"Żadnych złudzeń panowie!"

„Żadnych złudzeń panowie!”

 

Słowa, który są tytułem moich refleksji wypowiedział car Aleksander II do Polaków w 1856 r. kiedy ci liczyli, że rosyjski monarcha przybył do Warszawy, aby zwiększyć zakres autonomii ziem polskich wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego. Pół wieku później, gdy w początkowym okresie I wojny światowej wybitny pianista i wielki patriota Ignacy Paderewski, zabiegał na dyplomatycznych salonach Europy i Stanów Zjednoczonych o polskie sprawy, usłyszał od jednego z wpływowych wówczas polityków następujące słowa: „Nie ma żadnej nadziei dla Ojczyzny Pana”. Zagadkowym

            Już takie nasze, Polaków „zezowate szczęście”, że nic nam łatwo nie przychodzi. Było tak w przeszłości i nic nie wskazuje na to, aby miało się w tym zakresie cokolwiek zmienić.

            Czy ktoś dziś jeszcze pamięta w jakich okolicznościach karierę polityczną przez duże „K” zaczął robić Andrzej Lepper? W jakich okolicznościach z mało znanego lidera związku zawodowego stał się uczestnikiem gry parlamentarnej? Był koniec lat 90-tych XX w. W Polsce władze sprawował rząd Jerzego Buzka (dziś europoseł PO), wicepremierem i ministrem finansów w tym rządzie był Leszek Balcerowicz (dziś doradza rządowi z przysłowiowego tylnego siedzenia). Na rynku mięsa nastąpiło wówczas spektakularne załamanie. Ceny skupu żywca spadły do poziomu ok. 1,80 zł. za kilogram mięsa wieprzowego. Było to poniżej jakiegokolwiek poziomu opłacalności. Nie było szans aby nasze mięso trafiło na rynek Unii bo ta miała sama ogromne nadwyżki mięsa. Szansą była Rosja, ale była ona zalewana tanim (potężnie dotowanym) mięsem z Unii Europejskiej. Wówczas wicepremier Balcerowicz pojechał do Unii, aby „załatwić” wstrzymanie dostaw dotowanego mięsa z Unii do Rosji i w ten sposób odblokować dla Polski rynek rosyjski. W efekcie tej wizyty Unia zwiększyła ilość dotowanego mięsa wysyłanego do Rosji. Rezultat tego był dla Polskiego rolnictwa opłakany. Ludzie wyszli na drogi. Pojawiły się blokady. Tam czekał już na nich Andrzej Lepper. W taki sposób Leszek Balcerowicz pomógł w 2001 r. wejść Samoobronie do Sejmu. Skuteczny prawda? Szkoda, że w Brukseli taką skuteczności nie potrafił się wykazać.

            Czy czegoś nas ta historia nauczyła? Czy nauczyła coś spadkobierców politycznych Leszka Balcerowicza z obecnej ekipy rządowej? Niestety nie bardzo.

            Przedstawicie polskiego rządu zabiegali o to, aby polskie stocznie nie musiały zwracać przekazywanych im wcześniej ze skarbu państwa środków publicznych, bo oznaczałoby to dla nich bankructwo. Co się udało załatwić ministrowi Gradowi w tej sprawie w Brukseli? Nic.

Tymczasem…

Na całym świecie w tym w USA i w kilki państwach Unii Europejskiej (np. w Niemczech) pieniądze budżetowe są właśnie pompowane do prywatnych banków byleby tylko uchronić je przed bankructwem. Czyż to nie jest ciekawy zbieg okoliczności?

Poniżej podaję cytat z pewnej gazety i proszę odgadnąć z jakiej?

„Trudno oprzeć się gorzkiemu uczuciu. Jednego dnia Komisja Europejska jest gotowa nagiąć reguły, by tylko zezwolić na liczoną w dziesiątkach miliardów euro interwencję w sektorze bankowym, twierdząc, że nie jest to "szkodliwa pomoc publiczna", lecz "operacja rynkowa". Następnego dnia ta sama komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes z Holandii ogłasza, że dla polskich stoczni nie ma żadnej pobłażliwości. Muszą oddać pomoc publiczną, choć w ich przypadku jest ona o wiele mniejsza i rozłożona na lata”.

Bynajmniej nie jest to cytat z „Naszego Dziennika”. To cytat z „Gazety Wyborczej”!!! Kto by pomyślał. Jeszcze trochę i się okaże, że „Gazeta Wyborcza” zacznie drukować w odcinkach „Folwark zwierzęcy” George’a Orwell’a i zapewniać, że w związku z obecnym kształtem i sytuacją polityczną Unii Europejskiej to wielce pouczająca lektura. A motywem przewodnim do tego literackiego cyklu będą słowa: „Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze” właśnie z „Folwarku zwierzęcego” zaczerpnięte.

            Ponieważ o amerykańskich bankach mówi się ostatnio sporo to jeszcze pewna ciekawostka, która może się okazać nam – Polakom bardzo przydatna. Rząd zapowiedział, że doprowadzi jesienią do uchwalanie ustawy reprywatyzacyjnej, która umożliwi m.in. odzyskanie mienia utraconego w czasie II wojny światowej i w okresie powojennym. Ma być to realizacja obietnic składanych przez premiera Donalda Tuska podczas jego wizyt w Stanach Zjednoczonych i Izraelu wiosną tego, roku podczas których zapowiadał uchwalenie w Polsce ustawy, która - cytując słowa premiera Donalda Tuska wypowiedziane w Tel Awiwie w kwietniu tego roku: „będzie ustawą, która będzie obejmowała byłych lub obecnych obywateli polskich, którzy utracili swoje mienie”.

            Na efekty tego typu deklaracji składanych przez polskiego Premiera nie trzeba było długo czekać. W czerwcu w Izbie Reprezentantów i w Senacie USA zostały przygotowane uchwały krytykujące Polskę za to, że zwleka z wypłatą odszkodowań za mienie utracone w czasie II wojny światowej. Jak stwierdziło polskie wydanie tygodnika „Newsweek”, stanowisko amerykańskich kongresmanów spowodowane było wieloletnim lobbingiem Światowej Organizacji Żydowskich Restytucji. Z tego co mi wiadomo na tym się sprawa nie skończy bo jesienią jeśli rząd Donalda Tuska się z obietnic nie wywiąże przygotowane są w USA kolejne posunięcia, które mają nas do tego skłonić.

Przypomnę w tym momencie moje stanowisko w tej sprawie jakie zaprezentowałem już w początkach sierpnia:

„W obliczu rosnącej fali roszczeń i niesyte także pomówień jakie formułuje się przy okazji wobec Polski nasze władze, zwłaszcza zaś Rząd powinny podjąć wszelkie, konieczne działania na arenie międzynarodowej, które będą broniły dobrego imienia Państwa Polskiego i chroniły polskie społeczeństwo przed nieuprawnionymi roszczeniami majątkowymi.

Nie widzę żadnych możliwości prawnych dla realizacji roszczeń przez obywateli innych państw, które są postulowane wobec Polski, a wynikają ze zmian majątkowych jakie miały miejsce w czasie II wojny światowej i w okresu powojennym.

W 1939 r. Polska stała się pierwszym obiektem zbrojnej agresji ze strony Niemiec, a następnie także ze strony Związku Sowieckiego. W ciągu 6 lat mrocznego czasu okupacji wszelkie decyzje, które miały miejsce na ziemiach polskich były wynikiem działań niemieckich i sowieckich władz okupacyjnych i były sprzeczne z wolą Narodu Polskiego i Rządu Rzeczypospolitej, który na mocy Konstytucji z 1935 r. działał na emigracji.

Wszelkie dokonywane wówczas przekształcenia majątkowe, jako odbywające się wbrew stanowisku władz Rzeczypospolitej nie mogą obciążać ani moralnie, ani materialnie Państwa Polskiego. Wszelką odpowiedzialność za skutki tych działań ponoszą niemieckie i sowieckie władze okupacyjne, a roszczenia z nich wynikające powinny być kierowane do państw, które na gruncie prawa międzynarodowego są prawnymi następcami Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich.

W 1945 r. na Konferencji w Jałcie przywódcy Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, Stanów Zjednoczonych Ameryki i Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej dokonali nowego ustalenia granic i porządku w Europie. W wyniku tych narzuconych Narodowi Polskiemu decyzji nastąpiła zmiana granic Państwa Polskiego i narzucono Polsce władze, które nie posiadały demokratycznej legitymacji do jej sprawowania w imieniu polskiego społeczeństwa. Wszelkie nawet najbardziej niesprawiedliwe decyzje podejmowane przez tę władze nie mogą obciążać ani moralnie ani materialnie Polski, która przez całe wieki swojej historii zawsze była wzorem przywiązania do świętych zasad wolności, sprawiedliwości i własności”. To był cytat z mojego artykułu z sierpnia.

            Zapyta ktoś co to ma wspólnego z amerykańskimi bankami? Wbrew pozorom ma i to sporo. Nie po raz pierwszy przychodzi Amerykanom ratować swój system bankowy. Skoro tak bardzo Amerykanie chcą rozliczać Polaków za sprawy majątkowe z okresu wojny to może przy okazji przeanalizują jak stabilizowano amerykańskiego dolara i pozycję ekonomiczna amerykańskich banków na przełomie lat 30 – tych i 40 –tych XX w.? Może warto sięgnąć do archiwów takich amerykańskich banków (wówczas działających odrębnie, a dziś już połączonych) jak JP Morgan i Chase Manhattan? Może warto przeanalizować na nowo dokumenty komisji Stuarta Eizenstata działającej w okresie prezydentury Billa Clintona, której jakimś dziwnym trafem nie udało się zbadać wszystkiego tak jak trzeba?

            Coś mi się wydaje, że w porównaniu z tym co można będzie odnaleźć w tych archiwach, odszkodowania o jakie mogą wystąpić różne środowiska względem Polski (choć dla nas rujnujące), mogą starczyć zaledwie na przysłowiowe waciki. Warto do tej dyplomatycznej rozgrywki przygotować się już teraz zgodnie z łacińską maksymą: „si vis pacem, para bellum” (pragniesz pokoju, szykuj się do wojny), żeby wkrótce nie być zaskoczonym. Zwłaszcza, że nasze historyczne doświadczenia i te odległe i te zupełnie współczesne utwierdzają w nas przekonanie co do słuszności naszego rodzimego przysłowia: „Umiesz liczyć? Licz nie siebie.”