymi. 
 
Wyniki ostateczne będą po 1,5-2 tygodniach. Wirtualna „przewaga” Komorowskiego w wynikach ostatecznych wzrośnie z 52 do 53%.
 
Ta zwłoka – od 1-2 dni do 2 tygodni – konieczna jest dyktaturze do rozładowania gniewu ludu.
 
Ruch Kontroli Wyborów oświadczy, że się starał jak mógł, ale nie wszędzie miał ludzi w komisjach – no i wyszło to co zawsze.
 
Nasi dzielni, choć trochę już zużyci publicyści ruszą wpieriod tłuc, jak to odnieśliśmy wspaniałe zwycięstwo, bo 53% to jednak nie 73% a tym bardziej 103%; że choć przegraliśmy, to wygraliśmy, bo opozycji jednak wzrosło, a na Polskę głosowało jednak więcej ludzi niż w 1995 albo 1935 roku; że te wybory nie były ważne, bo ważne będą dopiero parlamentarne, i że jeśli nawet nie wygraliśmy a przegraliśmy, to przegrana to wszak najlepsza zapowiedź wygranej; żeby nie słuchać defetystów i prowokatorów; oszołomów, rusofobów, zoologicznych antykomunistów; i „fantastów” (niepotrzebne skreślić); że grunt to skupić się wokół awansów dla przegranych i nie zadawać trudnych pytań; itd. itp. do wymiotów.
 

Teraz niech pan się zastanowi, bo jakże inaczej,
Czasy unormowane, nie jest tak źle,
(…) Niech pan się zastanowi,
Ustawi się moralnie,
Nam chodzi o szczerość,
O czystą, jasną grę.[1]

 
Ład i spokój, i praca na górze; pojedyncze są jeszcze przypadki… Dlatego PIS potępi burzących się i nielicznych już zresztą awanturników, warchołów i ekstremę Solidar… ups, wróć, nie „ekstremę Solidarności” tylko ekstremę zwyczajną. Zresztą: stopień nieistnienia Solidarności i tak jest wyższy niż nieistnienia Wojskowych Służb Informacyjnych. A miesiąc po wynikach oficjalnych – miesiąc dlatego, że trzeba się przygotować, a nie żeby np. mniej przyszło ludzi - zorganizuje Marsz Protestu. Koniecznie podkreślając z góry, że nie życzy sobie „prowokacyjnych transparentów”, takich jak „Precz z komuną” albo „Niech żyje Polska”. Milicja Obywatelska i tak nie wpuści połowy autobusów dalej niż do Jabłonny. Protesty muszą koniecznie być spokojne i niegodne. Tfu, godne. Biało-czerwone chorągiewki wyrzuci się do koszy na śmieci; chorągiewki i tak są papierowe. Jednorazowe.

Czas się zbierać. Czas wracać do klatki.
 
Nowy-stary prezydent wspólnie z przewodniczącym PKW podadzą, że jak się komuś nie podoba, to może złożyć protest wyborczy. Oświadczenie to niczym tonący brzytwy ochoczo podchwycą wszyscy bez wyjątku: opozycja teoretyczna, publicyści od gęgu albo gęgów, itd. i zapowiedzą, że a jakże, z oferty skorzystają.
 
Ktoś ten muł w bród przejść się stara; jakby muł mógł być czegoś bramą… Po co trud ten i skąd ta wiara?[2] Protestów wyborczych do których zachęcali chwilę temu gęgacze wpłynie może 4, 5 o których się powie i 40-50 do zamilczania solidarnie przez wszystkich. Pierwsze rozprawy wyznaczy się na sierpień, choć może i lipiec? Nie wiem kiedy przypada szczyt okresu urlopowego. Z 4-5 procesów w sprawie protestów wyborczych w całej Polsce filmowany będzie tylko jeden - przez były KPN w Katowicach. Na pierwszych rozprawach sądy wezwą do uzupełnienia braków formalnych, doręczą stronom oświadczenia stron przeciwnych (których oczywiście nie zdążą zawczasu przesłać pocztą) i może ktoś gdzieś nie dojedzie albo zachoruje. Na drugich rozprawach (październik) wystąpią strony, a skarżący złożą wnioski dowodowe. Wnioski te odrzuci się w grudniu lub styczniu, może razem z samymi protestami wyborczymi by sobie oszczędzić czas tej groteskowej komedii. Uzasadnienie odrzucenia protestów sądy pisać będą do końca stycznia-lutego. Potem z trzy miesiące na apelacje (na 4-5 odrzuconych protestów wzmiankowanych będą 1, 2 apelacje). Do sądów apelacyjnych w maju 2016 nie przyjdzie już nikt. Bo i po co? O przegranych procesach opowiadać będziemy tak jak o samych wyborach – co z tego, że przegraliśmy, skoro wygraliśmy? Skoro byliśmy tak wspaniali no i mieliśmy rację, co udowodniliśmy, tylko nikt nas już nie chciał słuchać.
 
A co jeśli rację mają i mieli właśnie ci, co tego gęgu już nie mogą słuchać.
 
Zapomniałem o czymś?
 
W tym teatrzyku kukiełkowym psa z kulawą nogą nie obejdzie już, tak jak teraz to, że Sąd Apelacyjny w Katowicach odrzucił apelację w sprawie protestu wyborczego Doroty Stańczyk. Dowiedziałem się o tym 1 maja. Na rozprawę apelacyjną nie poszedł nikt.
 
 
Od czasu do czasu Wojciech Sumliński ogłasza, np. w piątek, że w poniedziałek opublikuje dokumenty co doprowadzą do politycznego tsunami i odejścia Bronisława Komorowskiego. Naiwność to moim zdaniem porażająca, i to podwójnie. Na pierwszy rzut oka zdać by się mogło, że kto publikacje takie w piątek tylko zapowiada, ten poniedziałku nie dożyje. Jednak po pewnym zastanowieniu łatwo stwierdzić, że włos z głowy nikomu nie spada; bez stosownego rozkazu nie ma bowiem pod słońcem takich dokumentów czy faktów, które mogłyby wymusić jakąś dymisję, a już najmniej Bronisława Komorowskiego. Urząd zachowa nawet gdyby kogoś zgwałcił przed kamerami z transmisją na żywo.
 
Po co w ogóle dyktatura organizuje wybory? – To jasne: by puścić parę w gwizdek a nam, tubylcom, pokazać koralik. To jednak nie tłumaczy, po co dyktatura miałaby się w wyborczych fałszerstwach wysilać. Jedyne co mnie dziwi to krążące domysły, jak tym razem fałszowane będą wybory. Dlaczego w tych warunkach fałszerstwo nie może być jawne? Pelikany łykną wszystko. Niby czym, jak nie jawnym przekrętem, jest śledztwo w sprawie zamachu. Miało i ma ono tylko stworzyć pozory na eksport; a w Polsce? Nawet gdyby Putin stanął przed kamerami, przyznał do zamachu, wskazał dowody i wspólników - i tak nikt mu nie uwierzy. Powiedzą, że „Putin chce podzielić Polaków”, itd. Mam wrażenie, że Polska sowiecka będzie sowiecka jeszcze długo po tym, gdy upadnie sama Rosja.
 
I wiecie co państwo?
 
Jest parę oznak, że Putin nie daruje tej jedynej relacji z sądu okręgowego, nawet gdyby w ponurym obrazie Polski współczesnej mogła ona coś zmienić. Gdyby jednak miał podarować, to protestu wyborczego w jedynym mieście w Polsce, gdzie może on jeszcze być filmowany, nie będzie już filmował Wolny Czyn.
 
 
 
Miało się kończyć konstruktywnie. Niech więc będzie.
 
Rzekomych wyborów - i tych, i zwłaszcza tych w przyszłości; bo o nie mi przede wszystkim chodzi - nie warto uważać za prowokację, na którą trzeba odpowiadać. Zwłaszcza wiążący nie może być terminarz wyborczy. Terminarz trzeba mieć własny. Samemu wybrać miejsce i czas.
 
Jednak gwoli obrazowości, gdyby ktoś wpadł na pomysł kierowania się terminarzem wyborczym, to nie czekając na gęgi i komunikaty, wyniki, pseudowyniki i pogłoski o pseudowynikach, - ani nawet na wyniki prawdziwe, gdyby ktoś miał się nimi serio przejąć - na 11 maja wieczorem trzeba określić rejony koncentracji, skład i dowódców plutonów i sekcji, lokalizację i wyposażenie punktów opatrunkowych itp.
 
Bo to mógł wymyślić Haszek, żeby słowem czołgi wabić albo słowem czołgi straszyć (J. K. Kelus).
 
 
Mariusz Cysewski
 
Póki można i póki cenzura nie zdjęła, poniżej przypominam relacje z tegorocznej hucpy wyborczo-sądowej
 
Grafika tytułowa: Cezary Krysztopa. Polub profil: https://www.facebook.com/cezary.krysztopa?fref=ts

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn  
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1

[1] Kazimierz Wierzyński, Moralitet o czystej grze [2] Kaczmarski, Powódź
YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika HenrykHenry

04-05-2015 [08:53] - HenrykHenry | Link:

Całkowicie się z Panem zgadzam. Nie pisze , nie komentuje bo uważam iż te i inne wybory nic nie dadzą. To poprostu FARSA. Jedynym kryterium jest polski "majdan" a i to myślę że oni maja przygotowany scenariusz na taką okoliczność. Niestety wiem ze to jest straszny scenariusz ale tylko globalna wojna jest wstanie dokonać "oczyszczenia" i budowy porządku społecznego od nowa.
Pana teksty czy analizy są trafne , ale proszę zauważyć po komentarzach - czy ludzie się boją ? Skundlony naród.