W dniu 1 kwietnia o godz. 01.30 w nocy, zmarła bohaterka mojego wcześniejszego felietonu Pani Irena Szafrańska. W felietonie opisywałam gehennę staruszki i jej rodziny. Powiem otwarcie, zgodnie z tym co twierdzi rodzina zmarłej: Staruszka została zamęczona przez lekarską sitwę, bo nie chciała dawać personelowi łapówek. Jej ostatnie słowa do syna były wstrząsające: Wolę umrzeć w domu niż ponownie trafić w ręce gangsterów i oprawców ! Do ostatniego dnia odmawiała proponowanej pomocy przez Pogotowie Ratunkowe wijąc się bólach, a kiedy 31 marca ok. godz 21 mimo wszystko, rodzina podjęła jednak decyzję wbrew staruszce, o jej hospitalizowaniu, to kabaret leczniczy rozpoczął się ponownie. Lekarz na Izbie Przyjęć poinformował rodzinę o zdiagnozowaniu u Pani Ireny zapalenia otrzewnej i perforacji. I cóż się działo dalej ? Upływały kolejne godziny. Niby po to, żeby zrobić badania i przygotować staruszkę do koniecznej operacji. Poproszono rodzinę o powrót o godz. 3, bo wtedy to niby będzie już wiadomo z jakim skutkiem zakończy się pomoc ewentualnie operacja. Staruszka umarła podobno podczas znieczulenia o 01.30 jednak wcześniej, przy pożegnaniu z synem zdążyła wykrzyczeć, że woli umrzeć w domu niż oddać się ponownie w ręce gangsterów i oprawców. Zwróćcie uwagę na czas, od przejęcia jej przez szpital do śmierci upłynęło ok 4 godzin. Po pierwszych 30 minutach rodzina już wie, że nastąpiła perforacja i zapalenie otrzewnej, a w takim przypadku, natychmiastowa operacja jest wręcz konieczna i każda stracona minuta decyduje o życiu lub śmierci.
Niech mi ktoś wytłumaczy, na co czekał zespół operacyjny ok. 2,5 godziny mając już taką wiedzę?
Wniosek końcowy:
W XXI wieku, w środku Europy, w państwie należącym do UE, doprowadzono staruszkę do takiego stanu, że bała się LEKARZA, bała się przyjąć jakąkolwiek pomoc od polskiej służby zdrowia podejrzewając ją o wszystko co najgorsze, włącznie z zamachem na jej życie.
Pani Irena przepracowała ciężko ponad 40 lat płacąc do ostatniego niemal dnia życia, podatki, składki na ZUS i PZU (ostatnia 31 marca!). W swoim środowisku miała opinię człowieka uczciwego, pobożnego, pracowitego, zaangażowanego społecznie, bardzo wrażliwego na wszelkie ludzkie problemy.Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Była współorganizatorką kilku społecznych akcji niosących pomoc najbiedniejszym, choć sama do zamożnych nie należała... 1600zł to był cały jej dochód, a mimo to i tym potrafiła się podzielić z najbardziej potrzebującymi. Dożyła 84 lat. Do ostatniej chwili zachowując w pełni sprawność umysłową. Umarła cierpiąc nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.
W środowisku medycznym zawrzało. W szpitalu miejskim gdzie doszło do tych haniebnych zdarzeń, sprawa Pani Ireny jest szeroko komentowana. Jeden z medyków dzwoniąc do rodziny staruszki, zapewniał: (...)"że on z tą hańbą nie ma nic wspólnego, że szpital dał dupy nawet w ostatnim momencie jej życia. zbyt długo zwlekając z operacją". Czyżby nagle doktorek sobie przypomniał gdzie i z kim pracuje i jakie obowiązują zasady?
Osobiście przyjrzałam się tej placówce. Organizacja, personel, i stan np. oddziału chorób wewnętrznych woła o pomstę do Nieba ! Opryskliwy i leniwy personel najbardziej dba o to, by mieć czas na kawki i się wyspać w nocy. Smród i brud na oddziale mówią więcej niż niejedna skarga chorych. Wpadałam tam o różnych porach dnia i nocy. Chorzy leżeli często w brudnej pościeli, jęcząc z bólu bo np. nie zmieniano im dawno pampersa. Pielęgniarki zbyt głośnym zamykały drzwi by mogły spokojnie się wyspać, a prośby o pomoc lekarza zwykle kwitowano tym, że nie będą go budzić do byle pierdoły. NIE BĘDĄ BUDZIĆ! Życie ludzkie nie warte jest budzenia lekarza, to wniosek końcowy - dlatego Pani Irena musiała umrzeć ?!
HAŃBA PO TRZYKROĆ HAŃBA! W jakim my kraju żyjemy?!
Czy szpital znów się wykręci od odpowiedzialności, wystawiając kolejny raz legion kłamców, oszczerców i "autorytetów medycznych" ?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 25247
To jest prawda, której boją się wszyscy. Przestępcy kary, a normalni ludzie swojego sumienia, które zażądałoby działania.
Limitowanie usług zdrowotnych i niepełna refundacja sprowadza pośrednie i bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia. W tę pułapkę są złapani pracownicy służby zdrowia, którzy najcześciej poddają się przepisom, czasem tylko szpitale składają pozwy do sądów przeciw NFZ o wypłatę pieniędzy za wykonane usługi. Poddając się systemowi kierownictwo szpitali, przychodni wydaje często wyrok śmierci na pacjenta. Często robi to sam NFZ odmawiajac refundacji na leczenie, który ratuje życie.
Dziękuję za bardzo cenny i merytoryczny wpis.
Pozdrawiam.