Duda – Komorowski. Pierwsze starcie – 10 IV 2010

10 kwietnia 2010 roku ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski tak bardzo spieszył się, by przejąć pełnienie obowiązków Prezydenta RP, że nie poczekał na ogłoszenie oficjalnego komunikatu, stwierdzającego, że Prezydent Lech Kaczyński nie żyje i przejął pełnienie obowiązków Głowy Państwa, posługując się faksem przesłanym przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Na drodze do bezprawnego przejęcia władzy w Polsce przez marszałka Komorowskiego stał... dr Andrzej Duda, ówczesny Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Warto przypomnieć, jak niemal pięć lat temu wspominali te zdarzenia ich uczestnicy i świadkowie:
1. Andrzej Duda, b. Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M w dniu 29 października 2010 r.; fragmenty załącznika nr 108 z „Białej księgi smoleńskiej tragedii” opracowanej przez ZP w czerwcu-lipcu 2011 r.)
2. Jacek Sasin, b. Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (podczas posiedzenia ZP w dniu 6 października 2010 r.; fragmenty załącznika nr 109 z „Białej księgi” ZP)
3. Marek Wikiński, poseł SLD (wypowiedź w prowadzonym przez red. Joannę Lichocką programie TVP „Z refleksem” w dniu 18 maja 2011 r.; załącznik nr 110 z „Białej księgi” ZP)
4. Marek Wikiński, poseł SLD (odpowiedź na pytanie, czy w wyborach prezydenckich zagłosuje na B. Komorowskiego, zadane 21 czerwca 2010 r. podczas prowadzonej przez red. Michała Karnowskiego audycji Programu III Polskiego Radia „Salon Polityczny Trójki”; przypis do załącznika nr 110 z „Białej księgi” ZP) (p.s. We wrześniu 2015 odszedł z SLD i kandydował w wyborach parlamentarnych do Sejmu na liście PO).
 

Andrzej Duda:

[10 kwietnia 2010 roku] około godziny 11, zadzwonił do mnie pan minister Lech Czapla, który pełnił obowiązki szefa Kancelarii Sejmu. I powiedział do mnie:
- Panie ministrze, pan wie jaka jest sytuacja?
Więc ja powiedziałem, że oczywiście wiem jaka jest sytuacja.
I że w związku z tym pan marszałek [Bronisław Komorowski] zaraz wygłosi oświadczenie o tym, że przejmuje do wykonywania tymczasowo obowiązki prezydenta.
Ja zapytałem na jakiej podstawie?
Pan minister mi odpowiedział, że na podstawie przepisu Konstytucji Rzeczypospolitej, który mówi o tym co się dzieje w przypadku śmierci prezydenta.
Więc ja zapytałem:
Czy ktoś z państwa widział ciało pana prezydenta?
Odpowiedź była:
- Nie.
- Czy otrzymaliście państwo jakąś notę dyplomatyczną ze strony rosyjskiej informującą o tym, że pan prezydent nie żyje?
Odpowiedział mi:
- Nie.
I powiedział do mnie:
- Panie ministrze, ale przecież to jest oczywiste.
Ja powiedziałem:
- Nie, panie ministrze, dla mnie to nie jest oczywiste.
I powiedziałem, że jeżeli pan marszałek Komorowski w takiej sytuacji wygłosi oświadczenie o przejęciu obowiązków, to będzie to dla mnie złamanie Konstytucji.
On się bardzo zdenerwował.
Acha pamiętam jeszcze, że powiedziałem panu ministrowi Czapli:
Panie ministrze, no to co, to chcecie przejmować władzę na podstawie paska w telewizji? Na podstawie informacji, która jest na pasku, że prezydent Rzeczypospolitej nie żyje.
No i potem była ta nieprzyjemna część rozmowy, bo ja mówiłem o naruszeniu Konstytucji, że to będzie naruszenie Konstytucji. No i ta rozmowa, tak jak mówię, no dosyć gwałtowanie się zakończyła, tamta.
(…) około 11.30 zadzwonił do mnie szef Biura Analiz Sejmowych, którego znałem osobiście już od kilku lat. (…) byłem przekonywany, żebym tutaj się nie stawiał, nie robił problemów. Że przecież tu sprawa właściwie jest jasna, że to jest kwestia bezpieczeństwa państwa. Zresztą w obydwu rozmowach powoływano się na kwestię bezpieczeństwa państwa, z tamtej strony.
Ja mówiłem, że nie wyobrażam sobie tego. (…) Więc mówię:
- Jedno wiemy na pewno, że nie ma pana prezydenta czyli po prostu, że nie wiemy gdzie jest. W związku z powyższym czy nie słuszniejszym byłoby w tej sytuacji zastosować ten przepis Konstytucji, który mówi, że prezydent nie jest w stanie tymczasowo wykonywać swoich obowiązków, jeżeli państwo uważacie, że jest kwestia bezpieczeństwa państwa tak pilna, że przejęcie władzy musi nastąpić.
Nie było tutaj jakby porozumienia między nami, bo (…) realizacja tego jest związana z dosyć skomplikowaną procedurą albowiem wtedy Trybunał Konstytucyjny musi orzec o tym, że marszałek Sejmu tymczasowo będzie wykonywał obowiązki prezydenta. (…) I o ile pamiętam, to chyba była jeszcze jedna rozmowa, kiedy mnie przekonywano, żebym się jednak zgodził.
I ja znów zaprzeczyłem. (…)
Wtedy zadzwoniłem do [przebywającego wówczas w Rosji] pana ministra Jacka Sasina (…) który był wtedy moim bezpośrednim przełożonym, jako zastępca szefa Kancelarii [Przezydenta RP], jaka jest sytuacja i pytając go, jakie mam zająć stanowisko.
Był bardzo zdenerwowany, (…) zrelacjonowałem mu tą rozmowę, to powiedział: - dobrze zrobiłeś, rzeczywiście w takiej sytuacji przecież, nie można się na to zgodzić. I ja go wtedy zapytałem:
- Czy znaleźliście ciało pana prezydenta?
On powiedział:
- Andrzej nie byliśmy w stanie tego zrobić. (…)
Ja potem rozmawiałem z panem ministrem Sasinem, (…) i z tymi kolegami, którzy wtedy mu towarzyszyli, nie byli w stanie tego zrobić z różnych przyczyn. Po pierwsze, że rzeczywiście no nie było specjalnie warunków, żeby wejść tam po prostu na to miejsce i poruszać się wśród tych szczątków. (…) również dlatego, że (…) kiedy próbowali tam wejść, to on zobaczył takie zmieszane szczątki, znaczy kawałek samolotu po prostu leżący, jakieś kabli plątanina wystawała z niego, a na szczycie tego wszystkiego leżał korpus bez rąk, bez nóg i bez głowy. (…) chyba mi wtedy powiedział, że zamierza wracać jak najszybciej w takim razie, że rozważa to, że zastanawia się, co ma robić, bo ta sytuacja z tym co tutaj działo się w Warszawie bardzo go zaskoczyła, a miał świadomość, że de facto w tym momencie jest szefem Kancelarii czy wykonuje obowiązki szefa Kancelarii, ponieważ był świadomy tego, że pan minister Władysław Stasiak najprawdopodobniej nie żyje, a w każdym razie, że nie wiadomo gdzie jest. A regulamin Kancelarii wyraźnie mówił, że pod nieobecność szefa Kancelarii jego obowiązki wykonuje zastępca szefa Kancelarii. Także pod tym względem sytuacja była klarowna i pan minister Sasin zdawał sobie doskonale z tego sprawę.
(…) zadzwoniłem, pamiętam, do pana ministra Granieckiego do Trybunału Konstytucjonalnego, mówiąc mu jaka jest sytuacja i po prostu pytając go, czy on nie uważa, że w tym momencie właśnie najlepszym rozwiązaniem jest to, żeby w tej sprawie wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny. Czyli ten przepis, którego zastosowanie ja proponowałem, że po prostu prezydent tymczasowo nie może wykonywać swoich obowiązków, bo nie wiadomo, gdzie jest, (…) nie spotkało się to z aprobatą ze strony pana ministra Granieckiego, nie mówił mi czy ktokolwiek z nim tego dnia wcześniej rozmawiał na ten temat, czy nie. Powiedział:
- Wie pan, no gdzie ja teraz zbiorę Trybunał, przecież sędziowie się rozjechali do domów, czyli po całej Polsce, to przecież ściągnięcie ich do Warszawy to są długie godziny, a tu jest sytuacja dramatyczna. W każdym razie ta rozmowa skończyła się brakiem jego akceptacji dla tego rozwiązania.
Około godziny 14 otrzymałem telefon kolejny od pana ministra Lecha Czapli, który mi powiedział, że przyszedł telegram od prezydenta Miedwiediewa do pana marszałka informujący o tym, że pan prezydent Rzeczypospolitej Polskiej profesor Lech Kaczyński nie żyje. Odbyła się rozmowa telefoniczna pomiędzy panem marszałkiem Komorowskim a panem prezydentem Miedwiediewem. W każdym razie na 100% pewny dzisiaj jestem, że powiedziano mi, że przyszedł i dokument pisemny, i dodatkowo odbyła się taka rozmowa telefoniczna na najwyższym szczeblu. I że było to złożenie kondolencji, i też telefoniczne zawiadomienie, o tym, że prezydent Rzeczypospolitej zginął w tej katastrofie smoleńskiej. No i zapytał się mnie wtedy pan minister Lech Czapla: - co ja na to. No ja miałem świadomość, że biorąc pod uwagę treść polskich przepisów, no to śmierć jest potwierdzona aktem zgonu, tak. Natomiast sytuacja była szczególna i znów było powołanie się z tamtej strony na kwestie bezpieczeństwa państwa.
Pamiętam, że wtedy powiedziałem:
- No cóż, jeżeli pan prezydent Miedwiediew przysłał oficjalną notę dyplomatyczną informującą o tym, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie żyje, no to ja rozumiem, że no najwyższa władza Federacji Rosyjskiej tą informację ma absolutnie pewną i potwierdzoną czyli, że jest to fakt.
I powiedziałem:
- No to róbcie państwo jak uważacie. Proszę pan marszałek niech robi jak uważa. I właściwie na tym ta rozmowa się zakończyła. (…)
Dojechałem do Warszawy, pojechałem prosto z dworca do Pałacu Prezydenckiego. Tam się spotkałem z (…) panią minister [Małgorzatą] Bochenek, z panią minister Bożeną Borys-Szopą i panem ministrem [Maciejem] Łopińskim. jeszcze jak byłem w pociągu to zadzwoniono do mnie z sekretariatu pana marszałka Komorowskiego informując mnie, że na godzinę 16 pan marszałek zaprasza na spotkanie do siebie wszystkich członków kierownictwa Kancelarii, którzy pozostali przy życiu.
My byliśmy w kontakcie z panem ministrem Sasinem. Pan minister Sasin nie mógł wylecieć ze Smoleńska, był trzymany na lotnisku. Ja z nim rozmawiałem, kiedy jeszcze siedział w samolocie, zdenerwowany mówił do mnie:
- No wiesz, nie wiem co tu się dzieje, siedzę w samolocie, nie wypuszczają mnie stąd. Jakieś są problemy. Więc ten jego wylot się opóźniał. I on na tą godzinę 16 nie doleciał. (…)
Natomiast tuż przed 16 jego telefon był cały czas wyłączony czyli rozumieliśmy, że jeszcze po prostu nie wylądował. I rzeczywiście udaliśmy się na 16 do pana marszałka Komorowskiego, to nie była długa rozmowa, pan marszałek krótko powiedział, co się zdarzyło. O czym oczywiście wszyscy wiedzieliśmy. (…) powiedział, że przejął do wykonywania tymczasowo obowiązki prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jako marszałek Sejmu. Że będzie się starał, jakby do minimum niezbędnego ograniczać wykonywanie tych obowiązków. To było trochę zaskakujące, dlatego, że zaraz po tym powiedział, że w związku ze śmiercią pana ministra Władysława Stasiaka on powołuje tymczasowo pełniącego obowiązki szefa Kancelarii Prezydenta pana ministra Jacka Michałowskiego.
W tym momencie pani minister Małgorzata Bochenek powiedziała:
- No zaraz, ale przecież jest pan minister Jacek Sasin.
I ja się wtedy włączyłem i mówię:
- No tak przecież zgodnie z regulaminem Kancelarii pan minister Jacek Sasin w momencie, kiedy szef Kancelarii jest nieobecny czyli zastępca szefa Kancelarii przejmuje do wykonywania wszystkie jego obowiązki.
Więc pani Minister Bochenek też tutaj tłumaczyła:
- No właśnie panie marszałku, przecież nie ma takiej potrzeby, żeby powoływać osobę tymczasowo pełniącą obowiązki szefa Kancelarii.
Pan marszałek na to nie zareagował w ogóle, powiedział tylko jeszcze raz:
- W związku z tym powołuję osobę tymczasowo pełniącą obowiązki szefa Kancelarii pana ministra Michałowskiego. I o ile pamiętam powiedział, że:
- Zrobię to jutro. (…)
Zapewniłem pana Marszałka, że może być pewny, że wszystkie kwestie konstytucyjne, prawne będą dopilnowane ze strony mojej i podległego mi Biura Prawa i Ustroju. Powiedziałem, że oczywiście wszystkie ustawy do podpisania będzie otrzymywał w odpowiednim terminie wraz z moimi stanowiskami czyli rekomendacjami co do ustawy tak jak to przygotowywałem zawsze dla świętej pamięci pana Prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego. I zapytałem pana marszałka, czy życzy sobie, żebym tak jak to działo się w czasie kiedy pracowałem z panem prezydentem, żebym przychodził do niego osobiście i te ustawy mu przedstawiał. Bo praca z panem prezydentem wyglądała tak, że ja przychodziłem do pana prezydenta i każdą ustawę analizowaliśmy, pan prezydent rozważał, ja składałem tą moją rekomendację i to także to polegało na takich bezpośrednich rozmowach. Pan marszałek powiedział, że nie, że ten dokument pisemny mu wystarczy i żebym te dokumenty przekazywał za pośrednictwem pana ministra Michałowskiego albo pana ministra Czapli. I to była moja ostatnia rozmowa z panem marszałkiem, kiedy pełniłem urząd mój w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej. Później już się z panem marszałkiem nigdy nie spotkałem.
Dymisję złożyłem w sekretariacie pana marszałka, a następnego dnia odebrałem dokument o odwołaniu mnie z funkcji z rąk pana ministra Michałowskiego, tutaj w budynku Kancelarii na Wiejskiej. (…)
W związku z powyższym marszałek był zdeterminowany do przejęcia, do wykonywania obowiązków prezydenta nie wiedząc tak naprawdę czy prezydent rzeczywiście nie żyje, bo nie było żadnej takiej pewności. Zresztą z późniejszych informacji, które podchodzą od osób, które tam na miejscu były, ja wiem, że wtedy absolutnie jeszcze ciała pana Prezydenta nie odnaleziono, około godziny 11. Czyli tak naprawdę nie było wiadomo co się stało z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. A pan marszałek chciał wygłosić oświadczenie o przejęciu do wykonywania obowiązków prezydenta i przecież rozmawiał ze mną o tym jego najbliższy współpracownik szef Kancelarii Sejmu, na podstawie przepisu, który mówi o śmierci prezydenta, nie było z tamtej strony w ogóle ani woli, ani propozycji tego, żeby zrealizować tą drugą procedurę, która się wiąże z działaniem Trybunału Konstytucyjnego, czyli chcieli zrealizować tą procedurę automatyczną. No taka była wola pana marszałka, bo nie wyobrażam sobie innej sytuacji.
No to proszę państwa, jak ja mogę to nazwać jako prawnik? Na pewno, była to próba złamania Konstytucji, to mogę powiedzieć.
(…) nominacja [Szefa Kancelarii Prezydenta RP] nastąpiła w niedzielę czyli w dniu następnym po katastrofie i tą nominację wręczono mu [Jackowi Michałowskiemu] w obecności pana ministra Jacka Sasina. Także pan minister Jacek Sasin nie mógł się potem nadziwić jak przeczytał w chyba w „Polityce”, że pan marszałek Komorowski wyjaśniał, że powołał pełniącego obowiązki szefa Kancelarii, bo myślał, że Jacek Sasin nie żyje. Nie mógł się potem nadziwić, że pan marszałek może takie rzeczy mówić skoro w jego obecności wręczał nominację, to trochę dziwne było. (…)
 

Jacek Sasin:

Kiedy [10 kwietnia 2010 roku] byłem na cmentarzu [w Katyniu] jeszcze, właśnie minister Duda telefonicznie zaczął mnie informować o tym jakie działania zostały (…) podjęte tutaj ze strony Kancelarii Sejmu i pana marszałka Komorowskiego zmierzające do przejęcia funkcji prezydenta Rzeczypospolitej przez marszałka Komorowskiego.
Więc zadzwonił do mnie minister Duda i mówi:
- Jacek, powinieneś jak najpilniej wrócić do Warszawy, bo - użył nawet takiego sformułowania - bo tu już trwa zamach stanu.
Ja zacząłem go wypytywać o szczegóły i on mi właśnie mówi, że właśnie miał telefon od, a był jeszcze w Krakowie wtedy, bo on był, cała sytuacja zastała go w Krakowie. I on mówi, że miał telefon od ministra Czapli, szefa Kancelarii Sejmu, który mówił, że, który poinformował ministra Dudę, że należy pilnie przygotować dokumenty stwierdzające, stwierdzające, że no jakby stanowisko prezydenta Rzeczypospolitej zostało zwolnione i zgodnie z Konstytucją obejmuje je marszałek Sejmu. (…) To wszystko mówię według relacji Andrzeja Dudy, który mi relacjonował to. On odmówił tego, wykonania tych czynności, twierdząc, że nie ma żadnych miarodajnych informacji świadczących o tym, że prezydent państwa nie żyje. I zapytał ministra Czaplę, na jakiej podstawie on oczekuje wykonania tego typu czynności? Minister Czapla go poinformował, że przecież w telewizji podano, że prezydent zginął. No więc Andrzej Duda mówi mi:
- No ja – mówi - powiedziałem jemu dosyć w ostrych słowach, że nie będzie na podstawie paska w TVN24 nie będziemy wykonywać czynności konstytucyjnych. No i ta rozmowa się skończyła.
Nie pamiętam czy w czasie tej samej rozmowy, czy, czy, dzwonił do mnie ponownie, poinformował mnie o tym, że był ponowny telefon od ministra Czapli, który tym razem poinformował, że ta informacja o zgonie prezydenta jest, została potwierdzona w rozmowie telefonicznej premiera Tuska z prezydentem Miedwiediewem, który poinformował, że prezydent nie żyje. I że w tej sytuacji, no należy jednak te kroki przejęcia władzy dokonać. Andrzej mówi:
- No chyba w tej sytuacji, ja te dokumenty - Andrzej Duda - ja te dokumenty przygotuję.
I ja podjąłem w tym momencie jednak decyzję, że muszę jak najszybciej wrócić do Warszawy, bo zdałem sobie też sprawę z tego, że jestem, w tym momencie stałem się najwyższym funkcjonariuszem administracji prezydenckiej, który przeżył. Bo zginął minister Stasiak, więc w jakby naturalny sposób powinienem kierować Kancelarią Prezydenta w tej sytuacji i w związku z czym, być na miejscu. (…) minister Duda zrelacjonował mi, zrelacjonował mi swoją rozmowę właśnie z ministrem Czaplą. I ona, jakby ta, minister Czapla jakby poprosił czy, czy sformułował takie oczekiwanie, że minister Duda przygotuje jakby dokumenty stwierdzające zaistnienie okoliczności uprawniających pana marszałka Komorowskiego do przejęcia funkcji prezydenta Rzeczypospolitej. I, no właśnie jakby, ponieważ pan minister Duda wyraził wątpliwość co do tego, że takie okoliczności zachodzą, dostał informację, zapytawszy, na podstawie czego można stwierdzić, że prezydent nie żyje, czy mamy jakiś dokument potwierdzający ten fakt. Dostał informację, że to są dokumenty, że przecież media podają tę informację, że prezydent zginął. No więc według relacji ministra Dudy, on tutaj dosyć gwałtownie i emocjonalnie zareagował na takie stwierdzenie, mówiąc, że po prostu on nie będzie na podstawie paska w telewizji, informacji na pasku w telewizji dokonywał czy uruchamiał czynności konstytucyjne.
I potem był następny telefon, jak mówię, według ministra Dudy, w relacji ministra Dudy, był kolejny telefon z Kancelarii Sejmu, który już przekazywał taką informację, że informacja o zgonie prezydenta została potwierdzona przez prezydenta Miedwiediewa w rozmowie telefonicznej z premierem Tuskiem. Więc to był jakby drugi, drugi moment. Ale jak rozumiem, no bo według tego co potem się dowiedziałem, dopiero wieczorem zostało ciało prezydenta zidentyfikowane. W związku z czym, jak rozumiem pan prezydent Miedwiediew przekazując taką informację, no też opierał się na pewnym takim domniemaniu wynikającym ze stwierdzenia, iż wszyscy na pokładzie samolotu zginęli. No tylko i wyłącznie chyba w ten sposób można to tłumaczyć. (…) myślę, że z ministrem Dudą, ja rozmawiałem z ministrem Dudą pewnie około godziny 12 [czasu polskiego], a on relacjonował mi wydarzenia, które miały miejsce wcześniej.
(…) oczywiście w tym momencie kiedy, o którym mówimy czyli w godzinach przedpołudniowych, formalnie nie można było stwierdzić, tego, że prezydent Rzeczpospolitej nie żyje, nawet jeśli można było domyślać. No jednak wydaje mi się, że kwestie konstytucyjne nie powinny się opierać na domysłach tylko na faktach. Więc, ale myślę, tutaj mówię, minister Duda tutaj będzie na pewno osobą, która więcej będzie w stanie na ten temat powiedzieć. (…)
Skończyła się w międzyczasie msza [na cmentarzu w Katyniu], podszedł do mnie ambasador [Jerzy] Bahr i zapytał się mnie, jakie mam dalsze plany w związku z tym co się stało. Więc powiedziałem, że muszę jak najszybciej wrócić do Warszawy. I zapytałem go, czy on może mi pomóc w zorganizowaniu transportu do Warszawy. Na co on mi odpowiedział, że najprościej będzie udać się w tej chwili samochodem do Moskwy i on tam załatwi mi bilet na samolot z Moskwy do Warszawy. No ja jakby przyjąłem to co on mi powiedział, no jakby w jakimś takim zaćmieniu, więc nie pomyślałem rzeczywiście o tym drugim samolocie, który był na lotnisku. Dopiero któryś z moich pracowników mówi mi, że po co mam jechać do Moskwy, przecież stoi JAK na lotnisku, którym można wrócić do Warszawy. (…)
Zostaliśmy odprawieni, weszliśmy na pokład samolotu. No jakby liczyłem, że za chwilę wystartujemy do Warszawy. Staliśmy chwilę, zapytałem pilotów, dlaczego nie odlatujemy. Powiedzieli, że oczekujemy na pozwolenie startu. (…)
(…) jak przyszedłem do tego namiotu, gdzie byli ci Rosjanie, to wręcz odniosłem takie wrażenie w pewnym momencie, że oni w ogóle nie wiedzą o co mi chodzi. To znaczy, że oni się zdziwili, że my nie możemy wystartować. To mnie trochę tak uderzyło, bo z jednej strony miałem informację, że to władze rosyjskie nie zezwalają na ten start, z drugiej strony, kiedy przyszedłem, no i jeden z tych ludzi, ja nie potrafię teraz powiedzieć teraz, kto to był, ale zapytał mnie, no czego ja od nich oczekuję, prawda, o co chodzi. Więc ja mówię, że chciałbym odlecieć do Warszawy. Więc ten Rosjanin mówi do mnie:
- No, ale to w czym jest problem?
Czy, dlaczego ja nie mogę odlecieć. Właśnie ja mówię:
- No właśnie się dziwię, że nie mogę odlecieć.
I taka rozmowa była, z której wynikało, że właściwie ci Rosjanie byli zdziwieni, że jest jakiś problem z odlotem. No i on dosyć szybko został zresztą rozwiązany. Okazało się, że wystarczyło pójść tam do, do człowieka, który był szefem tych służb mundurowych na lotnisku, nie wiem czy to pogranicznik, czy, no chyba tak, i on przyszedł, i okazało się, że nie ma żadnego problemu z tym startem. Czyli ta decyzja gdzieś tam na niskim szczeblu mogła być podjęta. Więc to mnie tak trochę rzeczywiście zdziwiło. No ale kładłem to też na karb pewnego być może chaosu, który w to wszystko się wkradł w tej sytuacji.
(…) jak przyleciałem do Warszawy, no to najpierw przyjechałem do Kancelarii Prezydenta, ale tak naprawdę, tylko po to, żeby przyjść, zobaczyć, co się dzieje. Wsiadłem dalej w samochód i pojechałem do Pałacu Prezydenckiego, no bo telefonicznie już miałem informację od ministra Łopińskiego, że stamtąd wszyscy ministrowie już są na miejscu, ci którzy pozostali, i że udamy się wspólnie na tą mszę, na 18. do Katedry. Jak przyjechałem tam, no to też odebrałem relację od ministra Łopińskiego, który mówił mi, że odbyło się już spotkanie z marszałkiem Komorowskim, w którym on wziął udział, wzięła udział minister Bochenek. Nie pamiętam czy ktoś jeszcze, ale na pewno ich dwójka, a i minister Borys Szopa. Ministra Dudy chyba nie było, bo jeszcze bodajże był jeszcze w tym czasie w drodze z Krakowa do Warszawy. I gdzie na tym spotkaniu, po pierwsze, pan marszałek poinformował, że przejął tutaj funkcję prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Co więcej poinformował również państwa ministrów, że zdecydował się mianować nowego szefa Kancelarii Prezydenta, pana Jacka Michałowskiego. Wtedy, według relacji znowu, którą zaczynałem, pani minister Bochenek miała powiedzieć, że ten ruch jest niepotrzebny, ponieważ (…) prawdopodobnie zginął minister Stasiak, ale jego zastępca, czyli ja, właśnie jestem w drodze do Warszawy, za chwilę tutaj dotrę i będą mógł spokojnie wszystkimi działaniami kierować. Na to minister, marszałek Komorowski miał w ogóle się po prostu nie, zignorować, nie odpowiedzieć na to. Na tym się spotkanie zakończyło.
(…) pan minister [Jacek] Michałowski odebrał z rąk marszałka Komorowskiego mianowanie na szefa Kancelarii czy pełniącego obowiązki Szefa Kancelarii Prezydenta w niedzielę, 11 [kwietnia], o godzinie 12 była ta uroczystość wyznaczona. Ona się opóźniła z tego względu, że jednocześnie o godzinie 12 tutaj miała być w Sejmie taka uroczystość poświęcona poległym. W związku z czym to mogła być jakaś godzina, około godziny 13 prawdopodobniej odbyło się w Kancelarii Prezydenta wręczenie panu Michałowskiemu nominacji. I teraz, czy pan Michałowski był wcześniej, i podjął jakieś czynności na terenie Kancelarii Prezydenta, tego nie wiem. Mniemam, że nie, bo, znaczy mnie na ten temat nic nie jest wiadomo. Znaczy według mojej wiedzy, on do Kancelarii Prezydenta wcześniej nie, nie zawitał, że jakby jego pierwszą tą wizytą była wizyta o godz. 13 Ale to jest tylko moja wiedza, ja być może, mogło być inaczej. (…)
Ja jeszcze też jedną rzecz powiem, bo ona też pokazuje. Tu dużo mówimy też o różnych przekazach medialnych, które temu wszystkiemu towarzyszą, to też taka, ciekawy może fakt pokazujący o tym jak, pokazujący to, jak to wszystko było załatwiane. Mianowicie kiedy w następnych dniach media podniosły, podniosły ten temat, prawda, podniosły temat mianowania pana Michałowskiego, tak pospiesznego, w niedzielę, prawda, czy właściwie, a ustnie tak naprawdę bezpośrednio w sobotę, bezpośrednio po katastrofie, też zwróćmy uwagę, że też zachodzi taka podobna sytuacja jak w przypadku prezydenta, mianowicie w momencie wręczenia tej nominacji nie było zidentyfikowane ciało pana ministra Stasiaka. Więc jakby też trudno było uznać, że, że on nie żyje. Kiedy potem jakby w mediach ten temat się pojawił to gdzieś taka informacja została przekazana ze strony pana, czy nawet bezpośrednio przez marszałka Komorowskiego, że, że on jakby dokonywał tej nominacji w stanie wyższej konieczności, ponieważ był przekonany o tym, że nie tylko zginął minister Stasiak, ale zginąłem również ja, w związku z czym, Kancelaria nie mogła pozostać całkowicie bez kierownictwa. Natomiast to byłoby może śmieszne, gdyby nie było tragiczne w tym momencie, bo ta nominacja panu Michałowskiemu była wręczana w mojej obecności. Więc rozumiem, że, że jednak pan marszałek mógł mieć wiedzę na ten temat, że przeżyłem.
 

Marek Wikiński:

Kiedy weszliśmy do gabinetu marszałka Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej [Bronisława Komorowskiego], cały gabinet był zastawiony sprzętem telewizyjnym.
Marszałek właśnie dopiero co skończył tzw. swoje orędzie, które czytał z monitora telewizyjnego. Wtedy już zobaczyłem pana posła Sławomira Nowaka, jak się później okazało szefa sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, kandydata na urząd prezydenta. Już wtedy takie światełko ostrzegawcze się zapaliło, że już wtedy wystartowała kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego.
W saloniku marszałka, kiedy wchodziliśmy na posiedzenie konwentu seniorów marszałek na naszych oczach podpisywał pospiesznie nominacje dla sekretarza stanu pełniącego obowiązki szefa kancelarii prezydenta Rzeczpospolitej pana Jacka Michałowskiego. Po czym rozpoczął spotkanie słowami, cytuję z pamięci, mamy 21 dni konstytucyjnego czasu na zgłoszenie kandydatury na Rzecznika Praw Obywatelskich, oraz, coś powiedział takiego, że środowiska które straciły wicemarszałków powinny w terminie dogodnym dla siebie zgłosić następców.
Wtedy, pamiętam jak dzisiaj, wspólnie, jednocześnie, spontanicznie z panem marszałkiem Stefanem Niesiołowskim krzyknęliśmy, no panie marszałku, my straciliśmy przyjaciół, to chyba nie czas, nie pora, żeby zastanawiać się nad tym kto kogo zastąpi w prezydium sejmu, bo są ważniejsze sprawy na głowie. Tak, że rzeczywiście to oblicze Bronisława Komorowskiego, którego wcześniej naprawdę uważałem jako ojca rodziny, człowieka bardzo takiego pogodnego, ciepłego. Tego dnia pokazał swoją druga twarz, bezwzględnego, cynicznego polityka który ma określony ściśle cel. Wygrać za wszelką cenę. Po tym, co wówczas zobaczyłem i usłyszałem, nie chcę, żeby został prezydentem.
 

Marek Wikiński:

Po tym co widziałem 10 kwietnia, w dniu straszliwej katastrofy, kiedy przyleciałem na polecenie Grzegorza Napieralskiego zastępować go na konwencie seniorów, kiedy wszedłem do gabinetu Marszałka, chwilę po skończonym nagrywaniu expose, kiedy zobaczyłem w jego gabinecie Sławomira Nowaka, nie zagłosuję na niego. Wtedy myślałem, że po prostu przyjaciel pomaga przyjacielowi. Jak się okazało, tam już był szef jego sztabu wyborczego. Otoczenie Komorowskiego zachowywało się jak stado sępów na pobojowisku. Nigdy w życiu nie zagłosuję na Komorowskiego. Gdyby był tam w II turze Donald Tusk, głosowałbym naprawdę z podniesioną głową. Na Komorowskiego nie zagłosuję.
 
* Niepotrzebne skreślić po ustalenie przyczyn zdarzenia.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

09-04-2015 [10:21] - NASZ_HENRY | Link:

Nielegalny lokator Pałacu Namiestnikowskiego ;-)

Obrazek użytkownika Marcin Gugulski

21-10-2015 [08:51] - Marcin Gugulski | Link:

Już na szczęście zmieniony :-)

Obrazek użytkownika roman102

09-04-2015 [11:18] - roman102 | Link:

WITAM bardzo zwiezla i prosta relacja i dlatego nie mam serca do tego PANA mimo ze taki byl czas wtenczas

Obrazek użytkownika Marcin Gugulski

31-01-2016 [12:33] - Marcin Gugulski | Link:

p.s.
We wrześniu 2015 p. Marek Wikiński odszedł z SLD i kandydował w wyborach parlamentarnych do Sejmu na liście PO.