Wesołe literackie Trójmiasteczko - między poezją a satyrą

Gdy cię z domu wygna żona – napisz sobie felietona. Archetypem tej fraszeński jest maksyma ze ściany wrzeszczańskiej piwiarni – gdy cię z domu wygna żona – przyjdź na piwo na Lendziona. Schodami do piwnicznej izby podążał tam kwiat polonistyki raczkującego UG. Któż tam zasiadał na beczkach by delektować się „wywarami” Wojaczka czy Stachury? Hm..a były rzecznik prezydenta A., obecny marszałkowicz kultury czy b.dyrektor Opery a nawet prezes Radiokomitetu. Nie wymienię nazwisk bo RODO, które nomen omen opatentował wieszcz Adam: a imię twoje 40 i 4-ry. No to chociaż imionami można inkrustować epigramaty: gdańskiej poetce imieniem Krystyna – ząb mądrości się ciągle wyrzyna – poeci z Trójmiasteczka – chłopcy i dziewczęta – śmieją się, że Krystyna jest niewyrżnięta. Miazmatem tej pointy poszli weseli chłopcy z Dziennika, którzy rzeczoną Krysię uroczyście ulaurzyli. Konstrukcję wieńca stanowił owal deski klozetowej zaś deseń listków symulował naklejony na[A1] ń bieżnik opony samochodowej. Poeta symbolista zawyrokował metaforą – dupa nie do zdarcia. Ale dziewczę było zadowolone. Jak i docent A krytyk bisex z uniwersytetu: aby życie miało smaczek – raz poetka – raz pismaczek. Światek literacki wesołego Trójmiasteczka jest jak Żuławy – przeważnie depresja, ale równy poziom. Na tym tle jest kilka meteorów. Była promocja dzieła Ola Jurewicza „Samotnia”. Było wiele znakomitości i luminarzy, ale kogo nie było. Niektórzy muszą być na okrągło w w lokalnej tivi zali w telewibratorze o każdej porze: co godzina dają Chwina – a Huelle – co chwilę – jak ujął to autor ironezji. Albo taki „pisarz” A – napisał monografię o starym czajniku i dziwi się, że nikt tego nie zgłasza do michNike. Chłopina w stresie potknął się o własną brodę, wybił zęby mądrości i to na ulicy M.Konopnickiej. A jak to mówił Lec – bez zębów – większa swoboda języka. I to niemieckiego niekiedy. Stąd taka plaga „grasserów” na garnuszku fundacji niemieckich. Garnuszku – (ba!) filiżance z miśnieńskiej porcelany, której urodę jeden profesor pisarz smakował na 8 stronach swojej powieści. Grass w każdym z nas – jak to mówią pismacy nad Motławą. Poeta cierpi za miliony, nie wiem czy dużo to czy mało – satyryk nie zna parytetów – cierpi za ludzkość całą. Fraszeńka jest pokłosiem sławetnej sentencji powstałej w piwiarni na Lendziona. Autorem był student PG, który oprócz wynalazku słowa – ironezje opatentował myśl głębszą a przewrotną w swej istocie – poeta – to nieudany satyryk! I to jest temat na habilitację na UG.  

 [A1]