Paradoksy medialne w rozkwicie

   Znanym chwytem nieco bardziej wyrobionych propagandystów jest wymieszanie prawdy z fałszem celem lepszego uwiarygodnienia się wśród potencjalnych odbiorców. Rzeczywiste fakty zwykły w tego rodzaju rozgrywce z publiką stanowić swoisty kwiatek do kożucha, który skutecznie potrafi zaburzyć jej czujność, a tym samym wzmóc podatność na propagandowy przekaz, płynący śladem ściśle reglamentowanego skrawka realnej rzeczywistości rzuconej jej niczym psu ochłap. Przykład tego rodzaju perfidnych działań stanowić może jeden z ostatnich numerów tzw. „Faktu” (sama nazwa już zakrawa na kpinę w żywe oczy z czytelnika), w którym nie omieszkano napomknąć w krótkiej wzmiance o kolejnej autokompromitacji najnowszego odkrycia chłopaków od Hajdarowicza, a mianowicie wywodzącego się wprost z brudnego łona totalniackiej pseudoopozycji, czegoś na kształt „młodego, wykształconego”, a do tego „z wielkiego miasta” skrzyżowania niesławnej pamięci Brąka z samym Ryśkiem Petru. Nasz wygadany Czaskoś tym razem dla odmiany, jak na niezwykle starannie wyedukowanego przez samego biblijnego (żeby nie było – oczywiście starotestamentowego) patriarchę Geremka, postanowił zdegradować samego Marszałka do rangi generała, której ten notabene nigdy nie posiadał.
   Pomijając inne wyskoki naszego przytulnego dżemojada z jarmarku dominikańskiego, których ostatnim czasem było co niemiara, tego rodzaju połączenie stopnia z nazwiskiem gryzie się samo w sobie u każdego choć w szczątkowej formie świadomego Polaka, nawet takiego, u którego w palecie zainteresowań niekoniecznie leży XX-wieczna historia Polski. Każdemu jako tako rozumnemu obywatelowi trudniej to przełknąć niż osławionych 6-ciu króli, którzy rzeczywiście mogli być wynikiem pomieszania ilości monarchów z datą święta, które w zamyśle miało ich upamiętniać. Wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że tego po prostu nie da się zestawić. Piłsudskiego łączy się jedynie z imieniem, tytułem Marszałka lub Komendanta, ewentualnie Naczelnika, nijak inaczej. Okazuje się, że jednak można. No ale jeśli za główną formę aktywności, a w domyśle jako „działanie na rzecz stolicy” uznaje się dążenie do delegalizacji ONR-u, można sobie już chyba odpuścić inne rodzaje działalności. W końcu środowisko skupione wokół „pana generała” również ONR zwalczało, czyż nie? Czy można oczekiwać więcej od kandydata na prezydenta Warszawy, który z pewnością tym sposobem nawiązuje do tradycji chociażby takiego osławionego Stefana Starzyńskiego? A skoro tak, to jako sztandarowy wręcz kontynuator „myśli piłsudczykowskiej” chyba ma prawo uznać za swój przywilej tytułowanie „Dziadka” w taki sposób, jaki sam uzna za stosowne.
   Na bok jednak żarty. Wszystko wskazuje na to, że ów adept najwybitniejszego spośród PZPR-owskich profesorów (konkurować z imć nieboszczykiem z nieodłączną fajeczką mógłby chyba jedynie nasz najwybitniejszy w dziejach ekonomista, z którego to z kolei najzdolniejszym uczniem – jako się rzekło w pierwszym akapicie – mości kandydat uderzać zdaje się w konkury pod względem ilości spektakularnych samozaorań) stanowi encyklopedyczny wręcz przykład wykształciucha, czyli nadętego bufona, który „za kury, za kaczki” uzyskał swego czasu patent doktorski (!) aby – jakby tego było jeszcze nie dość – móc następnie nauczać innych niczym przysłowiowy Marcin Marcina, wypuszczając w świat kolejne pokolenia uczonych w piśmie nieuków (swoją drogą to akurat może wskazywać powody, dla których nasze rodzime uczelnie obstawiają ogony we wszelkich światowych rankingach – ale czemu mamy się dziwić, skoro nawet osławiona Kinia Gajewska-Płochocka-Belzebubowa-Myrcha ze sztabu samego pana doktora otworzyła ponoć przewód – i nie jest to z tego co słyszę o dziwo przewód pokarmowy). I wytłumaczeniem w tym przypadku nie może być nieznajomość stopni wojskowych, połączona najwyraźniej z awersją do „patetycznych defilad” i wszystkiego co związane z obronnością, ani żadna inna „niezręczność” czy „chwila roztargnienia”. Nasz doktorek wszechnauk to po prostu zwykły gamoń, który przebywając całe życie na krakówkowsko-warszawkowsko-brukselskich salonach nie ma pojęcia nie tylko o życiu zwykłych Polaków i warszawiaków, ale nawet o historii z rzędu tych najnowszych. Powszechnie przyjętym jest, iż owa dziedzina wiedzy stanowi zarazem nauczycielkę życia – tym samym cały obraz owego nieszczęsnego przepięknego poligloty-kandydata składa się niestety w jedną całość przepełnioną niezmiennie wyśmienitym samopoczuciem połączonym z galopującą wręcz niekompetencją. No i oczywiście wzorem Panny Hanny z Ratusza z uwikłaniem w miejscowe układy i układziki na dokładkę. Czyli wymarzony pan prezydent dla dumnych warszawiaków. Smacznego.
   Wracając jednak do wspomnianego faktoidu, na dalszych stronach tegoż samego numeru można było odnaleźć kolejny z cyklu artykułów-laurek poświęconych jednej z czołowych naszych nocnikarskich (bo z dziennikarstwem toto ma niewiele wspólnego) celebrytek, znanej ostatnio z zagrzewania młodych do boju „aby w końcu ruszyli tyłki”. Złośliwi twierdzą, że owej pani trudniej byłoby ze względów oczywistych ruszyć ów - niebagatelny przecież - element anatomiczny w wydaniu własnym, w który podobnież swego czasu w ramach - dość ekscentrycznej, trzeba to przyznać - „zabawy w studio” miał samą zainteresowaną cmokać niejaki Szymon M., od którego to czasu datuje się ponoć upadek owego TVN-owskiego ex-króla rozrywki. Jednak „Fakt”, wbrew oczywistym faktom opisuje Panią Kuleczkę jako mającą  rzekomo niebywały wręcz dystans do siebie, charakteryzujący się m. in. ignorowaniem internetowo-hejterskich zaczepek i niewybrednych komentarzy. Więcej na ów temat mógłby z pewnością opowiedzieć nieszczęsny Jacek Piekara, jednak wspomniany dziennik dziwnym trafem nie zechciał swoim zwyczajem zapytać go o opinię. Pewnikiem dlatego aby niepotrzebnie nie rujnować z góry postawionej tezy. Nieco więcej na temat „tej Dorotki tej malutkiej” uszrajbolić zdążyłem nie tak dawno, więc nie będę niniejszym przedłużał tematu.
   Za to płynnie pozwolę sobie przejść do prześledzenia rewelacji z mojego ulubionego portalu zawiadywanego przez pewnego zaokularzonego prosiaczka o bardzo małym rozumku, za to - wzorem pana oficjalnego kandydata z ramienia Kułalicji Łobywatelskiej - o niezwykle wysokim mniemaniu na temat własnej, równie jak sama Dorcia Wellmanówna (nie uwierzę, że ktoś się skusił na taką żoneczkę – nic na to nie poradzę, po prostu to przekracza moje zdolności poznawcze i od razu wyjaśniam – nie rozchodzi mi się bynajmniej o niewątpliwe walory jej hmm… niebanalnej tzw. urody, a raczej o prezentowane przez ową panią rozliczne przymioty natury, że się tak wyrażę, osobowościowo-intelektualnej) zaokrąglonej osobie. Otóż panowie redaktorzy tudzież redaktorki zgrabnie raczyli połączyć najnowsze wyczyny wspomnianego Rafalali (występującego zresztą w tandemie z panną Rabiejówną – takie nowoczesne stadło), z grzmieniem zza oceanu znanego polskiego patrioty z marcowego pomiotu, który swego czasu jako dyplomowany socjolog zapragnął za wszelką cenę zostać historykiem. Ów specjalista od pogromów wyrzygać z siebie raczył kolejny bluzg na „pisoski reżym”, który niczym wspomniana partia tyleż robotnicza co zjednoczona, miałby być nie tyle może spadkobiercą, ile sojusznikiem ONR-u. Dorzuca do tego „mister Jedwabny” garść numerologicznych teorii spiskowych, co może snadnie stawiać go w jednym szeregu z czołową do niedawna ateistką III RP w osobie pani profesor Środziny, która ostatnim czasem raczyła się zwierzyć co do swojego częstego uczestnictwa w czarodziejskich obrzędach, co z kolei chyba nie powinno nikogo dziwić, biorąc pod uwagę jej – najwyraźniej wywodzącą swe pochodzenie wprost ze zlotów na Łysej Górze – charakterystyczną fizjonomię, zahaczającą o archetypiczne wizerunki Baby-Jagi z chatki na kurzej stopce, którą nietrudno byłoby postraszyć średnio przytomnego dorosłego, nie wspominając o niewinnych dziecięciach w wieku wczesnoszkolnym.
   A cóż ponadto znajdziemy na owym zacnym portalu, który ostatnimi czasy niejednokrotnie przecież zasłynął w świecie jako czołowy krajowy (taki tam całkowicie niewinny żarcik) propagator fejkniusów? Oto w dziale rozrywkowym rzuca się w oczy tytuł, zgodnie z którym jakowyś Kwiatkowski (jako zoologiczny „homofon” co nieco obawiałem się zajrzeć do środka, w związku z czym pozostaje mieć nadzieję, że rzecz owa nie traktuje o naszym – bądź co bądź przecież też pedałującym – kolarskim mistrzu) znajduje się cyt. „w czułych objęciach męża na festiwalu w Sopocie. Słodziaki!” – koniec  cytatu. Chyba coś straciłem skoro można już u nas nazywać dwóch sodomitów (specjalistom z lisowej gadzinówki tłumaczę - nie, nie chodzi bynajmniej o ludzi „gwałcących” święte prawo gościnności, chodzi o biblijne gwałcenie się nawzajem praktykowane w obrębie jednej płci – i zawczasu wyjaśniam – jednej z dwojga płci, nie jednej z pięćdziesięciorga ośmiorga) mężem i żoną  - pozostaje pytanie którego z nich można nazywać mężem, a którego żoną i na jakiej podstawie… Ale może nie brnijmy w to. Tak czy inaczej mimo obrzydzenia wywołanego zajawkowym zdjęciem owych migdalących się „słodziaków” przeglądam dalej. A dalej mamy panią Górniak „z nowym facetem” w tymże samym Sopocie, w sumie nic nowego, żadna to sensacja w końcu, mniej więcej raz do roku przerabiamy to od nowa – taka widać uroda pani śpiewaczki. Następnie niejaka Schejbal ubolewa, że akcja pod kryptonimem #metoo wydarzyła się dopiero teraz, choć patrząc na zdjęcie owej pani za cud można poczytać, iż owo - ujawnione czy też nie - zjawisko tzw. molestingu czy innego usingu mogłoby w jakiejkolwiek formie jej właśnie dotyczyć.
   Ale cóż – jak już się wydało przy okazji omawiania przypadku miss Wellman – desperatów na tym świecie jak widać nie brak. Nieco niżej mamy za to rewelację pt. „Ola Ciupa pokazała gołą pupę”. Cóż to za poezja, nawet tytuł niemalże do rymu. Nie wiem jak Państwu, ale mi chyba już wystarczy. Zwłaszcza jak na najczęściej odwiedzany i niezwykle „opiniotwórczy” portal „informacyjny”. Na deser (tym razem dla odmiany z działu rzekomo całkiem poważnego) dostaję sprawę pewnego zabrskiego ginekologa-gwałciciela (!), który jak się okazuje przybył do naszego pięknego kraju całe lata temu aby studiować wraz z jedną z pierwszych fal arabskojęzycznych „uchodźców” (ale o tym rzecz jasna w tekście sza, nawet ogólny zarys personaliów pana Monzera nie został w tekście ujęty - swoją drogą zaś ciekawe, że jak już się znajdzie jakowyś jednostkowy perwers w tejże dość specyficznej specjalizacji lekarskiej, to jakimś dziwnym trafem musi okazać się, że charakteryzuje go fakt dorastania w kulturze grupującej także, w charakterze podobnych jemu oryginałów, podpalaczy samochodów grasujących ostatnio w krajach Zachodniej Europy czy też miłośników kóz koczujących na co dzień pośród gór i dolin umiejscowionych gdzieś w okolicach Środkowego Wschodu) oraz wieść gminną mówiącą nam o tym, że pewien wysadzony za wysoko na brukselski nomen omen stolec, dość marnej kondycji pseudopiłkarzyk z ryżą zaczeską i co nieco zdradzającym objawy narastającego przerażenia wytrzeszczem, nie jest już podobnież liderem rankingu zaufania wśród naszych rodaków. Uff, przynajmniej w tej materii można odczuć ulgę…

PS: W tzw. międzyczasie pojawiła się w przestrzeni medialnej pewnego rodzaju niezgodność w przekazie. Mianowicie przy okazji odpalenia kolejnej hucznie otrąbionej „antypisoskiej” akcji billboardowej, usiłując przełożyć język tejże kampanii z partyjnego na nasze Malowana Lala Grabiec stwierdziła autorytatywnie, że PiS nie realizuje obietnic, a jego działalność ogranicza się do tego, że podobnież „wziął miliony” (PO w życiu oczywiście żadnych „piniendzy” nie brała, wszystko co w ramach swej niezwykle altruistycznej działalności politycznej „dla nas” robi, robi rzecz jasna pro publico bono, nie inaczej), kreując tym samym - nie pierwszy to raz zresztą - swego rodzaju alternatywną rzeczywistość. Tymczasem w Sieci pojawił się filmik, na którym sam pięknousty Czaskoś tłumaczy (wyjątkowo w języku „ojczystym”, a nie płynną francuszczyzną) na którymś z kolei „spotkaniu wyborczym” w kameralnym gronie (aby czasem nikt spoza ściśle wyselekcjonowanego towarzystwa nie ośmielił się przypadkiem zadać jakowegoś niewygodnego pytania), że PiS utrzymuje poparcie bo realizuje obietnice. No i jak tu być tym rzecznikiem „partii obywatelskiej” i nie musieć dzień w dzień połykać swojego własnego języka, że o innych niezbyt ciekawych substancjach nie wspomnę? A do tego jeszcze ten zmywający się make-up… Ciężki kawałek chleba musi stanowić owo rzecznikowanie, zwłaszcza przy tego rodzaju inteligentach partyjnych, sadzących swoje kocopoły niezgodnie z aktualnie obowiązującą linią i ścieżką, doprawdy obywatele - nie ma czego zazdrościć.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Lektor

18-08-2018 [11:19] - Lektor | Link:

Komuniści, ich potomkowie z SLD, PO, PSL Now., ludzie, którzy poddali się zniewoleniu czerwonej zarazie  to urodzeni kłamcy ! Darujmy sobie to, że kłamali o słodszych od malin ustach Stalina, ale kłamali o mordzie Stalina na oficerach polskich, kłamali o bitwie z bolszewią w 1920 roku, kłamali o żołnierzach niezłomnych, itd, itd.
No i jak myślicie, co ci komuniści i ich potomkowie robią obecnie ?  Ano kłamią jak najęci, na każdym kroku. Oszukiwali nas począwszy od Magdalenki i grubej kreski, poprzez transformację i wyprzedaż majątku narodowego za bezcen.  To za ich rządów doszło w historii Polski do największych oszustw narodu polskiego: - tylko w ciągu 3 dni ukradli Polakom 153 MLD z OFE beszczeszcząc Kostytucję, przyzwolili mafiom watowskim PO i PSL wykraść ponad 250 MLD z budżetu państwa,  tylko w przeciągu 8 lat naliczyliśmy ok 42 afery złodziejskie i korupcyjne. To za ich rządów jednych Polaków wyrzucano z ich domów i mieszkań (złodziejska reprywatyzacja), innych grabiono z oszczędności (Amber Gold, GetBack). 
A zatem ignorujmy ich i traktujmy jak przyjezdnych, gdzieś ze wschodu, albo jako ludzie znikąd, ludzie bez przeszłości, bez historii, kultury. Oni nigdy nie byli Polakami mówiąc, że Polskość to nienormalność.  Ich drażni patriotyzm. Niech pracują, ale bez angażowania się publicznego. Część z nich po prostu wymrze, część ulegnie mutacjom, a część z nich z pewnością wyjedzie.
Polacy, ich trzeba, podobnie jak z palikociarnią, odsunąć od życia politycznego i publicznego. Nie denerwujmy się na nich, a pomóżmy im. Pomóżmy im odejść do ich domów, rodzin, na łono natury i nie głosujmy już nigdy więcej na nich. Pierwsze ich usuwanie, lub odsuwanie odbędzie się już 21.10.2018.

Zróbmy wspólnotę bez tych łajdaków !!!