Nie ma Polski bez Lwowa i Wilna (2)

Zdecydowana większość działaczy organizacji kresowych jednoznacznie opowiadała się za nienaruszalnością granicy ryskiej.
 
        Potrzeba nadania problematyce Ziem Wschodnich kontekstu międzynarodowego sprawiała, że środowiska kresowe zabierały głos w żywej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych dyskusji nad ideą federacji środkowoeuropejskiej. Bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych promowaniem rozwiązań federacyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej zajmowały się tzw. kluby federalne – przede wszystkim Klub Rzymski, Klub Paryski i Klub Londyński. Po osłabieniu ich aktywności na początku lat 50. ich rolę w dużej mierze przejął Związek Polskich Federalistów.
 
        Spośród ugrupowań emigracyjnych do idei federacyjnej najbardziej entuzjastycznie odnosiły się Polski Ruch Wolnościowy „Niepodległość i Demokracja” oraz Polska Partia Socjalistyczna, a także środowisko piłsudczyków. Ci ostatni tradycyjnie popierali historyczną koncepcję Międzymorza.
 
        O ile znaczna część kresowych polityków i publicystów opowiadała się za ideami federacyjnymi czy też konfederacyjnymi, nie godziła się natomiast, aby do rozmów dopuszczać Białorusinów i Ukraińców, obawiając się otwarcia dyskusji nad wewnętrznymi granicami federacji.  Przykładem takiej postawy był Stanisława Cat-Mackiewicz, który z jednej strony popierał koncepcję Międzymorza, uznając uchylanie się od dyskusji nad jego kształtem i pozostawienie inicjatywy w tym względzie np. emigracji rosyjskiej za błąd historyczny. Z drugiej jednak strony zwracał uwagę na trudność jej praktycznej realizacji. „Ideę Międzymorza uważam – pisał we „Lwowie i Wilnie” - za piękną i pracę nad jej popularyzacją za pożyteczną. Ale jest to idea przyszłościowa. Aby Międzymorze zrealizować, trzeba najpierw wypędzić sowieckich okupantów. Toteż idea Międzymorza nie może zastąpić nam doktryny politycznej”.
 
       Zgadzając się z Catem  Stefan Tyszkiewicz, prezes Klubu Ziem Wschodnich, przestrzegał:  „Kto może dzisiaj zapewnić, że dwie rozległe republiki sowieckie, białoruska i ukraińska, nie będą wolały pozostać członkami federacji rosyjskiej, zamiast federować się z Polską? Kto może zapewnić, że nie ograniczą się w najlepszym razie do stworzenia dwuczłonowej federacji białorusko-ukraińskiej, której dążeniem będzie włączenie naszych ziem wschodnich do swej wschodniej, może nawet komunistycznej orbity?”.
 
       Natomiast kierownictwo Związku Ziem Północno-Wschodnich wskazywało, iż jedyną szansą, aby Polska zachowała wpływy na Kresach Wschodnich, jest właśnie wciągnięcie Białorusinów i Ukraińców do przyszłej federacji. Przekonywano, iż przedstawienie takiej idei na forum emigracyjnym pozwoliłoby Polakom przejąć inicjatywę w kształtowaniu koncepcji pojałtańskiego ładu w Europie Środkowo-Wschodniej. Co istotne, sfederowane z Polską Ukraina i Białoruś miałyby obejmować obszar leżący przed 1939 roku na terytorium ZSRS, ale i Ziemie Wschodnie II RP.
 
        Najbardziej więc gorąca dyskusja na temat federacji wśród kresowian w dużej mierze dotyczyła problematyki narodów Europy Wschodniej – Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Środowiska kresowe podkreślały  konieczność wsparcia idei niepodległości Litwy (oczywiście w granicach przedwojennych), widząc ten kraj jako ewentualnego partnera w różnych konfiguracjach federacyjnych. Stanisław Mackiewicz jako premier (1954–1955) doprowadził do oficjalnej wizyty jednego z liderów emigracji litewskiej Stasysa Lozoraitisa u prezydenta Zaleskiego.
 
        Najwybitniejszy znawca zagadnienia litewskiego w szeregach kresowian, prof. Władysław Wielhorski, optymistycznie zapatrywał się na przyszłe ułożenie stosunków między Polakami i Litwinami, podkreślając, że co prawda „Polacy stracili z oczu ewolucję Litwy w ostatnim pięćdziesięcioleciu” i „przestali rozumieć swego sąsiada”, a Litwini „mają skłonność widzieć w narodzie polskim swego krzywdziciela z przeszłości i z doby obecnej”, ale „doświadczenia przeszłości i dawniejszej, i nowszej nie zniechęcają” do poszukiwania dróg porozumienia obu narodów.
 
        Inaczej ustosunkowały się środowiska kresowe do kwestii białoruskiej, przede wszystkim akcentując przywiązanie przedstawicieli tej narodowości do państwa polskiego. Polityk narodowej demokracji i działacz Związku Ziem Południowo-Wschodnich, Jędrzej Giertych, sugerował nawet, aby traktować Białorusinów jako członków narodu polskiego mających swoją odrębność regionalną.
 
        W Związku Ziem Północno-Wschodnich znalazła się zresztą grupa obywateli polskich pochodzenia białoruskiego deklarujących przy okazji rożnych wieców i akcji protestacyjnych lojalność wobec Polski.
 
        Kresowiacy nie widzieli natomiast potrzeby utrzymywania stosunków z Białorusinami odwołującymi się do idei samodzielnej państwowości. Sami Białorusini nie ukrywali zresztą swego bardzo ambitnego programu terytorialnego. Białoruska Rada Narodowa w uchwale z czerwca 1948 roku zgłaszała pretensje do Wilna i Białegostoku, a nawet domagała się przyłączenia Królewca z okręgiem jako zdobyczy wojennej.
 
        Problematyką ukraińską zajmowali się przede wszystkim działacze Związku Ziem Południowo-Wschodnich, zdominowanego przez sympatyków narodowej demokracji, przeciwnych – szczególnie w kontekście ludobójczej działalności UPA – przyznaniu Ukraińcom praw politycznych. Związany z endecją gen. Marian Żegota-Januszajtis surowo charakteryzował naród ukraiński: „Zdradziecki, niewierny, lubujący się w okrutnym, niepotrzebnym rozlewie krwi, anarchistycznym, zbliżonym duchowo do metod hitlerowskich”.
 
        W przeciwieństwie do ambitnych koncepcji Międzymorza formułowanych w Związku Ziem Północno-Wschodnich związek południowy nie spodziewał się, że Polska odegra jakąś rolę, gdy będą się ważyły losy ziem ukraińskich (oczywiście poza Wołyniem i Małopolską Wschodnią), dlatego nie uznawał za celowe opowiadać się za ukraińską niepodległością bądź przeciw niej. Związek negował możliwość przyznania autonomii Ukraińcom w Polsce, jeśli państwo ukraińskie nie powstanie; gdyby jednak je utworzono, sugerował przesiedlenie części Ukraińców z Ziem Wschodnich za Zbrucz.
 
        Śmierć Stalina oraz późniejsze odprężenie w stosunkach międzynarodowych sprawiły, iż niektórzy działacze środowisk kresowych odeszli od sztywnego trwania przy nienaruszalności granicy ryskiej.
 
         Kazimierz Okulicz, wieloletni poseł do Rady Narodowej i Rady Rzeczypospolitej postawił tezę, iż granica ryska, tak istotna w programie organizacji kresowych, jest z punktu widzenia prawa międzynarodowego martwą literą, tak jak np. traktat wersalski. Jego zdaniem trwałym zjawiskiem był narodowy charakter republik sowieckich – litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej, a przejściowym ich komunistyczny ustrój. W tych warunkach Polska, zbudowana na zasadzie narodowej, będzie musiała uznać prawo innych nacji do tworzenia własnych państw. Przekonywał więc, że realnym celem polskiej polityki wschodniej jest konstruowanie płaszczyzny porozumienia z Litwinami, Białorusinami i Ukraińcami w imię „wizji związku narodów zasiedlających wspólne przestrzenie pomiędzy Rosją etniczną a Niemcami”. Jako wzorzec takiego związku, którego inspiratorem powinna być Polska, wskazywał EWG. Uważał przy tym, że jest to jedyna droga do restytucji wpływów polskich na Wschodzie.
 
         Polemikę z nim podjął działacz Związku Ziem Wschodnich, a jednocześnie szef emigracyjnego MSZ Aleksander Zawisza. Uznał on, że Polska nie może rezygnować z granicy ryskiej, gdyż prawnie określone granice są wyrazem istnienia jej państwowości i tylko naród polski za pośrednictwem swobodnie wybranego parlamentu będzie mógł je zmienić. Jako szansę na zażegnanie sporów terytorialnych wskazywał  przyszłą konfederację z ewentualnym udziałem m.in. Białorusi i Ukrainy. Jej powstanie uzależniał jednak od uprzedniego powrotu prezydenta RP do Polski z możliwością wykonywania postanowień konstytucji kwietniowej.
 
        Z kolei Bohdan Podoski, przedwojenny wicemarszałek sejmu uznał, że choć Polska powinna ze względów politycznych trwać przy granicy ryskiej, po odzyskaniu niepodległości będzie się musiała liczyć z koniecznością jej rewizji. Wskazywał więc, iż „niezależna polityka polska (...) powinna bronić przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, tylko tych praw polskich, które znajdują oparcie w bezspornej zasadzie samostanowienia narodów”.
 
         Nie wyrzekając się sentymentu i przywiązania do Ziem Wschodnich, Okulicz oraz Podoski rozwijali koncepcję nowej polityki wschodniej, bliską założeniom paryskiej „Kultury”. Nic więc dziwnego, iż „Kultura” doceniła zmianę jego stanowiska w sprawie granicy wschodniej, przyznając Okuliczowi w 1979 roku nagrodę publicystyczną za całokształt dokonań.
 
          Większość działaczy organizacji kresowych pozostała jednak wierna programowi: „Nie ma Polski bez Wilna i Lwowa”.
 

 
Wybrana literatura:
 
 
P. Gotowiecki -  Między realizmem a nostalgią. Myśl polityczna emigracyjnych
środowisk kresowych (1939–1991)
 
Z dziejów polskiej prasy na obczyźnie (od września 1939 roku do współczesności)
 
R. Habielski -  Życie społeczne i kulturalne emigracji
 
R. Turkowski - Parlamentaryzm polski na uchodźstwie 1945–1972
 
M. Wolański -  Europa Środkowo-Wschodnia w myśli politycznej emigracji polskiej 1945–1975
 
Akcja niepodległościowa na terenie międzynarodowym  1945–1990
 
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

29-05-2019 [12:16] - Marek1taki | Link:

"...Toteż idea Międzymorza nie może zastąpić nam doktryny politycznej”. Zasługuje na wytłuszczenie, ale jeśli w tej doktrynie jest suwerenność, to oczywistą drogą do realizacji jest Międzymorze. Na razie mamy spokój, nie musimy się martwić. Myślą za nas, piszą nam historię, wytyczają kierunki - same plusy.

Obrazek użytkownika Jan1797

29-05-2019 [20:10] - Jan1797 | Link:

Szanowny Autorze,
Proszę, aby wytłumaczył Pan liberałom obłęd przedrozbiorowej polityki dążenia
do neutralności i konsekwencje tych dążeń.
Jan