W dniu 30 stycznia 2015 Rafał Ziemkiewicz opublikował w Interia.pl artykuł "Co zostanie z Ukrainy?" /TUTAJ/. Stwierdził w nim:
"Putin nie dlatego posyła do walki po tysiąc, pięć tysięcy żołnierzy, że nie ma więcej. Mógłby rzucić do walki wszystkie siły i w tydzień dojechać do polskiej granicy albo i dalej.
Robi tak, jak robi, dlatego, że nie chodzi mu o podbój terytorium. "Korytarz" do Krymu to pikuś. Przede wszystkim jego celem jest Ukrainę umęczyć, wykrwawić i doprowadzić do jej rozkruszenia. Uda się Ukraińcom napiąć i odrzucić jedną ofensywę "separatystów"? Będzie następna. W nieskończoność. Aż wola oporu pęknie. (...) Istnieje w języku światowej dyplomacji takie uprzejme pojęcie "failed state". I takim właśnie "failed state", państwem istniejącym tylko w teorii, rządzonym przez oligarchiczne klany, mafie i sitwy, zhołdowanym przez służby sąsiedniego mocarstwa, jak przez wieki cała Ruś zhołdowana była przez Tatarów, może się stać także Ukraina, i to w ciągu kilku zaledwie lat.".
Tymczasem "The Moscow Times", propagandowe rosyjskie pismo w języku angielskim, wydawane dla przebywających w Rosji cudzoziemców, zamieścilo pierwszego lutego tekst "War in eastern Europe has only just begun" /TUTAJ/ pióra Pyotra Romanova. Po raz pierwszy w rosyjskiej propagandzie postawiono w nim tezę: Poroszenko i Putin nie mogą zakończyć wojny, gdyż nie chcą tego ani tzw."separatyści ani ukraińscy ochotnicy. Dosłownie brzmi to tak:
"As a result, even if Poroshenko manages to silence the guns of the Ukrainian army regulars, there is no guarantee whatsoever that the irregulars of every stripe will stop shelling the civilian neighborhoods of Donetsk.
It is also a mistake to exaggerate Putin's ability to influence the situation. Yes, he holds considerable authority in eastern Ukraine, but not unlimited authority. To believe otherwise is only an illusion. There are many guerrilla fighters among the separatists. (...)
At the current stage of the conflict in eastern Ukraine, the diplomats will have to temporarily step aside. They will continue with their work in one form or another and, God willing, achieve some progress, but they will not set the agenda for the contending parties.
The time to fight has come again to eastern Ukraine, and a great deal of blood will continue to spill there because neither the separatists nor the Ukrainian army can achieve a decisive victory yet. Thus, the fever of war — with its brief remissions and its sudden seizures — will long continue. It is deeply regrettable, but a fact.".
Tem nowy ton w rosyjskiej propagandzie świadczy o tym, że Rosji faktycznie zależy na przedłużaniu w nieskończoność konfliktu zbrojnego we wschodniej Ukrainie przy utrzymywaniu jego ograniczonego natężenia. Potwierdzało by to przypuszczenia Ziemkiewicza. Sytuacja militarna kształtuje się od połowy stycznia niekorzystnie dla sił ukraińskich. Stracily one lotnisko w Doniecku, a ośmiu tysiacom żołnierzy ukrainskich grozi okrążenie w rejonie Debalcewa. Dobry opis sytuacji na froncie opublikował 4 lutego portal Rebelya.pl /TUTAJ/.
Z tym "państwem upadłym" to jednak przesada. Rejon walk to ok. 50 proc. obszaru dwóch obwodów. Ocenia się, że w tej chwili przebywa tam ok. 5 mln ludzi. Swoje domy opuścić musiało 1,6 mln, a okupowany Krym jest zamieszkany przez ok. 2,4 mln osób. Liczebność ukraińskich oddziałów nie przekracza 100 tys żołnierzy oraz ochotników. Skutki konfliktu ukraińsko-rosyjskiego dotykają więc co najwyżej 9,5 mln obywateli Ukrainy. Tak więc 3/4 ludności i co najmniej taki sam procent jej terytorium nie są nim dotknięte. Choćby z książki Wojciecha Muchy można się dowiedzieć, iż na Ukrainie toczy się normalne życie.
Dyplomaci nie biorą sobie do serca rad Romanova i nie usuwają się na bok. Wręcz przeciwnie, w ostatnich dniach mamy do czynienia z goraczkową ich działalnością. Zaczęło się od tego, że amerykański Kongres zapowiedział uchwalenie ustawy, która zmusi prezydenta Obamę do dostarczenia Ukrainie broni ofensywnej. W odpowiedzi na to Putin wystapił z propozycja planu pokojowego. Jak podaja media ukraińskie /patrz - /TUTAJ// nie odbiegał on od tego, co Putin proponował już w lipcu 2014, czyli federalizacji Ukrainy oraz oddania obwodów ługanskiego i donieckiego pod władzę "separatystów".
Propozycje Putina zostały podchwycone przez Merkel i Hollande'a, którzy popędzili w piątek, 6 lutego do Kijowa i Moskwy, by odbyć tam kilkugodzinne rozmowy. Według przecieków, ich plan przewiduje znaczne ustępstwa terytorialne na rzecz "separatystów", na co Ukraina się nie zgadza. Informacja portalu Wpolityce.pl na ten temat nosi wymowny tytuł "Nowe Monachium, a może nowa Jałta? Pięć godzin rozmów Hollande’a i Merkel u Putina ws. Ukrainy, Kreml zachwycony…" /TUTAJ/.
Te kwestie omawiano też na wczorajszej /7.02/ Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Prezydent Ukrainy, Poroszenko zgadza się na bezwarunkowy rozejm, ale domaga się wprowadzenia w życie porozumienia zawartego 19 września 2014 w MIńsku /TUTAJ/. Dzisiaj niemiecki "Die Welt" oskarżył Merkel o kapitulację przed Rosją /TUTAJ/. Dziś równiez dowiedzielismy sie, ze 11 lutego ma odbyć się w Minsku spotkanie w celu uregulowania konfliktu na Ukrainie:
"(Prezydent Ukrainy) Petro Poroszenko, (prezydent Francji) Francois Hollande, (kanclerz Niemiec) Angela Merkel i (prezydent Rosji) Władimir Putin ustalili, że spotkają się w ramach formatu normandzkiego w środę 11 lutego w Mińsku -poinformowały służby prasowe Poroszenki po konsultacjach telefonicznych czworga przywódców.
Według komunikatu administracji Poroszenki mińskie rozmowy będą poprzedzone spotkaniem wysokiej rangi przedstawicieli MSZ Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, do którego dojdzie w poniedziałek." /TUTAJ/.
Przyszłośc pokaże, czy owe działania dyplomatyczne dadzą jakiś trwalszy efekt, czy też jak to przewiduje Ziemkiewicz /i Romanov/, walki będa trwać nadal.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11862
Większość marzy by byś strusiami, gdyż albo nie myśli, albo uważa, że za wierną służbą w rosole wyląduje sąsiad z kurnika.
To było na rozkaz Niemiec. Już wszyscy zapomnieli, że Poroszenko jest efektem porozumienia niemiecko-rosyjskiego, mówiąc z grubsza, bo konkrety są znacznie bardziej skomplikowane. Chodzi o umowę Kłyczko - Firtasz - Poroszenko czyli oligarchia/gang proniemiecka - oligarchia/gang ukraińska - bandyci rosyjscy.
Wkroczyli jednak Amerykanie i stąd sytuacja jest zmienna.
Jeszcze bardziej zaskakują mnie Pana tezy jakoby Rosja nie mogła w parę tyg. rozjechać Ukrainy. Oczywiście że mogłaby. Skoro za pomocą bandy pijaków i opryszków udało się Rosji zniszczyć większość ukraińskiego sprzętu. Owszem czasem do gry wchodzą regularne oddziały. Ale tylko wtedy kiedy potrzebny jest rosyjski sukces. I właśnie tu widać że Putinowi na tym sukcesie jakoś specjalnie nie zależy. Bo już dawno mógłby użyć poważniejszych sił i poważniejszego sprzętu.
Ziemkiewicz ma rację że to wojna na niby. Ale też nie ma w tym nic odkrywczego. Dla mnie tak to wygląda od dawna. Wiele osób wyraża taką opinię. Ziemkiewicz jednak nie ma racji co do celu tej rozgrywki, w której wbrew pozorom wcale nie chodzi o jakieś "zmiękczenie" Ukrainy.
No i ostatnia sprawa. Niemcy. Nie wiem doprawdy skąd to poczucie mocarstwowości tego kraiku. Błyskawicznie jakoś ludzie zapominają że NRD było bo całkowitą ścisłą kontrolą ZSRR a Merkel się stamtąd wywodzi. Natomiast RFN było jako kraj frontowy pod całkowitą kontrolą USA. Służby specjalne, które zajmowały się tymi kluczowymi krajami nie zniknęły. Jak to jest że uważacie że w Polsce rządzą komuchy podległe wciąż ruskim służbom, natomiast wierzycie że w Niemczech służby, ludzie i zależności się zdematerializowały?
Merkel to pionek totalny. No chyba że wierzycie że sympatyzująca z komunizmem baba z NRD jest władczynią pruskiego imperium...
Takie proste pytanie: kto się w Europie czy na świecie boi Niemców. Poza Polakami?
A może jeszcze lepiej. Kto się boi Rusków? Francuzi ze swoją nieuleczalną miłością do Rosji?
Pisząc Merkel wszyscy mają na myśli elity niemieckie, a nie ową babę, która bez lobby przemysłowego nic nie znaczy. Na nią Putin puściłby psa i koniec. Ona w całej sprawie jest rodzaje zderzaka.
Dlatego Niemcy jako warunek zgody na strefę wolnego handlu żądają zdjęcia nadzoru CIA i CAŁKOWITą samodzielność BND. Amerykanie nie mogliby już swobodnie działać w RFN, jak to ma miejsce teraz w oparciu o traktaty. To jest ostatni punkt ograniczający Niemcy.
piszę o faktach, nie o opiniach. Taki warunek postawiły Niemcy.
Doniecki w 2001 roku - 4.825,6
razem 7, 365 mln z tego jakieś 2/3 mieszkało na terenach zajętych przez Rosjan. Odejmijmy 1,6, ale uciekano ze strefy przyfrontowej także po stronie ukraińskiej. Można więc przyjąć, że Rosjanie kontrolują około - 3,5 mln z tego przytłaczająca większość w miastach.
Podporządkowanie Ukrainy my być zbrodnią założycielską gangu rosyjsko-niemieckiego na warunkach rosyjskich. USA się zdystansowały i będą mogły wkroczyć i skompromitować Niemcy w dowolnej chwili.
USA złapaliby Niemcy, gdyby chcieli działać, ale raczej są zmuszani do działania właśnie przez broniących się Ukraińców
USA uważają, że wystarczy Obalić Putina i można reset zaczynać na nowo, stąd ograniczone zaangażowanie. Sankcje uderzają w kumpli Putina by go obalili, ale nie w jego. Rosję mogliby zniszczyć, ale nie chcą tego robić, bo może się przydać przeciwko Chinom itp.
Armia Ukraińska jest jeszcze przez Janukowycza (z rozkazu Moskwy), jak u nas przez Tuska (z rozkazu Berlina), rozbita. Z tymi czołgami na papierze to bym nie przesadzał. Właśnie zwiększono moc jednej z fabryk z produkcji 5 (pięciu) czołgów rocznie do chyba 50 czy 150 - nie pamiętam, ale to nieistotne. Chodzi o te 5 wyjściowych.
Bataliony ochotnicze walczą, bo oligarchowie chcą je wykrwawić, żeby ich nie obaliły. Ale armia ukraińska tworzy się na nowo. Jeśli Poroszenko nie posłucha Makreli, armia wejdzie do gry i koniec z Rosją. Rosja przegra z Ukrainą. A wszelkie myślenie schematami przeszłości i liczbami nie ma sensu.
W perspektywie głównym sojusznikiem USA będzie Ukraina, nie tchórzliwa i zdegenerowana Polska. Zamiast więc ruskiej propagandy o bandrowcach powinniśmy "przykleić się" do Ukrainy by być w rozgrywce, no ale Polacy wolą klęczeć. To będą leżeli i lizali niemieckie buciki. Paradoksalnie bliski sojusz niemiecko-rosyjski zmusiłby USA do prawdziwej interwencji, ale zawsze kluczowy jest czynnik czasu.