Jaskółczy niepokój przez skórkę od banana

Ostatnio, gdy obserwuję skrzeczącą pospolitość polityczną, coraz częściej dopada mnie syndrom pacjenta na fotelu dentystycznym. Niby ubytek jest niewielki. Znieczulenie miejscowe działa. Pani doktor pachnie oszałamiająco… Wszystko zatem gwarantuje, że do końca zabiegu nie poczuję najmniejszego bólu… A jednak siedzę cały spięty, przygotowany nawet na cios wiertłem w obnażony nerw. Z ulgą oddycham dopiero płucząc usta. No właśnie, niby rozwój wydarzeń na scenie politycznej zwiastuje sukces dobrej zmiany w wyborach samorządowych, a potem w parlamentarnych, więc jako stary kołtun z IQ ameby, niewykształcony Janusz z zapyziałej prowincji, ksenofob, antysemita i faszysta, powinienem być kontent. I sycić swe parafiańskie ego błogim oczekiwaniem na murowane sukcesy naszości. Tymczasem czuję pozornie niczym nie uzasadniony jaskółczy niepokój, który uleci dopiero, gdy zwilżę w gronie podobnych sobie wsteczników usta szampanem po wygranych wyborach. A teraz rozłożę syndrom fotela dentystycznego na czynniki pierwsze. Czytając, słuchając i oglądając antypisowskich analityków krajowej sceny, rzeczywiście oddycham z ulgą. Mały Jasio po dużym piwie oceniający taktykę i strategię bojowników o wolność i demokrację, to przy dyżurnych komentatorach generatorów rzeczywistości urojonej istny Clausewitz. Z jakąż ekspercką brawurą przesuwają oni na przedwyborczej szachownicy pionki bez znaczenia, dawno wyautowanych nieudaczników, wirtualne fantomy i awatary. Z jaką socjologiczną ekwilibrystyką próbują łączyć w dywizje marginalne grupki zwichrowanych aksjologicznie oszołomów. Jak z wdziękiem stoczniowych tapicerów usiłują z zakurzonych kanap tworzyć okręty flagowe do walki z prawicą… Aż serce rośnie, gdy się obserwuje ową grę w pchełki. A ileż uciechy sprawiają mi sami wodzusiowie. Słuchając na przykład ekspresyjnych pohukiwań niedobitków(częściej niedobitek) Nowoczesnej, Kodu i całej reszty buńczucznej trzódki, Wspominam z rozbawieniem lektury z dzieciństwa. Widzę Samochwały, Skarżypyty, Burczymuchy, Lisy Witalisy, Pchły Szachrajki, Małpy w kąpieli I… Kubusia Puchatka. Miś jest oczywiście bohaterem pozytywnym. Myślę o nim ze względu na pewien zabawny cytat. “Im bardziej Kubuś zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. Czyli im resztówki Nowoczesnej, Kodu i zblatowanych z nimi ansambli głośniej wrzeszczą, tym bardziej ich nie ma. Na marginesie, aż dziw, że Jakub nie trafił na sztandary feministek jako symbol gender. Otóż w tłumaczeniu wierniejszym oryginałowi, ale odbiegającym niestety od poetyckiej koncepcji Ireny Tuwim Kubuś jest samiczką o imieniu Fredzia. Być może przeciw takiej transformacji zaprotestowali geje, którym bardziej odpowiada nieheteronormatywny tandem Krzyś i Kubuś. Feministki przeoczyły szansę związaną z hermafrodoidalnym pluszakiem. Może więc powieść Milne'a wykorzystają do swej indoktrynacji autorzy modernistycznych podręczników wychowania seksualnego? A tak w ogóle ostatnio monotematyczna monotonia chóru rabów promowanych przez antyrządowe generatory, zniechęca nawet twardy trzpień totalistów. No bo jak długo można trzepać zbuki na temat łamania prawa, licząc już wyłącznie na interwencję liberalno-lewackich elyt Unii? Zwłaszcza, że krajobraz po majowej bitwie o parlament europejski będzie najprawdopodobniej mniej zielony, czerwony i tęczowy. Czyżby brunatny? Ależ skąd! Po prostu przybędzie barw narodowych, jak przystało na Europę ojczyzn. Ale wysmażyłem agitkę. Skąd zatem u mnie ów jaskółczy niepokój? Bo dmucham na zimne. I wiem jakie opłakane skutki mogą przynieść pozornie drobne wpadki i marginalne potknięcia na finiszu batalii o samorządy. Bowiem wielkie ambitne projekty nie wywracają się najczęściej na kłodach rzucanych pod nogi przez przeciwników, lecz na skórkach od własnych bananów. Opozycja zaś jedynie skrzętnie zbiera wszelkie drobiazgi. A wiadomo, ziarnko do ziarnka… Szanowni państwo z dobrej zmiany, przestańcie, do diaska, wyrzucać byle gdzie skórki od bananów! A najlepiej jedzcie jagody i borówki amerykańskie. Sekator PS. - Czemu nie dałeś żadnego przykładu wrednej skórki – pyta mój komputer. - Jeśliś ciekaw, pogrzeb w kompostownikach antyrządowych generatorów - odpowiadam wiedząc, że i tak tam nie zajrzy.