Pożegnanie Siostry

Lilce, mojej Siostrze, artykuł ten poświęcam

W niedzielę 26.08.2018 r., nad ranem, zmarła moja młodsza Siostra. Z chorobą walczyła dzielnie przez długi czas. Odeszła mając 56 lat. Zbyt wcześnie! Mieszkała oddalona o około 2000 km ode mnie. Pochowana zostanie na obcej ziemi.

Kronika jednego dnia
Niedzielną Mszę św. przeżyłem znacznie głębiej, niż zazwyczaj. Modlitwa tego dnia  nie pełzała, gdzieś pomiędzy ławkami, lecz szła prosto do nieba – tam, gdzie powinni być Bóg i moja Siostra. Modlitwa była prośbą do Boga i ramieniem w potrzebie.

Pożegnałem się z Bogiem, wyszedłem z kościoła, ale nie pożegnałem się z moją Siostrą. Tego dnia wszystko zaczęło układać się inaczej: sprawiedliwość otrzymała swój nowy wymiar, piękno było piękniejsze, duchowość pokonała materializm, a głos i myśl poszybowały tam, gdzie mieszka Bóg.

Chciałem być sam. Potrzebowałem przestrzeni i powietrza. Kiedyś odwiedziłem mojego Ojca w sanatorium. Był po zawale. Zaprosił mnie na spacer do parku. Tamtego dnia nie należał do rozmownych. Chłonął to wszystko, co dawała mu przyroda. Zastanawiałem się wówczas, kto jest ważniejszy – ja, czy otoczenie? Dziś wiem, że stanowiłem niezbędny element całości. Ja byłem, On wracał. Moja obecność pomagała Ojcu obłaskawiać świat i uczynić go ponownie swojskim.

1. Sprawiedliwość.
Mogłem udać się tylko w dwa miejsca: na cmentarz lub do parku. Wybrałem park pełen zieleni i śpiewu ptaków. Sądziłem, że doświadczenie z Ojcem uda mi się powiązać z Jej nieobecnością. Intuicyjnie czułem zbieżność tych dwóch sytuacji. Sądziłem, że milczenie Ojca i milczenie Siostry powinno się w jakiś sposób zsyntetyzować. Niestety, pytanie czy musiała i dlaczego odeszła tak wcześnie zawładnęło mną zupełnie. I nie mogło być inaczej. Dlaczego więc nasi krewni żyli po 90 lat, a Ona tak krótko? Czy Jej śmierć jest wypełnieniem jakiejś sprawiedliwości? Czy wyjęcie matki i żony z rodziny przekazuje jej jakąś ważną informację? Czy też po prostu – umarła i jak kamień w wodę: kilka kręgów, a potem zupełnie nic?

Nie, tak nie jest, bo coś zostało bezpowrotnie zburzone; bo pozostał ogromny żal, który będzie burzył przyszłe porządki; bo została przerwana czyjaś praca i sens czyjegoś życia… Dlaczego człowiek jest w stanie określić zasady działania fizyki i chemii, ale nie jest władny przewidzieć logiki związanej z życiem? Czy to się nazywa sprawiedliwością Bożą? – kimkolwiek by ten bóg nie był. Człowiek nie zna sensu i celu swojego istnienia i nie wie, jak długo będzie żył.

W tym miejscu przypomniały mi się słowa prof. Anny Pawełczyńskiej, że człowiek umierając staje przed sądem boskim, ale niech nikomu się nie wydaje, że uniknie sprawiedliwości ludzkiej. Dziś w dniu wyjątkowo wyostrzonej percepcji, mam silne przeczucie, że te dwie sprawiedliwości: boska i ludzka, wzajemnie się przenikają i gdzieś tam sumują. Kumulują się czasami w krzywdzie niewinnego dziecka, w losie rodziny lub nawet w zwykłej głupocie.

Sprawiedliwość nie może być warunkowana prawem napisanym przez człowieka, bo zawsze będzie skażona polityką; bliższa jest obyczajowi, który mozolnie, jak mrówka przez wieki, warstwa po warstwie, budował zręby moralności i zasady wzajemnego współżycia. Ale jest też namacalna sprawiedliwość Boża, a więc ta cywilizacyjna, od której odejście oznacza ruinę wszelkich jej struktur – od osobowości ludzkiej i rodziny poczynając, a na narodzie i państwie kończąc. Rzecz jednak w tym, że ta sprawiedliwość boska ogólnie jest widziana, jako niesprawiedliwość ludzka. I właśnie ta niesprawiedliwość zawsze ma twarde konsekwencje dla wszystkich żyjących… Co Ty na to Siostrzyczko?

2. Piękno.
W tym fatalnym dniu piękno miało jakieś szczególne właściwości magnetyczne – samo „wchodziło” w oczy. Nie tylko śpiewy kościelne były bardziej przejmujące, słowa bardziej oczywiste, ale piękniejsza, niż zwykle, okazała się architektura; piękniejsze były drzewa, przechodzące obok kobiety i wznioślejszy śpiew ptaków. Wszystko to komponowało się w jakąś składną symfonię – całkowicie zrozumiałą i dopasowaną do siebie. Żal szukał ukojenia w pięknie. Tam lokował swój ból, a w odpowiedzi otrzymywał w zamian ukojenie.

Jakież to odprężające uczucie, gdy brzydota, kłamstwo, nieszczerość wywołują niechęć i potrzebę ucieczki; piękno natomiast wydobywa na powierzchnie radość, chęć życia i trwanie. Czy moja Siostra musiała odejść, bo zabrakło jej w życiu piękna? Może go szukała i nie znalazła? A może szukała tylko sensu życia? Tego już nigdy się nie dowiem. Ale zapewne to wszystko odnalazł je mój Ojciec, gdy zamiast rozmawiać ze mną w parku, milczał? Może usłyszał wewnętrzny głos Boga, który przynosi spokój i nadzieję?

Granica między brzydotą a pięknem tego dnia była tak wymowna, jak różnica miedzy Bogiem a diabłem. Diabeł Siostrę zabił, ale Bóg mu ją odebrał. A skoro Bóg mu ją odebrał, to moje zmysły mogą radować się pięknem. Podobną siłę ma wiara, która przygotowuje człowieka na szczególny czas niesprawiedliwości ludzkiej i pozornie boskiej; ma ona pomóc człowiekowi w jej przezwyciężeniu – nawet, gdyby była najcięższym ciosem.

Piękno przemawiało do mnie permanentnie. Nie mogłem się od niego oderwać. Długo chodziłem po parku, jak po boskim ogrodzie i ciągle uzupełniałem uchodzące pokłady siły i wymieniałem żal na nadzieję. Za parkanem była ulica, po której jeździły ciężkie autobusy i sznur samochodów. Za tą granicą tętnił świat, w którym ja żyję, a jednak żelazny płot oddzielał „życie po życiu” od życia na co dzień. Doskonale wiedziałem, że gdy wyjdę z parku, wmieszam się w tłum, moje poczucie piękna i obcowanie z Siostrą, zostaną przerwane, że wejdę w świat, który jest już przeznaczony tylko dla mnie, i który nie wiem czy za rok, dwa lub dziesięć nie potraktuje mnie w taki sam sposób?

Nie dziwię się muzykom, malarzom, pisarzom, poetom, że piękno chcą tak zapisać i dookreślić, aby zawsze było piękne i zawsze – w dzień i w nocy, zachwycało. Piękno można uchwycić, pięknem można się zachwycić, ale piękna nie można zniewolić. Piękno jest do witania, żegnania i przeżywania – potrafi połączyć istnienie z nieistnieniem i przekazać to coś, czego sam Bóg nie zauważył podczas stwarzania świata. Piękno jest Niebem i Ziemią, Bogiem i diabłem – jednocześnie.

3. Duchowość kontra materializm.
Ciała zakopujemy w ziemi, ale modły i prośby o siłę i nadzieję wznosimy do góry. Wszystko, co materialne, przemija, pozostaje duch, jako depozytariusz kontynuacji. Ilekroć umiera człowiek, tylekroć materia przegrywa z duchowością. Owszem, myśl i dzieło człowieka pozostają, ale one same nadal są zakładnikiem przegranej walki o bogactwo i życie. Człowiek, jak dotąd, nie odnalazł kamienia filozoficznego, ani nie pokonał śmierci. Tworzy materię z nadzieją, że ją na zawsze zatrzyma dla siebie, i zawsze przegrywa z przeznaczeniem. Człowiek, na swojej ziemi, wyznacza własne horyzonty, ale o długości jego życia decyduje ktoś zupełnie inny.

Życie nie kieruje się logiką człowieka – powstaje, trwa i przemija. To, co na powierzchni należy do nas, ale to co ponad nią i poza nią, już nie. Prawda jest budulcem ducha i materii, jeżeli na swojej drodze napotka kłamstwo, to ona sama dokonuje egzekucji i staje się burzycielem tego, co na kłamstwie powstało. Tak więc materia jest powtarzalną próbą tworzenia i wypełniania kolejnych rzeczywistości, które z czasem i tak musza być zburzone. Patologia jest sygnałem złej drogi. Gdy przechodzi w proces gnilny, ludzkość na dwa wyjścia: skalpel, albo bezczynność i rozkład zupełny. Duch natomiast trwa i jest dla człowieka nieustającym źródłem ideału.

Siostro kochana, jako starszy brat, nie miałem możliwości wpłynąć na Twoje dorosłe życie. Nie wiem, co zadecydowało o Twoim losie, ale wiem, ze weszłaś w środowisko, które Cię szanowało i podziwiało. Ale czy ten podziw coś rozwinął lub rozwiązał w Twoim życiu, czy tylko wytworzył pustkę? Czy wytworzył jakąś wartość, którą można uznać za „dodaną”? A może to powstała z czasem refleksja, że lekkie życie i odniesienie do sytuacji materialnej w kraju, zaczęły nawarstwiać w Tobie poczucie bezsensu trwania, chęć niemożliwej ucieczki i organiczną duszność? Rozminęłaś się z prawdą, którą wyniosłaś z domu? Wraz z Tobą, na obcą ziemię, zawędrował ten rząd dusz, który w pewnym momencie upomniał się o nowe życie, a Ty nie miałaś mu nic do powiedzenia? Tradycja okazała się dla Ciebie zbyt ciężka, a tamta rzeczywistość zbyt łatwa? Z czym przegrałaś? Postawiłaś na materializm i on Cię zabił, czy mając mocny charakter i twardego ducha, nie potrafiłaś go nakarmić właściwą strawą? Jaka beznadzieja odebrała Ci życie? A może było zupełnie inaczej?

Ile jeszcze osób podobnych Tobie czeka w kolejce na swój wyrok? Umieramy w Polsce i umieramy na emigracji. Jedna śmierć ma dwojakie oblicze.

4. Głos i myśli.
Twój głos przestał już spełniać swoją rolę. Pamiętam Twoją żywą inteligencję i ciekawość świata. Zabrałaś je z sobą. Rodzinie została tylko pamięć – jedyny ślad Twojej bytności. I kilkanaście zdjęć.

Gdy człowiek umiera, wszechświat staje się jego domem, a tysiące kilometrów nie mają podobno znaczenia. Chodziłem więc po parku i pytałem drzew, czy nie słyszały Ciebie? A więc – słyszałeś park, czy nie słyszałeś?! Otworzyłem szeroko wszystkie swoje zmysły… Niestety, wszystko stało się ciszą. Najgłośniejszy okazał się żal, który z łoskotem obijał ściany mojego wnętrza.

Zostaniesz Siostrzyczko spalona, a Twoje prochy pozostaną na zawsze w murowanej ścianie. Tak zadecydował Twój mąż. Zostaniesz pochowana w ojczyźnie Twoich dzieci i przyjaciół. Tak zadecydował los. Myśli kłębią się w głowie, usta chcą zadawać pytania. Mama wylewa łzy i mówi, że będzie następna po Tobie. Nie może zrozumieć, dlaczego dzieci odchodzą wcześniej? Twój chrześniak otrzymał od Ciebie pośmiertnie prezent ślubny. Pamiętałaś o nim, ale on jest zdezorientowany: cieszy się i boi. Co z nim zrobi?

Ostatnią posługę wykonał ksiądz polski. On też odprawi za Ciebie Mszę św. Syn dobierał odpowiednią dietę i z troską woził Cię do szpitala. Starsza siostra dowoziła jedzenie i jak mogła wspierała duchowo. Córka, od czasu gdy straciłaś siły i kontakt ze światem, siedziała przy Tobie i odmawiała polskie modlitwy. Czuwała do końca. Daleko, w Polsce, pozostali Mama, i jeszcze dalej, starszy brat. Tato odszedł już wcześniej.

Pożegnanie
Leż Siostrzyczko w jasnym grobie/ Niech się Polska przyśni Tobie.
Zdrowaś Mario, łaski pełna…
Wieczne odpoczywanie racz Jej dać Panie…
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

30-08-2018 [23:35] - Imć Waszeć | Link:

Cóż tu powiedzieć. Gdy w latach 90 spotykaliśmy się rodzinnie w leśniczówce dziadka na święta lub z okazji ślubów lub chrzcin, wydawało się, że będzie to trwało wiecznie. Zjazd taki to było kilkadziesiąt, a na weselach nawet kilkaset osób. Pamiętam wesele wiejskie u Deców, na które zaproszono niemal 400 osób. Cieszyliśmy się z tego, że jesteśmy jedną wielką zgodną rodziną. Szczęście jednak nie mogło trwać wiecznie.

Wkrótce do leśniczówki sprowadziła się banda cwaniaków z Warsiawy bawiąca się w myślistwo. Czyli po prostu jakieś pomyje liberalne z WSI, "polska" elyta, peerelczycy. Byli to głównie lekarze z WKU, ordynator, powiatowi prawnicy, prezes jakiejś chemicznej pralni, stare trepy i pospolite urzędasy skarbówek. Wszystko jowialne i wiecznie przy wódeczce. Coś w podobie Bula z Budy. Początkowo zajęli tylko starą kuchnię letnią, potem przebudowali stary chlew, byli grzeczni, użyteczni i mili. Jak muzułmanie, gdy są w mniejszości. Gdy rok później sprowadzili tam swoich ziomów z koła do gospodarstwa sąsiada, nagle maski opadły. Oszukali dziadka i po napojeniu wódką dali do podpisania jakiś kwit o zrzeczeniu się majątku.

Nie było leśniczówki, więc dziadek stracił rezon - przestał czuć się dumną głową rodu. Nie wiedzieliśmy tylko jeszcze, że skończyła się także rodzina. Dalej spotykaliśmy się rodzinnie już u innych, lecz to co było wcześniej, ten klimat i szczęście nigdy nie wróciło. To był koniec. Przytłoczony tym wszystkim dziadek zmarł w 2004, a zaraz po nim w 2005 mój ojciec. Śmierć nie dawała nam wytchnąć aż do 2009 roku. Przynajmniej jeden pogrzeb rocznie robił się już jakimś mrocznym standardem. Odeszła moja cioteczna siostra w wieku zaledwie dwudziestu paru lat. Zachorowała na raka trzustki, będącego powikłaniem po Czarnobylu. Była wtedy na studiach, wciąż roześmiana. Na pogrzebie był chyba cały jej rok z uczelni w Białymstoku. Niebawem jej śladem odeszło dwóch wujów, obie babcie. Dalsza rodzina. Wszystko to na przestrzeni kilku lat.

Nabrałem wtedy wielkiego dystansu do życia. Musiałem się na nowo zdefiniować. Siedząc po Wigilii przed komputerem próbowałem te wszystkie okruchy życia pozbierać, opisać, zachować dla dzieci i wnuków, lecz mnie to wszystko zwyczajnie przytłoczyło. Okazało się, że byłem jedyny, komu w ogóle wpadł do głowy "głupi" pomysł nagrania kamerką laptopa babci, cioci, innych. Reszta miała jak zawsze "większe problemy" i "musiała zarabiać na chleb". No cóż... Ustawiłem wtedy z kostek domina szereg i pchnąłem końcową kostkę palcem. W bladej poświacie ekranu komputera kolejno, jedna za drugą, kostki przewracały się i w końcu nie została ani jedna. Wtedy pomyślałem, że ja też kiedyś odejdę i też nikt się tym nie przejmie. Cóż... życie....

https://www.youtube.com/watch?...

Dlatego wiem co Pan teraz przeżywa i szczerze współczuję. Przynajmniej tyle mogę dziś zrobić:

https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

30-08-2018 [23:59] - Ryszard Surmacz | Link:

Wielkie dzięki. Tak, jest taki moment, że rodzina zaczyna po prostu znikać. Moi rodzice są kresowianami. Na podstawie zjazdów też miałem okazję poznać ją taką, jaka była zanim wymordowali jej znaczną część podczas II wojny lub po jej zakończeniu - wszyscy po kolei. I dziś już mogę powiedzieć, że po niej już nawet ślad nie pozostał. Żyje jeszcze Mama, która też została poniżona przez siostrzeńców. No, w sumie nie wyszło jej to na złe, ale śmierdzący fakt pozostał. Takich rodzin, jak moja i Pańska, po której tylko mgła pozostała, jest znacznie więcej. I żaden instytut socjologiczny czy historyczny nie prowadzi w tym kierunku badania. 
Ale ja ten artykuł napisałem bardziej ku przestrodze właśnie dla tych, którzy znaleźli się w warunkach, w  jakich musiała żyć moja Siostra. 
Serdecznie pozdrawiam

Obrazek użytkownika Kazimierz Jarząbek

31-08-2018 [06:25] - Kazimierz Jarząbek | Link:

Wartościowy utwór (proza czy wiersz) często zawiera wątki, których sam autor nie zauważył. Pański tekst ma kilka takich tematów. Dlatego, wczoraj natychmiast udostępniłem go na moim fb. Smutne rozważania i bardzo cenne, K.J. 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

31-08-2018 [12:03] - Ryszard Surmacz | Link:

Dziękuję. W takiej sytuacji poezja pojawia się samoczynnie, a to, co wchodzi na "papier"- to taka forma improwizacji. Ma Pan rację, mogą być tam wątki, które autor zauważa zwykle dopiero, gdy swój tekst przeczyta po jakimś czasie. Chodziło mi jednak o refleksję zewnętrzna (że tak powiem), bowiem, to co się przytrafiło mojej Siostrze, może przytrafić się również wielu innym osobom. Jestem przekonany, że u niej zadecydowały czynniki zewnętrzne. Do czasu szale się równoważą, ale jest taki moment, gdy jedna idzie mocno w dół, i wówczas już nie ma ratunku.

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-08-2018 [07:19] - jazgdyni | Link:

Panie Ryszardzie!

Pięknie Pan przeżywał okrutną traumę.
Nie ma co tu pisać, bo słowa w takim momencie wydają się nietaktem. Zawsze to jest osobiste przeżycie. Potworne. Uświadomić sobie, że coś bardzo ważnego traci się na zawsze.
Niech pociechą będą te tajemnicze słowa z Biblii, które, jak mniej więcej pamiętam, brzmią - ... nadejdzie taki moment, że śmierć zwyciężymy.

Serdeczności

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

31-08-2018 [11:53] - Ryszard Surmacz | Link:

Dzięki. A gdyby nawet udało się człowiekowi przezwyciężyć śmierć, to trudno wyobrazić sobie, co byłoby dalej? System ekonomiczny, ludzka pazerność, emerytury, jaka byłaby ludzka kondycja, itd? Świat i sami ludzie nie wytrzymaliby takiego obciążenia.  To rozwiązanie, które jest, jest chyba optymalnym. A my - ludzie mamy przynajmniej zajęcie - przezwyciężać śmierć. Obawiam się, że przezwyciężyć śmierć możemy tylko po śmierci. Duch nie umiera.
Serdecznie pozdrawiam.