Strategów wyborczych cała masa ino jakoś robić ni ma komu...

   ...chyba, że pod siebie, zamiatając... no właśnie, czym? (odpowiedź pod koniec tekstu)

   Na przednówku zbliżających się wyborów do władz lokalnych pojawił nam się cały wysyp mądrości serwowanych licznie zgromadzonej publiczności przez liderów bijących się o elektorat ugrupowań wraz z ich poszczególnymi kandydatami. W stolicy dajmy na to, obok pretendentów do sprawowania władzy nad personelem tamtejszego ratusza, przekazujących ostatnim czasem jeden za drugim (choć w różnej formie) głosy swych potencjalnych wyborców kandydatowi partii rządzącej, pewien pan niedorzecznik postanowił przypomnieć światu o tym, iż istnieje jeszcze „na owym łez padole”, słynąca jak Polska długa i szeroka z przysłowiowego wręcz zamiłowania do nepotyzmu, tzw. partia chłopska. Ów jegomość zgłaszając pomysł na bezpłatną komunikację miejską dla zameldowanych w Warszawie, bardzo chciał chyba „naśladując kometę błysnąć choć na krótką metę”, gdyż jak powszechnie wiadomo najmniejszych szans na elekcję ów pan jako żywo nie posiada, tak więc również z jego obietnic wyborczych nikt go nie będzie miał okazji rozliczać. Równie dobrze mógłby więc zaproponować finansowanie masowych lotów na Marsa dla opłacających podatki w stolicy, tak samo nic by go to (i podatników na szczęście również) nie kosztowało. Wprowadza to jednak w pewien sposób w polityczny obieg nowy gatunek niezwykle popularnej wśród miejscowego totalniactwa kiełbasy wyborczej, znanej pod nazwą handlową „parówki”, co nijak zresztą nie kłóci się z wizerunkiem peezelowskiego kandydata, przypominającego swą fizjonomią oraz mimiką, zwłaszcza podczas prowadzonych żarliwych dyskusji w studiach telewizyjnych, znanego z agresywnych zachowań wobec przypadkowych przechodniów pajaca przebierającego się dla niepoznaki w damskie fatałaszki, a mianowicie niejakiego Rafalalę po demakijażu (inny totalniacki odrzecznik pod postacią Malowanej Lali Grabca nie dałby tu lajka). Nie wierzycie państwo? No to przyjrzyjcie się dobrze przy najbliższej okazji. Był nawet czas kiedy byłem przekonany, iż jest to jedna i ta sam osoba prowadząca podwójne życie niczym dr Jeckyll i mr Hyde jako ZSL-owski rzecznik i figlarny/a (a może /e?? – tak czy inaczej niepotrzebne skreślić) drag queen.
   Tymczasem jednak Szablozęby Grigor, wcielając się na tę okazję w inną, filmową dla odmiany postać Wujka Dobra Rada, postanowił Panu Prezydentowi w związku z jego wizytą w Białym Domu udzielić - w zastępstwie nieocenionego w takich razach Bula - kilku wskazówek odnośnie zasad dobrego wychowania, zachowania przy stole itp.:
"Niech pan wystąpi w roli zarówno prezydenta Polski, jak i przedstawiciela UE. I niech pan będzie partnerem, a nie klientem USA"
Czyli innymi słowy (jeśli czytać sens tychże banałów między wierszami):
"Niech pan wystąpi w roli zarówno ambasadora Wielkich Niemiec, jak i propagatora szczytnej idei Mitteleuropy oraz piewcy teutońskiej potęgi. I niech pan nie wysuwa się ani na jotę ponad przydzielony przez Tante Angelę kojec"
Na całe szczęście, zgodnie z przewidywaniami wszystkich salonowych ekspertów od dyplomacji, przedmiotowa wizyta okazała się być całą serią tak żenujących wpadek i naruszeń poświęconego przez samego papieża protokołu dyplomatycznego (co do których jedynie wtedy gdy popełniane są przez najświeższą – choć przecież nie pierwszej świeżości – synową królowej angielskiej, spotykają się z niekłamanym entuzjazmem, by nie powiedzieć, że wręcz aplauzem wszelkich tyleż wiodących, co usłużnych pracowników łże mediów – bo przecież nie dziennikarzy), że wszystkie bredzenia poczciwego wujaszka Bronka, przy których tamtejszemu wujowi Tomowi jedynie źrenice rozszerzały się coraz bardziej z osłupienia w trakcie bezowocnych poszukiwań sensu tego o czym facet gada, poszły natychmiast w niepamięć jako dziecięca igraszka, nie wspominając już o sławetnym skakaniu po krzesłach, który to rodzaj mebla jak się wydaje, amerykańscy szefowie protokołu pomni właśnie na ową japońską okoliczność, postanowili najwyraźniej tym razem zapobiegliwie pochować po niedostępnych zakamarkach Białego Domu.
   Dzielnie w sukurs naszemu schreckliwemu mistrzowi dyplomacji idzie najlepszejszy z wszystkich kandydatów (bo w końcu najinteligentniejszy, najpiękniejszy i najlepiej uczesany, a do tego wszystkiego z dobrego domu, mimo że obarczonego nieco ostatnim czasem ujawnieniem działalności szanownej rodzicielki-donosicielki, ale to najpewniej złe pisowskie języki, nic ponadto), po raz kolejny wzorem wrażych pisowców „dzieląc Polaków”, a konkretnie tym razem warszawiaków na tych z krwi i kości i na tych skądinąd. Obaj pracują tym samym w pocie czoła na zbliżający się wielkimi krokami spodziewany sukces totalniactwa w postaci niezwykle korzystnego werdyktu wyborczego, którego wprawdzie tym razem jakoś nijak nie chcą zapowiadać publikowane sondaże, ale nic to – „robimy swoje”, „tak trzymać panowie”, „Polacy nie mogą nie docenić naszych wysiłków we wprowadzaniu w życie doktryny >>ulicy i zagranicy<<”, „jeszcze wincyj bilbordów” – w ten sposób mniej więcej zdaje się wyglądać ichni pomysł na kampanię. Jednak to nie koniec kułalicyjno-łobywatelskiej ofensywy wyborczej bo - jak to mówią - nieszczęścia lubią ponoć chadzać stadami. Okazuje się, że jeden z niezawisłych sądów oddalił właśnie jako „oczywiście bezzasadny” pozew w trybie wyborczym wniesiony przez idącego przez wieś Grzesia wraz z towarzyszącą mu menażerią wobec urzędującego premiera, który śmiał spostponować jakże ambitny program nie robienia polityki na rzecz budowy mostów i dróg, których jak się okazuje oko nie widziało ani ucho nie słyszało, a jeśli już widziało i słyszało to o takich, które budowane były w rekordowo długim czasie i za rekordowe pieniądze rzecz jasna, z których nawiasem mówiąc – najpewniej za sprawą krewnych i znajomych pędzącego królika - harujący przy budowie tejże infrastruktury podwykonawcy częstokroć nie zobaczyli złamanego grosza, co podobnież stało się w owym czasie powodem niejednego dramatu ludzkiego.
   Czyli jednym słowem biada nam – nie masz już wolnych sądów w Rzeczpospolitej! Pozostały nam jedynie sądy nieco szybsze. Aczkolwiek dzielny Schet, o którym krążą wieści, zgodnie z którymi w przypadku wykopania z brukselskich synekur (do niczego już tam w obecnej sytuacji politycznej Tante Angeli niepotrzebnego, za to jak nikt inny nauczonego łasić się do niej i merdać krótkim ogonkiem) wesołego Donka i ewakuacji tego pociesznego błazna ciupasem do kraju, nadal w chwili obecnej panujący miejscowym totalniakom batiar (inaczej „lwowski żulik”, jak podobnież określać zwykli go kolesie z nieco lepiej urodzonych bądź też ożenionych kręgów totalniackiego towarzystwa) miałby - jako sporządzony na tę okoliczność plan awaryjny - zapewniony angaż w kolejnej części „Szczęk”, otóż ten nasz być może przyszły pierwszy gwiazdor filmowy światowego formatu, nie omieszkał przy tejże okazji poodgrażać się, że będzie apelował. Jakby zaś tego było mało, obrazu nędzy i rozpaczy dopełniają ostatnie wyznania Histerycznej Yjwy, która na pytanie dziennikarza radiowego o utrzymywanie kontaktu z rzeczony niewydarzonym brukselskim piłkarzykiem, postanowiła ni z tego ni z owego postraszyć słuchaczy zabieraniem niegrzecznym obywatelom telefonów i uruchomieniem opcji rozmów kontrolowanych, które to działania miałyby rzecz jasna już w niedalekiej przyszłości zostać podjęte przez tutejszy zamordystyczny reżym, co po wyartykułowanej nie tak dawno z ramienia pokrewnego owej pani środowiska groźbie „zabrania Internetu”, stanowiłoby pewną - trzeba przyznać, że dość ekscentryczną – nowość. Trudno doprawdy przejść do porządku dziennego nad faktem, że toto właśnie jestestwo o umysłowości pantofelka pełniło przez jakiś czas z donkowego namaszczenia urząd premiera, przy czym nie bagatelizowałbym teorii, zgodnie z którą mogła być to największa z form znieważenia instytucji państwa polskiego, jakie ryży oszust miał w swojej błyskotliwej karierze okazję popełnić. Jednym słowem widać wyraźnie, że towarzystwo w panice robi pod siebie i zamiata nogami, jednocześnie niezwykle brzydko chwytając się czego popadnie. Nie ukrywam jednak, iż życzyłbym sobie i innym aby obawy wyrażane werbalnie lub jedynie mową ciała przez cały szereg nakreślonych powyżej groteskowych postaci, spełniły się w całości i aby po kolejnych z rzędu wyborach można było w końcu w pełni autorytatywnie skonstatować, że wreszcie skończyło się różnym niewczesnym dziadom i babom s..nie i nomen omen (nawiązując jeszcze raz do najlepszejszego itd. mości kandydata) trzaskanie drzwiami.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

20-09-2018 [07:22] - Jabe | Link:

przekazujących ostatnim czasem jeden za drugim (choć w różnej formie) głosy swych potencjalnych wyborców kandydatowi partii rządzącej – Proszę łaskawie podać listę owych pretendentów.