Gdynia by night...

Za czarną wełną morskich chmur
nie widać gwiazd
światłem polany skwer
film czarno-biały – kadr
suną samice na  żer
kawa – koniaczek – masaż
flacha i lacha banacha
co tonie – ponoć nie wisi
co wisi – zawsze się waha
dyskretnie pomyka Vento
pętlą rundy paradnej
jest zgoda z mafią– nikt auta
z policją – tu nie ukradnie
on ona oni - w tle toni
ni to kosmodrom ni park
ani marsjański Grabówek
źrenice wielkości księżyca
trawka, ławka, sadzawka
piędź wody – 3 metry mułu
syf – dno – fetor gnijących alg
i plastikowa strzykawka
oo.. – w niebo wpatrzony człowiek
a człowiek to brzmi – dokąd zmierza
...to nie luneta – a ... flasza
ostatnia wieczerza....
...łyk za Judasza...
nabrzeżny brudny falochron
w chmur wełnie tkwi martwy księżyc
koślawe hasło sprzed lat
że „Solidarność” – zwycięży!